Suicidal, a jak się czujesz z myślą, że któryś z tych chłopaków mógł być homo... że tak wrócę do tematu.
Powiem tak, jestem osobą tolerancyjną, sam obracam się w towarzystwie, gdzie mam kolegę homo, jest mi bliski, chodzi o stosunki jedynie przyjacielskie. Jakoś mnie to by nie wkurzało, gdybym czuł, że się patrzy na mnie. Miałbym niby podejść i mu wyj*** ( istnieją tacy na tym świecie co by to zrobili, niestety )
Jakby mnie mieli rozszarpywać za każdym razem gdy się spojrzę na jakąś kobietę, to już bym chyba cała w bandażach musiała chodzić
W sumie szatnie to moim zdaniem dobry pomysł, jakoś nie mam ochoty, by mnie każdy nieznajomy facet w majtkach oglądał ;/ Kobieta to co innego, bez względu na orientację seksualną. Niech i wyobraża sobie mnie bez bielizny. To mi nie przeszkadza. No ale może to ja jestem dziwna =="
Nie widzę sensu istnienia szatni, którą opisałaś - co to za szatnia, która nie ma drzwi, więc i tak każdy, kto przechodzi, może rzucić okiem na półnagich ludzi?
Osobiście nienawidzę przebierania się w szatni - nie lubię, gdy obce osoby mają szansę oglądać mnie w bieliźnie. Jest mi obojętna płeć, czy orientacja tych ludzi, tak czy siak nie cierpię paradować półnago.
Wstydzenia się nagości rodzice uczą od urodzenia, a potem się dziwić, że cyrk z szatniami.
Mnie matka uczyła "co zobaczą to ich, reszta i tak moja"
Chochlik napisał/a:
Mam wrażenie, że to całe osłanianie kobiet przed męskim wzrokiem ma pokazać każdemu, że bycie kobietą to rzecz wstydliwa.
Hmmm... to chyba chodzi o coś innego... po prostu tak jak przyjmuje się, że stosunku seksualnego nie uprawia się z byle kim, tak i pewnych rejonów ciała nie powinno się pokazywać byle komu. Podejrzewam, że kobiety w większości nie świecą kroczem w towarzystwie obcych osób... nawet tej samej płci... i to raczej nie dlatego, że wstydzą się swojej kobiecości Chodzi o intymność, a nie wstyd.
pewnych rejonów ciała nie powinno się pokazywać byle komu
Byłam kiedyś na SOR, jako pacjentka. Obok leżał mężczyzna, któremu robili EKG. Rozebrał się i nikt nie pomyślał, że nie powinno się jego rejonów ciała pokazywać byle komu. Chociaż ja czułam się tym skrępowana. Trochę później przyszedł jakiś lekarz mnie oglądać i chciał mi brzuch pomacać. Tego pana, który ledwie stał, który też był chory, którego brzuch też zdążyłam już obejrzeć... wygonili na korytarz, bo tak i już. Moje protesty nic nie pomogły. Uznali, że to się nie godzi, że w końcu kobieta... No czyli co? On ma byle jakie ciało, którego nie warto chować? Ja mam ciało tak genialne, że jest dobrem publicznym i nie mogę rozporządzać tym, kto będzie mój brzuch oglądał?
Czy przeszkadza wam, ze patrzycie na nagość drugiej, przypadkowej osoby?
Tak. Nie wyobrażam sobie wejść komuś z rodziny do łazienki, w przeciwieństwie do całej reszty (borze...dziękuję Ci za kłódkę ). Kiedyś byłam na takim swoistym pidżama party, ja i dwie dziewczyny. No i poszły do łazienki razem. Jednej z nich zadzwonił telefon, więc jako, że były w tej łazience razem, uznałam, że prawdopodobnie poszły o mnie poplotkować, jakoś byłam do tego przyzwyczajona. No ale weszłam i okazało się, że postanowiły się wykąpać. Bardzo były zdziwione, że drzwi zamknęłam w ułamek sekundy. Potem się pytały czy mam coś innego, że tak uciekam
A szatnie...powinny być pojedyncze tak jak już ktoś pisał.
Czy przeszkadza wam, ze patrzycie na nagość drugiej, przypadkowej osoby?
Tak. Pomimo tego, że raczej niczego zaskakującego nie ujrzę u osoby w negliżu, przeszkadza mi. Nie lubię takiego odzierania z intymności, a narażanie kogoś nagiego na widok osób postronnych jest tym dla mnie właśnie. W przypadku, gdy obnażonemu to nie przeszkadza, ciągle jest to pewnym naruszeniem, choćby mojej strefy komfortu, gdyż nagość identyfikuję z jedną z odmian intymności.
