Ja nie lubię rodzynek mimo, że żadna rodzynkami mi nigdy krzywdy nie zrobiła.
Dlaczego?! Dlaczego rodzynki a nie truskawki? Zawiodłam się na tobie! :foszek:
Fearless napisał/a:
Swoją drogą, już na poważnie, nie uważam, żeby homoseksualizm był normalny, tego drugiego zaburzenia nie znam. Mam znajomych gejów, akceptuję homoseksualistów i uważam, że niech robią, co chcą, ale nigdy nie powiem, że to normalne, więc tym argumentem, że jakieś tam WHO sobie uznało (edit: drogą głosowania do tego), że to normalne, mnie nie przekonasz. (edit: tzn, może nie tak, że jest nienormalny, bo w końcu występuje, ale też wg mnie świadczy o problemach albo natury psychologicznej albo o nieprawidłowościach natury biologicznej)
Nikt nie mówi, że homoseksualizm jest normalny. Normalny, to taki jak większość, a homo stanowią zdecydowaną mniejszość. A co do "jakiegoś tam" WHO i głosowania, to śmieszy mnie ten argument, bo... jak trafiło to "zaburzenie" na tę listę? Czy nie aby też drogą głosowania albo innego widzimisię aktualnej linii światopoglądowej? A jak chcesz rozwijać temat, to mamy stosowny dział do tego.
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-21, 17:42
Scarlet Halo, anoreksję miał jeszcze przed diagnozą osobowości schizoidalnej, a tak jak pisałam, jego problemy z kontaktem z ludźmi doskwierały mu od zawsze. Zresztą nie trzeba chyba znać wszystkich diagnoz danej osoby, jeśli się ją dobrze zna, żeby wiedzieć, czy jest zadowolona z życia czy nie.
edit: poza tym kurczę, przede wszystkim anoreksja nie jest przyczyną nieszczęścia, tylko skutkiem.
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-21, 19:55
Nie pisałam, że to schizoidalna osobowość wywołała anoreksję. Na anoreksję może zachorować każdy, to zdecydowanie bardziej kwestia braku szczęścia.
Ale to, że osoba ma osobowość schizoidalną też świadczy o braku szczęścia. Uważam, że dopóki osoba z zaburzeniami osobowości ich nie rozwiąże, nie będzie szczęśliwa, bo te zaburzenia wpływają na nią na tyle, że nie odnajduje się w rzeczywistości. Przecież wiele osób odnajduje w sobie tylko niektóre cechy różnych zaburzeń osobowości, a już są nieszczęśliwe przez te cechy (cechy są przyczyną zachowań, które powodują ich nieszczęście, a przyczyną samych cech jest dzieciństwo), to jasne więc, że osoba która ma cały zbiór tych cech i do tego mocno nasilonych (edit: w takim stopniu, że uznano to za trwałe zaburzenie), tym bardziej będzie nieszczęśliwa.
edit: poza tym przypomniała mi się jedna historia. Siostra koleżanki studiuje medycynę i wybrała specjalizację psychiatryczną. Na praktykach w szpitalu miała do czynienia z kobietą, która kiedyś poroniła i trafiła do szpitala, bo uroiła sobie, że jest w ciąży. Mówiła psychiatrom, że nie będzie nawet dyskutować z takimi lekarzami, co są na tyle niewykształceni, że nie widzą, że kobieta jest w zaawansowanej ciąży. Zapewne w swojej wizji ciąży była szczęśliwa, ale czy to znaczy, że to kobieta ogólnie jest szczęśliwa? Właśnie nie, jest na tyle nieszczęśliwa, że uroiła sobie własną rzeczywistość. Dlatego uważam, że używanie argumentów, że osoba zaburzona może być szczęśliwa zgodnie z moją deifinicją, jest nietrafione zupełnie.
Przecież wiele osób odnajduje w sobie tylko niektóre cechy różnych zaburzeń osobowości, a już są nieszczęśliwe przez te cechy
A czasem nie są przez nie nieszczęśliwe.
Cytat:
Zapewne w swojej wizji ciąży była szczęśliwa, ale czy to znaczy, że to kobieta ogólnie jest szczęśliwa?
