Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2012-08-22, 21:44
Jeśli zobaczy, że Twoich blizn jest więcej niż sądziła, może w końcu się zmartwi? Może na tyle ją to poruszy, że będzie chciała Ci pomóc.
Niestety z własnego doświadczenia wiem, że głębokość i ilość ran wpływają na to czy ktoś się o mnie troszczy czy nie... To przykre, ale właśnie tak to u mnie wyglądało (tylko w przypadku rodziny; znajomi i 'opiekunowie' przejęli się od razu).
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
Wiek: 27 Dołączyła: 22 Sie 2012 Posty: 60 Skąd: Piekło
Wysłany: 2012-08-23, 10:15
W moim wypadku wie tylko matka i siostra cioteczna .. Matka jak zobaczyła to wpadła w szał powiedziała że jestem głupia i nienormalna i wrzuciła mnie do tego " worka " , mówiąc żebym poszła się "wykolczykowała" , pocięła i mogę iść pod sklep bo będę wyglądać jak najgorsza pijaczka.. Niestety nie wpadło jej do głowy to , że nie robię tego z nudów tylko zwyczajnie mam powód.. potem jak już się opanowała to przyszła i powiedziała że jak mam problem to będę chodzić na terapię i zapytała czy go mam , powiedziałam że tak , ale nie chcę żeby ojciec wiedział .. ona na to " musiałabym mu powiedzieć , jak nie chcesz to trudno" i od tamtej pory cisza w tym temacie .. a było to dobre 3 miesiące temu. Jak zobaczy że mam więcej blizn to myślę że sytuacja się tylko pogorszy , a ona i tak mi nie pomoże bo nie ma o tym pojęcia i wszystkich ludzi , którzy to robią wrzuca do worka z napisem "idioci i nieudacznicy"
Jestem dzieckiem lęku. Jestem dzieckiem śmierci, którą noszę w sobie. Jestem swoją własną samozagładą. Ale jeszcze jestem...
a czemu nie nawiążesz do tematu terapi ?
Skoro ci zaproponowała to wróć do tematu.
Nie wiem możesz zacząć: Mamo pamiętasz pytałaś czy chce chodzić na terapie, zapiszesz mnie? A potem rozmowa sie potoczy.
Zapytej, jeżeli się tniesz potrzebna ci jest pomoc. Skorzystaj z niej.
Wiek: 27 Dołączyła: 22 Sie 2012 Posty: 60 Skąd: Piekło
Wysłany: 2012-08-23, 10:34
Nie nawiążę do tematu terapii ponieważ to nie ma sensu. Sytuacja jest dość skomplikowana i ojciec musiałby się dowiedzieć a tego bardzo bym nie chciała .. Więc widzisz że to jest sytuacja bez wyjścia
Jestem dzieckiem lęku. Jestem dzieckiem śmierci, którą noszę w sobie. Jestem swoją własną samozagładą. Ale jeszcze jestem...
Wcale nie.
A akurat miałam bardzo podobną sytuacje.
I wiedz, że to nic złego. Najwyżej się dowie... Ale zapewne oleje temat. Ale pomyśl jaki będzie plus- Pójdziesz na terapie., Da się przecierpieć, wiem coś o tym.
zyletko, naprawdę warto spróbować,rozmowa nic nie kosztuje, najwyżej jakiś czas będzie cię mama męczyć ... Ale jeżeli ty będziesz ciągle pytać o terapie to sie zgodzi po jakimś czasie chociażby dlatego że będzie miała dosyć jęczenia...
Każdy sposób jest dobry
Byle tylko ci pomóc....
Tak jak mówi czarną-linia powinnaś pójść na terapię. Jesteś młoda, musisz starać się wyleczyć z tego, bo kiedy jak nie teraz? Później będziesz żałowała, że tego nie zrobiłaś.
Moim zdaniem rozmowa w tej sytuacji była by najlepszym rozwiązaniem. Otwórz się, porozmawiaj z mamą. Dorośli czasem mimo, że są "mądrzejsi" nie zawsze wszystko rozumieją, ona pewnie też się przestraszyła jak zobaczyła co robisz i może właśnie dlatego uciekła od tego tematu.
Dlatego powinnaś, sama zacząć go jeszcze raz. Spróbuj.
