Wysłany: 2013-04-18, 12:35 Pomoc rannym zwierzętom na drodze
Znalazłam na fejsbuku i ciekawi mnie Wasza opinia.
Myślicie, że człowiek zostałby potraktowany poważnie dzwoniąc na policję i prosząc o pomoc w takiej sytuacji? Prosząc o przyjazd radiowozu i zabranie rannego zwierzęcia do lecznicy?
Czy policja w ogóle zareagowałaby na takie zgłoszenie, czy wolałaby łapać niewinnych ludzi z gramem śmiesznej roślinki w kieszeni?
Czy policja faktycznie przyjechałaby do miejsca wypadku, w którym potrącone zostało zwierzę, czy machnęliby ręką, bo to przecież nie człowiek tylko nic nie warta sarna/kot/pies?
Oni teoretycznie mają obowiązek zareagować, ale w praktyce jest jak jest. Jak nie trafisz na takiego funkcjonariusza policji, który lubi zwierzęta, to możesz co najwyżej sama wziąć go na ręce i zanieść/zawieźć do lecznicy.
Właściwie miałam taką sytuację wczoraj, szłam z koleżanką właśnie do lecznicy na praktyki i na naszych oczach york wpadł pod samochód, jeszcze żył, a że do lecznicy był spory kawałek, zadzwoniłyśmy na policję i efekt był taki, że...niosłyśmy biedaka półtora kilometra na rękach, próbując jeszcze po drodze złapać jakiegoś stopa. Pies żyje, miał złamaną łapę, dwa żebra i język do szycia.
Prawda taka, że zwierze nie może liczyć na pomoc takich instytucji i basta, szczęście ma ten zwierzak, którego zauważy jakiś życzliwy człowiek, któremu nigdzie się specjalnie nie spieszy.
PS Co do tego pieska, po dwóch godzinach zjawiła się jego właścicielka z płaczem, bo go nie upilnowała.
Wiek: 32 Dołączył: 07 Kwi 2013 Posty: 122 Skąd: Polska
Wysłany: 2013-04-19, 00:03
Z tego co mi się wydaję policja ma obowiązek przyjechać, następnie muszą wezwać weterynarza jeżeli jest taka potrzeba. Ale mogę się mylić.
Przypomniała mi się sytuacja, której byłem świadkiem. Dwóch kolesi potrąciło sarnę i jak gdyby nigdy nic zapakowali ją do bagażnika i odjechali Z tego co widziałem była cała we krwi, ale co było dalej moge się tylko domyślać.
Damiano91, takie sarny są bardzo smaczne. To się z nią działo później. Chociaż różni ludzie żyją na tym świecie, ta sarna może akurat trafiła na zoofili.
Ever, do mnie policja by przyjechała... Jeśli nie ze względu na ranne zwierzę, to ze względu na obrażanie funkcjonariuszy policji.
A my byłyśmy grzeczne.
Słyszałam też, że to nie należy do obowiązków policji tylko straży miejskiej, ale czekaj na idiotów, zwierze się zdąży sto razy wykrwawić.
Jeszcze jak to jakiegoś małego psa czy kota potrącą, to ok, ale jak się trafi na owczarka kaukazkiego to nie ma bata, żeby go samemu z ulicy ściągnąć.
Damiano91 napisał/a:
Przypomniała mi się sytuacja, której byłem świadkiem. Dwóch kolesi potrąciło sarnę i jak gdyby nigdy nic zapakowali ją do bagażnika i odjechali
Mój ojciec z takich biedaków zrobił nie jedną kolację