Całe ferie= samotność, nuda, wstawanie>nic nie robienie>spanie
Też tak czasem uważam. Ale mimo wszystko ja wolę się już chyba nudzić i siedzieć sama niż być otoczona uczniami z mojej szkoły. Nie to, że mam tam samych wrogów, wręcz przeciwnie, teraz każdy raczej podchodzi do mnie neutralnie, z jakąś tam iskierką życzliwości. Neutralnie, bo najwyraźniej już przywykli do tego, że prawie się nie odzywam i nie próbują mnie zmuszać do rozmowy na siłę. Mimo wszystko, ja czuję się samotna nawet wówczas gdy otaczają mnie ludzie, więc w zasadzie nie czyni mi to wielkiej różnicy.
W szkole beznadziejnie. Jak to w budzie. Naćpałam się lekami. xD
Po szkole super. Poznałam dwie dziewczyny z drugiej liceum. Po prostu do nich zagadałam. Dostałam numer GG. Jeszcze ona pierwsza się zapytała czy może napisać. Urocza.
Ja bym się nie odważył na taki krok, tak więc gratuluję.
Przyłączam się.
Jak minął dzień w szkole? Hmm... Nauczycielka domyśliła się, że ściągam na sprawdzianie ( choć nie wiem jak ), ale co dziwniejsze - cieszę się z tego, bo dzięki temu wywiązała się między nami rozmowa na którą od dawna liczyłam. Także chyba nie najgorzej minął.
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.
Eee, wiecie co... z drugiej strony biurka to naprawdę wiele widać... i teraz często sobie myślę, że jeśli kiedykolwiek nauczyciele nie zauważyli, że ktoś ściągał, to zwyczajnie nie chcieli na to zwracać uwagi.
Arya, na pewno widać. Jakieś dziwne miny niektórych uczniów, gesty, ruchy, spoglądanie, patrzenie. Zależy też, gdzie umiejscowiona jest ściąga i jakich jest rozmiarów.
Arya, zazwyczaj jest tak, jak piszesz, wystarczy chociażby spojrzeć na zachowanie ucznia, widać ten stres. Jednak nie zawsze, są uczniowie, którzy doskonale potrafią ściągać i nauczyciele, którzy tego nie widzą.
A skoro już jestem w temacie - dzisiaj było ciężko, chociaż zaczęło się od przyjemnej biologii, na której aktualnie oglądamy filmy o ssakach. Na wfie skok wzwyż, w którym nigdy nie byłam jakoś szczególnie dobra, ale dzisiaj akurat skakało mi się dobrze - 110cm pokonane, chociaż techniką własną. Na polskim pisaliśmy klucz interpretacyjny do wiersza - utwór mi w ogóle nie podpasował i raczej było to lanie wody. Na chemii i matematyce zadanka, a na kursie IELTS czytanie, które powinno się pisać 60 minut, a my musieliśmy skończyć w godzinę lekcyjną, więc poszło mi raczej słabo.
Rozmawiałam sobie z pedagog. Poszłam na końcówkę polskiego. Ze sprawdzianu z matmy dostałam jeden... dlaczego ja mam takiego pecha. Koleżanka dostała też jeden ale nagle okazało się że w grupie B jest błąd i ma dwa. Jeszcze ona ta koleżanka poniża mnie. Dlaczego takim nie fajnym osobą zawsze się poszczęści? Jeszcze miała dziś urodziny to kupiłam jej lizaka i złożyłam życzenia nawet za to co wczoraj mi zrobila. Mianowicie zasznurowala tak mi trampki że musiałam obciąć nożyczkami i przywiązała plecak do kraty w szkole akurat był dzwonek na lekcje więc sobie usiadłam i rozwiązywałam plecak.
Pani z matematyki oddawała kartkowki. Będziemy pisać jeszcze raz, ponieważ połowa dostała 0 punktów. I dzisiaj też były wysyłane zagrożenia z matematyki - 22 na 27 osób na kursie je dostanie. Oprócz tego nic ciekawego... słuchanie IELTS, z którego nie jestem zadowolona...
Ogólnie dzień raczej przeciętny.
Godzina wychowawcza, trzy zastępstwa, dwie geografie ( na które babka powiedziała, że ten kto nie zdaje na maturze, nie musi już przychodzić) i matma. Dlatego budząc się o 7, stwierdziłam, że i tak same nudy i poszłam spać. Poszłam tylko na matematykę i akurat oddawała kartkówki, z której dostałam 4. Oby takich dni było więcej.
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.
Chodziłam naćpana. Dobrze, że mnie na matmie nie wzięła do tablicy bo bym chyba się wy... waliła. Potem mi nieco przeszło. Ogólnie miałam dobry nastrój. Dostałam 3 z WoS'u. To chyba tyle. A i zagadałam do jakiejś dziewczyny. Dziwna... nie ważne. Człowiek postanawia zagadać, a oni nawet gęby nie mogą otworzyć i to niby ja jestem aspołeczna. Debile Ci lekarze i w ogóle.. akurat musiał mi się przypomnieć ten chory szpital!