Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Opowiadania
Autor Wiadomość
Holycarrot 



Wiek: 27
Dołączyła: 04 Sie 2015
Posty: 254
Skąd: Polska

Wysłany: 2014-11-10, 18:42   

No to i ja coś wtrącę, skoro taki temat założono. Opowiadanie powstało pod wpływem złego samopoczucia, kaca po pewnej grze i muzyki Lany Del Rey. Mistrzostwo to nie jest pod żadnym kątem, ale jest jedynym opowiadaniem, z którego jestem po części dumna. W końcu grafoman ze mnie po całej linii. :P

Świszczący wiatr porywający w szaleńczy wir płatki śniegu, dudnił o okna szukając szpary, którą mógłby się dostać do ciepłego pomieszczenia.
Xanxus oparł łokcie na kolanach i przetarł zmęczoną twarz dłońmi, wydając z siebie ciężkie westchnienie.
Najgorsze były dla niego wieczory, kiedy wspomnienia całego życia zwalały się na niego potężną falą i wypominały najmniejszy błąd, którego gdyby nie popełnił mógłby być teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
W momentach takich jak ten uważał się za skończonego idiotę.
Ile już popełnił takich błędów przekreślając tym swoją szansę na szczęście?
Do pewnego czasu nie rozumiał sensu swojego istnienia.
Żył z dnia na dzień. Mordując, plugawiąc i wywyższając się nad innymi.
Aż do teraz.
Gdy zrozumiał na czym tak naprawdę polega ten świat, czuł jak jego serce powoli się wykrusza.
Nigdy nie doświadczył takiego bólu.
Mieszanka bólu fizycznego z psychicznym była czymś na co nie był przygotowany.
On, trzydziestoczteroletni mężczyzna, wyrzeźbiony na wzór bezlitosnej maszyny do zabijania, pokonany przez coś tak bezsensownego. Miłość - a raczej jej brak.
Drżącą ręką odpalił kolejnego papierosa - ostatniego - pistolety schował niedbale za pasek spodni i z wysiłkiem podniósł się z wygodnej skórzanej kanapy.
Mętnym spojrzeniem omiótł salon, zatrzymując wzrok na leniwie tlącym się płomyku, który zadomowił się w kominku. Zgarnął ze stolika na wpół opróżnioną butelkę tequili i wolnym krokiem skierował się w stronę drzwi wejściowych.
Działał mechanicznie, bezmyślnie. Apatycznym, pozbawionym gracji tempem przemierzał wioskę, sentymentalnym wzrokiem przesuwając po budynkach, raz po raz łapczywie ciągnąc z butelki. Kierował się w stronę głównej bramy.
Mocniejszy podmuch otrzeźwił jego zmysły, przypominając jakim cholernym jest idiotą, nie zabierając ze sobą kurtki.
Śnieg ciężko skrzypiał pod butami, a on podniósł głowę by ujrzeć miriady gwiazd rozlane po atramentowym niebie.
Kiedyś, dawno temu uwielbiał je oglądać.
Ze Squalo przytulonym do jego ramienia, siadali na klifie i trwali w niewymuszonej ciszy.
Szum morza i ciepłe nocne powietrze otulało ich ciasno, tak ciasno jak dwa ciała mogły się przy sobie znajdować. Gerha była pięknym krajem, a samo powietrze zapadało w myślach tak mocno, że opuszczenie tego miejsca pozbawiało człowieka cząstki wolności.
Gerha - kraj, w którym iluzja intymności stawała się rzeczywistością. Xanxus to czuł. Czuł to instynktownie, obejmując Squalo ramieniem, szepcząc do ucha słodkie słówka o wspólnej przyszłości. Słowa wywołujące uśmiech na ich twarzach. Słowa, dzięki którym ich dłonie znajdywały się i łączyły w subtelnym uścisku. Dzięki tym chwilą, pokochali się jeszcze mocniej, a marzenia o szczęściu były na wyciągnięciu ręki.
Były.
Pewnego dnia Squalo zginął.
I pewnego dnia Xanxus zrozumiał jakim skurwysynem jest los.
Aby inni byli szczęśliwi, ktoś musi cierpieć.
Szedł w wysiłkiem, klnąc pod nosem na plączące się nogi.
Był pijany.
Pochłonięty odległymi myslami nie zauważył nawet kiedy dotarł na klif. I gdyby nie ogarniający go śnieg i lodowate powietrze przeszywające całe ciało, ogarnięty alkoholowym amokiem pomyślałby, że znów jest w Gerhie. Jego słodkiej, ukochanej Gerhie.
Lewa dłoń mimowolnie zawędrowała do pistoletu i zacisnęła się na nim mocno.
Prawą podniósł butelkę do ust i łapczywie wypił resztkę trunku.
Jego oczy - dotąd przygaszone - błysnęły irracjonalnym szczęściem.
Oczy, w którym zamknięty był cały świat, a klucz do nich miała tylko jedna osoba.
Broń w dłoni zawędrowała wyżej, dotykając skroni, a wąskie usta uformowały się w lekkim niewymuszonym uśmiechu.
Głośny huk rozniósł się po pobliskim lesie, a śnieg zaczął przybierać ciemną czerwoną barwę, parując w kontakcie z gorącą cieczą.
Idę do ciebie, Squalo.

Literówki, interpunkcja. :) Motyl




Ostatnio zmieniony przez Motyl 2014-11-10, 19:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Opowiadania
Nightmare
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-17, 15:45   

Napisałam kiedyś dwa opowiadania. Mam nadzieje, że wam się spodobają lub nie. Chciałabym dowiedzieć, czy są coś warte. Zapraszam do czytania. :3

1.

Szpital Psychiatryczny

Dwa lata wcześniej. Rok 2010. Dzień i czas nieznany.

Tkwił w beznadziejności. W stanie nicości. Smutku, żalu i cierpieniu. Cisza tylko dawała o sobie znać w tym mrocznym, pozbawionym światła pomieszczeniu. Jego zmysł słuchu już, jakby przygotował się na delikatny stukot czyiś butów, rozchodzących się po pustych korytarzach szpitalu. Nie reagował. Milczał wpatrzony w drzwi swojego pokoju, a raczej celi - jak mawiał James. James był schizofrenikiem, który uważał a może miał urojenia, że cały oddział spiskuje przeciwko jego osobie. Niespodziewanie drzwi się uchyliły, jaskrawe światło oślepiło go na chwile. Wiedział kogo ujrzy. Doktor Logan Gray, wysoki mężczyzna o kruczo czarnych włosach. Uśmiech, jak zwykle jawił się na jego twarzy. Widać było, że facet lubił swoją prace.
- Witam panie Railly.- Jego głos przerwał tą bolesną ciszę, a może jedyny azyl, który posiadał Scoot - ponownie został zniszczony przez spokojny, radosny głos pana Greya. Milczał. Doskonale wiedział po co przyszedł Logan.
- To jak Scoot idziemy się przejść?- zapytał, jak zwykle powtarzając to od trzech lat, ośmiu miesięcy i czterech dni. Można dostać w tym psychiatryku syndromu déjà vu. Ale czy taki syndrom w ogóle istnieje? Jedno było pewne we współczesnym świecie wszystko było możliwe.