Czy zaburzenia osobowości mają typowo w obrazie objawy wytwórcze? Skoro nie, to jaki widzisz sens w wyciąganiu wniosków na temat stanów nie psychotycznych na podstawie stanów psychotycznych?
Uważam, że dopóki osoba z zaburzeniami osobowości ich nie rozwiąże, nie będzie szczęśliwa, bo te zaburzenia wpływają na nią na tyle, że nie odnajduje się w rzeczywistości.
Mam zdiagnozowane zaburzenia osobowości. Nie chodzę na terapię. Jestem szczęśliwa. Szach mat, pseudopsychologu!
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-22, 12:41
Lol, Chochlik, nie jestem żadnym psychologiem ani pseudopsychologiem - czemu sugerujesz, że tak uważam? Piszę, co myślę, na podstawie swoich doświadczeń i na podstawie obserwacji. Nie rozumiem więc, skąd taki ton satysfakcji, jakbyś nie wiem jak mnie zagięła. Nie piszę tego wszystkiego po to, żeby dobić osoby z zaburzeniami osobowości. Piszę, dlaczego uważam, że takie osoby potrzebują terapii, bo nie wierzę, że serio mogą być trwale szczęśliwe przy cechach nasilonych tak bardzo, że świadczą o jakichś brakach lub konfliktach emocjonalnych. Nie czuję się jeszcze zamatowana. Skoro nie chodzisz na terapię, to czy cechy Twoich zaburzeń osobowości dają Ci się jakoś we znaki? Jesteś szczęśliwa trwale, bez okresów depresyjnych? Jak długo już? Powiedziałabyś, że radzisz sobie ze wszystkimi swoimi emocjami, nie uciekasz od nich w nic?
Scarlet Halo, nie mają obrazów wytwórczych, ale jednak odbierają rzeczywistość w zaburzony sposób, np. w przypadku osobowości schizoidalnej normą są jakieś przekonania na temat opinii innych, np. ta osoba jeszcze mnie nie zna, ale na pewno uważa, że jestem dziwny i mnie nie lubi.
Uważasz, że mając cechy np. bordera
(◦niejasności dotycząc obrazu własnej osoby
◦brak precyzyjnych celów i preferencji (również seksualnych)
◦angażowanie się w intensywne, niestabilne związki prowadzące do kryzysów emocjonalnych
◦próby uniknięcia potencjalnego porzucenia
◦groźby lub działania samobójcze i samouszkadzające
◦stałe uczucie pustki wewnętrznej.)
można być szczęśliwym, kiedy z samego spisu tych cech jasno wynika, że gubią taką osobę i ona sama nie wie, o co jej chodzi? Mam przekleić cechy wszystkich innych zaburzeń osobowości, żeby pokazać, że w każdym przypadku coś grubo nie styka? Poza tym piszesz "Czasem nie są przez nie nieszczęśliwe", według mojej definicji szczęścia szczęście jest trwałe. Osoba bez zaburzeń osobowości ma dużo większe szanse na stłumienie lub w ogóle przepracowanie tej cechy, więc fakt, że po przepracowaniu może być szczęśliwa, bo ta cecha już nią nie rządzi. Osoby z zaburzeniami osobowości mają dużo więcej trudności z przepracowaniem tych cech, bo z tego, co widziałam u takich osób, one nimi w pewien sposób rządzą. Dlatego uważam, że potrzebna jest terapia w takim przypadku lub bardzo dużo pracy nad sobą na własną rękę przy wsparciu bliskich osób.
Trochę gubię już się w tym, co Ty ogólnie chcesz udowodnić. Czy można to, co piszesz, podsumować tak: nieważne jakie kto ma zaburzenia osobowości, to nawet jeśli one trwają, ten ktoś może być szczęśliwy?
edit: Chochlik, czyli gdybym przedstawiła swoje poglądy dotyczące polityki i broniła ich, bo nikt mnie jeszcze nie przekonał do innych, to nazwałabyś mnie też pseudopolitykiem?
Uważam, że dopóki osoba z zaburzeniami osobowości ich nie rozwiąże, nie będzie szczęśliwa, bo te zaburzenia wpływają na nią na tyle, że nie odnajduje się w rzeczywistości.
