Dołączyła: 28 Maj 2018 Posty: 117 Skąd: świętokrzyskie
Wysłany: 2018-08-13, 22:51
Chciałabym zniknąć. Gdybym tylko nie była tak cholernie odpowiedzialna to już bym to zrobiła. I tak nie mam przyszłości więc po co to wszystko. Oszukuję tylko sama siebie.
No więc witam.
Ciągle mam myśli, że jestem beznadziejna, że jestem dziwakiem, z którym nikt nie chce się zadawać. Może coś w tym jest. Przy życiu trzyma mnie tylko nadzieja na lepsze jutro, które jak na razie nie przychodzi.
No cóż mam nadzieje, że znajdziecie siłę do walki. Powodzenia
Ostatnio zmieniony przez Żurawek 2018-08-14, 00:06, w całości zmieniany 1 raz
Już nie mam siły. Straciłem ostatnią podporę. Nie mam nikogo, kto może mi pomóc. Ale nie chcę skrzywdzić rodziców i brata. Nie wiem co zrobię. Chciałbym to wszystko skończyć.
Witam, czytając kolejne posty musze przyznać że jest mi przykro że tak młode osoby nachodzą takie myśli, cóż mogę nowego napisać nie poddawaj się? będzie dobrze? Każdy przypadek wymaga osobnego "lekarstwa". Jeśli chciałbyś/chciałabyś popisać i uważasz że to Ci w jakimś stopniu pomoże to wal śmiało na GG ;-) pozdro
Fatalnie. Mam straszną ochotę się pociąć. Czuję, że zaraz nakręcę się jakąś myślą. Ta nieprzeczytana od tygodnia wiadomość zaczyna krążyć mi po głowie. Bo źle, bo niedobry, bo znowu podpadł. Wszystko mi jedno... Jaki to sens? Muszę się uspokoić.
Coraz częściej nachodzi mnie myśl by to zakończyć. Nie mam siły, nie wiem czy będę potrafiła wytrwać: nie mam siły czy już chęci. Męczy mnie już to latanie po lekarzach, ten strach, że coś mi się stanie. Ten brak wsparcia u innych: i to, że ja żadnej podpory nie mogę dać bo jestem w takim stanie a nie innym. Te myśli są: zrób sobie coś, bo po co masz się męczyć. Już nawet brakuje mi łez.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Ostatnimi czasy - boję się. Czuję się z tym wszystkim sama, zmuszam się do uśmiechów, ale nie zawsze daję radę i czasami wykrzyczę coś w stylu "więc idę pisać testament, świetnie sobie beze mnie poradzicie!". Paraliżuje mnie myśl o kolejnym, sennym koszmarze i o dawce bólu. Mam tylko piętnaście lat, a nie chcę walczyć, bo nie mam na to siły. Odnoszę wrażenie, że nie mam również dla kogo. Coraz bardziej. Rodzina ma wywalone... Boję się... W dodatku takie dziwadła jak ja nie mają prawa do normalnego funkcjonowania wśród ludzi.
Nie chcę już nikogo ranić i być ciężarem. Już jeden autystyk w rodzinie wymaga opieki, a co dopiero aspergerczyk ze stanami depresyjnymi...?
Smuciła się, że będzie tęsknić za nim każdego dnia aż do śmierci. I płakała nad sobą i zmianami, które w niej zaszły, bo czasami nawet zmiana na lepsze jest jak mała śmierć.
W dodatku takie dziwadła jak ja nie mają prawa do normalnego funkcjonowania wśród ludzi.
Fragonia, każdy jest wyjątkowy i niepowtarzalny, a że niektóży ludzie nie umieją docenić tego co w nas piękne to jeszcze nie powód by się poddawać. Walcz, wiem że to rzadne pocieszenie ale będę trzymał kciuki za Ciebie :-) Ktoś z pewnością Cię doceni!
Ab alio exspectes, alteri quod feceris
Ostatnio zmieniony przez Żurawek 2018-08-21, 22:39, w całości zmieniany 1 raz
Nie wiem, chyba tak. Ten poniedziałek był bardzo ciężki. Nie spałem praktycznie nic. To przez natrętne myśli, to przez migrenę, to przez koszmarne sny. Na terapii nawet nie funkcjonowałem.
We wtorek strasznie chciałem komukolwiek wygarnąć, nie zrobiłem tego - więc to chyba na plus.
Środa nędzna, bo pojechali po mnie terapeuci.
[W międzyczasie bardzo pomagał mi kontakt z kimś bliskim.]
Wczoraj miałem myśli samobójcze. Terapeutka, odwiedziny w szpitalu, niespodziewane spotkanie starego znajomego, trudna rozmowa z bliskim - przez te wydarzenia nagromadziło się we mnie sporo różnorakich emocji i wydaje mi się, że moja psychika tego nie wytrzymała. Popołudniu zrobiłem się strasznie roztargniony, a wieczorem kładąc się spać chciałem, żeby po prostu te wszystkie uczucia zniknęły. Sam też chciałem zniknąć.
Przed zaśnięciem był sznur, dzisiaj jest już lepiej. Odespałem, ale czy siły wróciły?
Kolejny dzień przespany w całości. Budzę się wieczorami. Gdy już się budzę to dręczą mnie myśli samobójcze i czuję się okropnie, mam naprawdę głupie pomysły, prawie nie jem. Czas mi się kończy, bo od września powinnam być już pozbierana i gotowa do pracy, praktyk, studiowania, a ja jestem w kompletnej rozsypce. Spanie jest w porządku, przeżywam wtedy mnóstwo przygód i nie myślę wtedy o rzeczywistości, ale zawsze się budzę. Jestem tym wszystkim zmęczona. Nie trzymam się wcale.
Wiek: 34 Dołączył: 25 Sie 2018 Posty: 200 Skąd: Europa
Wysłany: 2018-08-26, 04:09
Nie mam sił czasem do samego siebie, no ręce mi opadają, w duchu i w głowię mówię idź, wstań, rusz się a siedzę i blokada albo odpowiedź coś więcej zacznij temat, podtrzymaj rozmowę... UMIESZ, MASZ GADANE to no,no,no. To nie... yyy. tak mnie to męczy, samo w sobie tej odwagi, nigdy tchórzem nie byłem ale zgubiłem gdzieś pewność siebie i odwagi kawał. No i klapa, męczy powoduje to brak sił i już nie mam siły, chyba. Głupstwo ale nie mam siły. Jak przedtem gadał jak najęty tak teraz męczą mnie zwykłe rozmowy.
Śmierć - coraz bardziej wydaje się kusząca. A życie to teraz codzienne cierpienie i strach.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.