Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10448 Skąd: świat
Wysłany: 2012-01-23, 20:26
Taaaaaak Zrobiłam kilka postępów w swoim życiu. Nad resztą jeszcze pracuję.
- Nie boję się sama wychodzić z domu
- Już się nie boję sama wejść do sklepu i kupić np. chleb
- Zazwyczaj(noo... nie odbieram zastrzeżonych nr.) odbieram telefony (ale nie wychodzi mi jeszcze wykonywanie telefonów)
- Nie boję się usiąść obok kogoś w autobusie
- Nauczyłam śmiać się z siebie
- przyjęłam do wiadomości, że jestem jaka jestem i nie ma sensu sobie, dosłownie, żył z tego powodu podcinać (uh, jakie to adekwatne do forum, no ale to był jeden z powodów mojej autoagresji)
- przestałam analizować każdy mój ruch - stałam się bardziej spontaniczna
Więcej grzechów nie pamiętam.
Może niektóre moje sukcesy są dla Was głupie i śmieszne ale jeszcze 2-3 lata temu dla mnie to było niewykonalne.
Ot, taka mała wariatka z mła, już bardziej normalna
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Psychosis, gratulacje! I nie uważaj, że niektóre sukcesy są głupie i śmieszne, bo tak na prawdę to co dla jednego jest błahostką, dla drugiego może być ogromnym problemem! Ja na przykład panicznie boję się ciemności. I ciągle tę walkę przegrywam, ale wierzę, że kiedyś się uda!
„Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie.” Palahniuk
- nie głodzę się, nie wymiotuję, nie mdleję z przemęczenia po ćwiczeniach, waga nie jest dla mnie wyznacznikiem mojej wartości.
- coraz mniej brzydzę się dotyku, nie odskakuję jak oparzona, nie brzydzi mnie stanie w zatłoczonych miejscach i przypadkowe otarcie się o kogoś.
- jestem pewniejsza siebie, kiedy znajdę się w nowych sytuacjach z nowymi ludźmi, nie czuję się "samotna w tłumie".
- mniej piję, mniej palę, nie kradnę.
Mniej więcej tak to się przedstawia. Jeszcze dużo rzeczy jest do zrobienia, ale idę do przodu .
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10448 Skąd: świat
Wysłany: 2012-01-23, 20:52
Kolekcjoner, a dziękować, dziękować To nie tak że dla mnie to jest głupie, tylko wiem, jak niektórzy reagują jak im o tym mówię. Dziwią się, jak można np. bać się wejść do sklepu. No, ale to jak gadanie ze ślepym o kolorach.
nutshell napisał/a:
Mniej więcej tak to się przedstawia. Jeszcze dużo rzeczy jest do zrobienia, ale idę do przodu .
Tak trzymaj
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10448 Skąd: świat
Wysłany: 2012-03-21, 08:32
Wczoraj sama pojechałam i szukałam i pytałam się o książkę (którą w końcu zamówiłam w internecie ale cicho ). Spędziłam na mieście pół dnia i to bez lęków
W ogóle, co tu taki zastój? Chwalić się!
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
No dobra... No to się chwalę: Już cztery dni nie widać u mnie huśtawek nastrojów...
Nie wiem, czego jest to zasługa, ale jakoś pozytywniej na wszystko patrzę...
Podjęłam kolejną terapię i sama doszłam do wniosku, że tego chcę.
Kończę LO w kwietniu i mimo, że do matury nie podchodzę, to nie załamało mnie to - byłam zła na dyrekcję, ale nie złamałam się (chociaż tak bardzo chcę zdać maturę!).
Podjęłam decyzję o dalszej nauce w technikum (na studia i tak pewnie nie byłoby mnie teraz stać) - grafika komputerowa.
Zakończyłam kurs angielskiego (z którym miałam ogromne problemy od szkoły podstawowej). Udało mi się zdać egzamin wewnętrzny z tego kursu i w kwietniu czeka mnie państwowy (o dziwo - wewnętrzny jest trudniejszy).
Żeby zapełnić sobie jakoś te dwa dni w tyg, które poświęcałam na angielski - zapisałam się na siłownię i basen
Pewna bardzo ważna dla mnie osoba wyjeżdża. Zmienia swoje życie zupełnie i mimo iż bardzo zdystansowaliśmy swoją znajomość to bardzo się z tego faktu cieszę.
Kilka miesięcy temu to pewnie na taką informację zareagowałabym histerycznym płaczem, że nie będzie miał w swoim życiu miejsca dla mnie i bałabym się, że go stracę.
Ah. Mogę coś dodać... Hmm...
1. Nie głodzę się (w sumie dzięki pilnowaniu ze strony chłopaka), czyli zaczęłam jeść (chyba trochę za dużo, bo zaczęło mi się to znowu podobać).
2. Mimo, że przytyłam do wagi sprzed paru lat (61kg) to zaczęłam się sobie bardziej podobać niż kilka miesięcy temu.
3. Pierwszy raz od kilku lat założyłam do szkoły spódnicę, nie kryjąc się po kątach (bo czasem matka zmuszała mnie bym poszła w spódnicy do szkoły, to się ukrywałam przed światem jak najbardziej się dało).
4. Zakończyłam kontakty z dwoma osobami, które sprawiły w zeszłym roku, że jako gówniara zaczęłam popadać w alkoholizm.
5. Mam już prawie wszystkie ząbki naprawione (a były prawie wszystkie do zrobienia i męczyłam się z chodzeniem do dentysty ze 2 czy nawet 3 lata już).
Wiem, dość błahe postępy, ale moje problemy nigdy nie były chyba poważne w porównaniu do Waszych.
Insensibilis, to akurat bardzo duże sukcesy Gratuluję;*
Ja, jakiś czas temu... doszłam do wniosku... że podoba mi się moje ciało. Nie będę się upierać przy dietach ani marudzeniu, że jestem gruba. Taki wygląd mi pasuje... Zaczęłam go akceptować.
Ach, ileż to zmian we mnie zaszło, gdy próbowałam wtargnąć na swoje życie...
-stałam się ostrożniejsza, nie szukałam na siłę miłości aż w końcu ona sama mnie znalazła
-zrobiłam się bardziej dojrzała - inne myślenie, nowe plany i cele
-przestałam przywiązywać tak dużą uwagę do swojego wyglądu
-przerwałam znajomości, które były tylko stratą czasu i "wysysały" ze mnie wszystkie siły, natomiast powróciłam do starych przyjaciół, z którymi mam świetny kontakt (to chyba była najlepsza decyzja w moim życiu jak do tej pory)
-otworzyłam się na ludzi i świat, nie jestem już zamkniętą w sobie osobą, lubię rozmawiać z innymi
Tyle przyszło mi teraz do głowy, chociaż wydaje mi się, że zmieniło się znacznie więcej.