Wiek: 34 Dołączył: 27 Sie 2014 Posty: 476 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-01-21, 08:58
To prawda. Ja nie utrzymuję kontaktu z nikim kogo poznałem w którejkolwiek szkole. Dla niektórych "młodość" w rozumieniu "zabawa, kontakty towarzyskie" kończy się wraz ze szkołą średnią, studiami; albo dopiero zaczyna kiedy wreszcie skończysz edukację.
Czuję się tak pie****nie nic nie warta. Ciągle walczę z tym cholernym uzależnieniem od cięcia. I błagam proszę mnie nie banować za przekleństwa, czy nie wiem co się tu robi.
Jest mi tak strasznie źle.
Jedynie wczoraj sobie zrobiłam małą ranę, a tak od dwóch tygodni nic. I jaką za to dostaję nagrodę? Za to, że walczę na życzenie innych, od których nie dostaję wsparcia.
Nie wiem czy jestem bardziej wkurzona, czy smutna.
Prześladują mnie wspomnienia raju utraconego. Mój ogród jest spalony a ja tkwię w tym niebycie. Może lepiej się nie starać, nie walczyć? Może lepiej czekać aż szczęście przyjdzie samo. Ostatnio robiłem takie małe podsumowanie swojego życia i wyszło, że przez te prawie dwadzieścia lat mojego życia NIGDY nie byłem szczęśliwy. Ciągle jakieś niepowodzenia, porażki. Bliscy mi ludzie odchodzili. Gablota cieni jest już wielka, a ja nie mogę z nikomu tego powiedzieć. ''Czy mamy coś jeszcze z ludzi w tych spalonych sercach?'' Na to pytanie odpowiada gorzki śmiech...
Nad stanami jest i stanów-stan,
Jako wieża nad płaskie domy
Stercząca, w chmury...
Wiek: 25 Dołączyła: 03 Lut 2014 Posty: 708 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-02-15, 00:59
Jestem sama. Wmawiałam sobie, że w nowej szkole to się zmieni. Nie zmieniło, ale może to i lepiej. Chyba nie lubię ludzi. Tak już pozostanie.
Tęsknie chyba trochę za tym, jaka byłam w podstawówce, niczym się nie przejmowałam, a teraz? Wszystkie przykrości z okresu gimnazjum tak mnie przygniotły, że nie potrafię się spod nich wydostać. Nawet z "koleżankami" z gimnazjum nie utrzymuję kontaktu. Z jedną, jak przez całe gimnazjum trzymałyśmy się razem, tak od zakończenia trzeciej klasy się nie widziałyśmy, ani nie kontaktowałyśmy.
Nawet gdybym teraz, jakimś cudem zaczęła być lubiana, to chyba nie potrafiłabym żyć w otoczeniu dużej ilości osób, które by do mnie rozmawiały.
Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem sama.
Odciski naszych palców na życiu innych nigdy nie znikają.
Iroisai, mogłabym napisać właściwie to samo. Tylko, że to z zewnątrz wygląda podobnie.
Mimo, że trzymam ludzi na dystans, lubię wielu z nich. Niektórzy mnie wręcz fascynują.
Przez chroniczną nieśmiałość i brak przystosowania do życia w społeczeństwie zawsze jestem sama. Zawsze poza akcją, zawsze z boku, w swoim świecie. Byłam zbyt nielogiczna dla innych, więc nawet się nie zbliżali. Chociaż... Mam przyjaciół. Jak o tym myślę, to naprawdę nie wiem jak do tego doszło. ^ ^; Ale fakt, to cierpliwi ludzie. Podobni do mnie. Outsiderzy. I nie szukałam ich, sami się znaleźli. Długą drogę musieli przejść, żebym zdołała się przed nimi otworzyć.
Nie wiem czy jeszcze bym tu była, gdyby nie oni. Życie dla samej siebie jakoś nigdy do mnie nie przemawiało. Do siebie z reguły czułam tylko obrzydzenie i uważałam, że na nic nie zasługuję. Zwłaszcza na przyjaciół. Ale skoro im zależy i niby mnie jakoś potrzebują... Pomimo całej dziwności tej sytuacji, jakoś się z nią godzę, hah. (Ja wszystko rozumiem, no ale... Kochać?! Mnie?!)
Tak, tak... Jednak jestem samotna. Do szpiku kości. Sama w pokoju, sama w ławce, sama wśród tłumu.
Nawet wśród smsów od przyjaciół.
'Samotność to taka straszna trwoga'
Jest wiele rodzajów samotności, mam to połowiczne szczęście, że mam wielu znajomych, kolegów czy kilku przyjaciół.
Moim problemem jest samotność w miłości, brakuje tej drugiej osoby którą można by przytulić, chwycić za rękę, która powiedziała by, że kocha.
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-03-18, 16:35
Pustka-tak to określenie idealnie pasuje do mnie. Jestem, choć właściwie sama nie wiem po co. Spotykam się z ludźmi, śmieję się, potrzebuję towarzystwa ale gdy zostaję sama z sobą wiem, że wielu ludzi lubi, zna wykreowaną mnie a nie mnie jaką jestem. Co też jest przykre, że nie wolno pokazać ludziom, że jest się słabym, bo Cię zniszczą. Zostając sama ze sobą, ze swoimi negatywnymi myślami tylko się dołuję. W domu, wydaje mi się, że beze mnie byłoby im lepiej. Brak motywacji do działania. Pustka.
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Ostatnio zmieniony przez Morcades 2015-03-18, 17:03, w całości zmieniany 1 raz
To jest straszne. Można wariować kiedy siedzisz tutaj... jesteś... żyjesz SAM bez uśmiechu, ciepła, dobrego słowa, bliskość drugiego człowieka... to trwa już od dłuższego czasu i NIE MOGĘ na dłuższą metę znieść mojej samotności. To szukanie igły w stogu siana. W rzeczywistości czy tutaj trudno znaleźć jest wolne serce aby kochać... a ja dużo daję, ale też dużo wymagam. Ja inaczej to wszystko dobieram.
Nie mam nadziei. Czuję jakby tutaj był koniec, jakby nic dobrego mnie już nie czekało. Że przeżyłem wszystko co się dało przeżyć. Nie potrafię żyć w samotności ciągłej. To udręka. To odbiera chęci do życia.... I can't take it anymore!
Nad stanami jest i stanów-stan,
Jako wieża nad płaskie domy
Stercząca, w chmury...
Wiek: 32 Dołączył: 07 Lis 2014 Posty: 184 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-03-26, 19:08
Ja to w ogóle jestem dziwny, raz nienawidzę ludzi za to, że są lepsi, fajniejsi, a raz czuję się samotny...
Kolegów w obecnej chwili mam czterech (wiem że są ludzie którzy tej imponującej liczby mogliby zazdrościć), ale nasze relacje ograniczają się do tego, żeby się spotkać, pogadać i popić oczywiście.
Czuję się samotny... Nie mam znajomych w klasie, bo się nie uczę, przyjaciół, o czymś więcej nawet nie mówiąc.
Większość czasu spędzam sam ze sobą i chyba zaczyna mi to ciążyć.
Interpunkcja. //Axxie
Ostatnio zmieniony przez Axxie 2015-03-27, 09:39, w całości zmieniany 2 razy