Wiek: 27 Dołączyła: 22 Sie 2012 Posty: 60 Skąd: Piekło
Wysłany: 2012-08-23, 19:32
Sytuacja nie jest prosta , między nami bardzo rzadko dochodzi do normalnej rozmowy , często to tylko wrzaski na siebie nawzajem. Wiem , że jestem młoda i powinnam zawalczyć o siebie ale brak mi chęci i motywacji , wiem , że to nic nie wniesie bo i tak będę to robić. Co do ojca .. on wiele rzeczy olewa ale tego nie zostawi obojętnie, wiem to , będzie źle ... Ja mogę gadać swoje ale do żadnego psychologa i tak nie pojadę bo ani matka ani ojciec nie mają samochodu , autobusem mi nie wolno jeździć ( śmieszne ale prawdziwe) , a nie chcę żeby ktokolwiek mnie woził bo pół rodziny się dowie i nie dadzą mi spokoju... Już i tak dzięki mojej siostrze połowa szkoły ma mnie za nienormalną i mam za sobą rozmowę z nauczycielką - pedagogiem .. Jeśli można nazwać to rozmową bo ona zadawała pytania a ja tylko kiwałam głową na tak i na nie. Chciała mi pomóc bo zna mnie doskonale , powiedziała że załatwi mi psychologa ale wszystko wiązało się z powiedzeniem tego rodzicom , a wtedy jeszcze matka nie wiedziała ..
Jestem dzieckiem lęku. Jestem dzieckiem śmierci, którą noszę w sobie. Jestem swoją własną samozagładą. Ale jeszcze jestem...
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2012-08-23, 19:56
zyletka napisał/a:
mam za sobą rozmowę z nauczycielką - pedagogiem... Jeśli można nazwać to rozmową bo ona zadawała pytania a ja tylko kiwałam głową na tak i na nie. Chciała mi pomóc, bo zna mnie doskonale , powiedziała że załatwi mi psychologa ale wszystko wiązało się z powiedzeniem tego rodzicom, a wtedy jeszcze matka nie wiedziała...
Skoro teraz Twoja mama wie, to mogłabyś wrócić do rozmowy z pedagogiem i poprosić o pomoc?
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
Wiek: 27 Dołączyła: 22 Sie 2012 Posty: 60 Skąd: Piekło
Wysłany: 2012-08-23, 21:02
Myślę , że mogłabym wrócić do tej rozmowy ale czy tak czy tak musiałabym czymś tam jeździć .. a to jednak jest problem. Po za tym muszę czekać , aż rok szkolny się trochę rozkręci .
[ Dodano: 2012-08-23, 21:03 ]
Aa jeszcze jedno .. do psychologa trzeba jechać z rodzicem bo jestem niepełnoletnia , tak mi powiedziała pedagog .. Każde wyjście jest złe i musi być jakieś "ale" ..
Jestem dzieckiem lęku. Jestem dzieckiem śmierci, którą noszę w sobie. Jestem swoją własną samozagładą. Ale jeszcze jestem...
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2012-08-23, 21:04
Hm... po prostu pójdź do pani pedagog i przypomnij tamtą rozmowę. Poproś o pomoc. O resztę się jeszcze nie martw
Przecież nie musisz czekać, aż rok szkolny się rozkręci. Możesz iść już w pierwszym tygodniu. Wiesz, lepiej działać szybko.
A propos tego co dodałaś, moja pani pedagog mówiła, że do psychiatry trzeba mieć skierowanie, to samo mówiła mi pierwsza terapeutka, a tu proszę - bez żadnego skierowania idę do psychiatry w przyszłym tygodniu.
Ludzie mają prawo być nie doinformowani Może dlatego wcale nie będziesz musiała iść z rodzicami.
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
Ostatnio zmieniony przez Ella 2012-08-23, 21:07, w całości zmieniany 2 razy
Podepnę się - miałam podobną sytuację. Przy badaniach wstępnych do technikum.
Raz, że stresowałam się niesamowicie samą tą sytuacją ("A co jak mnie nie dopuszczą, jak nie dostanę stempelka, jak wywali mi ciśnienie, jak zemdleję...") i rzeczywiście, ciśnienie swoją drogą wywaliło mi znacznie ponad przeciętną, ale nie o tym miałam pisać. Cóż, powiem tak: wszystko zależy od ludzi, na których trafisz. Osobiście na rękach mam jedynie kilka słabo widocznych blizn, znacznie gorzej jest na nogach (rejony łydek) i podczas EKG, gdy musiałam położyć się na tej "leżance" w spodniach 3/4 bez butów, to jestem więcej niż pewna, że nie zostało to niezauważone. Bo ktoś musiałby być naprawdę ślepy, aby taki detalik ominąć.
O tyle dobrze, byłam załatwiać to sama, bez opiekuna i tak dalej.
Zostałam niesamowicie wyszczypana tymi przyssawkami przez przemiłe panie pielęgniarki. Zwłaszcza starszą z nich. Siniaki trzymały się ponad miesiąc, choć moje ciało ma tendencję do bardzo szybkiej regeneracji. Już nawet się nie odezwałam - wymowne spojrzenie w stylu "co, teraz to się na ból narzeka?" powiedziało mi wszystko. Trzeba czasem zacisnąć zęby i do przodu, nieznajomi bywają okrutni.