Zmieścisz się spokojnie w zasiłku pogrzebowym z ZUSu i jeszcze ci reszta zostanie
Evicka napisał/a:
nie miałam siły, czasu, ani pieniędzy na organizowanie obiadu w restauracji
Siła i czas to nie argument - zawsze się znajdzie chętny do pomocy, czas masz, bo wolne z pracy dostaniesz na pewno, a pieniądze z tego co wyżej pisałaś masz, ale ci ich żal. W ostateczności możesz zaznaczyć, że każdy płaci za siebie. Zrozumieją, jeśli faktycznie jesteś w trudnej sytuacji finansowej.
Ja nie rozumiem z kolei twojego rozumowania "Chcesz spędzić czas ze mną? Z rodziną? Powspominać zmarłego? Wypad! Nie będę się bawić w takie głupoty. No i szkoda mi wydawać na ciebie choćby złotówki".
Chyba każdy zdaje sobie sprawę z tego, że takiej osobie jest wystarczająco ciężko i MOŻE nie mieć siły i ochoty czegokolwiek organizować.
Obawiam się, że nieco pochopnie posądzasz ludzi o jakąkolwiek zdolność do empatii. Zapewniam Cię, że w mojej rodzinie, gdybyś usprawiedliwiała się w ten sposób, wypominano by Ci to jeszcze na stypie po Twoim własnym pogrzebie
A skąd będziesz to wiedzieć, czy taka osoba, w ogóle tam jest?
Wiedziałam, że o to zapytasz, bo nasunęło mi się jeszcze jedno: trzeba by mieć wgląd w czyiś umysł, by wiedzieć, kto przyszedł ze szczerych chęci a kto nie. Albo rentgen w oczach, by widzieć, kto płacze, bo smutno, a kto "bo wypada", bądź przed/po pogrzebie dawać ludziom ankietę do wypełnienia, by wiedzieć.
Z tego względu przyjmuję, że w całym towarzystwie jest przynajmniej jedna osoba, która nie udaje.
Pisząc o tym, że to nie pogrzeb jest szopką, tylko ludzie mogą odwalać szopkę - mam w pamięci pogrzeb, na którym byłam kilka miesięcy temu, gdzie zachowanie pewnych osób, bardzo zmieniło mój pogląd, a zachowanie można by skomentować jedynie tak, że "odwalili szopkę". Oni odwalili, nie miało to wpływu na samo wydarzenie, jedynie na pogląd o nich.
W ogóle dyskusja zeszła na obiady, imprezy po i ich sens, ale to samo można powiedzieć o ślubach i imprezach, obiadach po nich, że po co to, że komentują ubiory, że chcą się pokazać, najeść i wybawić za darmo, itp. Ze wszystkim tak można podejść, nawet z urodzinami, jak ktoś nas zaprasza.
Chochlik napisał/a:
W pewnym sensie tak. Zapraszając kogoś na wesele oświadczasz "chcę, żebyś był obecny w ważnym momencie mojego życia. Jesteś dla mnie kimś ważnym.". Zapraszając kogoś na stypę pokazujesz, że jest to ktoś, kto był ważny dla zmarłego, dla ciebie, z kim chcesz się podzielić schabem... znaczy ten... chcesz przeżywać żałobę, chcesz wsparcia od tej osoby i to samo oferujesz - jak na forum.
O, właśnie.
Chochlik napisał/a:
Zmieścisz się spokojnie w zasiłku pogrzebowym z ZUSu i jeszcze ci reszta zostanie
Niekoniecznie. Zależy od opłat, oprócz podstawowych, jak przygotowanie i trumna, dochodzi opłata za miejsce na cmentarzu (jeśli ktoś nie ma), za pochowanie, ewentualnie za księdza...
Jak mi babcia umarła to kazali mi chodzić na czarno, wytrzymałam miesiąc. Jak pokazałam się na czarno u bliskiego znajomego to powiedział mi że mam w końcu założyć coś kolorowego. Od jakiegoś czasu na tragiczne wieści reaguję śmiechem, z tego powodu trafiłam do (przepraszam, ale...) chu*owej pani pedagog, która zarzuciła mi, że nie potrafię okazywać emocji, że nie mogę się tak zachowywać. Z jej tonu i całego wywodu wywnioskowałam, że powinnam albo nie chodzić na lekcje, leżeć i płakać. Albo powinnam przychodzić do szkoły i płakać na lekcji, bo przecież "pani na lekcji powiedziała śmierć, więc się popłaczę". Strasznie zabawna sytuacja, tym bardziej, że mają moją babcię za świętą, a ja przeżywałam z nią koszmar.