Uważasz, że tak jest w przypadku WSZYSTKICH zaburzeń osobowości?
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-22, 14:54
aga_myszka, tak.
Cytat:
Poprzez zaburzenia osobowości rozumiemy zatem obecność trwałych cech charakterologicznych danej osoby i utrwalonych wzorców postępowania, zachowania, relacji z innymi ludźmi i funkcjonowania w społeczności. Dotyczy to również przeżywania siebie i innych oraz stosunku do samego siebie i otoczenia. Powyższe cechy, ze względu na swoją jakość i ilość, utrudniają danej osobie prawidłowe funkcjonowanie społeczne, rodzinne i zawodowe (lub w zakresie edukacji) oraz uniemożliwiają lub hamują rozwój w tych obszarach.
edit: Ale uważam też, że ze wszystkimi można sobie poradzić, tyle że dopiero po poradzeniu sobie z nimi możemy mówić o prawdziwym szczęściu u takiej osoby.
Także mam zdiagnozowane zaburzenia osobowości i nie sprawiają mi one trudności w normalnym funkcjonowaniu. Co więcej, zarówno terapeutka jak i psychiatra mówią mi, że zaburzeń nie da się wyleczyć, ale da się nauczyć z nimi normalnie żyć. I ja teraz, po czterech latach terapii, stwierdzam, że to prawda - z zaburzeniami osobowości da się normalnie żyć.
I jeszcze pytanie - co masz na myśli, mówiąc o "poradzeniu sobie" z zaburzeniami osobowości?
Wiek: 28 Dołączyła: 08 Maj 2016 Posty: 299 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2016-05-22, 15:09
Ze strony psychiatria.mp.pl, wszystkie poprzednie cytaty wymieniające cechy poszczególnych zaburzeń osobowości też brałam stamtąd.
Ale czy to nie znaczy, że właśnie dzięki terapii poradziłaś sobie ze swoimi zaburzeniami? To właśnie mam na myśli, pisząc o rozwiązaniu ich/poradzeniu sobie z nimi - poznanie siebie na tyle dobrze, żeby te cechy Tobą nie rządziły/nie zaburzały Twojego postrzegania rzeczywistości. Przecież tak samo jest w przypadku innych problemów - poznałam siebie na tyle dobrze, że wiem, skąd się wzięła moja anoreksja, wyszłam z niej, nie poddaję się nawrotowym myślom, umiem radzić sobie z emocjami, anoreksja więc mną nie rządzi. Zaburzenia osobowości różnią się chyba tylko tym, że jest dużo trudniej sobie z nimi poradzić, bo trwają dłużej, pewnie od dziecka, u takiej osoby, a anoreksja np. w moim przypadku trwała tylko 5 lat mojego 20letniego życia. Nieczynny alkoholik nie przestaje być alkoholikiem, ale rozwiązał swoje problemy, także na wszystkie te pytania, które zadałam Chochlikowi (Skoro nie chodzisz na terapię, to czy cechy Twoich zaburzeń osobowości dają Ci się jakoś we znaki? Jesteś szczęśliwa trwale, bez okresów depresyjnych? Jak długo już? Powiedziałabyś, że radzisz sobie ze wszystkimi swoimi emocjami, nie uciekasz od nich w nic?) odpowie pewnie tak. Jeśli odpowie nie, to pewnie coś jeszcze ma do przerobienia na terapii.
Przy tym pytaniu: Skoro nie chodzisz na terapię, to czy cechy Twoich zaburzeń osobowości dają Ci się jakoś we znaki - chyba powinnam rozwinąć. Nie dają się we znaki w tym sensie, że nie zaburzają Twojego spojrzenia na rzeczywistość, potrafisz się wobec nich zdystansować i działać wbrew silnym impulsom, czyli np. wbrew chęci zrobienia sobie krzywdy.
edit: Jeśli odpowie nie, to pewnie ma coś jeszcze do przerobienia na terapii ALBO po prostu potrzebuje jeszcze czasu, żeby wszystko, co już umie, weszło mu w trwały, zdrowy nawyk.