***

Było ciepło. Słońce oślepiło go na chwile, gdy wychodził z budynku. Zasłonił prawą dłonią oczy, po czym kiedy jego wzrok przyzwyczaił się do światła spojrzał przed siebie. Jak zwykle kawałek miejsca w którym mogli przebywać chorzy, wyglądał pięknie o tej porze, mimo że był otoczony przez szpital. Wszędzie zieleń i spokój. Czasami można było uwierzyć, że jest się na wolności. Wolności jakiegoś innego świata, jednakże tak nie było. Mniejsza o wolność, życie było do bani. Mieszkamy na tej planecie grając w jakimś filmie. Z góry obserwuje nas Bóg, kosmici albo jacyś popaprańcy.
- Jak samopoczucie Scoot?- jak zwykle zaczął od tych słów. Czy to pytanie mogło coś zmienić? Poprawi to jak się czuje Scoot? Wątpliwe. To pytanie go irytowało.
- A jak pan myśli?- jego głos był cichy i bezbarwny.
Greay spojrzał na niego i uśmiechnął się wesoło. Był niczym dziecko, które cieszyło się z byle czego co zobaczyło. Pan Logan wskazał na ławkę, która znajdowała się trzy kroki dalej od nich.
- Może usiądziemy?
Albo po prostu człowiekiem, który cieszył się z wykonywanej pracy. Railly nie miał pojęcia, co może być tak fascynującego w byciu psychiatrą, który przebywa z mnóstwem chorych umysłów. Tu nie było z czego się cieszyć, ani nawet uśmiechać. Skąd ten człowiek czerpał tyle energii i optymizmu, a może pod tą maską zadowolenia kryła się jakaś tajemnica?
Siedzieli przez pewien czas w ciszy. Nie mogło to trwać wiecznie i znów spokój został zachwiany przez doktora.
- Scoot chcesz przebywać tu do końca swojego życia?- brzmiało to bardziej, jak twierdzenie niż pytanie.
- A co jest lepszego poza zakładem?
- Życie Scoot, życie...
- Jakie życie? Praca, rodzina, dom, zmęczenie i tak bez końca.
- A co byś chciał Scoot?- mężczyzna sięgnął do kieszeni i wyjął długopis. Zaczął coś notować, następnie spojrzał na Railleya. Scoot milczał. Znów milczał. Nie lubił rozmów. Nic one nie dawały tak jak leki.
- Niech mi pan pozwoli stąd wyjść.
- Wiesz, że nie mógłbyś Scoot. Jesteś w ciężkiej depresji i nic się nie zmieniło przez te kilka lat. Zagrażasz sobie.- Odparł.- Jestem tu, aby ci pomóc, ale ty sobie nie chcesz pomóc. Czemu Scoot? Czemu?

***

Wtedy miałem zaledwie czterdzieści pięć lat. Piękną żonę i dorosłego syna. Mogłem sobie i swojej rodzinie pozwolić na wszystko czego chcieli, a co wymagało gotówki. Niestety coś w moim życiu zaczęło się psuć. Czułem to. Moja egzystencja została rozbita, jak lustro na tysiące drobnych kawałeczków. Nie dało się już tego naprawić. Znalazłem się w sytuacji bez wyjścia, zostałem zniewolony przez własny umysł. W tym właśnie dniu zaczęło się moje szaleństwo, co doprowadziło do próby samobójczej, a następnie zostały ukazane mi przerażające wizje. Ten dzień będę pamiętać zawsze, mimo że moimi poczynaniami wtedy kierował ktoś inny...


2.



Wszechświat



Jest rok 2012, godzin 11:11, poniedziałek.

Wszechświat jest nieograniczony, nieśmiertelny i niepojęty przez zwykły ludzki umysł. Nigdy nie pojmiemy zasad, które nim rządzą bo nie ma żadnych zasad. Jesteśmy niewolnikami. Każdy zniewolony na swój sposób. Przez swój umysł, ciało czy zwykłe prawo. Musimy być czemuś podporządkowani, a kiedy tracimy tą zasadę stajemy się bestiami i zmierzamy ku końcowi ludzkiej rasy czyli końcu świata tak zwana apokalipsa. Słowa zawarte w wielu księgach i powszechnie znanej nam chrześcijanom - biblii mówią wiele, ale jak wielu sceptyków czekamy na dowody. Bo co możemy zrobić zdani tylko na łaskę Boga? Nic. Kompletnie nic. No, właściwie zostaje nam jeszcze modlitwa. Uśmiechnąłbym się, ale to nie wypada w tak poważnej sprawie. Gdybym powiedział wam, że zostaliście poddani eksperymentowi? Celem tego eksperymentu jest sprawdzenie, czy ludzie, posiadający fizyczne ciało, będą potrafili cieszyć się życiem i jednocześnie utrzymać kontakt i połączenie ze Źródłem. Z całym szacunkiem drogi czytelniku, jeśli jesteś przeciętną osobą nie zrozumiesz, jak ważne jest to co teraz chce ci przekazać, ale nie marnuj na to swojego cennego czasu idź i kontynuuj swoje bezsensowne życie. Nie?! Uważasz, że twoje życie ma, jak najbardziej sens? Ostrzegam, że jeśli chcesz prawdy musisz wyzbyć się swojego sensu życia i zaufać bezgranicznie mi. Kim ja jestem? Jestem wędrowcem, który poszukuje prawdy. To jest moja misja w którą głęboko wierzę, a która ujawniła mi się kiedy miałem zaledwie dziewięć lat. To długa i żmudna historia, pełna dramatów i przemocy, a także porażek.
Ludzie od wieków szukają prawdy jaką skrywa sens istnienia. Pragnienie celu z życiu wyznacza nam świat i nasza ludzka natura przetrwania za wszelką cenę. Dlatego tak trudno jest się zabić. Samobójcy zazwyczaj mają kilka prób za czym wykonają tą ostateczną dobrze. Chodzi o to, że każdy człowiek w swoim życiu musi zakończyć robotę. Wtedy może odejść... Ja też muszę posłusznie wypełnić swoje zadanie. Chciałbym, abyś mnie wysłuchał, więc usiądź wygodnie i cofnijmy się w czasie...




 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

  Wysłany: 2015-06-24, 19:26   Opowiadanie

Hejka... teraz moja kolej na zebranie krytyki. :)

Mam nadzieję, że czytając to nie zanudzicie sie na śmierć :P

„Zimno w Nas”



