Dzisiaj przez prawie cały czas (przyszłam na aż 3 lekcje) myślałam o tym, że jeszcze 3 dni, a potem już nie będę musiała tam chodzić i udawać szczęśliwej, beztroskiej osoby. Wakacje niby nie rysują się lepiej choćby ze względów temperaturowych, ale wolę wstawać i nic nie robić niż siedzieć przez ~7 godzin na lekcjach i być nieobecna duchem.
Wiek: 27 Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 5632 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-09, 17:02
Nowy rok szkolny, odkopuję.
3 osoby na wychowaniu fizycznym (gra w tenisa stołowego - Adrianeł na ławce rezerwowych ), nagłe pojawienie się dodatkowych 15 osób na język polski (sprawdzian z lektury - nie spodziewałem się takich tłumów) i dwie informatyki (programowanie obiektowe).
W kontekście całego tygodnia jestem zmęczony i chcę się wyspać. Zrobiłem dzisiaj wszystko, co musiałem na najbliższy tydzień.
Ogłaszam łikęd.
Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure
Zrobiłem dzisiaj wszystko, co musiałem na najbliższy tydzień.
Nie wiem, czy podziwiać, że tak ogarniasz, czy zazdrościć, że masz tak mało na najbliższy tydzień...
Mam jakoś wyjątkowo dużo lekcji w tym trymestrze, więc ciężko jest przestawić się po wakacjach. Dwa sprawdziany już za mną i chyba powoli wchodzę w szkolny rytm. Przynajmniej mam ciekawe kursy z fajnymi osobami i świetnych nauczycieli
A jeżeli chodzi o to, jak dzisiaj było w szkole - oprócz sprawdzianu z chemii nie działo się nic ciekawego. Błyskawicznie zleciały lekcje.
Zrobiłem dzisiaj wszystko, co musiałem na najbliższy tydzień.
Dzisiaj matematyka, na której nie przerabialiśmy trudnego w opanowaniu materiału (miała być kartkówka, jednak o niej zapomniała); WF, na którym - jak Adriaen - grałem w tenista stołowego, a reszta to przedmioty zawodowe, na których czytałem i grałem. Było więc bez fajerwerków.
Dziwnie. Nie było mnie dawno w szkole, a dzisiaj nikt się do mnie nie odzywał. Matematyka trudna jak zwykle, a inne przedmioty nudne, nic nowego. Ocenę dostałam, 15/31 z polskiego... Nie zaliczyłam, ale mam nadzieję że uda się poprawić.
Wróciłam do szkoły po dwóch tygodniach ferii. Dwie dwóje z biologi na start... słodko. Pani nie omieszkała się skomentować tego na forum klasy. Dziękuję, gdybym tylko jakkolwiek mogła się skupić nad podręcznikiem. Gdyby nie był on cały w małych kroplach po łzach... Chemia. Usiadłam w ławce. Po 10 minutach dostałam w ramię od znajomej z pytaniem czemu tak oglądam ścianę. To piękne pęknięcie mogłoby posłużyć za metaforę mojego istnienia, ale chyba nie jestem już w stanie nic napisać. Jutro kolejne 3 biologie, 2 chemie. Zapowiada się cudny dzień.
Wiek: 23 Dołączyła: 23 Mar 2014 Posty: 547 Skąd: podkarpackie
Wysłany: 2017-02-13, 19:15
Na pierwszej lekcji miałam historię, wzięłam nieprzygotowanie bo nic nie umiałam i co? Sucz od historii się rozchorowała, kartkówki nie było, zmarnowałam nieprzygotowanie...Ale na szczęście z racji, że pani była chora to nie pieprzyła za dużo tylko siedziała przy swoim biurku i smarkała co 30 sekund więc całą lekcję przegadałam z koleżanką. Później miałam 3 godziny języka polskiego(powinnam mieć 2, ale pan od geografii się pochorował) także no...pani jak weszła do klasy powiedziała ''dla mnie również to będzie ciężkie przeżycie''. I jedyne co wyciągnęłam z tych 3 lekcji to to, że będę musiała przeczytać Makbeta, bo może być na maturze z polskiego, a ja chcę pisać rozszerzoną później miałam matematykę i kartkówkę z dowodzenia, słabo mi poszła, coś czuje, że będzie jedynka, już druga(wychodzi mi bania na czysto w tym półroczu )...Ogólnie to nadal nie wiem co ja robię na rozszerzonej matmie i co mnie podkusiło żeby tam pójść. Później miałam etykę, to w sumie obejrzeliśmy film i na tym się skończyło. A, i jeszcze przed etyką miałam PP na którym wynudziłam się jak mops, bo nie cierpię rozmawiać o pieniądzach. Pozdrawiam każdego kto dotrwał do końca i przeczytał moje marudzenie
Uciekam od ludzi. Bardzo mnie męczyli. Niepotrzebnie wypiłam rano kawę - ciągle czułam niepokój, napięcie, wymuszone pobudzenie. Okropna sprawa. Na starcie napisałam sprawdzian z biologii na jedynkę. W ogóle to miałam dziś 5 biologii, 2 WFy i angielski. Na WFie dowiedziałam się, że okropnie poprowadziłam sytuację z jedną dziewczyną i nie wiem, jak to odkręcić. Ogólnie...meh. Cieszę się, że jestem w domu, w dresie, z herbatą.
