Kiedyś, kiedyś próbowałam oglądać "Dzień świra". Nie dałam rady - strasznie mnie nudził. Mnóstwo osób wokół mówiło, że to świetna komedia. Wczoraj pomyślałam 'a, obejrzę'... I mam do was pytanie: w którym, dziewka wszeteczna, miejscu ten film jest komedią? Nie zauważyłam tam nic co było zabawne ani nic co by mogło sugerować, że dana scena jest nieudolną próbą rozśmieszenia widza. To smutny film. Nawet na Filmwebie go znalazłam a kategorii dramat, a hmm... wszyscy (istoty pozaforumowe) mówią, że to komedia. Kto ma zaburzenia percepcji? Ja czy oni?
Dzień Świra moim zdaniem to absolutnie nie jest komedia, to bardzo smutny film. Tak samo słyszałam, że Pod mocnym aniołem wzbudzał gromki śmiech w momentach, które dramatyczne są. Na takie filmy lepiej chodzić do małych, kameralnych kin.
Zostaw ten cholerny kubek - potniesz sobie palce.
Wypij mleko, umyj buzię.
Przyjdę, zanim zaśniesz.
W ogól to właśnie odkryłam, że są tematy o najlepszych i najgorszych filmach, a nie ma jakiejś filmowej paplaniny i w sumie z braku lepszego miejsca tutaj napisałam... Może warto wydzielić?
Pod mocnym aniołem? Hmm... jeszcze mam kilka godzin. Może zdążę obejrzeć.
Wiek: 25 Dołączyła: 13 Lip 2014 Posty: 1923 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-21, 16:01
Moim zdaniem "Modlitwy za Bobbyego" to świetny film. Dla mnie, dojrzewającej nastolatki miał naprawdę duży wpływ na mój światopogląd, szczególnie zmienił moje zdanie na temat religii, może negatywnie, ale dorysował moim oczkom rzęsy - żeby dopełnić przekonanie na ten temat Ale wprowadził też nowe pojęcie - homoseksualizm.
Kolejnym filmem który podbił moje serduszko i wywołał u mnie łezki jest dość niepozorny film, "Chatroom". Nie będę tu spoilerować a napiszę tylko, że dzięki niemu bardziej uważam na świat wirtualny.
Dziwię się, że ten film 'wprowadził' ten temat, bo ja się od niego opędzić nie mogę. Chcę obejrzeć normalny film, przeczytać normalną książkę, a ciągle tylko widzę 'pedały i pedały'... I czasami jak mnie z zaskoczenia taki film weźmie, bo miało być o czymś innym, a tu się nagle dwa chłopy całują, to się wkurzam. Bo też bym chciała czasem od tego odpocząć...
Tak samo słyszałam, że Pod mocnym aniołem wzbudzał gromki śmiech w momentach, które dramatyczne są.
Tak, znam wiele osób, które obśmiewały ten film. Ja oglądałam go podczas spotkania z grupą, była nas garstka. Jedni bardziej, drudzy mniej uwikłani w podobne problemy. Nie było śmiechu, zdarzały się łzy. Uważam, że warto obejrzeć Pod Mocnym Aniołem, ale najlepiej w domowym zaciszu, żeby móc pozwolić sobie na umiejętne oglądanie filmu i myślenie. Oglądanie tego typu filmów w kinach to zbrodnia, bo wielu widzów to idioci.
Tak samo, Sala Samobójców. Nie raz słyszałam śmiech, spowodowany niezrozumieniem problemu głównego bohatera. A przecież takich ludzi jest mnóstwo, tacy ludzie są wokół nas, my jesteśmy takimi ludźmi. Z czego tu się śmiać?
Ja tak nie uważam. Jakoś zabrakło mi w tym filmie jakiejkolwiek fabuły. Oderwane od siebie obrazki wymiotujących ludzi do mnie nie przemawiają. Nie uważam, że jest zabawny. Przedstawione sceny są tragiczne... ale pojęcia nie mam o co tam chodzi poza pokazaniem zawartości żołądka.
Hekate napisał/a:
Tak samo, Sala Samobójców.
Tak samo Sala samobójców. Nie rozumiem tego filmu. i nie uważam, żeby był śmieszny. Jest nudny, jak i poprzedni.
Dokładnie, SS to wielki gniot. Nakręcony ładnie, ale obdarty z logiki i obiektywności.
Ale spokojnie, teraz możecie skrytykować mnie.
Interstellar.
Najlepszy film jaki widziałem.
Poszedłem do kina myśląc o kolejnym filmie kosmicznej akcji, bo zadnej recenzji nie przeczytałem, a skończyłem na ciągłym wycieraniu łez. Więc jeśli się wybierasz, weź chusteczki, tak na wszelki...
There's something inside You.
It's hard to explain.
They're talking about You, boy.
But You're still the same...
Tak samo Sala samobójców. Nie rozumiem tego filmu. i nie uważam, żeby był śmieszny. Jest nudny, jak i poprzedni.
Nudny, owszem. Wspomniałam tu o nim tylko odnoście śmieszności nieśmiesznych filmów. Nie rozumiem, co ludzi w tym śmieszy...
MadM napisał/a:
Interstellar.
Pisałam o tym filmie na poprzedniej stronie. Fakt, naprawdę warto. Nie spodziewałam się tak dobrego filmu. Zupełnie nieprzewidywalne zakończenie. Świetna historia, doskonała produkcja.
Popisuję się pod Chochlikową wypowiedzią dotyczącą Pod mocnym aniołem. Poszłam na to do kina i żałuję do dziś.
A tak bardziej w temacie dziś rzucę kilka filmów, które warto obejrzeć:
Dziewięć żywotów Tomasza Katza - surrealistyczny czarnobiały film z 2000 roku, opowiada o facecie, który wciela się w różne postaci napotkane na swojej drodze. Jeden z bardziej zaskakujących filmów jakie dane mi było zobaczyć.
Enter the void - co prawda jeszcze nie obejrzałam go do końca przez bóle głowy, które za każdym podejściem łapały mnie niemiłosiernie, podejrzewam, że przez grę kolorów (tak wiem, dzielenie filmów na kilka dni jest niedopuszczalne, ale tego po prostu nie da się obejrzeć jednym tchem w moim przypadku) - totalny mindfuck dzięki GENIALNEMU wykonaniu. Fabuła jest dość przeciętna, ale forma w jakiej została przedstawiona nadaje filmowi niepowtarzalny wydźwięk. Zdecydowanie warto, sama niebawem dokończę.
Grand Budapest Hotel - typowo Andersonowski obraz. Moim zdaniem pozycja obowiązkowa.
No i dorzucę Tańcząc w ciemnościach, bez uzasadnienia.