Ponad wysokimi kominami rozpościera się błękitne niebo. Zapach spalin towarzyszy wszystkim znajdującym się na ulicy co dnia. Miasto… skupisko ludzi o różnych twarzach, poglądach i statusach społecznych… Klara i Tomasz są częścią tego miasta, typowe małżeństwo spośród tysięcy , nie są to ludzie wyjątkowi… On robotnik w firmie produkującej samochody, Ona gospodyni domowa z wielkimi aspiracjami. Są to ludzie którzy żyją skromnie i podobnie do innych . Jest jednak coś co czyni ich wyjątkowymi… .tajemnice które nie wychodzą za drzwi ich domu. Ranek, gwizd czajnika budzi Tomasza co dzień, jego żona Klara przygotowuje mu śniadanie. Mężczyzna niechętnie zwleka się z łóżka , powoli ubiera i schodzi do kuchnie gdzie czeka na niego poranny posiłek. - Śniadanie gotowe , kanapki do pracy również masz spakowane- powiedziała Klara nerwowo spoglądając na męża który nawet na nią nie zerknął Jego milczenie obojętność wobec niej już przestało ją dziwić. Lubi nawet to uczucie kiedy to On wychodzi z domu i wraca późnym wieczorem. Czuje się wtedy wolna i mniej poniżona niż w jego obecności. Klara jest kobietą piękną, o nienagannej cerze i blond włosach. Wyszła za mąż bardzo szybko, bez możności wyboru czy kandydat jest odpowiedni czy nie. Tomasz dbał o interesy rodziny i domu… był to jednak człowiek zimny i niezdolny do miłości. Traktował Klarę jak swoją własność, poniżał ją i przypominał, że skoro jest kobietą to jej prawo kończy Się na zmywaniu naczyń i robieniu makijażu. Początkowo Klara walczyła o szacunek z jego strony, chciała by widział jaka jest inteligentna i oczytana. Pragnęła by traktował ją jak równego sobie żeby nie mówił tego zadnia którego tak bardzo nienawidziła: „ Jesteś tylko kobietą i masz być mi posłuszna” . Teraz po wielu latach szarpaniny i kłótni przywykła do tego że jest nikim, tylko kucharką sprzątaczka i nałożnicą swojego męża. Pomimo nienawiści którą darzyła Tomasza jej serce nie było twarde i zimne. Klara pałała uczuciem do czarującego mężczyzny imieniem Tadeusz. Był to ktoś jej zdaniem wyjątkowy, ktoś dla kogo mogłaby wyrzec sie swojego życia. Tadeusz jednak był przyjacielem Tomasza więc pomimo miłości do Klary nie chciał z nią być . Uważał przyjaźń za sprawę wyższej wagi. Gdy późnym wieczorem kobieta przygotowuje kolacje w oczekiwaniu na swojego męża, ktoś puka do drzwi, gdy otwiera jej oczom ukazuje się Tadeusz. - Dobry wieczór, Tomasz jeszcze nie wrócił z pracy, również na niego czekam- powiedziała Klara z sercem łopoczącym jak skrzydełka maleńkiego kolibra - Czy mogę na niego zaczekać? – spytał Tadeusz spoglądając na jej zgorączkowaną twarz Nie wiedząc jak się zachowywać i jak powściągnąć swoje nerwowe ciało zaproponowała herbatę. Gdy tam siedzieli w ciszy, w drzwiach stanął Tomasz. Nie zwracając uwagi na Klarę przywitał się z Tadeuszem i zaprosił go do swojego gabinetu na poddaszu. Nie zwlekając Tadeusz ruszył w stronę schodów, Klara odprowadziła go spojrzeniem. Ona sama nigdy nie wiedziała o czym rozmawiają przez długie godziny ci panowie. Jej mąż nie traktował ją na tyle poważnie aby ją w to wtajemniczyć, myślał bowiem, że ona nie zrozumie albo, że ta wiedza nie jest jej do niczego potrzebna. Rankiem gdy jej mąż wyszedł już do pracy a ona została sama planując pracę w ogrodzie, w jej drzwiach pojawił się Tadeusz Z naręczem czerwonych róż. Nie wiedząc jak ma na to zareagować rzuciła na niego zmieszane spojrzenie. Tadeusz zdawał się tego nie widzieć, z werwą i nonszalancją wręczył jej kwiaty i pocałował w usta. Zastygli tak przez chwilę a gdy wreszcie Tadeusz wypuścił ja ze swoich objęć, wstawiła kwiaty do wazonu a następnie ruszyli w stronę ogrodu. Słońce świeciło tego dnia, było pięknie, fontanna zdawała się wyrzucać z siebie miliony diamencików które wesoło święciły w blasku słońca. Gdy tak spacerowali wśród rabat i rzędów róż Klara pomyślała, że mogłaby tu zostać u boku tego mężczyzny do końca swoich dni, - Tadeuszu, powiedz, kochasz mnie prawda?- spytała drżącym głosem Klara Spojrzał na nią czule, obol ją w tali i szepnął: - Moja miłość do ciebie jest tak wielka i tak silna, że mogłaby zburzyć cale to nieszczęsne życie jakie prowadzisz …..jednak ze względu na Twojego męża a mojego przyjaciela nie możemy być razem. Czy jednak to przeszkadza mi w kochaniu Ciebie i chroni przed pożądaniem jakie odczuwam będąc u Twojego boku? – to powiedziawszy szybkim ruchem uniósł ja w rękach i ruszyli razem w stronę szklanej altany. Słońce grzało te szklane ściany, wewnątrz było bardzo gorąco ale nie duszno, Tadeusz delikatnie uwolnił Klarę ze swych objęć. Klara nie posiadając się z radości obiema rękami ujęła jego twarz i mocno przyciągnęła do swojej. Całowali się, z taka pasja, że róże zdawały się nabrać koloru, w głowie Klary wszystko zawirowało, jej ciało drżało a setki motylków krążyło w jej wnętrzu. Nagle poczuła dłoń Tadeusza po swoją sukienką. Nie chciała mu już się dłużej opierać, pomyślała, że jest najszczęśliwszą osobą w tej chwili i nie dba o to co stanie się później. Wieczór zbliżał się nieuchronnie, słychać było już tylko cykanie koników polnych i szum wody. Gdy Klara i Tadeusz spostrzegli jak jest późno w pośpiechu wyszli z altany kierując się w stronę domu. Tego dnia Tomasz wrócił trochę później, wraz z Tadeuszem zjedli kolacje i jak co wieczór udali się do gabinetu na poddaszu. Klara była wniebowzięta, czuła szczęście którego dawno chciała zaznać… nic już się dla niej nie liczyło, ani jej zobojętniały mąż ani to co o niej myślał. Chciała czuć się tak każdego dnia. Jej marzenie się spełniło Tadeusz spotykał się z nią następnego dnia i przez kolejne również… chciała by ta sielanka się nigdy nie skończyła… ,,
Znów był piękny poranek, trawa zieleniła się a kropelki porannej rosy nadawały jej świeży wygląd. Klara otworzyła werandę na oścież i cieszyła się piękną pogodą… nagle zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak, poczuła obawę, strach który ściskał jej gardło był nie do zniesienia. Czego tak się bała? Czy obawiała Się, że dziś właśnie nadszedł dzień w którym Tadeusz nie stanie w jej drzwiach? Przecież tak bardzo pragnęła znów go zobaczyć… Minęła godzina, potem druga i trzecia a Tadeusza nie było… Nadszedł wieczór. Tomasz wrócił z pracy, podczas kolacji minę miał bardziej srogą niż zwykle. Klara podskórnie czuła, że coś jest nie tak…. Tomasz milczał. Po kolacji nie poszedł jak zwykle do swojego gabinetu lecz udał się spać. Nazajutrz Klara jak zwykle wstała bardzo wcześnie, zrobiła śniadanie, mąż poszedł do pracy a ona znów została sama, poranek nie wydawał się już taki piękny, był szary i zwyczajny jak milion poranków w jej podłym życiu. Siedziała na werandzie i pila kawę… towarzyszyło jej dziwne uczucie… nieprzyjemne i przytłaczające. Dzień minął szybko, ostatnie promyki słońca znikały z ogrodu, pomarańczowe niebo pozostawiało w przekonaniu że dzień dobiega końca. Podczas gdy Klara czekała na męża z kolacją ktoś zapukał do drzwi… wiedziała już kogo może się spodziewać po drugiej stronie… ile sił w nogach pobiegła do drzwi, serce łomotało jej ze szczęścia, że zobaczy wreszcie swojego ukochanego….
Chciała żeby objął ją w żarliwym uścisku, ucałował gorąco, tak się jednak nie stało, mężczyzna był zimny, milczący, jego twarz nie miała żadnego wyrazu. Klara zaprosiła go do środka i poczęstowała herbatą. Siedzieli w milczeniu, Klara nic nie rozumiała, dlaczego Tadeusz tak się zachowuje?. Czas zdawał się stać w miejscu. Gdy nagle do domu wszedł Tomasz, Tadeusz szybko poderwał się z krzesła by się z nim przywitać. Tym razem nie jedli kolacji lecz od razu przenieśli się na poddasze. Klara nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Atmosfera była tak ciężka, ze pokój zdawał się zajść mglą. Pierwszy raz Klara czekała aż jej maż wyjdzie z gabinetu, była ciekawa jak rozwinie sie sytuacja. Po pól godzinie Tadeusz wyszedł bez słowa. Było już późno wiec Klara postanowiła pójść spać