Wiek: 25 Dołączył: 06 Mar 2017 Posty: 23 Skąd: śląskie
Wysłany: 2017-03-07, 14:00
W szkole było super. Wywróciłem się na schodach robiąc z siebie osła przed całą klasą, upuściłem sobie telefon (cały na szczęście) i zgubiłem swoje Sennheisery... Lepiej być nie mogło.
Ostatnio zmieniony przez 2017-03-07, 17:24, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2017-03-22, 16:49
Dołączę do kąciku narzekania. Dziś na pierwszej godzinie lekcja polskiego z moją ulubioną nauczycielką, omawiamy lekturę, którą kończę czytać, a ruszyłam ją ogólnie jako jedyna z klasy (ponad 30 osób). Do każdego pytanie z tego końca, którego nie przeczytałam, no i lecą jedynki. Ja też dostałam, a wybroniły się osoby jadące na streszczeniu szczegółowym, mimo że błędy robiły i bez sensu mówiły, to pani szanowna doceniła, że cokolwiek. Ja wściekła, nawet impulsem przełamałam się i odzywałam potem, jak mówiła o innych wątkach. Nadal jestem na równi z tymi, którzy nie wiedzieli nawet co to za książka. Kocham taką sprawiedliwość.
Potem jakoś szybciej zleciało, poszłam sobie z wf-u, z którego mogę być nieklasyfikowana, ale co poradzić, jak sama myśl o nim powoduje u mnie panikę.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."
Wiek: 22 Dołączyła: 13 Sie 2016 Posty: 403 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2017-03-23, 01:09
ech... Nieciekawie, izolacja na przerwach i czytanie postów z tej strony. Brak kogoś bliskiego (czyt. lalki) jest już dokuczliwy i izolowanie się od wszystkich boli. Nawet z koleżanką nie było za dużo rozmawiania...
Zobaczymy co teraz będzie... kartkówka z dat (historia) i kartki na matematykę "bo egzamin"... I jeszcze ten wf... i lekcje całe 8 h (chociaż niektórzy mają gorzej...)
Wiek: 25 Dołączyła: 21 Maj 2017 Posty: 33 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2017-05-30, 23:35
Słabo, zaspałam na wf, chociaż planowałam się przemóc i na niego iść. Na luźniejszej lekcji chciałam porysować, ale oczywiście wszyscy musieli obmacać mój szkicownik, co zawsze mnie denerwuje, bo często rysuję różne osobiste rzeczy, a potem wszyscy wypytują o co chodzi...
Próbowałam gadać z koleżankami, ale klasycznie nie było o czym i czułam się jak jakaś nienormalna. Moja przyjaciółka pokłóciła się z mamą więc obie siedziałyśmy zmulone i smutne. Po lekcjach mieliśmy warsztaty z animacji, ale wykładowcy byli zza granicy, a ja słabo słyszę przez co miałam problem, żeby ich zrozumieć(ogólnie dobrze sobie radzę z angielskim, teksty pisane to żaden problem, tylko gorzej z słuchaniem...). W dodatku strasznie się rozpadało i zamiast iść pieszo jechałam autobusem z jedną dziewczyną z klasy. Nie trzymam się z nią blisko, w dodatku całą drogę się czymś przechwalała. Dobrze, że mieszkam blisko szkoły i jechałam z nią tylko 2 przystanki...
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2017-10-26, 16:37
Nie mam już siły do tej szkoły, nadmiaru nauki i wiszącego nade mną widma matury. Ciągle tylko o niej mówią, na każdej lekcji. Na dodatek nauczycielka od polskiego się na mnie chyba uwzięła przez pewną "miłą" osobę, jej lizotyłka nr 1, który próbuje postawić mnie w jak najgorszym świetle.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."