Wiek: 23 Dołączyła: 13 Sie 2016 Posty: 403 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2019-07-24, 00:42
Byłam dzisiaj na czekoladzie w formie płynnej. Chociaż kosztowało, tak świetnie się po tym czułam...
Miałabym ochotę na jeszcze więcej, ale portfel mocno ogranicza...
Już się nauczyłam, że jak chce mi się czekolady, to muszę zjeść czekoladę, albo zrobić sobie mega słodkie kakao. Nie pomoże zjedzenie marchewki, jabłka, kanapki, precli, czy kilograma cukierków, albo wafelków. Mam gdzieś w głowie dziurę na czekoladę - i tylko na nią. Jeśli spróbuję zapchać czym innym to na wierzch dziury i tak muszę wrzucić czekoladę... Lepiej od razu od tego zacząć i darować sobie marchewki i precle.
W czasie pracy psychologicznej dotarłam do tego info, że słodycze, objadanie się nimi to substytut zaspokajania głodu emocjonalnego z dzieciństwa, szczególnie w relacji z matką, ale nie jest to problem jaki udało mi się rozwiązać. Wiedzowo bardzo pasuje, ale brakuje mi wspomnienia, jakiegoś połączenia osobistego z tym info na poziomie świadomości. Kluczyk tkwi gdzieś w tej nieświadomej części mojej psychiki, czuję pod skórą, ale nie umiem tam dotrzeć, nie wiem jak. Może kiedyś...