Następnego ranka wszystko się zmieniło. Tomasz podczas śniadania był znów milczący… Klara postanowiła upewnić się co się dzieje…. -Tomaszu, wiem, że masz mnie za niemądrą lecz widzę, że od kilku dni jesteś inny… Czy cos się dzieje- nieśmiało spytała Klara - Nic się nie dzieje- odpowiedział nie odrywając oczu od gazety Klara nie dawała za wygraną. - Proszę powiedz co jest nie tak.. znam cie przecież i wiem gdy coś cię trapi Nagle Tomasz cisnął gazetą w podłogę poderwał się z krzesła i uderzył Klarę w twarz… Kobieta upadla na podłogę , spostrzegła krew broczącą jej z nosa. W jej głowie pojawiła się gonitwa myśli: Czy on wie? Skąd się dowiedział? Czy Tadeusz powiedział mu o nas? Przyznać się czy wyprzeć? Powiedzieć prawdę czy skłamać? Może udawać, że nic się nie stało? - Czy wyrządziłam Ci jakąś krzywdę?- spytała Klara szlochając i wycierając krew szlafrokiem - Jak śmiesz w ogóle pytać?- krzyknął Tomasz- Sypiasz z moim przyjacielem w moim domu, pracuje ciężko, żebyś miała na to wszystko a ty puszczasz się pod moją nieobecność!!! Nie będziesz więcej przynosiła mi wstydu- to krzycząc , doprowadzony do pasji Tomasz chwycił za nóż. W mgnieniu oka znalazł się przy Klarze. - Nie zabije cię nie myśl sobie, zrobię coś gorszego…. Żaden już na ciebie nie spojrzy…- krzycząc to pociął twarz kobiety Klara nie widziała nic prócz swej szkarłatnej krwi spływającej po twarzy na niebieski szlafrok i koszule, spostrzegła tylko, że jej męża już nie ma, że wyszedł sobie do pracy pozostawiając ja z bólem nie tylko fizycznym. Kobieta nie zadawala sobie pytań typu: Dlaczego? …wiedziała dlaczego ale i chciała coś z rym zrobić. Nagle poczuła nienawiść która wypełniła ją ostatecznie… znienawidziła nie tylko swojego męża ale również Tadeusza, osobę którą bardzo kochała i przez którą została zdradzona. Postanowiła się zemścić. Po latach wyrzeczeń wiecznych cierpień i trzymania buzi na kłódkę cos w niej pękło…. stała się inną osobą. Jej pragnieniem nie było już szczęście i miłość lecz chęć odwetu. Adrenalina i zew zemsty który czuła do końca dnia był ogromny. Patrząc w lustro na swą okaleczoną twarz wzbierała w niej złość…. Nie tylko do tych dwóch mężczyzn ale również do samej siebie. Tysiące myśli przebiegało po jej głowie …..Jak mogła być tak głupia, naiwna? Pozwoliła aby nienawiść wypełniła ją ostatecznie… Siedząc na werandzie myślała i planowała zemstę…. Nie była już kobietą słabą, przestraszoną, mającą poczucie własnej niższości wobec mężczyzn…. Czuła sile, motywacje, złość. Kobieta postanowiła posunąć się do ostateczności…. Chciała zabić obu mężczyzn a przy tym uwolnić się od jej zdaniem już zbędnej miłości. Klara udała się pod prysznic by zmyć z siebie krew, ubrała się w czyste ubrania i czekała aż nadejdzie wieczór. Gdy nastała godzina 20 kobieta jak co dzień zabrała się do przyrządzania kolacji dla swojego męża. Starała się aby tego wieczoru wszystko było pierwszorzędne. Świeży obrus lśnił na stole, w całym domu pachniało panierowanym kurczakiem curry. Klara postanowiła wybrać wino do tej wykwintnej kolacji…. Jej uwagę przykuło wino morawskie, świetnie pasowało do kurczaka a poza tym, było przeznaczone na specjalną okazje… a dla Klary to był naprawdę ważny wieczór. Lekko odkorkowała smukłą butelkę i wlała do niej zawartość maleńkiej buteleczki, płyn o jadowicie zielonej barwie. Po powrocie do kuchni starannie ustawiła wino na stole i czekała… pól godziny później usłyszała kroki męża, nie był sam… to Tadeusz kroczył u jego boku, doskonale znała jego ciężki chód. Nagle przeszył ją strach… Co ja robie?- pomyślała, nie chciała jednak rezygnować, nadal czuła rany na twarzy. Po cichu oddaliła się w stronę stolonu… czekała cierpliwie aż mężczyźni rozsiądą się wygodnie. … Jedli sobie beztrosko, gawędząc przy tym wesoło, w kobiecie wzbierała złość, czuła się dziwnie widząc ich roześmianych, nie przejmujących się tym co zdarzyło się rankiem. Nie dziwiła się Tomaszowi, zawsze był wobec niej zimny.. ale Tadeusz… Ten którego tak bardzo kochała, który był dla niej ważniejszy niż cokolwiek w życiu…. W tej właśnie chwili zdała sobie sprawę, że nie ma czego żałować… że za chwilę skosztują wina z domieszką trucizny i będzie po wszystkim…. Już żaden jej nigdy nie skrzywdzi, nie doprowadzi do łez ani nie zada bólu.

Po godzinie spędzonej w salonie na rozmyślaniach postanowiła wkroczyć do kuchni. To co zobaczyła zarazem ją ucieszyło jak i przeraziło…. Obaj mężczyźni biali jak obrus przy którym zasiedli, nieruchomi jak dwa posągi, ich miny zdawały się mówić: Jak to się stało? Ona nie byłaby do tego zdolna… Klara patrzyła tak na nich przez chwilę, to co widziała bawiło ją delikatnie, nie była już przerażona, nie targały nią wątpliwości. Była dumna z siebie i podniecona swoją odwagą. Nagle usłyszała brzęk sztućca uderzającego o podłogę i spostrzegła sztywne ciała mężczyzn pozostających na krzesłach… żaden się nie ruszał, ich oczy pozostały martwe, bez światła.


Klara stała tak jeszcze przez chwilę, napawając się swoim dziełem, czuła się wolna, jej dusza radowała się a uśmiech gościł na twarzy. Kobieta udała się do sypialni, włożyła swoją ulubioną czerwoną sukienkę, która zdaniem jej męża była zbyt nieprzyzwoita by nosić ją na co dzień, spakowała torbę, zabrała ze stolika nocnego książeczkę czekową i wyszła z domu… Będąc w ogrodzie jeszcze raz spojrzała na tę szklaną altanę która była miejscem jej szczęścia, odetchnęła głęboko, przekroczyła bramę , zmierzając ku lepszemu życiu

+




Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
 
 
 
Opowiadania
Chambers
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-24, 21:53   

No to może takie luźne uwagi.
Tekst wygląda nieestetycznie, przydałyby się akapity, justowanie i parę poprawek. Od strony technicznej dalej, brakuje paru przecinków, a przynajmniej tak mi się zdaje, sam mam z nimi wielki problem.
Od tej strony opowiadanie według własnej skromnej oceny wyceniam na 6/10
Natomiast sama treść, no cóż. Jest parę luk w fabule, ale emocje są oddane w sposób jak najbardziej dobry. Rzekłbym nawet, że to najmocniejsza strona tego opowiadania. Potem w niewielkim odstępie maszerują opisy. Szeroko pojęte opisy, chociażby otoczenie lub sytuacje.
Podsumowując, według mnie, opowiadanie przyciąga samą fabułą i obrazem emocji, a odpycha stroną techniczną, z której wygląda po prostu jak wielka ściana tekstu. To troszkę utrudnia czytanie, podobnie jak nadmiar "..."
Ale ogólnie, mogę powiedzieć tylko, żebyś pisała więcej i że będę czekał na kolejne prace ^^




 
 
Opowiadania
Chochlik
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-24, 21:57   

Chambers, powodzenia w justowaniu na forum. :roll:



 
 
Opowiadania
Evi 



Wiek: 31
Dołączyła: 28 Gru 2011
Posty: 3504
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2015-06-25, 02:10   

<lubię to!> Wyłapałam trochę błędów ortograficznych i stylistycznych, ale jeśli chodzi o samą treść, to jestem na tak. :) Bardzo mnie ta historia wciągnęła, fajnie się czytało i ogólnie mi się podobała. Uważam też, że bardzo ładnie opisujesz elementy przyrody, przemijanie dnia, etc. ;)



 
 
 
Opowiadania
Ella 
Vulnera Sanentur



Wiek: 29
Dołączyła: 04 Kwi 2011
Posty: 3178
Skąd: Polska

Wysłany: 2015-06-25, 19:32   

Ola23, odpowiedzi innych scaliłam do tego tematu, ponieważ umieściłaś swoje opowiadanie zarówno tutaj, jak i w nowym temacie. Temat o opowiadaniach już istnieje.




Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.

:ella:
 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2015-06-27, 20:40   Opowiadanie

Coś dłuższego...

Miłej lektury :)

Była noc, w ciemnym i dusznym pokoju śpi On. W oknie odbija się łąka i błękitne niebo pulpitu komputera, rozgrzanego już do maksimum po wielogodzinnej pracy. W tle słychać jeszcze odbijające się echem techno, które miało nie pozwolić zasnąć. Na zagraconym biurku śpi młody chłopak, jego sen jest głęboki i spokojny... nic nie zapowiada wielkich zmian jakie mają nadejść...
Poniedziałkowy poranek, Karol obolały i z piekącymi oczami powoli i niezdarnie ubiera dres, chwyta plecak, w przedpokoju potykając się o pasiasty dywanik rzuca matce nieprzytomne: „Cześć” i wychodzi. Jest spóźniony, jak zresztą każdego dnia. Gdy stawia stopę na chodniku czuje jak delikatny wietrzyk mieżchwi jego niedbałą fryzurę. Chłopak przez całą drogę do szkoły łapczywie wdycha świeże powietrze którego będzie mu brakować wśród zimnych murów.

Karol bez precedensu wpada do klasy, aktualnie ma matematykę, przedmiot budzący w nim najszczerszą odrazę. Siadając w ławce wędruje myślami daleko... w świat fantazji...

Karol jest osobą zamkniętą w sobie, nigdy nie okazuje uczuć, jest opanowany, inteligentny, ma dystans do ludzi, samego siebie i wszystkiego co go otacza. Jest On typem samotnika który przed kłopotami i światem rozczarowań ucieka w gry komputerowe. Bez wątpienia jest to jeszcze mały chłopiec nie mający celu w życiu, brak mu marzeń, brak motywacji do działania, jest On całkowicie wyzuty z emocji.

Z zamysłu wyrywa Karola dźwięk dzwonka i głośny harmider mu towarzyszący Wstaje, zbiera swoje rzeczy i w tym właśnie momencie czuje uścisk na ramieniu, odwraca się i widzi parę niebieskich oczu patrzących na niego nieśmiało,
Karol, co robisz dziś po szkole?- pyta Kamil zachęcającym uśmiechem
Karol czuje się lekko zdziwiony zaczepką
Wracam do domu i pewnie będę grał a co?!- odpowiada zimnym tonem chłopak
Nic, tak tylko pytam...- odpowiada zniechęconym i zawstydzonym tonem Kamil po czym pośpiesznie oddala się od Karola
Chłopak stał tam jeszcze przez chwilę rozmyślając o tym co przed chwilą miało miejsce...
Nie czuł nic, żadnych wyrzutów sumienia, nie było mu nawet wstyd, że źle potraktował i zignorował kolegę. Jedyne uczucia które towarzyszą Karolowi w kontakcie z innymi to wielgaśna porcja obojętności.

Chłopak jest bardzo wycofany z otoczenia, myśli:
„Przecież nikogo nie potrzebuje, ludzie są za głupi, naiwni, nie godni zaufania, wykorzystają każdą moją słabość, każdą wiedzę o mnie wykorzystają do swoich niecnych zamiarów względem mojej osoby. Muszę być sam, wtedy jest najbezpieczniej. Do tej pory wszystkie największe problemy i rozterki pokonywałem sam więc niech tak pozostanie”
Po powrocie do domu Karol zjadł obiad i zasiadł do komputera.
Słońce wpadało przez zakurzone okno do izby, jego promienie tańczyły po zielonych ścianach sprawiając, że ich kolor stawał się agresywniejszy. Zielony.... kiedyś w czarnych chwilach swojego życia zdecydował pomalować tak swój pokój, kolor nadziei, wydawało mu się że nadzieja już dawno umknęła lecz gdy teraz widział swój pokój pełen słońca, pełen mocno zielonej nadziei czuł się lepiej. Jeszcze tylko nie widział dlaczego jego nastrój się zmienia.... nie widział jeszcze powodu lecz już dostrzegał rezultaty....czuł się jednak dziwnie.... miał pewnego rodzaju doła, pierwszy raz w życiu poczuł się samotny. Brakowało mu kogoś, czegoś... sam już nie wiedział. Nie chciał już siedzieć całymi dniami w tym pozbawionym powietrza pomieszczeniu. Bał się jednak bardzo tego co czeka go na zewnątrz. W głębi duszy był bardzo wrażliwym chłopcem, lecz tę właśnie część siebie schował głęboko. Czuł wielką rozterkę w sercu. Wyłączył komputer, wziął psa i opuścił dom.
Szedł długo przed siebie, daleko od miasta, od gwaru ulic. Cieszył się świeżym powietrzem, słuchał śpiewu ptaków, lubił zamykać oczy i wsłuchiwać się w przyrodę. Karol czuł się naprawdę odprężony, wpatrywał się w beztrosko biegnącego psa. Chłopak myślał o przyszłości, tym kim jest i kim przestaje być. Czuł,że się zmienia, ewoluuje.
Zaczynało się ściemniać, niebo przyozdobiła czerwona poświata. Karol postanowił wrócić do domu. Nagle jednak poczuł ścisk w żołądku i przypomniał sobie, że przecież nic jeszcze dzisiaj nie jadł. W drodze powrotnej myślał o tym co zje i nic sensownego nie przychodziło mu do głowy . Zdecydował, że w osiedlowym sklepie kupi sobie coś małego. Zaczepił psa i wszedł do środka. To co ukazało się jego oczom szczerze go zaskoczyło. Jego oczom ukazała się sympatyczna dziewczyna , jej szeroki i szczery uśmiech nastrajał pozytywnie wszystkich dookoła. Karol był wielce onieśmielony jej zapałem do konwersacji . Zrobił zakupy i pospiesznie wyszedł ze sklepu. Zabrał pas i wrócił do domu. Usiadł przy komputerze i zapomniał o wszystkim.


Kolejny poranek. Karol znów niewyspany. W domu panuje cisza, słychać tylko dreptanie psa po nagrzanych porannymi promieniami panelach. Wszyscy domownicy już wyszli, on zaś siedzi na łóżku i duma. Za oknem nagle zrywa się wiatr, jego świst wypełnia cały pokój, wielkie krople deszczu bębnią o szybę...taka pogoda zawsze wywoływała u Karola smutek, nostalgię.
Smutek... jest w tym uczuciu coś prawdziwego i dobrego, lubił gdy wypełniał go ostatecznie..
Postanowił, że właśnie dziś zostanie w domu, włączy muzykę i będzie cieszył się samotnością. W pewnej chwili nie wiadomo skąd jego myśli zajęła czarnowłosa dziewczyna ze sklepu. Był nią wielce zaciekawiony... hm... pierwszy raz w życiu był kimś zaciekawiony. Kim Ona była?
Jaka była Jej historia?

Wiedział tylko, że była piękna. Rozświetlała swoją osobą całe pomieszczenie. Zapragnął ją poznać. Chciał poczuć jej blask na własnej skórze.
Nagle obleciał go strach... nie może przecież tam po prostu wejść i zacząć rozmawiać, nie potrafi. Bał się porażki, brakowało mu odwagi... nie potrafi..

