Niestety już nie, ale mam super ulubioną poduszkę do przytulania. Bo mojego pluszaka straciłam za młodu. Matka oddała dla biednych dzieci, stwierdziła że się nim nie bawię... miałam cały karton, ale kochałam tego jednego
Gravity, Też uważam, że pluszaki to najlepszy prezent. Tylko niektórzy twierdzą, że to pójście na łatwiznę i że niedojrzałe... pff. Nie znają się
"Jak mogę uleczyć rany, kiedy nie czuję czasu który je leczy?"
Wiek: 35 Dołączyła: 13 Gru 2016 Posty: 87 Skąd: Polska
Wysłany: 2017-01-24, 13:42
AmI? napisał/a:
Gravity, Też uważam, że pluszaki to najlepszy prezent. Tylko niektórzy twierdzą, że to pójście na łatwiznę i że niedojrzałe... pff. Nie znają się
Dlaczego rodzina na mnie krzyczy, że jestem głupia i niedojrzała, bo kocham pluszaki? Jak będę na swoim to kupię takiego ogromnego. Kiedyś takiego zobaczyłam w sklepie to prawie bym kupiła. Miałam minę jak dziecko na widok upragnionego lizaka. Niestety zająłby mi pół pokoju.
Cześć Gravity. Widzisz? Ja dobrze napisałam, teraz mi możesz dać pluszaka skoro to lubisz. Nie ma za co.
Czyli już mamy lekarstwo na samotność, Gravity kupuje wszystkim pluszaki i będziemy szczęśliwi.
<<< Dodano: 2017-01-25, 07:07 >>>
silhouette, Albo masz bardzo mały pokój, albo ten miś to spełnienie marzeń.
"Jak mogę uleczyć rany, kiedy nie czuję czasu który je leczy?"
Wiek: 35 Dołączyła: 13 Gru 2016 Posty: 87 Skąd: Polska
Wysłany: 2017-01-25, 09:24
AmI? napisał/a:
Cześć Gravity. Widzisz? Ja dobrze napisałam, teraz mi możesz dać pluszaka skoro to lubisz. Nie ma za co.
Czyli już mamy lekarstwo na samotność, Gravity kupuje wszystkim pluszaki i będziemy szczęśliwi.
<<< Dodano: 2017-01-25, 07:07 >>>
silhouette, Albo masz bardzo mały pokój, albo ten miś to spełnienie marzeń.
Kiedy jakiś zlot? Gravity miśki rozdaje.
AmI?, to taki z tych co mają 160cm.
Ostatnio zmieniony przez Hedum 2017-01-25, 14:47, w całości zmieniany 1 raz
Okropnie doskwiera mi teraz...nie umiem sobie poradzić z samotnością...
Nie dotyczy osób, miejsc, zdarzeń...jest we mnie i nie pozwala mi się do nikogo zbliżyć...
Jestem wymęczona.
Kurczę, potrzebuję człowieka. To znaczy - mam dużo ludzi, ale jakaś część mnie pozostaje dla nich niezrozumiana i czuję się przez to samotna. Kiedy siedzę w domu, muszę mieć puszczoną muzykę ze słowami/jakiegoś vlogera, żeby słyszeć czyjś głos. Jak najdłużej odwlekam moment pójścia spać, bo tak bardzo nie chcę zostawać sama. Kiedy kiedy byłam w związku, jeszcze jakoś szło, bo praktykowaliśmy wieczorne rozmowy (aż jedno nie zaśnie). Właściwie... do czasu - potem nawet tego nie miałam.
Naprawę niezrozumienie głęboko mi doskwiera. Samotność, eh, nie sądziłam, że jako ekstremalny samotnik tego doświadczę. Puszczam sobie ASMR na noc. Wtedy jakoś spokojniej zasypiam.
Wiek: 32 Dołączyła: 17 Mar 2015 Posty: 514 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2017-02-09, 18:47
Sue, Wiesz, kiedyś też tak miałam. Chciałam tej jednej jedynej osoby która zrozumie wszystkie moje rozterki, wątpliwości i smutki. Nie było nikogo prócz stada baranów ślepych na wszystko co mnie trapiło. Po pewnym czasie pojawiła się niechęć do ludzi i milion złych i rozczarowujących znajomości gdyż poszukiwanie tej osoby która mnie zrozumie zawsze kończyło się klęską.