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-17, 19:47
Faktycznie niemrawa ta Twoja pedagog. Nie wie co czujesz, jak Ty to przeżywasz więc też nie powinna Cię oceniać skoro nic tak naprawdę nie wie. Przykro mi że tak Cię potraktowała, no totalnie bez podejścia kobieta. Zbyt łatwo osądza się po pozorach lecz człowiek na takim stanowisku powinien Cię wesprzeć , potrafić poprowadzić rozmowę, wiedzieć że śmiech to Twój odruch obronny, który nie chce nikogo obrazić. Ściskam mocno:tuli:
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Blutet18, no dokładnie. To jest kobieta, która nie przykładała się do studiów, załapała posadkę w szkole, bo wszędzie układy i udaje, że przejmuje się uczniami. Więcej złego robi, niż dobrego.
Jak umarł mój dziadek to babka postawiła wszystkim piwo mówiąc "postawie bo bedą gadać ze Amerykanka przyjechała i nie postawiła piwa"
Co do pogrzebu to ogólnie oni nie mieli ze sobą dobrych relacji. W grudniu kiedy były święta dziadek był u nas i rozmawiał z nią na skype. Nawet sobie nie chcieli złożyć życzeń świątecznych. Podczas pogrzebu gdy trumnę wynosili zaczął się lament (ze ja zostawił itd). Jak widać ten pogrzeb to był na pokaz tylko dlatego ze wróciła ze Stanów i ludzie jak to nie oni bedą gadać ze pogrzebu chucznego nie zrobiła.
Wiek: 26 Dołączyła: 21 Sie 2016 Posty: 47 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2016-08-21, 01:52
Gdy moja Mama umarła, właściwie nie miałam czasu na przeżycie tego. Załatwianie mnóstwa spraw, pogrzeb, pocieszanie innych, nowe życie, zmiany... Przykro mi z tego powodu. Mam wrażenie, że powinnam się wtedy załamać. Pozwolić sobie na to. A teraz jest już za późno.
Moja rodzina jest wyjątkowo empatyczna (w przeciwieństwie do mnie ) Nie ważne, czy to była sąsiadka, czy jakaś znajoma znajomej. Zawsze na samo wspomnienie o zmarłej osobie każdemu włączał się melancholijny nastrój. Jak już wspominałam jestem nieco inna od mojej rodziny i niemal nigdy nie płaczę, a jeżeli już to w samotności, żeby nikt nie widział. Po prostu nie lubię pokazywać mojego bólu. Często są kierowane wobec mnie wyrzuty ,,że nie płaczę, że wcale nie tęsknie, że mi to pewnie wszystko jedno było czy martwy, czy żywy". Czuję się nie rozumiana. Jednak z drugiej strony może faktycznie coś jest ze mną nie tak, skoro nie potrafię przeżywać czyjejś śmierci ,,jak należy"?
,,It's not catastrophes, murders, deaths, diseases, that age and kill us; it's the way people look and laugh, and run up the steps of omnibuses."- Virginia Woolf
Wiek: 29 Dołączyła: 27 Lip 2016 Posty: 711 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-08-22, 22:28
MałaNieznana, nie uważam, że jest to jakieś bardzo nienormalne. Mam podobnie, mimo że uważam się za osobę empatyczną. Możliwe, że to Twój sposób na żałobę? Kiedy zmarł mój dziadek (którego bardzo kochałam) rozpłakałam się, ponieważ nie czułam smutku i myślałam właśnie, że to coś dziwnego. Teraz kiedykolwiek go wspominam nigdy nie czyję żalu ani melancholii. Nie sadzę jednak aby było to coś dziwnego, każdy ma prawo do przeżywania żałoby na swój własny sposób.
"Na całe szczęście wiem jak radę dać bez wiary
I znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi.
Przez całe życie na najwyższej pędzą fali.
Pochmurne niebo im na głowy się nie zwali."
Przeszła mi przez głowę taka myśl, że niedoszli samobójcy, jako osoby pogodzone ze śmiercią, nie widzą w tym nic... smutnego czy też złego (z pewnością nie wszyscy, jednak tak jest przynajmniej w moim wypadku)
,,It's not catastrophes, murders, deaths, diseases, that age and kill us; it's the way people look and laugh, and run up the steps of omnibuses."- Virginia Woolf
Nigdy nie zdarzyło mi się przeżywać żałoby 'zewnętrznie'. Nie było po mnie widać żadnych emocji, na co niektórzy członkowie rodziny reagowali oburzeniem, bo jak mogę być tak obojętna i oziębła. Naprawdę kotłowało się we mnie mnóstwo uczuć, ale zwyczajnie nie potrafiłam tego wyrazić i męczyłam się z tym sama. Pogodzenie się ze śmiercią bliskiej osoby zajęło mi znacznie więcej czasu niż mojej mamie czy siostrze, w dodatku trwałam w poczuciu, że nikt mnie nie rozumie. Za każdym razem gdy chciałam o tym rozmawiać, czułam gulę w gardle i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Potem próbowałam ułożyć sobie w głowie co dokładnie powiem, wizualizowałam sobie przebieg takiej rozmowy, ale ostatecznie nic nie mówiłam.