Dlatego dla mnie wszelkiej maści badania, do których trzeba się rozbierać, są podwójnie stresujące - z jednej strony obnażenie przed lekarzem, a z drugiej ryzyko, że ktoś wejdzie i mnie zobaczy, rozwali otworzone drzwi na korytarz etc. Nawet jeśli taki ktoś widział miliony gołych ciał i na nim wrażenia to nie robi, dla mnie nie jest to argument, a jedynie odczłowieczenie i uprzedmiotowienie (tak, wiem, pewnie jestem przewrażliwiona, ale mam już takie podejście do swojej cielesności a nie inne).
Ever napisał/a:
Nie wyobrażam sobie wejść komuś z rodziny do łazienki, w przeciwieństwie do całej reszty
U mnie też nie widziano nic złego. No i zabraniano mi ryglowania drzwi od toalety i każde ich zaryglowanie (zamek głośno chodził i zawsze było słychać, czy zamykam) było karane. Jedna z metod upokorzenia - wejście mi w czasie załatwiania potrzeb fizjologicznych do łazienki w obecności gości. Moja matka nie uważała też za uzasadnione moje prośby o zamykanie drzwi od łazienki, bo nie mam ochoty słuchać, jak oddaje mocz, kiedy ja jem śniadanie czy mój brak ochoty na oglądanie, jak ubiera się na środku pokoju i gmera sobie w kroczu przy okazji.
Nie mam problemu z nagością jako taką, zdarzyło mi się pójść na plażę nudystów, ale przypadkowe, niezamierzone, nieintencjonalne kontakty z nagością osób trzecich są skrajnie niekomfortowe. Bez względu na to, czy w negliżu znajdowała się apetyczna brunetka, którą "macałabym" czy pomarszczony, powykręcany staruszek.
No akurat jeśli chodzi o osoby bliskie, to nie mam tego problemu. Co innego przypadkowe. Przy "matce żonie i kochance" mogę się domyślać co czują...
Mustela Nivalis napisał/a:
Moja matka nie uważała też za uzasadnione moje prośby o zamykanie drzwi od łazienki, bo nie mam ochoty słuchać, jak oddaje mocz, kiedy ja jem śniadanie
Aż mi się przypomniało kilka sytuacji:
1. Mój kolega, który nie uważa za stosowne zamykać drzwi od ubikacji kiedy sika (zwłaszcza rano, co powoduje, ze często budzi mnie odgłos mikcji) oraz wychodzi z toalety zanim zapnie rozporek i sobie w nim gmera, stojąc na środku pokoju. Prośby nie pomagają. Od lat.
2. Mój szef, który ma dokładnie ten sam problem. Z ciężkim westchnieniem zamknął któregoś dnia kabinę, kiedy chciałam nalać wody do czajnika, jak poszedł się wysikać i bałam się wejść do łazienki. Za każdym razem jak wychodzi z łazienki też zapina spodnie już jak wróci do biura i - najczęściej - rozmowy ze mną. Poza tym wielokrotnie widziałam go z rozpiętymi spodniami. Na szczęście nie z opuszczonymi. Raz tylko się zamknął, jak chciał spodnie przymierzyć.
3. Mam wrażenie, że popisywanie się umiejętnością zapinania rozporka przy okazji wychodzenia z toalety, to powszechna męska przypadłość. Właściwie na palcach jednej ręki mogę policzyć mężczyzn, u których tego nie zauważyłam. U kobiety widziałam to raz - w psychiatryku. Nie wiem... wygania ich ktoś z tego kibla?
Nie lubię się przebierać w szatniach przed i po wf. Przebierałam się kiedyś w wc, ale potem chodziły ploty,że jestem cała pocięta i tak strasznie wstydzę się swojego ciała. Przebieram się z dziewczynami, ale staram się to zrobić szybko i niezauważalnie. Przeszkadzają mi ich komentarze typu " ooOo, masz nowy stanik! Fajny! ; A to co, nowe gatki?; Ładne cycki " . Nie lubię tego ich wzroku na sobie. Ehh, nasza pani od wf potrafi nieraz drzeć się za przebieranie w wc, albo od tak po prostu wparować nam do szatni kiedy połowa dziewczyn jest w samej bieliźnie.
Też nienawidzę jak moja mama się przy mnie przebiera, czy chce mi wleść do łazienki kiedy stoję sobie naga, czy kąpię się. Zawsze usprawiedliwia to tym " Jestem twoją mamą, widziałam Cię już nieraz nagą" , wkurza mnie takie coś, wstydzę się swojego ciała.
Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale. ~ Kłapouchy.
Czy przeszkadza wam, ze patrzycie na nagość drugiej, przypadkowej osoby?
Jeśli to moja mama lub siostra to zupełnie mi to nie przeszkadza. Natomiast krępuje mnie patrzenie na innych jak choćby kobiety w przebieralni na basenie, ale tylko dlatego, że myślę, że one krępują się tym, że na nie patrzę.
