Nie znalazłam podobnego tematu co mnie nieco zdziwiło...
Jako, że żyjemy w XXI wieku i mamy świra na punkcie teorii, racjonalizacji i klasyfikowania wszystkiego naturalnym jest, że miłość także nie została przez te zapędy pominięta.
Dwie najciekawsze dla mnie teorie miłości to teoria Johna Lee i Roberta Sternberga.
Według Lee możemy wyróżnić:
Wikipedia napisał/a:
storge
Miłość zrównoważona, czuła, przyjacielska w której partnerów silnie łączy intymność i założenie, że bez względu na wszystko zostaną przyjaciółmi. Intymność fizyczna pojawia się później i rzadko, jeśli wystąpi, staje się źródłem radości. Miłość tego typu porównać można do miłości między rodzeństwem. Najważniejsze jest by być z partnerem duchowo i jako jego najlepszy przyjaciel. Dla tego typu miłości drobne przeszkody są do pokonania. Nawet czasowe rozłąki nie stanowią dla niej problemu.
eros
Miłość eros jest odpowiednikiem miłości romantycznej. Charakterystyczne dla tego typu miłości jest zafascynowanie kochaną osobą. Osoby prezentujące ten typ wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia i jest to wręcz pożądane by w taki właśnie sposób zakochać się i stworzyć związek doskonały, w którym miłość będzie wieczna. Partnerzy pragną być do siebie podobni, jak najwięcej czynności wykonywać wspólnie. Charakterystyczny też jest silny pociąg fizyczny, dlatego też dość wcześnie uwzględniany jest element seksualności. Partnerom zależy na tym, by drugiej osobie dostarczać jak największej ilości przyjemności, w tym także w sferze seksu.
ludus
Ludus traktuje miłość jako zabawę. W grze tej polega głównie na tym by zwyciężyć, a więc wykazać się większymi zdolnościami, dowieść swej wyższości nad partnerem. Seks w takim związku, to forma zaspokojenia jedynie własnych przyjemności. Jeśli w sferze seksualnej wystąpią jakieś problemy, to zamiast starać się je rozwiązać, przedstawiciele tego typu miłości poszukają raczej nowego partnera. W wyrażaniu ludus nierzadko obserwuje się koncentrację na własnej osobie.
Typy te łączą się z sobą i tworzą:
manię (jako kombinację eros i ludus),
Miłość maniakalna jest intensywna i obsesyjna, często myśl o partnerze jest przyczyną ciągłego lęku przed jego utratą. Polega na stałej potrzebie podtrzymywania uczuć i uwagi przez partnerów, a także nieustannego rozpraszania wątpliwości co do wierności i zaangażowania.
pragmę (ludus i storge),
Pragma to miłość praktyczna. Przedstawiciele tego typu inwestują w miłość. Jest to dla nich kalkulacja zysków i strat jakie mogą osiągnąć angażując się w dany związek. Związek jest możliwy tylko z partnerem, który odpowiada tak kochającym osobom ze względu na pochodzenie i warunki życiowe.
agape (eros i storge).
Miłość agape jest miłością ofiarną, pełną poświęcenia i troski o drugą osobę. W miłości tej łatwo zapomina się o sobie myśląc o szczęściu partnera. Jest to moralny ideał miłości w etyce chrześcijańskiej jak i innych religii. Oznacza troskę o osobę kochaną bez oczekiwania czegokolwiek w zamian.
Badania Lee wykazały, że do miłości pragmatycznej i storgicznej bardziej skłonne są kobiety niż mężczyźni, którzy z kolei manifestują styl erotyczny i ludyczny.
Teorię Sternberga obrazuje natomiast ten obrazek:
Zgodnie z tą wizją możemy wyróżnić 7 rodzajów miłości:
Wikipedia napisał/a:
lubienie: intymność, ale bez zaangażowania czy namiętności.
zadurzenie: namiętność bez zaangażowania czy intymności.
pusta miłość: zaangażowanie bez namiętności czy intymności.
romantyczna miłość: intymność i namiętność, ale bez zaangażowania.
niedorzeczna miłość: zaangażowanie i namiętność, ale bez intymności.
partnerska miłość: zaangażowanie i intymność, ale bez namiętności.
miłość doskonała: zaangażowanie, intymność i namiętność.
