Wydaje mi się, że nie ma jeszcze takiego tematu, więc zakładam.
Jak radzicie sobie z wystąpieniami publicznymi ? Macie z tym problem ( jak ja ), czy radzicie sobie doskonale i przed ludźmi czujecie się, jak ' ryba w wodzie ' ?
Ja uwielbiam wystąpienia publiczne i myślę, że po części łączy się to z moimi zaburzeniami. Tylko wtedy, kiedy wokół mnie jest mnóstwo słuchających mnie ludzi czuję się w centrum uwagi, ważna i zauważana - a to coś, czego nie dostawałam raczej w dzieciństwie. Więc... dla mnie czym więcej ludzi, tym lepiej.
Czy temat umieściłaś w tym dziale, aby poznać sposoby na stres przed takimi wystąpieniami?
Nie są to dla mnie komfortowe sytuacje, ale zawsze w końcu jakoś udaje mi się opanować i wybrnąć, sama nie wiem jak. Zwykle drży mi głos i czasem zapominam co chciałam powiedzieć, ale to w sumie tyle. O wiele więcej stresu jest przed - unikam jak mogę, a jeśli jestem zmuszona stresuję się dużo wcześniej i najchętniej wykułabym wypowiedź na pamięć.
Wiek: 27 Dołączyła: 18 Paź 2014 Posty: 5179 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-05-31, 20:55
Lubię. Przestałam się wstydzić ludzi. A gdy jestem tą, której inni słuchają poniekąd wchodzę w rolę, więc nie do końca jestem sobą. Ale występy na scenie, wypowiadanie się na forum klasy, szkoły, grupy czy coś zawsze mnie rajcowało i nie przestaje, więc to coś, co bardzo lubię i z czym nie mam problemów, choć przed maturami ustnymi trzęsłam się jak galareta.
Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści.Opowieść Podręcznej M. Atwood 23.10.15r.
Mnie też stresują takie wystąpienia. Jednak najbardziej się denerwuję przed, jak już zacznę mówić to jest lepiej. Pamiętam jak kiedyś na seminarium jedna pani doktor dała nam rady, co robić podczas publicznych wystąpień. Jej sposobem na drżące nogi było ściąganie pośladków, a na suchość w gardle przygryzanie języka. Niestety sposobów na stres nie miała.
"Gdybym kiedyś odszedł stąd, nie obrażaj się na śmierć."
Bartek Ja znam chyba skuteczny sposób na rozładowanie napięcia, znaczy dokładniej rzecz ujmując na pozbycie się lęku przed drugim człowiekiem. Jeżeli się kogoś boisz, wyobraź go sobie jako clowna. U mnie działa.
Wiek: 27 Dołączyła: 18 Paź 2014 Posty: 5179 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-05-31, 21:07
Samotna93, nope. Nigdy nie działało u mnie wyobrażanie sobie publiczności nago, jako clownów i innych. Znaczy, dobrze, że u Ciebie działa, ale mi to tylko stres potęgowało. Dlatego bardzo na scenie pomagały mi mocne światła, przez które publiczność widziałam naprawdę bardzo słabo, z czasem i przy bezpośredniej konfrontacji nauczyłam się sobie radzić z takim stresem i zaczął mnie uzależniać.
Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści.Opowieść Podręcznej M. Atwood 23.10.15r.
Żurawek, u mnie to tylko pomaga pozbyć się zdenerwowania, lęku przed ludźmi, a recepty na stres przed wyjściem na środek i mówieniem czegokolwiek nadal nie mam.
Kiedyś bardzo paraliżowały mnie takie wystąpienia, do tego stopnia, że nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. Obecnie udało mi się ten lęk zminimalizować i choć nie jest to najprzyjemniejsza rzecz, to nie mam z tym większych problemów. Moim głównym problemem był chaos wypowiedzi, nieskładne zdania, często pustka i zapominanie podstawowych słów, więc teraz przed każdym wyjściem zamykam oczy na parę sekund, porządkuję myśli, skupiam się na swoim oddechu i nie zwracam uwagi na to, że wokół mnie są ludzie - po prostu mówię. Wciąż pracuję nad utrzymaniem kontaktu wzrokowego z odbiorcą, bo jednak jest to dla mnie coś nie do przejścia i często skupiam wzrok na wszystkim, tylko nie na osobie, do której mówię.
