Nie wiem czy to tu pasuje. Nigdy się nie ciąłem. Za dużo miałem igieł w sobie (leczenia).
Ząb mnie bolał, do leczenia. Miałem straszny nastrój, był 30 grudnia 2015 roku... poprosiłem o wyrwanie górnej 6tki lewej (+cięcie korzeni oczywiście). Męczyli się ze mną 2 godziny. Znieczulenie wystarczyło na jakieś 30 minut... Pomogło...
"Because he's the hero Gotham deserves, but not the one it needs right now. So we'll hunt him. Because he can take it. Because he's not a hero. He's a silent guardian. A watchful protector. A Dark Knight".
Ostatnio zmieniony przez 2016-02-10, 17:31, w całości zmieniany 1 raz
"Mój pierwszy raz"
Było lato, nie ostatnie oczywiście.
Przez dłuższy czas z nikim się nie spotykałem, nikt nie upominał się o spotkanie, ale w sumie to ja też nie robiłem pierwszego kroku, więc... pogrążałem się siedząc w domu. Każdy kolejny dzień był taki sam. Zacząłem inaczej myśleć.
I tak pewnego dnia, nie wiem dlaczego wziąłem nóż. Był czysty, ale dla pewności zagotowałem wodę i zanurzyłem przedmiot zbrodni w garnku.
Zrobiłem to na lewym przedramieniu. Hm. Nie będę dramatyzował, nóż za ostry nie był , także kot zafundowałby mi głębsze rany. No ale cóż, te 'ryski' wystarczyły mi do dalszego "treningu". Później pojawiły się bardziej oryginalne narzędzia, ale to już inna historia .
Zaczęło się klapą: pewnego wieczoru była jakaśtam awantura w domu no i coś tam poszło na mnie, chociaż byłem niewinny. Czułem się z tym cholernie źle, aż nagle pojawiła się myśl "Muszę sobie coś zrobić". Jako, że nie miałem żadnego sensownego narzędzia, to skończyło się na zdarciu skóry. Następnego dnia przypomniało mi się, że mam gdzieś w pokoju schowaną żyletkę.
Tak bardzo chciałbym zasnąć...
Ostatnio zmieniony przez Ella 2016-03-04, 21:54, w całości zmieniany 1 raz
Pierwszy raz miałam w wieku chyba 12 lat. Sama jestem zdziwiona, że tak wcześnie się to zaczęło i nawet nie mam pojęcia skąd miałam żyletkę. Pamiętam, że poszło o to, że znowu mnie ktoś dręczył. Niestety, szybko mnie to wciągnęło, bo miałam wrażenie, że w jakiś sposób mnie to uspokaja. Potem było gryzienie się, duszenie w sumie też, szybko poszło w stronę próby samobójczej... Bardzo przykro mi się wspomina początek wiedząc do czego doprowadził
R. de Valentin, zrobiłem to, bo szukałem nowych odskoczni od radzenia sobie z własnymi problemami. Pewnie to, że przebywam w waszym towarzystwie sprawiło, że pokusiłem się akurat po to, ale wina i tak leży po mojej stronie. Teraz czuję się jak pełnoprawny forumowicz - to jedyny pozytyw tej całej sytuacji. Negatywem jest to, że nie potrafię przestać i chlastam się już codziennie.
To było wiele lat temu, chyba z sześć. Była wtedy moda na bycie emo, wiec idąc do gimnazjum chciałam nim być. Raz z koleżanką dla zabawy się pocięłyśmy żeby być bardziej tró. No i tak już zostało, poczułam niesamowitą ulgę, opamiętałam się dopiero dwa lata temu.
Nigdy nie cięłam się żeby mi było lepiej, zawsze za zamiarem skończenia ze sobą.
Czy jestem jedyną osobą która nie pamięta tego pierwszego razu? Chyba było to bardzo dawno, nie wiem czy mogę to tak określić, ale teraz to już chyba uzależnienie. Najczęściej okaleczam się, żeby "siebie ukarać", gdy coś źle zrobię, powiem, nawet pomyślę. Ciężka sprawa z tym, bo ostatnio mam wrażenie, że to, że jeszcze żyję jest złe.
Pierwszego "lekkiego" razu nie pamiętam.
To pewnie było jakieś gryzienie, ze wściekłości.
A pierwszy cięższy raz miał miejsce rok temu.
Pisałem pamiętnik, czego w zasadzie nie robię, postanowiłem z siebie wyrzucić myśli, i wszystko na mnie spadło naraz.
I coś nie pykło.
Wiek: 28 Dołączyła: 30 Gru 2015 Posty: 395 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-03-13, 19:40
O, serio? U mnie to nigdy nie jest jak woda. Pewnie dlatego, że nie cierpię bólu (ale lubię patrzeć, jak wypływa ze mnie krew...). To ulga. A zaczęłam dopiero tej zimy, kiedy zaczął się mój Wielki Nawrót (wcześniej... hmm, w sumie to od dawna byłam w marnym stanie, mój jedyny dobry okres trwał może z pół roku... może trochę więcej. To było po rozpoczęciu leczenia. Ale teraz jest piekło większe niż kiedykolwiek przedtem. A ja myślałam, że liceum było koszmarne... Ach!). Więc. Tnę się dość rzadko, bo nie podoba mi się, że to boli. Ale to mi też trochę pomaga.
Prawda, że to straszne jak łatwo później idzie? Jeden raz a później już jak woda i nie pamięta się wszystkich razy.
Sam nie wiem czy jak woda.
Ale fakt, wystarczy przekroczyć jaką granicę, która wcześniej zdawała się nieprzekraczalna i idzie samo.
Wszystkich razy raczej nie pamiętam, ale jestem w stanie mniej więcej powiedzieć, co było kiedy, dlaczego, co jest starsze, co nowsze.
Nie mogę uznać tego za jakiś "szał"....