Doszłam do tego, że dopóki sama siebie i swoich potrzeb nie zdefiniuje, nie zrozumiem siebie. Jeśli nie rozumiem siebie to dlaczego inni mają mnie zrozumieć?
Najważniejsze jest osiągnięcie harmonii wewnętrznej. Jeśli pogodzisz się ze sobą nie będziesz frustracyjnie szukać przyjaciela. On przyjdzie sam.
Na każdej płaszczyźnie zmiany swojego życia zaczynam od siebie.
Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
Wiek: 22 Dołączyła: 13 Sie 2016 Posty: 403 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2017-03-21, 20:34
ech... Też nikogo nie mam. Jeśli mam, to tylko w teorii, bo w szkole mam koleżankę. Ale nawet z nią czuję się samotnie, jakby kogoś brakowało.
Nie wspominając o całej klasie. Prawie nie mam z kim rozmawiać, a płeć męska (w większości) poza wf-em nie widzi nic, jakby myśleli, że po tym można coś osiągnąć. Z chłopaków słabo się ta większość uczy, dostają liczne reprymendy od matematyczki, ale chyba szkoda jej głosu i nerwów.
Nawet internet nie usuwa mi samotności - posiadanie znajomych w intrenecie nic nie daje.
Koleżanki z obozu też zniknęły, tak szybko jak się pojawiły.
Więc zostały mi dziewczynki z kocimi uszkami, one zawsze potrafią wywołać uśmiech. Oraz słodycze, ale słodycze są na chwilę, a kociouszne dziewczynki cały czas. Tylko szkoda że są "po drugiej stronie" monitora...
Doszłam do tego, że dopóki sama siebie i swoich potrzeb nie zdefiniuje, nie zrozumiem siebie. Jeśli nie rozumiem siebie to dlaczego inni mają mnie zrozumieć?
Najważniejsze jest osiągnięcie harmonii wewnętrznej. Jeśli pogodzisz się ze sobą nie będziesz frustracyjnie szukać przyjaciela. On przyjdzie sam.
Na każdej płaszczyźnie zmiany swojego życia zaczynam od siebie.
W zupełności się zgadzam. Faktycznie - wciąż się miotam i sama nie bardzo wiem, czego chcę i przez to moje relacje są... jakieś dziwne, o nieokreślonym charakterze i celu. A potem jeszcze mi źle, że nie pykło. A no nie mogło.
Co 3 tygodnie czuję się mniej samotna i niezrozumiana. Usługa nie tania, bo psychiatra kasuje 100 zł, ale nie zamieniłabym tego człowieka na żaden NFZ.
Poza tym odnowiłam kontakt z...hm, przyjacielem? Bliskim znajomym. Czuję zrozumienie, naprawdę udało mi się znaleźć takiego człowieka! Gdyby tylko nie mieszkał 200km ode mnie... Pisanie musi nam wystarczyć. Dziś od rana trawi mnie samotność. Spotykam się z coraz większą ilością ludzi i jest coraz gorzej.
To uczucie, gdy nawet nie masz z kim podzielić swojego sukcesu, opowiedzieć o nim. A w swojej grupie na studiach czujesz się wyobcowana - podejść do nich można, ale czuje się jakbym była obok i na siłę się narzucała, odejść bez rozmowy - głupio, ale bez tych emocji, że "po co tam jestem". Dzisiaj naprawdę poczułam się osamotniona, wyobcowana ... nie potrafię powiedzieć, dlaczego nie umiem wytworzyć jakiś normalnych relacji ...
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2017-04-10, 23:11
A ja mam z kim się dzielić codziennymi przeżyciami, a mimo to czuję się samotnie. Jak? Sama nie wiem. Chyba jest to sprawa niezrozumienia moich dziwnych myśli, "wsparcie" opierające się tylko na "będzie dobrze", "zmień podejście". Nikt nie bierze tego, co czuję na poważnie.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."