Mijały dni, Karol nadal siedział w domu i grał. Było jednak coś co nie dawało mu spokoju, cały tydzień czuł się bardzo rozbity, wybrakowany.

Nadeszła upragniona sobota. Karola plan brzmiał:”tylko ja, piwo i komp”
Był tylko jeden problem: nie było piwa. Ubrał się i wyszedł z domu. Wielki okrągły księżyc oświetlał szare chodniki,śnieg skrzypiał pod butami, przy tym skrząc się w blasku latarni. Wszedł do sklepu, w tle usłyszał świst powietrza, dziewczyna poruszała się szybko, energicznie była bardzo zgrabna. Gdy go ujrzała jej oczy zwężały się a usta rozciągnęły w szerokim uśmiechu obnażając perłowe zęby.

Karol poczuł, ze uderza go ta pozytywna poświata która bije od tej kobiety. Nie słyszał jej słów, stał tam wpatrując się w jej wesołą twarz, jej mądre oczy spoglądające zza zielonych okularów.... zielony... czy to jego nadzieja? Czy to właśnie Ona miała zmienić jego życie?
Machinalne wyciągnął piwo z lodówki, podał jej, zapłacił i chciał jak najszybciej opuścić to miejsce.... coś jednak nie pozwalało mu się poruszyć. Gdy nagle jej rezoluty głos sprowadził go na ziemię:
Przepraszam Pana ale czy Pan ma na pewno 18 lat?
Spojrzał na nią nieśmiało i sięgnął po portfel z którego wyciągnął dowód osobisty.
Tak proszę Pani, mam...
To dobrze, bo miałabym wyrzuty sumienia gdyby przez moją nieuwagę młodzież się rozpijała- przy tych słowach uśmiechnęła się promiennie
Nie ma Pani czym się martwić, dowodzik jest. - Karol był zaskoczony swoją dowcipnością i tym, że ta piękna dziewczyna śmieje się z jego żartu, a co więcej nadal go zagaduje.
Ich rozmowa trwała jeszcze kilkanaście minut, była bardzo wesoła, zabawna i lekka. Pierwszy raz czul się przy kimś dobrze, tak swobodnie.
Chłopak z lekkim uśmiechem wyszedł ze sklepu. Wiedział , że nic już nie będzie takie jak dawniej.

Wpadł do pokoju zdyszany, zamknął wszystkie karty na komputerze, pośpiesznie wszedł na facebooka i odnalazł ją. Miała na imię Julia. Drżącą ręką wysłał jej zaproszenie. Bał się jej reakcji. Czy napisze do niego:
Nie znamy się dzieciaku, spadaj!
Wiedział jednak, że na odpowiedź musi jeszcze poczekać kilka godzin. Niecierpliwił się, chciał już wiedzieć.... nie mógł usiedzieć. Postanowił włączyć muzykę. Położył się na łóżku i po kilku nutkach usnął....

Obudził go czyjś pocałunek.... delikatny i czuły, w tle unosił się zapach kwiatów... nagle poczuł że jego ciało uderza o coś naprawdę twardego... otworzył oczy i spostrzegł, że leży na podłodze. Zaczął się głośno śmiać... już dawno nic go tak nie rozbawiło.
To był tylko sen... - myślał, zrobiło mu się trochę smutno, już wiedział czego mu trzeba... wiedział dlaczego czuje pustkę... potrzebował miłości.
Była 24, podszedł do komputera i pośpiesznie sprawdził wiadomości. Jego zaproszenie zostało zaakceptowane przez piękną Julię.
Karol był radosny, chciał szybko do niej napisać ale nie wiedział czym może taką osobę zaciekawić. Pierwszy raz chciał zrobić na kimś wrażenie. Sprawić, żeby ktoś dobrze o nim myślał.
Postanowił więc po prostu się przywitać, ona również się przywitała. Nagle okazało się, że minęła godzina i że rozmowa niesamowicie się klei. Chłopak był pod wrażeniem, był całkowicie oczarowany...
Jednak istnieje na świecie osoba z którą można mówić o wszystkim, żaden temat nie był tabu, co więcej chyba można jej ufać...-myślał przecierając zmęczone oczy

Następny poranek był inny niż zwykle, Karol reszcie się wyspał. Wstał wcześniej niż zwykle zjadł śniadanie i poszedł do szkoły.

W klasie natychmiast każdy zauważył zmiany.... Karol był inny, jakby radosny, jasny.... czuł się wreszcie... żywy, chciał krzyczeć, że żyje... pierwszy raz chciał na sobie wzroku innych ludzi, ich uwagi...

Karol i Julia spędzali ze sobą wiele godzin pisząc o seksie, o rodzinie, o codziennych problemach a nawet o filozofii. Oboje czuli jak pojawiają się miedzy nimi nowe uczucia, coraz to silniejsze z każdym dniem. Różnica wieku między nimi gdzieś się zatarła... oboje czuli się świetnie.
Julia postanowiła zrobić pierwszy krok poza siecią. Zaprosiła Karola na kawę.
Gdy nadszedł dzień spotkania, Julia wstała bardzo wcześnie by dobrze się przygotować.... kobieta wybrała kobiecą kreację, zrobiła lekki makijaż i skropiła się delikatnie perfumami. Pierwszy raz nie chciała być obiektem seksualnym, nie chciała by Karol miał przy niej brudne myśłi... chciała od niego romantyzmu, intymności, zmysłowości... delikatności.

Dobiegało południe, Karol z niecierpliwością czekał na Julię pod malutką kawiarnią w centrum miasta. Gdy nagle podjechał ciemny mercedes wiedział już, że to ona.... elegancka jak zwykle, jej uroda przyćmiewała wszystko wokół.... jej sposób poruszania się hipnotyzował chłopaka.... pozostała tylko ona …. już nie liczyło się nic więcej.

Gdy weszli do kawiarni, Karol spostrzegł, że nagle wszyscy wokoł nich jakby zaczęli tańczyć, zachowywać się jakby Oni byli jedyną klientelą w tym miejscu. Wszystko za sprawą Julii, która swoim pozytywnym usposobieniem i klasą potrafiła zjednać sobie ludzi... potrafiła sprawić, że będą robić to co ona zechce.
Przystojny kelner zaprowadził ich kamiennym korytarzem do maleńkiej salki. Karol spostrzegł stonowane światło, które dawało poczucie intymności, krwisto czerwony obrus lśnił na stole... wszystko było pierwszorzędne, wyniosłe jak Julia, nie znał jej od tej strony... nie była to już milutka kobietka ze sklepu. Teraz była zupełnie kimś innym. Teraz była damą, jej mina zdawała się mówić: „ Jesteście dla mnie niczym” , traktowała wszystkich z wyższością, kelner zdawał się tego nie widzieć... Karol czuł, że Julia jest ważna nie tylko dla niego, czuł, że jest ważna dla wielu ludzi, nie chciał wiedzieć dlaczego. Bał się prawdy.
Wreszcie gdy zostali sami jej mina nagle przybrała dawny kształt. Znów była jego Julią, kochaną i dobrotliwą. Złapała go za rękę... poczuł jej zimne jak lód dłonie. Spojrzał jej w oczy, wiedział już, że w tych dobrych oczach skrywa się jakaś tajemnica... jakieś zło, pragnął je poznać. Chciał wiedzieć wszystko co z Julią związane a jednocześnie bał się tego.
Resztę spotkania przebiegło bardzo miło, dużo rozmawiali, żartowali.
Karol czuł się świetnie, kochał tę kobietę. Chciał ją mieć już zawsze przy sobie.