Co do włażenia do łazienki, długo walczyłam o to by móc się zamknąć od środka dla pewności by nikt mi nie wszedł gdy np. biorę prysznic. Co prawda, czasem jeszcze się tak przytrafia, ale już nie tak często.
Osobiście nie mam nic przeciwko łączonym szatniom, jako że i taka często bywa przeludniona to zdarza mi się przebierać na korytarzu, z resztą nie tylko mi. W zeszłym roku akademickim normą było że dziewczęta przebierały się z nami w jednej szatni, bynajmniej mi to nie przeszkadzało. A co do Twojego pytania Chochlik, o osoby homo i bi-seksualne:
1) to że jestem facetem, a on homo/bi to jeszcze nie znaczy że mu się podobam,
2) jeśli nawet a zachowa to dla siebie to nie obchodzi mnie to.
Co do zupełnej nagości to rzeczywiście dziwne uczucie bo nie wiadomo jak się zachować, gdzie kierować wzrok, niezależnie od płci.
Zdanie zaczynamy wielką literą, a kończymy kropką. Tost.
Ostatnio zmieniony przez PanFoster 2013-12-05, 06:50, w całości zmieniany 1 raz
Hm, a ja mam tak jak Chochlik, , krępuję mnie to, że patrze się na inne dziewczyny. Teoretycznie powinnam wstydzić się siebie, bo blizny są widoczne, bo rozstępy mam na brzuchu i udach, ale nie, przejmuje się tym, że widzę dziewczynę w staniku więc szatnie np. w moim przypadku się nie sprawdzają, wolę przebierać się w toalecie.
Suicidal, serio, to zachowanie w szatni godne pożałowania
Czy przeszkadza wam, ze patrzycie na nagość drugiej, przypadkowej osoby?
Nie tylko przypadkowej, bliskiej też. Po prostu krępuję się wtedy bardziej, niż osoba która paraduję nago. Jest mi strasznie nie zręcznie.
Pamiętam sytuację, jak byłam na wakacjach w Bułgarii z 3 lata temu. W moim ośrodku było pełno ciapatych, takich młodych po 20 lat może. Imprezowicze, ogólnie któregoś razu z mamą stałyśmy w windzie i czekałyśmy aż ruszy na dół. Na tym samym piętrze stali oni właśnie, w samych ręcznikach. A żeby 'umilić' nam widok, zdjęli te ręczniki i chcieli wejść do windy. Nie za fajny widok chcieli się pochwalić, czy co? Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem.
I’ve woken now to find myself in the
shadows of all I have created.
Nagość w szatni zupełnie mi nie przeszkadza. Szatnia to szatnia i nawet jeśli jakaś dziewczyna jest homo i się spojrzy nie miałabym do niej pretensji ani czuła się nieswojo. Mam jednak wciąż poczucie, że anatomicznie jesteśmy podobne i nawet jeśli się jej spodobam, to nie jest to dla mnie niestosowne. Inna rzecz, że nie paraduję w szatni zupełnie nago. Na basen przyjeżdżam już w kostiumie, więc tylko zdejmuję ubranie, a kiedy się ubieram po wyjściu korzystam z kabiny i wychodzę już w bieliźnie. Kabiny są raptem dwie, ale zawsze coś. Zresztą nigdy na nią długo nie czekałam, były przede mną najwyżej dwie osoby.
W większości basenów, na których bywam, są już oddzielne kabiny. Na osławionej łódzkiej Fali (cholernie drogiej i z płytkim basenem) jest wspólna szatnia, gdzie są szafki i dużo kabin. Jednak najbardziej odpowiada mi układ na basenie przy szkole - oddzielne szatnie dla kobiet i mężczyzn plus w każdej są dwie kabiny. Inne kobiety nie widzą mnie nago, a mężczyźni nie oglądają mojej walki z rajstopami, włosami i cerą po saunie. Przed kobietami i tak się tego nie wstydzę.
To dotyczy tylko basenu lub plaży, w innych sytuacjach nie pokażę się nikomu w bieliźnie. Kiedyś, kiedy w przymierzalni poprosiłam kuzynkę, żeby weszła i zobaczyła, jak wyglądam w kostiumie (jeszcze nie miałam blizn na całym ciele, więc nie było problemu), a ona zupełnie odsłoniła zasłonkę, miałam szczerą ochotę ją ukatrupić. Na basenie inna rzecz - jak wszyscy to wszyscy. Jedna ma cellulit, jakiś chłopak jest przeraźliwie chudy, starsza pani ma bliznę po operacji, któraś dziewczyna jest przy kości. To nieważne, na basenie wszyscy równi i latają w skąpych kostiumach. Jedyne, co staram się ukryć, to blizny po aa.