Musiałabym dotykać ofutrzonego truchła z głową, łapkami itp, być może je podgrzać i pokroić albo ponacinać...
To prawie jak kroić kurczaka... Chociaż rozumiem, że jak ktoś nie miał do czynienia z zabijaniem i oprawianiem kury albo innego zwierzęcia, to miałby z tym problem.
Ja aktualnie oprócz kur i kaczek to nie mam zwierząt. I jakoś... nie brakuje mi ich. Nie wyobrażam sobie kota albo psa w mieszkaniu.
Wiek: 23 Dołączyła: 16 Mar 2016 Posty: 154 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-04-03, 11:19
Myślałam, że dajesz żywe chomiki kotu, tak by mógł się jeszcze z nimi pobawić. Co nie zmienia faktu, że to i tak dla mnie jest okrutne, ale jakoś trzeba się pogodzić z naturą.
Cóż, dla mnie to chyba moralnie lepsze, niż podawanie zwierząt zabitych w rzeźni. Sama odebrałam chomiki od pary, która prowadzi hodowlę karmową dla terrarystów, widziałam w jakich warunkach były trzymane zwierzęta, opowiadali mi o sposobie uśmiercania... Wiadomo, że z uśmiechem na ustach nikt tego nie robi, ale jestem pewna, że komfort życia miały o wiele wyższy, niż np. taka krowa z rzeźni i mam też pewność, że zostały bezboleśnie i humanitarnie zabite.
Daithi, nie wiem czy dobrze zrozumiałam, te chomiki kupiłaś już martwe?
+EDIT: znalazłam już odpowiedź, ale nie usunę postu, bo to łamanie regulaminu. Więc inne pytanie: Ale w sumie po co kotu podałaś martwe chomiki zamiast np. karmy z puszki?
Ale w sumie po co kotu podałaś martwe chomiki zamiast np. karmy z puszki?
Bo i tak nie karmię karmą z puszki, tylko robię mieszanki mięsne, które muszę suplementować różnymi głupotami. Zrobienie takiej mieszanki na 2 tygodnie trwa kilka godzin, a whole prey (czyli właśnie podawanie całych tuszek) jest o wiele szybsze i zdrowe . Ale jednak to chyba nie dla mnie.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10450 Skąd: świat
Wysłany: 2016-04-03, 13:27
Po przeczytaniu tego aż mam ochotę przerzucić mojego psa na tofu. Matko, ja rozumiem instynkty, korzenie i inne duperele, ale mi się serce kroi. Pamiętam jaką traumą do dzisiaj z resztą pozostało, gdy podejrzałam zabijanie gęsi na wsi, czy słyszałam jak uśmiercali świnię.
Dlatego też nie mogłabym mieszkać na wsi - psy na krótkich łańcuchach, zarzynanie zwierząt na obiad i koty przychodzące bez jednej nogi po paru dniach bo pod lasem wpadły w sidła no i jeszcze coraz częściej spotykane żmije koło domów.
I wszędzie pająki. Dużo pająków. Nie lubię pająków.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Matko, ja rozumiem instynkty, korzenie i inne duperele, ale mi się serce kroi.
Dla mnie podanie chomika czy myszy kotu jest mniej więcej tak samo przykre, jak podanie świni czy kaczki. Przy czym taka krowa żyła sobie całe życie w zamknięciu i stresie, a zwierzęta karmowe z dobrej hodowli były zadbane, odpowiednio karmione, miały dużo przestrzeni i zostały uśmiercone bezboleśnie. Rozumiem, że taki chomiczek ma futerko, oczka jak koraliki i jest o wiele słodszy od świni, ale moralnie ten posiłek był lepszy, więc nie rozumiem, dlaczego miałoby mi się "serce krajać" .
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10450 Skąd: świat
Wysłany: 2016-04-03, 14:35
Daithi, jem mięso okazjonalnie. I to raczej dlatego by uzupełnić niedobory, bo produkty stricte wegetariańskie mi średnio podchodzą.
Zabijanie świni czy kurczaka, łowienie ryb tak samo mnie rusza jak widok podawania wężowi chomika. Ja jestem z tych wrażliwych i mnie to smuci. Po prostu. Ale nie walczę z innymi, by nie jedli mięsa czy nie podawali mięsa zwierzętom, bo nie widzę w tym sensu. Ale na pewno buntuję się gdy mowa o maltretowaniu zwierząt w jakimkolwiek celu.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-04-03, 17:05
Daithi, tak, jem mięso, w zasadzie tylko kurczaka i okazjonalnie ryby.
Podaję też psu różnego rodzaju mięsa.
Wiem, że to pewnie hipokryzja, ale tak jak powiedziała Szamanka - ja też jestem po prostu wrażliwym człowiekiem. Jednak zjedzenie kotleta z kurczaka nie boli mnie tak, jak słuchanie czy patrzenie na zabijanie zwierząt.
Jako dziecko popłakałam się jedząc gołąbka.
Tak, wiem, hipokryzja.
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
Nie wyobrażam sobie zamknąć zwierzęcia w klatce o powierzchni 30 metrów, bez możliwości wyjścia i zobaczenia świata. Nie wyobrażam sobie zostawiać go na całe dnie samemu. Nie mogłabym spać w jednym łóżku ze zwierzęciem, nie pozwoliłabym mu się lizać, to obrzydliwe.
Nie uwierzę że zwierzę w zamknięciu może być szczęśliwe. Dla mnie to to samo co trzymanie kur w klatkach. Tylko że wtedy chociaż ptaki dają jakąś korzyść, a inne zwierzęta traktowane są jako zabawki do poprawy humoru człowieka.
Już nawet moje kury i kaczki mają więcej przestrzeni i wolności. I wolę zabić własną kurę i ją zjeść, niż kupować coś nieznanego pochodzenia. Dla mnie nie ma w tym nic obrzydliwego ani złego. Nie torturujemy ich przed zabiciem, więc o co chodzi? Zdaję sobie sprawę, że zwierzęta czują ból, bo to żywe stworzenie i nie przysparzamy im cierpień. Nie czuję się z tego powodu ani gorsza ani mniej wrażliwa.