Wiek: 40 Dołączyła: 25 Sie 2010 Posty: 412 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2011-09-28, 21:54
Takie właśnie słowo powiedziała moja lekarka 2 wizyty temu. Ponieważ jest osobą doświadczoną, sądzę, że może mieć rację. Acz to było tylko jedno słowo na odchodnym, a przed kolejną wizytą zaginęła moja karta i teraz... hm, już nikt nic o mnie nie wie... W każdym razie wiele z tego, co Mercy pisze w pierwszym poście, jest prawdą. Kurcze, nie, jak czytam jeszcze raz, to wszystko jest prawdą! Tylko dodałabym jeszcze, że bez leków u mnie uczucia obniżonego nastroju i zwłaszcza niepokój są mega-silne, a wtedy jest to tak "rozrywające" od środka uczucie, że mam wrażenie, że zaraz pęknę z napięcia. Mam też świadomość tego, że mam zaburzone spojrzenie na świat, ale to nie zmienia faktu, że czuję się źle i boli mnie życie - boli non-stop, tylko na lekach nie sprawiam innym kłopotu. Gdyby ktoś był zainteresowany, jak u mnie się rozwijała dys., mogę pisać.
Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.
Wiek: 40 Dołączyła: 25 Sie 2010 Posty: 412 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2011-10-17, 19:18
Wiesz, może i dystymia może wyglądać jak Kłapouchy. U mnie jednak, jeśli to to, jest znacznie bardziej bolesna. Jak pisała Mercy, mam niemal stale obniżony nastrój - teraz pomyśl, jestem sama psychologiem, znam mechanizmy myślenia osób z depresją, widzę je u siebie i... zonk. Nie mogę NIC z tym zrobić. Poczucie beznadziejności towarzyszy mi podskórnie CAŁY czas - jeśli okoliczności zewnętrzne są dobre, udaje mi się to poczucie beznadziejności zagłuszyć: muzyką, oglądaniem filmów, przepracowywaniem się na maksa, czasem jedzeniem (fajnie, nie? Baaardzo zdrowo). Kiedy jest gorzej - tak jak np. ostatnio, kiedy nawet to, co dawało mi radość i azyl, czyli moja praca, stało się znacznym obciążeniem - poczucie beznadziejności niemal natychmiast wywołuje myśli "s", i to mimo brania 3 różnych leków. Niepokój albo utrzymuje się na poziomie cichego "szumu", albo wali po emocjonalnych "uszach" jak startujący odrzutowiec. Przez ten niepokój bez leków nie mogłabym spać, a nawet z lekami sprawia, że życie nieustannie jest męczące i nie znam właściwie czegoś takiego jak odprężenie. (no, chyba że na "środkach" o których nie wypada pisać).
Może jest i tak, że u mnie to jest już taka hardcore'owa dystymia. Pochrzanione relacje rodzinne+ciężki klimat w kościele, w którym byłam wiele, wiele lat+problemy w relacjach z rówieśnikami+śmierć ojca+terminalna choroba ojczyma+moja własna zerowa asertywność i inne cechy wrodzone=masakra Ot, taki czarny humor.
A ty jak się trzymasz?
Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.
Czytając o dystymii widzę ją u siebie, jednak terapeuta jakoś niechętnie ją dostrzega. Mam wrażenie, że mało o niej sami wiedzą, dwóch znajomych psychologów sprawdzało w internecie co to w ogóle jest.
dwóch znajomych psychologów sprawdzało w internecie co to w ogóle jest.
Do dupy z takimi psychologami. Ale terapeuta chyba bardziej kompetentny? A z tym nie zauważaniem może być tak, że on Cię obserwuje, ale jeszcze nie postawił diagnozy, a nie chce nic mówić na wyrost.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Niby nie jest źle, bo:
za dobrze, by przestać funkcjonować i wszystko zawalić,
ale:
zbyt niedobrze, by czuć, że się żyje.
Jest po prostu "jakoś". A nawet jak jest lepiej, to i tak się wraca do stanu "jakoś". Na szczęście jak jest gorzej też.
Niby nie jest źle, bo:
za dobrze, by przestać funkcjonować i wszystko zawalić,
ale:
zbyt niedobrze, by czuć, że się żyje.
Jest po prostu "jakoś". A nawet jak jest lepiej, to i tak się wraca do stanu "jakoś". Na szczęście jak jest gorzej też.
Jakbym czytał siebie. Może dlatego właśnie że moja diagnoza jest taka a nie inna.
" Za dobrze, by przestać funkcjonować i wszystko zawalić - to jakby skutecznie stawiać opór ale nie mieć warunków do dalszej walki i przydałoby się do walki podesłać nowy oddział... Z tym, że my jesteśmy jedynym oddziałem.
"Ma Pan bardzo silnie ukształtowane mechanizmy obronne, jak na takie doświadczenia to jakoś sobie Pan radzi" - słowa psychiatry tak bardzo.
A co do tego żeby czuć że się żyje bezemocji. Też próbujesz to jakoś znaleźć, posuwałeś/posuwasz się do robienia nieraz niebezpiecznych i mniej odpowiedzialnych rzeczy, by choć na chwilę: "poczuć, że żyjesz"?
Dystymia to takie kurde ustrojstwo, że przestaje zależeć na wszystkim. Na pracy, studiach, relacjach z innymi, na samym sobie również. Uczucie, jakby się człowiek już wypalił w wieku ledwo ponad 20 paru lat.
W przypadku myśli aa jest też ciekawie (nie wiem jak w innych, ale ja tak mam ) że z jednej strony nie ma się ochoty tego zrobić bo i tak gdy to nagle nie przywróci poczucia emocji czy coś a z drugiej: co mi szkodzi, przecież i tak mi na sobie nie zależy.
"Mam w sobie tyle ładu i porządku co przedszkola."
Mam całe życie by umrzeć, więc nie będe się spieszyć."
W przypadku mojej dystymii zazębiają się dwie rzeczy - sytuacja personalna i poglądy. Jedno wynika z drugiego, a drugie z pierwszego. Silne mechanizmy obronne w postaci pesymizmu, doprowadzone do perfekcji w kłótni na argumenty za słusznością tego, od logicznych sztuczek po kwestie naukowe. Życie to chujnia a jak ktoś się ze mną nie zgadza to się oszukuje a wykazanie mu tego to sadyzm. Piękna rzecz.
staje zależeć na wszystkim. Na pracy, studiach, relacjach z innymi, na samym sobie również. Uczucie, jakby się człowiek już wypalił w wieku ledwo ponad 20 paru lat.
Można się przekonać jak to jest czuć się staruszkiem - kilkadziesiąt lat wcześniej.
Można się przekonać jak to jest czuć się staruszkiem - kilkadziesiąt lat wcześniej.
W sumie można to też tak ująć. I jak widać w tym temacie, tak jest też i na świecie. Częściej dotyczy mężczyzn.
Diagnozę pamiętam postawioną miałem po pierwszym spotkaniu z psychiatrą. Spełniałem w końcu prawie wszystkie objawy.
Tak swoją drogą, to to jest chore, zdarza się np z kimś pisać i żartować i takie uczucie, że kiedyś bym się z tego śmiał, ale teraz mam dystymię.
Znalazłem swego czasu dobry artykuł odnośnie dystymii. Polecam: KLIK
"Mam w sobie tyle ładu i porządku co przedszkola."
Mam całe życie by umrzeć, więc nie będe się spieszyć."