Czuję się źle, nijak, byle jak, pusto, bezsensu, słabo, jak nikt taki. Mały szary człowiek. Nikt, znowu tak myślę. Chyba cały czas. Nie wierzę w ich dobre intencje. Wszystko jest zupełnie inne niż mi się wydaję. Prawie nic nie wiem. Nie znam się na życiu, bo go nigdy nie zaznałem. Nie chcę być znowu zraniony, chcę się stracić. Bo nawet na chowanie się w skorupie nie mam siły. Muszę się odciąć. Muszę zniknąć. Chciałbym, żeby mnie nie było. Nigdzie.
vonevol,
Niestety wpuszczam do swojego życia zbyt dużo złych zdarzeń i doświadczeń, a tych dobrych.. no cóż, niestety mi ich brakuje.
Biorę leki, dość dużo, a nawet dokładam sobie doraźnie własne, ale leki nie rozwiążą tych problemów. Głównie zagłuszają ból duszy. Jak zadziałają.
Wiek: 22 Dołączyła: 16 Lip 2017 Posty: 12 Skąd: Polska
Wysłany: 2019-08-15, 21:48
I znowu dzieje się to samo. Kilka miesięcy błogiego spokoju tylko po to, by ponownie czuć się martwą w środku. Teoretycznie wszystko powinno być dobrze- chodzę do dobrego liceum, mam przyjaciół, którym mogę ufać, relacje z rodziną są bardzo dobre, do następnej klasy zdałam z wyróżnieniem, a jednak jest źle. Irracjonalny lęk przed stratą najważniejszej osoby w moim życiu często mnie paraliżuje, tysiące natrętnych myśli nie pozwala usnąć. A przecież było już tak dobrze. Miałam ogromną nadzieje, że wreszcie z tego wyjdę, jednak schemat ciągłych wzlotów i upadków powtarza się od 7 lat. Powoli zaczyna mnie to wykańczać...
- A teraz czego pragniesz? Czego Ci brak? Może zacznijmy od tego.
- Po prostu mam już dość.
- Dość czego?
- Wszystkiego. Ludzi. Życia. Chcę, żeby się skończyło. -Jay Asher ♥
Trochę wypiję i mam dość jeszcze bardziej, co z tego że przez chwilę jest lepiej.. Chciałbym poczekać z s. do listopada ale najchętniej zrobiłbym to jak najszybciej, mimo że chciałbym by się polepszyło, to wszystko na nic.. boje się nawiązywać jakąkolwiek znajomość, chce po prostu się nie obudzić i mieć wszystko z głowy
Tak sobie właśnie siedzę i myślę o tym jak się moje życie toczy i o tym ile wysiłku muszę wkładać by chociażby się ledwo ledwo przeciskać przez życie i wiecie co? Cokolwiek na mnie czeka w przyszłości - nie mam najmniejszej ochoty przez to przechodzić. Nawet leżenie i patrzenie w sufit to ostatnio dla mnie za dużo, więc doprowadza mnie do rozpaczy absolutnie wszystko. Dodatkowo goni mnie czas i już niedługo muszę się zabrać za sprawy uczelniane, praktyki, pracę, a ja mam ochotę uciec od tego najdalej jak się da. Brzydzę się swoim tchórzostwem, ale tak właśnie czuję.
Wiek: 24 Dołączył: 06 Maj 2019 Posty: 27 Skąd: świat
Wysłany: 2019-08-23, 22:07
To nawiedza mnie już co najmniej od dwunastego roku życia (pierwszy incydent, jaki pamiętam). Co najmniej siedem lat. I nikt o tym nie wie. Nikt. A ja nie mogę im powiedzieć. Powodów jest kilka. Główny to to, że powinni byli zauważyć. Gdyby im na mnie zależało, przez tyle lat by się czegoś domyślili. Gdyby zwracali uwagę, na pewno by zauważyli. Ale tak się nie stało. A ze mną jest coraz gorzej.
Ostatni rok to piekło. Nie chcę tam wracać. Ale czy dom brzmi lepiej? Tu ciągle tylko słyszę, jakim to jestem leniem. Bo nic nie robię. Bo cały dzień spędzam w łóżku. Bo w ogóle się nie staram. Bo nie zależy mi na niczym poza mną (ha). Czuję się podle, a znikąd oczekiwać ratunku.
Postanowiłem się przemóc. Przez ściśnięte łzami gardło przecisnęło się nieśmiałe wyznanie, że "chyba muszę wybrać się z wizytą do psychiatry". Reakcja? Brat: meh, who cares. Ojciec *konwersacyjnym tonem*: no to co ci się tym razem uroiło w głowie? Matka: ale dziecko, ty nie możesz mieć depresji. Czyli kulturalna wersja "coś ci się uroiło". Słowem - wszyscy mają mnie za skończonego lenia, który szuka sobie wymówek.
Temat zdechł, a ja w dalszym ciągu cierpię sobie w samotności.
When you're falling in a forest and there's nobody around
Do you ever really crash, or even make a sound?
Wiek: 33 Dołączyła: 20 Mar 2019 Posty: 2071 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2019-08-23, 23:42
OnlyHuman, przykro mi, że nie masz poparcia jeśli chodzi o pomysł wybrania się do psychiatry. Ale nie potrzebujesz tego, by tam się wybrać. Ty jesteś ważny, dla siebie przede wszystkim, bo przecież kiedy wszyscy nas zawiodą to z kim człowiek zostaje? Z samym sobą.b
Za głośno? Co jest za głośne? Tylko cisza. Cisza, w której się człowiek rozpada jak w próżni.
To nawiedza mnie już co najmniej od dwunastego roku życia (pierwszy incydent, jaki pamiętam). Co najmniej siedem lat. I nikt o tym nie wie. Nikt. A ja nie mogę im powiedzieć. Powodów jest kilka. Główny to to, że powinni byli zauważyć. Gdyby im na mnie zależało, przez tyle lat by się czegoś domyślili. Gdyby zwracali uwagę, na pewno by zauważyli. Ale tak się nie stało. A ze mną jest coraz gorzej.
Ostatni rok to piekło. Nie chcę tam wracać. Ale czy dom brzmi lepiej? Tu ciągle tylko słyszę, jakim to jestem leniem. Bo nic nie robię. Bo cały dzień spędzam w łóżku. Bo w ogóle się nie staram. Bo nie zależy mi na niczym poza mną (ha). Czuję się podle, a znikąd oczekiwać ratunku.
Postanowiłem się przemóc. Przez ściśnięte łzami gardło przecisnęło się nieśmiałe wyznanie, że "chyba muszę wybrać się z wizytą do psychiatry". Reakcja? Brat: meh, who cares. Ojciec *konwersacyjnym tonem*: no to co ci się tym razem uroiło w głowie? Matka: ale dziecko, ty nie możesz mieć depresji. Czyli kulturalna wersja "coś ci się uroiło". Słowem - wszyscy mają mnie za skończonego lenia, który szuka sobie wymówek.
Temat zdechł, a ja w dalszym ciągu cierpię sobie w samotności.
Rozumiem Cię, domyślam się, że jest Ci ciężko bez wsparcia najbliższych.
Z tego co widzę jesteś pełnoletni, więc nie musisz już iść z dorosłym do psychiatry. Warto się wybrać, może też jakaś psychoterapia.
Jakbyś potrzebował pogadać czy coś, śmiało pisz. Służę swoją pomocą.