Julia pojechała prosto do domu. Cała drogę myślała o sposobie jakim Karol na nią patrzy. Tak strasznie dorośle, tak strasznie zachłannie. Miała mieszane uczucia, z jednej strony cieszyła się , że jest dla kogoś tak bardzo ważna, wyjątkowa, wiedziała jednak, że Skrzywdzi Karola, że Ten będzie przez nią cierpiał, że ona złamie mu jego małe serduszko. Julia po prostu nie kochała nikogo prócz siebie samej. Nie umiała tego pokonać, innymi ludźmi fascynowała się tylko na chwilę, gdy zaznała z ich strony nudy, szukała to nowych. W końcu przestała liczyć ile to złamanych serc i depresji ma za sobą. Nie dbała o innych, nie dlatego, że nie chciała.... nie potrafiła. Jej serce kilkakrotnie mocniej zabiło dla Karola, już jednak po wszystkim. Nic już dla niej nie znaczy. Gdy zamyka oczy widzi go nieżywego na samej górze sterty jej ofiar. Julia gdzieś w głębi serca jej z niej dumna.
Dzień miał się ku końcowi a jej skrzynka w telefonie była ciągle pełna. Wiedziała, że w końcu i tak będzie musiała odpisać Karolowi. Nie chciała pokazywać mu swojej niechęci, wszak lubiła go, był dobrym przyjacielem. Lubiła z nim rozmawiać. Uważała go za inteligentnego . Nie chciała go tracić, nie widzieć czemu był dla niej ważny. Chciała mieć go w swojej ludzkiej kolekcji.


Był wieczór. Blask księżyca oświetlał maleńkie łóżko na którym leżał Karol. Myślał o Juli bez przerwy, ubóstwiał ją, w myślach przywoływał jej obraz. Wiedział już, ze w jego świecie nie ma już miejsca dla innej kobiety... chciał żeby ona czuła to samo. On sam dzięki niej zaczął wreszcie żyć, zobaczył co pięknego świat ma do zaoferowania.

Ich piękny romans trwał... często się spotykali, spędzali mnóstwo czasu razem, oglądali filmy, rozmawiali, spacerowali po łąkach trzymając się za ręce, oboje lubili czuć ciepło i promienie słońca na swoich twarzach.

Przyszedł wreszcie czas na wizytę w domu rodzinnym Karola. Julia pierwszy raz się bala, wcześniej podchodziła do takich spraw z dystansem, nie chciała poznawać rodziców, psa ani nic co mogłoby wzbudzić w niej późniejszą tęsknotę.




Gdy wróciła z pracy, wzięła szybki prysznic, ubrała się i wyszła. Na dworze było szaro, padał deszcz. Julia mijała wielu ludzi których już znała, gdyż robili u niej zakupy ale na zewnątrz nie witali się, nie uśmiechali. Idąc tak czuła się dziwnie, jak by nie była u siebie, jak by nie była bezpieczna. Szybko weszła do klatki i popędziła na 3 piętro. Gdy zatrzymała się przed jasno brązowymi drzwiami, postanowiła chwilę odczekać by uspokoić oddech zanim zapuka lecz On ją uprzedził, z uśmiechem otworzył drzwi i zaprosił ją do środka...
Na przywitanie natychmiast pospieszył piękny włochaty pies o ciemnych oczach i flanelowej chusteczce na szyi, co dawało amerykański stylu, sprawiało, że wyglądał zabawnie i przyjaźnie... Julia głaskając go poczuła po swoimi palcami delikatną sierść, dziewczyna na ogół nie lubiła zwierząt, bala się ich, cała sztywniała gdy mijała samotnego psa, gdy słyszała szczekanie.... jej serce biło szybciej. Ten pies jednak wydawał się być bardzo łagodny.... wszystko co było u Karola w domu było łagodne, ciepłe... i niezbyt czyste. Nie przywykła do takiego bałaganu... była przecież osobą z reguły pedantyczną.

Gdy weszli do pokoju poczuła przyjemne ciepło...
Karol objął ją czule, po czym pocałował w czoło. Kobieta była zaskoczona swoją nieśmiałością.... miała przecież doświadczenie z mężczyznami. Delikatnie wyrwała się z uścisku i usiadła przy komputerze unikając wzroku chłopaka powiedział:
Czy mógłbyś zrobić mi kawę?
Na jej prośbę Karol uśmiechnął się szeroko , pogładził ją po włosach po czym poszedł do kuchni.
Gdy została sama poczuła strach... bała się tego uczucia które wzbudził w niej jego dotyk.... bardzo chciała więcej, przerażała ją jednak świadomość miłości. Nie chciała już nikogo kochać, przejechała się na najważniejszych osobach w swoim życiu. Bała się, że i tym razem tak będzie.
Gdy Karol wrócił z kawą, włączyli film i usiedli na wąskim tapczanie. Julia po kilku minutach rozluźniła się na tyle aby zacząć rozumieć fabułę filmu, chłopak zaś nie wydawał się być spięty w ogóle. Ich dłonie spotkały się, Julia chwyciła rękę Karola patrząc mu przy tym prosto w oczy. Dawno nikt tak na nią nie patrzał, z oddaniem, z miłością, z uwielbieniem. Już wtedy wiedziała, że kocha tego faceta. Kocha go całego o stóp do głów, ale nie chce z nim być.... nie chce słyszeć o żadnym wiązaniu się. Związki psują wszystko. To przez nie właśnie te blizny na rękach i nogach, to przez nie ta nienawiść, złość smutek i lęk, przerażający lęk który towarzyszy jej co dzień. To właśnie miłość zniszczyła ją doszczętnie. Sprawiła, że ona sama chciała przestać istnieć.... chciała zapaść się w ciemność. Umrzeć.

Czuła jego ciepło, na rękach plecach i twarzy, słyszała jego płytki oddech, czuła zapach. Wiedziała, że to najlepsze co ostatnio ją spotkało, chciała by ta chwila trwała. Czas gnał jednak nieubłaganie i trzeba było wrócić do domu. Karol kochał spędzać z nią czas. Kochał w niej wszystko... jej buzie, oczy, włosy, sposób poruszania się , uśmiech i barwę głosu której nie miał nigdy dość . Dla niego była idealna. Bez skazy. Wiedział, że jest chora, wiedział o jej nastrojowych sinusoidach lecz nie przeszkadzało mu to. Chciał bardzo jej pomóc, wierzył , ze dzięki niemu nabierze chęci do życia.
Julia przytuliła go na pożegnanie, pogładziła czule jego policzek i bez słowa wyszła.

Gdy usiadła na łóżku uśmiechnęła się do siebie, była szczęśliwa. Wiedziała, że to jest tylko chwilowe ale cieszyła się tym. Miała świadomość tego, iż jej zmora lada chwila wróci i znów odbierze jej szczęście niczym dementor z harrego pottera.


Następnego poranka Julia obudziła się jak zwykle wcześnie. Gdy tylko otworzyła oczy jej serce zabiło szybciej... znów się bała. Jeszcze nie ruszyła się z łóżka a już odczuwała strach. Wiedziała co czeka ją przez cały poranek.... brak koncentracji, uderzenia gorąca i rozdrażnienie które nie pozwala zebrać myśli.
Miała tak każdego dnia. Nim dotarła do pracy była już zmęczona, bolała ją głowa, była przytłoczona i zasapana.
To jak się czuła nie miało konkretnego powodu, nie zależało od niczego. Wiedziała tylko, że lepiej jej gdy jest zimno, nie ma słońca i nie ma ludzi.
Obecność innych ją denerwowała, była spięta i gotowa do walki.... najbardziej cieszyła ją samotność.
Lubiła w wolny dzień siedzieć w ciemnym pokoju przy komputerze popijając szóstą kawę.
Nie zawsze tak jednak mogła... bo w życiu trzeba pracować, trzeba działać , widywać innych, uśmiechać się do nich i dobrze wyglądać. Ciągle trzeba udawać równowagę, kontrolę nad własnym ciałem i samopoczuciem. W życiu należy ciągle podporządkowywać się normom, kryteriom i spełniać warunki społeczne a żeby czasem nikt Nas nie zepchnął na drugi plan, gdy tak się stanie.... przegramy życie ostatecznie.