Teoria ta opiera się także na dynamicznych zmianach udziału poszczególnych składowych uczucia w czasie i w zależności od fazy związku:
(btw nie uważacie, że tylko współcześni mogli wpaść na pomysł przedstawienia koncepcji miłości na wykresie? Ach ten XX i XXI wiek )
?ródło: Wikipedia
Skoro teorię mamy za sobą to teraz pytania do Was. Zgadzacie się z którąś z tych koncepcji, a może macie jeszcze inną wizję? Może inna teoria miłości do Was lepiej przemawia?
Czy widzicie sens w takim systematyzującym podejściu do tego zagadnienia czy też uważacie to za teorię całkowicie oderwaną od praktyki?
Jaką miłością chcielibyście być kochani? Jaką miłością kochacie najczęściej?
Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2013-01-28, 21:44, w całości zmieniany 1 raz
Wtedy możnaby było wyciągnąć wnioski co do różnych rodzajów miłości.
Ale osobiście uważam że miłości są trzy: Miłość romantyczna (z pociągiem do fizyczności), miłość "braterska" (pomiędzy rodzeństwem czy przyjaciółmi), i Miłość matczyna (pomiędzy rodzicami i dziećmi). Wszystko inne to wg mnie nie jest miłość ale np zauroczenie, lubienie, obsesja itp.
Ostatnio zmieniony przez 2013-01-26, 11:29, w całości zmieniany 1 raz
Jako, że żyjemy w XXI wieku i mamy świra na punkcie teorii, racjonalizacji i klasyfikowania wszystkiego
Nienawidze tego. Nigdy nie zrozumiem jak mozna niszczyc wiele pieknych rzeczy w taki sposob.
Odnalazlam sie w opisie Eros i Agape. Chociaz w tych czasach stracilam chyba wiare w jakakolwiek Milosc. Ludzie potrafili zmieszac z blotem nawet i to.
zycie powoduje palenie i picie.
Ostatnio zmieniony przez 2013-01-28, 21:44, w całości zmieniany 2 razy
Mnie najbliżej chyba jest do miłości Agape bo wszystkich, których kocham chcę otaczać opieką i chcę żeby byli szczęśliwi. Może nie zawsze jestem dobra, ale nawet w złości kocham i troszczę się o bliskich.
A czytając temat o definicjach miłości to zaraz na myśl przyszedł mi cytat z "Sary": Miłość to jest takie coś, czego nie ma. To takie coś co sprawia, że nie ma litości... To tak jakby budować dom i palić wszystko wokół... Miłość to jest słuchanie pod drzwiami, czy to jej buty tak skrzypią po schodach, miłość jest wtedy, jak do czterdziestoletniej kobiety wciąż mówisz Moja Maleńka i kiedy patrzysz jak ona je, a sam nie możesz przełknąć... Wtedy, kiedy nie zaśniesz, zanim nie dotkniesz jej brzucha... Wtedy, kiedy stoicie pod drzewem, a ty marzysz, żeby się przewróciło, bo będziesz mógł ją osłonić.
A ja odkopię temat, bo ostatnio o tym myślałam...
Zaczęłam się ostatnio nad tym zastanawiać, obserwując ileś tam par i snując przy tym różne teorie z cyklu "Co by było, gdyby...".
I może nie ma czegoś takiego jak miłość właśnie? Może "miłość" niczym się od przyjaźni nie różni?
Może to po prostu właśnie taka zwyczajna, typowa przyjaźń + przyzwyczajenie i pewność, że dana osoba będzie przy nas cały czas + możliwość zaspokajania swoich potrzeb?
Chyba w tej chwili najbliżej mi do takiej teorii.
Może to po prostu właśnie taka zwyczajna, typowa przyjaźń + przyzwyczajenie i pewność, że dana osoba będzie przy nas cały czas + możliwość zaspokajania swoich potrzeb?
Sugerujesz, że przyjaźń nie zawiera w sobie przyzwyczajenia, przekonania o stałości sytuacji i zaspokojenia potrzeb?
