W moim przypadku nie ma sekundy życia w której nie towarzyszyłaby mi muzyka.
Szczególnie upodobałam sobie metal, poezję śpiewaną, klasykę rocka, indie rock i polską alternatywę.
Wiek: 28 Dołączyła: 23 Gru 2016 Posty: 3502 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-12-26, 14:06
U mnie jest różnie. Czasem hałas czy jakiekolwiek dźwięki, choćby ukochana muzyka, powodują u mnie ataki paniki. Pół dnia chodzę ze stoperami w uszach i taka izolacja mnie uspokaja. Bardzo.
Ale muzykę jednak kocham. I często pomaga niesamowicie. W tej chwili świruję i tak jakoś mnie przyciągneło do tej kategorii "Sposoby na stres". Chyba dzisiaj akurat ucieknę do starego, dobrego sposobu. Idę po słuchawki.
– Where did you go, psycho boy?
– I felt like destroying something beautiful.
Zgadzam się z nazwą tematu! Nie raz kiedy jest naprawdę bardzo źle, zakładam słuchawki i oddycham. Wyłączam się, wchodzę w świat marzeń, który został pobudzony dzięki słowom lecącym z tych małych głośniczków w moich uszach. Otwieram oczy i nagle jest lepiej, spokojniej.
Ja tak pomyślałam... Co do muzyki to mi pomaga biały szum. Włączam nagranie suszarki lub wiatrak w pokoju. Szybko przy tym zasypiam i jak susze włosy to niemal odpływam. Relaksuje mnie to bardzo. Chyba to uzależnienie. Wydaje mi się, że nauczyłam się po prostu relaksować przy białym szumie. Suszarka. Odkurzacz im głośniej tym lepiej. Nawet piła od cięcia drewna. Wentylacje. Mój mózg zwraca na to uwagę, szczególnie w pracy.
Jak ja was doskonale rozumiem Na mnie tez muzyka dziala dobrze i poprawia samopoczucie. Tylko, ze problem jest tez inny. Gdzie nie ide to zawsze zabieram ze soba sluchawki i slucham czegos prawie non stop. To chyba juz podchodzi pod uzaleznienie. Na dodatek czasami zalacza mi sie euforyczny stan, zwlaszcza po alkoholu i wtedy moze nastroj jest mega dobry, ale zaczynam robic dziwne rzeczy i jestem pochloniety totalnie marzeniami.