Zaczęłam terapie(już nie pamiętam którą w swoim życiu) i mam nadzieje, że tym razem uda mi się wyrzucić cały strach, niepewność i złe emocje. Chciałabym nauczyć się płakać przy terapeucie, a nie płakać samemu w domu. I mówić o wszystkim co mnie boli, a nie bać się, ze jak będę miała za trudne uczucia to mnie zostawi.
Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale. ~ Kłapouchy.
Wiek: 30 Dołączyła: 21 Sie 2018 Posty: 81 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2018-10-10, 17:29
Drugą wizytę mam za sobą. Pani powiedziała, że tylko na początku będzie zadawać pytania, a później to ode mnie zależy co będę poruszać. Mam tam mówić o wszystkim co mnie dotyka? Czy jak? Nie miałam odwagi, żeby zapytać o doprecyzowanie, więc pytam tych już doświadczonych
Narazie tylko się wkurzam, że w sumie to jeszcze do niczego nie prowadzi, ale to tylko moja chęć posiadania wszystkiego od razu...
"Byłem kim byłem, jestem kim jestem, stanę się kim zechcę..."
Wiek: 29 Dołączyła: 21 Lip 2015 Posty: 967 Skąd: Polska
Wysłany: 2018-10-10, 18:08
sanderka1000, dwie wizyty to tyle co nic. To nawet nie jest zapoznanie się.
sanderka1000 napisał/a:
Mam tam mówić o wszystkim co mnie dotyka? Czy jak?
Powinnaś, wtedy możesz korzystać bardziej w pełni z terapii. Niewątpliwie jest to trudne, ale jeśli nie będziesz mówiła o tych trudnych dla Ciebie sprawach, to cała terapia będzie taka powierzchowna i będziesz czuła, że to bez sensu.
Trzymam kciuki byś się przemogła i dogadała z terapeutką.
„Ty, twe radości i smutki, twe wspomnienia i ambicje, twoje poczucie tożsamości i wolnej woli to w rzeczywistości nic więcej niż aktywność wielkiego zbioru komórek nerwowych i związanych z nimi cząsteczek.” "Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową."
Mam napisać na piątek życiorys emocjonalny. Nie wiem jak... Nigdy tego nie robiłam... Nie mam pojęcia jak zacząć. Nie wiem które wspomnienie jest pierwsze. W jakiej formie mam to pisać.. Ech...
możesz mówić o wszystkim. Na początku to trudne, bo nie czujesz się jeszcze swobodnie przy terapeutce, ale z upływem czasu możesz poczuć, że możesz poruszyć każdy temat. Im więcej słów pozostawisz w gabinecie, tym lepiej dla terapii.
Wróciłem na terapię po długiej, około rocznej przerwie. Poprzednio uczęszczałem rok, jakoś tak. Jednak byłem wtedy w stanie tak ciężkim, że terapia nie mogła mi pomóc w żadnym stopniu. Teraz jest ze mną trochę lepiej i mam nadzieję, że za pół roku zacznę dostrzegać pierwsze, choćby niewielkie efekty.
Moim zdaniem niestety przy ekstremalnych stanach psychicznych psychoterapia jest nieskuteczna. Przynajmniej u mnie tak było. Trzeba trochę wydobrzeć, by móc korzystać z psychoterapii. Moim zdaniem.
Wiek: 30 Dołączyła: 21 Sie 2018 Posty: 81 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2018-10-13, 22:00
Cytat:
możesz poruszyć każdy temat
Tylko ja właśnie chyba nie rozumiem tego stwierdzenia... Na ten moment mam jakieś dziwne wrażenie, że nie mam jakiś konkretów do poruszenia. I nie umiem gadać o sobie bez konkretnego pytania. To w gole ma sens?
"Byłem kim byłem, jestem kim jestem, stanę się kim zechcę..."
Wiek: 27 Dołączyła: 18 Paź 2014 Posty: 5179 Skąd: Polska
Wysłany: 2018-10-13, 22:15
sanderka1000, ha, znam to. W sensie ja jakby zaczynam od tego, co się działo i jakoś potem idzie. Ale też mam ten problem, że w sumie nie wiem o czym konkretnie mówić. I czasem też bym wolała, żeby to terapeuta narzucał temat, albo chociaż o coś konkretnego pytał. Ale myślę, że w trakcie spotkań powinny te problematyczne rzeczy powychodzić.
Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści.Opowieść Podręcznej M. Atwood 23.10.15r.
Mówcie po prostu o tym, co uważacie za swoje problemy, o tym opowiadajcie. Chyba że chodzi o to, że na przeszkodzie opowiadania o tych problemach stoją jakieś blokady, wobec tego rozumiem.
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2018-10-14, 18:39
Nie mam dużego doświadczenia z terapiami, ale pamiętam, że jak po prostu miałam mówić to w gabinecie panowała niezręczna cisza. Też bym wolała zadawanie pytań. Mówienie o swoich problemach jest stresujące, samo to blokuje, a przy tym miałam takie wrażenie, że nie wiem czy coś jest problemem, w takim sensie że moim, czy nie jest tak że każdy się tak czuje, przez to wolałam nie mówić nic o niektórych sprawach.
Czuję, że powinnam znowu iść gdzieś na terapię, ale tak potwornie boję się przełamać, że chyba nie dam rady.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."
Wiek: 37 Dołączyła: 08 Maj 2017 Posty: 834 Skąd: Polska
Wysłany: 2018-10-15, 09:06
Biedny napisał/a:
Mówcie po prostu o tym, co uważacie za swoje problemy, o tym opowiadajcie.
To niestety nie dla wszystkich jest takie proste. U wielu osób pojawia się wyparcie ("przecież nie jest ze mną tak źle"), poczucie braku istotności własnych problemów ("to takie trywialne, może nie warto o tym mówić") albo wstyd ("co on/ona sobie o mnie pomyśli"). Istnieją ludzie, którzy wstydzą się nawet rozebrać przed lekarzem, a co dopiero "rozbierać" swoją psychikę przed terapeutą. Moja ciotka umarła na raka piersi, bo "to wstyd pokazywać komuś guzka w takim miejscu". Ludzie są różni.
Wiek: 37 Dołączyła: 08 Maj 2017 Posty: 834 Skąd: Polska
Wysłany: 2018-10-15, 22:30
bwalaszczyk napisał/a:
prawie pół roku po 120pln za wizytę i efektów żadnych..
Różnie to bywa. Psychoterapia, żeby działała to musi być odpowiednio prowadzona, w nurcie, który odpowiada pacjentowi z sesjami odbywającymi się często i regularnie (raz w tygodniu to standard), no i pacjent musi być zaangażowany. Istotna też jest diagnoza. Osoby z depresją mają w ciągu dwóch lat od zakończenia leczenia 40-60% szans na nawrót epizodu i z każdym kolejnym epizodem to ryzyko rośnie. Najgorszą skuteczność długoterminową mają terapie uzależnień - 70-80% pacjentów rozpoczynających leczenie wcale nie kończy rozpoczętego cyklu terapeutycznego, a z tych, którzy ukończyli, tylko 30% odnosi długoterminowy sukces. Wychodzi więc, że idąc na terapię uzależnień masz około 9% szans na to, że nie wrócisz do nałogu.
Wiek: 27 Dołączyła: 18 Paź 2014 Posty: 5179 Skąd: Polska
Wysłany: 2018-10-15, 22:37
Castro napisał/a:
idąc na terapię uzależnień masz około 9% szans na to, że nie wrócisz do nałogu.
Nie idąc wcale, nie poprawiasz swojego położenia, nawet potencjalnie.
Ale tak, Castro ma rację, zależy od nurtu, samego terapeuty, zaangażowania pacjenta itp. Pół roku to wcale nie długo. Zwłaszcza jeśli była to terapia w nurcie psychodynamicznym. Nurty nastawione na rozwiązanie ponoć przynoszą szybsze rezultaty, tylko z trwałością może być różnie, w zależności czy chodzi o uświadomienie sobie czegoś tylko, lub zmianę zachowań/przyzwyczajeń/schematów.
Mi terapia pomaga, w mniejszym lub większym stopniu, ale bez terapii chyba bym się po prostu załamała przez natłok przytłaczających emocji. Ale tułałam się przez rok od terapeuty do terapeuty i nie mogłam znaleźć odpowiedniego, z którym mogłabym pracować, bo by mnie nie odpychał i pozwalały na to terminy NFZu. Więc warto spróbować raz jeszcze, czasem trzeba poeksperymentować i przejść kilku terapeutów i nurty, żeby znaleźć taki, który będzie działał, a terapeuta będzie odpowiadał.
Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści.Opowieść Podręcznej M. Atwood 23.10.15r.