Umrę ci kiedyś.
Oczy mi zamkniesz.
I wtedy - swoje smutne, zdziwione,
Bardzo otworzysz.
Wystąpienia publiczne to moja zmora.
Nienawidzę, gdy ktoś mnie ocenia, lustruje wzrokiem. Mam poczucie, że się kompromituje, że ci ludzie się ze mnie śmieją.
Każde wyjście na środek klasy, to była jakaś masakra.
Kiedyś, jak mieliśmy projekt gimnazjalny, który mieliśmy zaprezentować przed pewną częścią szkoły, to tak się stresowałam, że oprócz tego, że byłam cała czerwona to jeszcze ręce mi się trzęsły jak cholera i głos załamywał. Nigdy więcej....
Innym razem, wymyślili sobie w naszej szkole obowiązkowy konkurs krasomówczy. No myślałam, że się wtedy załamię.
Ja i krasomówstwo. Toż to jakaś kpina.
Najlepsze jest to, że wybrałam sobie taką szkołę, że wystąpienia publiczne to codzienność.
Jak jeszcze można coś czytać z trzęsącymi rękoma, to tak już grać na instrumencie to wręcz niemożliwe.
Każdy egzamin to był dla mnie ogromny stres. Czasami kończyło się nawet łzami. Na szczęście mam to już za sobą.
Przez ten stres i nie radzenie sobie z nim, wysłano mnie do psycho.
A wystąpienia publiczne to dla mnie zawsze stały pakiet: Czerwona jak burak, przyspieszone bicie serca, trzęsące się ręce, spocone dłonie.
Wystąpień publicznych unikam jak ognia. Nie chcę mieć z nimi nic do czynienia.
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.
Wiek: 29 Dołączyła: 21 Lip 2015 Posty: 967 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-06-02, 19:48
.Shadow. napisał/a:
A wystąpienia publiczne to dla mnie zawsze stały pakiet: Czerwona jak burak, przyspieszone bicie serca, trzęsące się ręce, spocone dłonie.
Jakbym czytała o sobie. Nienawidzę wystąpień publicznych, jakichkolwiek wystąpień. Zawsze okupuję to duuuuużym stresem, też mam wrażenie że się ze mnie śmieją i wszyscy mnie oceniają. Jak miałam coś prezentować przed klasą w lo to jeszcze bardziej mnie deprymowało, że widać po mnie jak to przeżywam, słychać było trzęsący się głos. To mnie jeszcze bardziej stresowało.
„Ty, twe radości i smutki, twe wspomnienia i ambicje, twoje poczucie tożsamości i wolnej woli to w rzeczywistości nic więcej niż aktywność wielkiego zbioru komórek nerwowych i związanych z nimi cząsteczek.” "Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową."
przyspieszone bicie serca, trzęsące się ręce, spocone dłonie.
Plus do tego często w takich przypadkach bawię się dłoniami.
Nienawidzę wystąpień publicznych, bo wtedy bardzo się stresuje. Nawet na forum klasy bałam się coś powiedzieć, tak jakby mi głos odjęło, mimo, że odpowiedź, którą miałam w głowie, była prawidłowa. Kiedyś grałam w przedstawieniu jako kwiatek (w podstawówce) i jakoś dałam radę, nie wiem w jaki sposób. Nie lubię jak wiele osób skupia na mnie uwagę, gdy coś mówię, bo jest mi jeszcze gorzej. Dlatego najczęściej wolę się w ogóle nie udzielać.
I znowu stoi obok lustra na toaletce całkiem sama
I tylko jedna mała kropla spłynęła w dół po porcelanie
A ja ostatnio z racji sesji egzaminacyjnej zmuszona byłam odpowiadać ustnie w obecności pięciu osób. Bawiłam się długopisem, kiedy mówiłam i powiem szczerze, że odrobinę pomogło.
Jak miałam coś prezentować przed klasą w lo to jeszcze bardziej mnie deprymowało, że widać po mnie jak to przeżywam, słychać było trzęsący się głos. To mnie jeszcze bardziej stresowało.
Dokładnie.
Sourlie napisał/a:
Dlatego najczęściej wolę się w ogóle nie udzielać.
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.