Osiem godzin jak zwykle minęło szybko. Po pracy Julia znów zamierzała odwiedzić Karola.
Po powrocie do domu jak zwykle prędko się ogarnęła i ani się obejrzała stała już przed brązowymi drzwiami.
Gdy weszła ujrzała roześmianą twarz swojego kochanego,
Dziś dom był pusty. Byli sami.
Nagle kobieta poczuła lekki strach... bała się togo co dziś może się wydarzyć, jednocześnie chcąc tego bardzo.
Oboje postanowili włączyć jakiś horror i posiedzieć w spokoju, popijając kawę. Julia u boku Karola czuła się świetnie, była zrelaksowana... sposób w jaki ją dotykał doprowadzał ją do szaleństwa.... była zdziwiona, że tak młody chłopak, o małym doświadczeniu i łagodnym usposobieniu może wywołać w niej tak wielkie pożądanie. Cała drżała, nie chciała już więcej się opierać... ich usta spotkały się w delikatnym pocałunku.... Julia czując przypływ podniecenia przyciągnęła Karola mocno do siebie, wiedziała już, że się nie zatrzyma, wiedziała, że dziś ulegnie swojemu pożądaniu...

Jej serce biło szybko, leżała pół przytomna z wycieńczenia obok swojego młodego kochanka... ten, delikatnie gładził ją po całym ciele... była zachwycona, spełniona.

Karol leżał pogrążony w myślach. Był szczęśliwy, chciał by ta chwila trwała wiecznie a Julia pozostała przy nim za zawsze. Jego miłość wzrosła znów... gdy już był pewien, że nie można kochać bardziej.

Zapadła noc, Julia ukradkiem wymknęła się z domu Karola... na koniec obdarzając go namiętnym pocałunkiem.

Gy wyszła na dwór, poczuła na twarzy chłodny wiatr... noc była jasna i ciepła. Kobieta zmierzając do domu postanowiła, że już nie pójdzie spać, pomyśli na spokojnie o tym co właśnie się wydarzyło i podejmie ostateczną decyzje.

Po powrocie do domu zaparzyła swoja ulubioną kawę i jak zwykle usiadła na łóżku. Pomyślała o miłości do Karola która właśnie się gdzieś ulotniła.
Kobieta nie była zaskoczona swoimi uczuciami, była przerażona że właśnie musi skończyć coś na czym tak bardzo myślała że jej zależy. Bardzo chciała kochać Karola. Nie potrafiła jednak.
Myślała o tym, że nie może mu tego powiedzieć, nie może mu oświadczyć że po dzisiejszej nocy już nic do niego nie czuje, że jest jej obojętny, ba! Że jest dla niej ciężarem. Nie chciała go ranić. Teraz gdy znów poczucie winy zgniatało ją tak bardzo, że chciała zniknąć, uciec, zrobić cokolwiek, żeby nie musieć mówić mu co czuje a raczej czego już nie czuje. Czy to możliwe, że miłość znika tak szybko jak się pojawia? Czy to możliwe, że to co ona czuła nie było miłością? Więc czym jest miłość? Czy kiedykolwiek jej zaznała?
Julia była tak strasznie przygnębiona, nie widziała wyjścia... chciała by ta historia trwała, by żyli długo i szczęśliwie. Wiedziała już, że tak się nie zdarzy....

Decyzja zapadła. Kobieta wzięła do ręki swoje tabletki nasenne, wysypała wszystkie na dłoń i połknęła popijając kawą. Teraz już nie było odwrotu. I dobrze. Julia chciała tylko zasnąć, chciała przestać już czuć ból... nie ten dzisiejszy...który da się wytrzymać... to co czuła to ból istnienia od wielu lat ją katujący. Nagle poczuła błogą senność... położyła się wygodnie na plecach... jej umysł był spokojny, czysty, ona sama zrelaksowana.... minęło pół godziny a Julię całkowicie ogarnęła jasność...

[ Komentarz dodany przez: aga_myszka: 2015-06-27, 20:47 ]
Ola23, drugi raz robisz to samo - zakładasz bez sensu nowy temat. Opowiadania wrzucamy do zbiorczego tematu o opowiadaniach. Scaliłam. Potraktuj to jako pouczenie.


<<< Dodano: 2015-06-27, 20:55 >>>


Pouczenie przyjęte...

Krzyczą Ci mediatorzy :P




Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
 
 
 
Opowiadania
Evi 



Wiek: 31
Dołączyła: 28 Gru 2011
Posty: 3504
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2015-06-27, 21:31   

Ola23, bardzo lubię Twoje opowiadania. :)



 
 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2015-06-27, 22:47   

Evicka napisał/a:
Ola23, bardzo lubię Twoje opowiadania. :)



Dziękuje ale wolę jak byś wytykała mi błędy, bo wtedy wiem co poprawić. Napisz co Ci sie podobało :)




Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
 
 
 
Opowiadania
Evi 



Wiek: 31
Dołączyła: 28 Gru 2011
Posty: 3504
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2015-06-27, 23:21   

Ola23, fabuła. Piszesz ciekawie, już drugie Twoje opowiadanie, mimo, z pozoru przerażającej długości, wciągnęło mnie i czytało mi się bardzo przyjemnie. Błędy widzę ortograficzne, ale myślę, że z pośpiechu. Czasem składasz zdania w niepoprawny szyk i zdarza Ci się używać zbyt kolokwialnych słów. Ale potencjał naprawdę masz. :)



 
 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2015-06-28, 15:25   

Evicka, Uwielbiam kolokwialne słowa :lol:



Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
 
 
 
Opowiadania
Evi 



Wiek: 31
Dołączyła: 28 Gru 2011
Posty: 3504
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2015-06-28, 15:50   

Ola23, piszesz w takim klimacie, że te kolokwializmy wybudzają z "transu". ;)



 
 
 
Opowiadania
Chambers
[Usunięty]

Wysłany: 2015-06-28, 20:44   

No więc udostępniam prolog mojego opowiadania. Jest krótki, ale starałem się w nim nieco przybliżyć to, czego można się spodziewać.
Liczę na komentarze, które są najlepszą pomocą dla autora.
Umieszczam to w Google Docs, ponieważ zawsze tak robię, mam nadzieję, że to nie jest kłopot.

"Odpowiedź"
Prolog - https://docs.google.com/document/d/1qVE3dgDYf8p1_EgAkYIjSmBK2kTIEVawgGAoQ4TvCfE/edit?usp=sharing
Życzę miłego czytania ;_;




 
 
Opowiadania
LadyRed 
Zamknięty pokój



Wiek: 32
Dołączyła: 17 Mar 2015
Posty: 514
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2015-06-29, 11:20   

Chambers, EEEEE... zatkało mnie.

Od początku, gdy przeczytałam pierwsze zdanie byłam pewna, że autorem jest facet. Może przez słownictwo. Kurde, styl pisania bardzo mi sie podoba. Jestem pewna, że jest to wstęp do czegoś naprawdę dobrego. Czy wydawało mi sie czy Ty mówiłeś, że jest to Twoja pierwsza twórczość?
Gdyby jednak wpadła mi do rąk książka z takim wstępem.... szczerze? Nie przeczytałabym jej. Nie czułam dreszczyku zaciekawiania.

Musisz mi zdradzić jak dobierasz nazwy miejsc, ja mam z tym problem by umiejscowić gdzieś bohatera. Tobie to strasznie fajnie wyszło.




Tak strasznie się obwiniam Przyjacielu, że musiałeś umrzeć bym sobie o Tobie przypomniała!
 
 
 
Opowiadania
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,34 sekundy. Zapytań do SQL: 13