Trzymałem tydzień, po ugotowaniu trzymałem jeszcze 4 dni. Nie umarłem, jakbym włożył do jakiegoś pudełka z wypowietrznikiem trzymałbym dłużej. Ale to w lodówce nie zamrażalce.
Nakupiłam ostatnio różnych rzeczy w sklepie azjatyckim i przymierzam się do eksperymentowania (sprasowany tamarynd i spora puszka sosu hoisin czekają na swoją kolej, ach, te promocje). Ale ja nie o tym: trochę mnie przeraziły wielgachne paczki glutaminianu sodu (różne gramatury do wyboru) i komentarz pani z obsługi, która uznała chyba, że zastanawiam się, na co patrzę "bardzo dobra przyprawa, u nas sypie się jej prawie do wszystkiego!". :v
sprasowany tamarynd i spora puszka sosu hoisin czekają na swoją kolej, ach, te promocje).
Och, gotowałabym.
Mustela Nivalis napisał/a:
"bardzo dobra przyprawa, u nas sypie się jej prawie do wszystkiego!". :v
Słyszałam o tym, że w niektórych krajach funkcjonuje jako świetny polepszacz smaku - robisz jakieś niedobre jedzenie, wsypujesz trochę tego świństwa i już smakuje wyśmienicie. W każdym razie, nie skorzystałabym.
Nie chwaliłam się... dostałam od kolegi, który pływał, sztućce z Korei (Południowej, oczywiście). Tylko tam pałeczki tradycyjnie są metalowe (najlepiej srebrne, choć moje stalowe) i mają w komplecie charakterystyczną długą łyżkę. W Polsce bardzo trudne do dostania...jeśli w ogóle.
Tylko tam pałeczki tradycyjnie są metalowe (najlepiej srebrne, choć moje stalowe)
Ostatnio czytałam zbiorek esejów o Korei i tam autorka tłumaczyła, że dużo cięższe, metalowe pałeczki miały swoje praktyczne uzasadnienie - jeśli taka szczernieje - wiesz, że w obiedzie jest trucizna.
Tak. Takie przekonanie żywił tamtejszy ee... cesarz? Król? W ten sposób ludzie zaczęli jeść metalowymi pałeczkami, bo też chcieli "po królewsku".
swoją drogą, to bardzo ważne jest z której strony kładzie się łyżkę, a z której pałeczki (oczywiście ciągle mi się mylą te strony). W każdym razie na co dzień obowiązuje jedna wersja, a druga jest zarezerwowana na stypy, więc noo... zamienienie sztućców miejscami na proszonym obiadku jest okropnym nietaktem.
Pochwalę się jeszcze: zjadłam tym ustrojstwem dzisiaj obiad i nikt nie zginął. Co więcej Ever nawet dobrze sobie radzi z nauką obsługi pałeczek, ale nie jestem tak wredna, żeby dawać jej metalowe.
Naamah, mam na Facebooku polubione kilka stron typu Tasty (https://www.facebook.com/buzzfeedtasty/) i później przeglądając go trafiam na filmiki, które stają się inspiracją na obiad. Znalazłam tam kilka naprawdę pysznych pomysłów.