Nie wiem co sądzić o aktualnej mojej sytuacji, czyli od zajadania się słodyczami przeszłam do tego, że jem dwa razy dziennie: śniadanie i kolacje i tyle
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Zaczynam się niepokoić o siebie skoro od bliskiej osoby usłyszałam,że mój styl jedzenia nie jest zdrowy. Sama też to zauważyłam, wszystko się odzywa naraz. Byłam dziś na granicy utraty przytomności, zrobiło mi się słabo i odpłynęły ze mnie siły, czułam się dosłownie wiotka. Jem bardzo nieregularnie i za mało. A jednocześnie czuję czasami po zjedzeniu małej porcji, że więcej nie wcisnę, innym razem jestem głodna i jem i jestem nadal głodna. Zapewne wystarczyłoby tylko jeść regularnie.
I zaczęłam się wstydzić tego, że jestem głodna. Już wolę to zignorować.
Tak jak kiedyś wstydziłam się, że ktoś osądzi, że jem za dużo. I samego faktu, że ktoś miałby patrzeć jak jem.
Wiek: 26 Dołączyła: 17 Cze 2022 Posty: 341 Skąd: Polska
Wysłany: 2022-12-14, 09:24
Cytat:
Zapewne wystarczyłoby tylko jeść regularnie.
Sama mam z tym problem. Mój pierwszy posiłek jest jakoś 15-16. Wcześniej nic nie jem, bo nie czuję głodu, ale jak już zacznę jeść to nie mogę przestać. Wszystko wynika z nieregularnego trybu jedzenia. Objadam się na noc, nie doszłoby do tego gdybym zjadła po ludzku śniadanie z rana.
księżycowa napisał/a:
I zaczęłam się wstydzić tego, że jestem głodna
Mam tak samo. Wstydzę się jeść, wstydzę się być głodna, nie wiem jaka porcja jest w porządku do zjedzenia. Jem albo za dużo, albo za mało. Jakbym nie zasługiwała na jedzenie.
Kiedyś stwierdzono mi bulimię. Głodziłam się, wymiotowałam, przeczyszczałam, liczyłam każdą kalorię, wszystko było regularne. Z czasem mi to minęło i pozostały jedynie napady obżarstwa i sporadyczne wywoływanie wymiotów. I nie wiem, czy faktycznie mam tę bulimię, czy to tylko kompulsywne objadanie się. Jestem rozwalona pod każdym aspektem jeśli chodzi o jedzenie. Wstydzę się jeść nawet przy bliskich nie mówiąc już w jakiejś restauracji itd.
"Kurtyzano nieszczera, ach, czemuż ci było
Nie zaznać tego, po czym świat umarły płacze?"
I czerw toczyć się będzie jak żalu rozpacze.
Dla mnie jedynym wyznacznikiem jest to, że nakładam sobie mniej niż chłopakowi z którym się spotykam i tak żeby ta różnica była zauważalna. To takie głupie.
I od początku nie dojadałam do końca. Kiedy zdarzy się inaczej to się dziwi.
Jak sporadycznie zamawiamy jedzenie porcje są identyczne - zjadam całość. Jak byliśmy na kebabie to brałam najmniejszego.
W domu ciężko mi złapać jakikolwiek punkt odniesienia, dziś zrobiłam sobie niezbyt dużą porcję, ale zjadłam całość i nie chodzę z pustym żołądkiem.
Cytat:
Kiedyś stwierdzono mi bulimię.
wiedźma, mi z kolei nikt nigdy nie stwierdził zaburzeń odżywiania, bo nikt z otoczenia się nawet nie zorientował, że ograniczam jedzenie, że jestem osłabiona bo nie jem, że mam satysfakcję jak małą część obiadu zjadłam, na ile nad tym panuję, że w końcu nad czymś mam kontrolę. To było w gimnazjum. Ale coś z tego zostało, jakoś ślad. I jak jest trudno to dokłada się ta cegiełka.