Wszystko poprawione. Średnia 4,64. Poprawiłam 8 ocen. Więcej się nie dało. Gdyby nie jedna nauczycielka byłby pasek.
Ale bywa, trudno. Jakoś się nie cieszę.
"Wherever I end up after this... in whatever reality... all those moments between us were real, and they'll always be ours."
Wszystko dzisiaj pozaliczane! Nie wiem jaką średnią będę miała na koniec, szczerze mówiąc niewiele mnie to obchodzi, cieszę się po prostu, że już mam tyle kursów za sobą.
Wiek: 27 Dołączyła: 14 Lis 2014 Posty: 265 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-06-22, 16:36
Riley napisał/a:
Gratulacje! Pasek w szkole średniej (bo wnioskuję, że do takowej chodzisz, patrząc na Twój wiek) to ogromne osiągnięcie!
Dziękuję. Niby tak, ale czuję, że nie zasługuję na ten pasek. Nie wiem, dlaczego.
Kochana, nie wiem, jak i co miałabym Ci powiedzieć. Jak odejdziesz, to zaczekaj na mnie, tam, po drugiej stronie. Dołączę do Ciebie. Znów się spotkamy. I znów porozmawiamy.
Adriaen, 5,17 w wieku 18 lat, toż to nierealne Gratulacje!
Ja ledwo wyciągnęłam te 4,89, bo mnie trochę w jajo zrobili z ocenami. Niby miało być 4, a tu nagle patrzę i trója, z dwóch przedmiotów tak było. Jedna kobita miała rację w sumie, ale z tą drugą musiałam sobie porozmawiać, bo nie mogłam tego tak zostawić... Coś okropnego, nie znoszę konieczności latania po nauczycielach i załatwiania różnych spraw. No ale w końcu pasek będzie i to z zapasem. Nie wiem od ilu jest stypendium, ale nawet jak się załapuję, to nikt mi o tym nie powie, bo im nie zależy na wydaniu mi tego, a sama pewnie nie będę umiała tego załatwić i najwyżej przepadnie dwieście złotych. Szkoda, ale co zrobić.
Ten rok będzie dość intensywny, bo mam już wszystkie rozszerzenia. Odpadła mi większość przedmiotów i uczę się w sumie tylko tego co lubię i co będę pisać na maturze. Na razie jest w porządku, zobaczymy co będzie na koniec trymestru...
Coraz gorzej.
Gdyby chodziło tylko o bieżący materiał, to łatwiej byłoby mi to przyswoić. Ale jutro mam sprawdzian z całego roku matematyki rozszerzonej - przecież to jest nie do ogarnięcia. Co mi z tego, że wszystko ogarniałam na bieżąco przez całą drugą klasę i zaliczałam na czwórki-piątki. Przecież i tak wszystko zapomniałam. Z matury, którą dzisiaj usiłowałam zrobić, wyszło mi jakieś dwadzieścia procent - przecież to jakiś żart, po dwóch latach liceum pisać maturę na tyle, tym bardziej, że potrzebuję coś koło dziewięćdziesięciu. Próbowałam czytać poprzednie zeszyty, ale w głowie mam teraz nie naukę, a jakieś idiotyczne, natrętne myśli.
Z prymuski i kujonki staję się powoli największym nieudacznikiem. Żeby było śmieszniej, niespecjalnie przejmuję się tym, że skończę w żałosnej pracy za trzycyfrową sumę miesięcznie, a dużo bardziej martwi mnie, co ludzie powiedzą - no bo kto to słyszał, żebym ja tak się stoczyła. I to w klasie maturalnej!
To jak męczą człowieka w klasie maturalnej jest potworne. Fakultety ze wszystkiego, najlepiej o 7;10 bo na co mi jakikolwiek sen. Już wystartowały sprawdziany, kartkówki, odpytywania. Nie ma luznych dni, Codziennie jest coś na coś. Ale jak na razie jakoś sobie radzę. Mam nadzieję, że taki zapał do nauki nie przejdzie mi po pierwszym miesiącu szkoły.
Jutro matematyka i francuski. Trzymajcie kciuki.
"Ja i tak przecież nie zmienię się
Choćbym nie wiem naprawdę jak chciał"
Jest coraz lepiej. Pierwszy raz po dwóch latach spędzonych w moim liceum zaczęto mnie chwalić, ponoć zmieniłam się nie do poznania, mam 5 i 4, odrabiam wszystkie zadania domowe i przychodzę przygotowana. To akurat sprawka nauczania indywidualnego, które zaczęłam mieć pod koniec 2 klasy liceum, a teraz kontynuuje je w klasie maturalnej. W końcu, przynajmniej podczas lekcji, nie czuję się gorsza od nikogo, więc udaje mi się z powodzeniem pokazać "na co mnie stać".
Ostatnio zmieniony przez Evi 2015-11-22, 14:40, w całości zmieniany 1 raz