Wiek: 25 Dołączyła: 21 Maj 2017 Posty: 33 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2017-05-30, 23:15
Ja chodziłam do katolickiej "gimby" i dużo lepiej od patologii "normalnego gimnazjum" nie było. Jedynym plusem, był fakt, że nikt nikogo nie gnębił...przynajmniej w gronie uczniowskim.
Kiedy na angielskim zrobiłam prezentację o książkach fantasy, które akurat czytałam, nauczycielka wezwała moich rodziców :") Wicedyrektorka zabrała mi moje ulubione kolczyki w kształcie, uwaga...kawałków arbuza :")
Poza tym sztywna atmosfera, nic się nie działo, każdego dnia siedziałam na korytarzu i myślałam tylko o tym, jak bardzo jest beznadziejnie. Kompletnie nic nie przeżyłam, byłam osamotniona i odizolowana od zewnętrznego świata.
''Z dniem 1.09.2019 nastąpi całkowita likwidacja gimnazjów.''
Miło wspominam tylko 2 klasę i egzamin z niemieckiego (98% z podstawy uuuuu). 1 klasa była taka sobie, w 2 klasie zawierałam dużo (interntowych) znajomości i miałam starych przyjaciół i dziąły się różne rzeczy przez które miałam później przypały, w 3 przeleżałam chyba z pół roku i ogólnie czułam się źle i nie wiedziałam co się ze mna dzieje, byłam w toksycznym związku, przytyłam i straciłam 2 najlepsze przyjaciółki, meh.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10450 Skąd: świat
Wysłany: 2019-07-04, 20:11
Czyli już nie będzie się mówić "gimby nie pamiętajo/nie znajo"? :<
Dla mnie gimnazjum to była porażka. Skupisko ludzi w wieku buntowniczym z wyżu demograficznego zamknięci we własnym sosie z bojącymi się ich pedagogami.
Tak to u mnie wyglądało.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.