Poza seksem i oczekiwaniem 'monopolu' nie widzę różnic między miłością a przyjaźnią. Co więcej śmiem twierdzić, że skoro są rożne formy miłości (rodzicielska, braterska, małżeńska itd) to i przyjaźń jest jednym z jej rodzajów.
śmiem twierdzić, że skoro są rożne formy miłości (rodzicielska, braterska, małżeńska itd) to i przyjaźń jest jednym z jej rodzajów.
Bo miłość i przyjaźń to są słowa. Słowa które ludzie wymyślili na określenie pewnych uczuć. A ja zaryzykuje stwierdzenie że każdy czuje troszeczke inaczej i troszeczke cos innego by to wszystko nazwać jednym wspólnym słowem "miłość". Ale moge sie mylić.
Co do tego że przyjaźń jest rodzajem miłości to jak najbardziej.
Miłość jest pięknym i potwornie trudnym do udźwignięcia uczuciem. Czasami "ciężko mi się to nosi" : ) już nie wiem z której strony przerzucić ten wielgachny wór z masą zmieszanych uczyć i jak to nieść dalej. Ale da się : D i trzeba jeśli się kogoś naprawdę kocha. : )
Gumiss napisał/a:
mi daje kopa, i skrzydła. Taki miły szczęśliwy wypadek w nędznym irytujacym, pełnym uzależnień, upokorzeń, tragicznych wypadków, i wiecznej walki o byt, spełnienie, dążenie do wytyczonych celów w życiu. Coś co daje siłę, ląduje wewnętrzne baterie, daje poczucie bezpieczeństwa, zrozumienie, ciepło, pożądanie. Moglbym tak bez końca, ciężar noszonego związku w moim przekonaniu opiera się na zrozumieniu, zaufaniu, umiejętności słuchania, wsparciu. Ja mam jakieś dziwne spojrzenie :-) Tak jakby ten ''ciężar'' po prostu był kolejnym piórem do skrzydeł :-)
Ciekawe dwa spojrzenia... nie odczuwam tego w żaden z powyższych sposobów... Dla mnie jest to po prostu dobry pretekst, aby przestać szukać wymówek... Wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś potrzebuje 1000 powodów aby coś zrobić albo aby czegoś nie robić, to wcale nie poszukuje motywacji, a właśnie wymówki... i jak jestem zakochana to nie mam tendencji do szukania miliona powodów - jeden związany z tą drugą osobą jest wystarczająco dobry, aby podjąć lub zaniechać działanie. Można powiedzieć, że miłość i związek porządkują moje priorytety i wpływają stabilizująco na moją politykę energetyczną. Nie postrzegam tego jednak ani w kategoriach ciężaru (nie czuję się zalana własnymi emocjami) ani skrzydeł (ja i antycypacja pozytywów nie występujemy w naturze jednocześnie).
Wiek: 35 Dołączył: 05 Mar 2014 Posty: 640 Skąd: śląskie
Wysłany: 2014-04-15, 10:07
Lady Emaleth napisał/a:
Można powiedzieć, że miłość i związek porządkują moje priorytety i wpływają stabilizująco na moją politykę energetyczną
Myślę że to kwestia spojrzenia indywidualnego, wyobrażeń o miłości. Tego jak bardzo lubimy filozofować też, Ty Necia od zawsze byłaś dość bezpośrednia i teoretyczna, może to przez to nie czujesz tej magii/skrzydeł/ciężarków. W sumie to ty opisałaś na swój sposób miłość Zresztą mógłbym przytoczyć kilka rozmów, gdybym miał wtedy kamerę
To umysł sprowadza człowieka na złą drogę, nie wrogowie czy nieprzyjaciele. (Budda)
"one thing, before I graduate...
never let your fear decide your fate."
Jaką miłością chcielibyście być kochani? Jaką miłością kochacie najczęściej?
Zdecydowanie w obydwu przypadkach jest to "storge". Chciałabym być kochana tą miłością, sama właśnie przeżywam ten okres. Nie znałam wcześniej tej klasyfikacji, ale muszę przyznać, że bardzo mi się podoba taki podział i fachowe opisanie tego co czuję, czego sama nie potrafiłabym ogarnąć.