ktoś z Was medytuje?
ja mam zamiar się w to zagłębić, mam bardzo niecierpliwy i rozgadany umysł więc jest to trudne, ale... nie poddam się.
szukam swojego sposobu, chyba najlepsze dla mnie jest liczenie oddechów.
Ja medytuję już od dłuższego czasu. Nie były to jakieś skomplikowane techniki. było to np. liczenie oddechów, skupianie się na oddechu, staranie zachowania świadomości etc. teraz byłem na spotkaniu buddystów, i wybieram się jeszcze na inną grupę, i zobaczę, co jest dla mnie lepsze. A wtedy już będę medytował na całego
lit. int.
edit by Sadu
Ostatnio zmieniony przez 2010-01-21, 17:07, w całości zmieniany 1 raz
ja Ci Cherry powiem że mi muzyka przeszkadza. rozprasza. niby próbowałam przy muzyce do medytacji (a przynajmniej tak wpisałam w google ) ale wyłączyłam zaraz bo mnie rozpraszała za bardzo.
za to jest cudowna żeby się uspokoić przed medytacją
Z takich prostszych:
-Medytacja z oddechem
Siadamy w wygodnej pozycji, bądź kładziemy się (wg. uznania) i skupiamy się na swoim oddechu. Nic, poza tym oddechem dla nas samych nie istnieje, tylko to. Łatwiejsza wersja zakłada liczenie oddechów, tzn. wdech, i wydech jako jeden, następny cykl oddechowy to 2, itd. Liczymy do 9, a potem od nowa od jednego,żeby nie popaść w rutynę. Można tez bez liczenia, wystarczy sobie zdawać sprawę, że oddychamy, i skupiać się na tym. Ma to na celu świadomośc oddychania.
- Pozycja ciała
Zauważ w danej chwili swoją pozycję ciała. poczuj, jak ono się układa, poczuj całe swoje ciała. Zastanów się co daje i co zabiera ci ta pozycja(plusy i minusy), i czemu ma ona służyć (relaks, przygotowanie do snu, etc.).
Na razie tyle. Mam całą taką książkę o tym, więc potem napiszę jeszcze jakieś fajne techniki
Co jest najważniejsze w medytacji? by nie oceniać swojego umysłu. Medytacja ma na celu 'niemyślenie', lecz gdy pojawią się myśli nie mamy ich brutalnie tłumić, tylko zdawać sobie z nich sprawę, gdyż nasze myśli to tak naprawdę my sami, nieważne jakie one są.
Czyli trening autogenny Schultza lub trening Jacobsona też jest medytacją?
Mojwa napisał/a:
ja Ci Cherry powiem że mi muzyka przeszkadza. rozprasza. niby próbowałam przy muzyce do medytacji (a przynajmniej tak wpisałam w google ) ale wyłączyłam zaraz bo mnie rozpraszała za bardzo.
za to jest cudowna żeby się uspokoić przed medytacją
Mnie ta muzyka totalnie wyciszała, relaksowała i usypiała... zamiast skupiać się na oddechu czy też rozluźnianiu kolejny części ciała - sama muzyka na mnie działała i "wyłączała".
Medytuję. Myślę, że mówiąc, że robię to regularnie za bardzo nie minę się z rzeczywistością.
Również jestem osobą mającą spore problemy z wyciszeniem się od środka - o ile na zewnątrz bardzo łatwo jest mi okiełznać własne emocje, o tyle wtedy cały ten "syf" kumuluje się wewnątrz. Jakieś trzy lata temu zaczynałam od, powiedzmy, pięciominutowych seansów, z czasem wydłużając je o kolejne minuty. Medytacja nie polega na tym, by siedzieć bez ruchu z uduchowioną miną i ewentualnie mruczeć jakieś tajemnicze mantry pod nosem; osobiście odbieram ją jako sposób na poznanie siebie, choć paradoksalnie zazwyczaj nie zaleca się przy niej myślenia o czymś lub kimś konkretnym, wręcz przeciwnie.
Próbowałeś może zazen? Jest to technika niemająca nic wspólnego z wizualizacjami czy wyszukanymi pozami, a dająca - przynajmniej u mnie - o wiele lepszy efekt. Najprościej mówiąc, jest to po prostu siedzenie. Bycie. Skoncentrowanie się na wykonywanej czynności, odczuwanie jej całym sobą, przy czym zazen niekoniecznie oznacza medytację w tradycyjnej definicji.
Tak BlackAcid, widzę że masz o tym pojęcie
Ja jakiś czas temu medytowałam na siedząco, na tej zasadzie, że starałam się skupić na oddechu albo odgłosach.. i być po prostu w chwili obecnej. Ale potem jakoś przestałam. Żeby były efekty trzeba poczekać, medytacja musi wejść w nawyk.
Polecam książkę 'Potęga Teraźniejszości'... Nie wiem jak ją tu zarekomendować, ale naprawdę warto, z tymże samemu trzeba dojrzeć do tego żeby ją przeczytać i zrozumieć i wnieść w życie.
ja próbowałem, ba nawet więcej niż próbowałem. I Powiem szczerze, że medytacja wycisza.
Na początku ciężko było z ogarnięciem własnych myśli. Co chwila to zastanawiałem się nad czymś, itp. Ale po pewnym czasie dało się to ogarnąć.
Ja jestem osobą bardzo chwiejną emocjonalnie. Wciąż popadam w skrajności. Dlatego zaczęłam rok temu medytować. Potem miałam okres przerwy, ale znowu do tego wróciłam. Ja raczej skupiam się na tym, żeby całkowicie, a przynajmniej ile się da wyłączyć swoją świadomość i jak najgłębiej popaść w stan nieświadomości. Wtedy tak błogo się czuję.