Przez nadopiekuńczość mojej mamy, pomimo tych już 19 lat, mam poczucie, że przeciętny 13 latek potrafi zrobić więcej niż ja. Pójście do urzędu w sprawie prawa jazdy, było wielkim wyczynem. Podobnie jak Nightmare, do lekarza umawia mnie mama. Boję się nowych, nieznanych sytuacji. Boję się, mam poczucie, że sobie sama nie poradzę, co w dużym stopniu jest zasługą mojej mamy. Chciałabym odciąć w końcu tą tzw. pępowinę. Mówię sobie za każdym razem, że zrobię, załatwię to sama, ale gdy przychodzi co do czego, to.... lęk okazuje się silniejszy, ale staram się z tym walczyć. Bo przecież ile można...
Często się nawet łapie na myśleniu, że gdyby mojej mamie się coś stało, to ja bym sobie nie poradziła, a przecież jestem już (metrycznie) dorosła.
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.
.Shadow., dokładnie. Nie poradziłabym sobie. No, ale na wszystko chyba przychodzi czas. W końcu umiem bez mamy pójść do dentysty i na zakończenie roku szkolnego, albo rozmawiać z lekarzem - no, dobra nie każdym lekarzem. Jeszcze tylko umieć wejść do sklepu z ubraniami i sobie coś kupić bez mamy. To by było coś. A i jeszcze urząd. Muszę wyrobić nowy dowód.
Pójście do urzędu w sprawie prawa jazdy, było wielkim wyczynem. Podobnie jak Nightmare, do lekarza umawia mnie mama.
Mnie dokładnie tak samo - uzależnienie 'level hard'. Nie potrafię chociaż, tak jak napisała Nightmare, też udało mi się pójść do dentysty samemu , brzmi to banalnie, ale... jest to dla mnie duży wyczyn.
Nightmare napisał/a:
A i jeszcze urząd. Muszę wyrobić nowy dowód.
trzymam , chociaż sam zapewne szedłbym tam z kilka miesięcy, sam stres by mi na to nie pozwolił.
Tak myślę, że to jest żałosne, jak patrze na znajomych, choćby z klasy, którzy sami wszystko załatwiają a ja... nie potrafię...
They say we die twice,
Once when the breath leaves our body and once, When the last person we know says our name
Jestem chorobliwie uzależniona od mojej mamy, od jej zdania na dany temat, od wszystkiego co się z nią wiąże. Jak pomyślę, że kiedyś umrze to nieraz wpadam wręcz w histerię.
To uzależnienie prawdopodobnie wzięło się stąd, że moje dziecięce lata zależały od nastroju mojej matki. Kiedy był dobry - było normalnie, ale zazwyczaj był zły - i wtedy mnie biła. Robiłam wszystko, by zyskać jej aprobatę. I często nawet podświadomie robię tak do dziś.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./