Na szczęście to nie kwestia wiary. To można sprawdzić. Po 60% epizodów depresyjnych w przeciągu dwóch lat następuje nawrót. Przy epizodach psychotycznych odsetek ten wynosi już 80%.
Evi napisał/a:
znam wiele osób starszych, które korzystają z życia.
Ja też, ale co to ma do rzeczy? Jeżeli ktoś jest takim typem człowieka, który całe swoje życie zorganizował sobie wokół jednej osoby, bo tak chciał, bo dzięki temu był te 50 lat szczęśliwy, to taka osoba nie jest zainteresowana 'korzystaniem z życia' po śmierci kogoś, kto był jej całym światem... i... co w tym złego? Zabronisz ludziom kochać innych na zabój? Są takie pary, które marzą o tym by umrzeć tego samego dnia. Taki mają plan na życie, tak to sobie wymyśliły i tak chcą. Dlaczego według Ciebie ich marzenie jest niewłaściwe?
Ostatnio zmieniony przez 2016-01-02, 00:49, w całości zmieniany 1 raz
Jedni żyją normalnie, inni nie, nawet pomimo leków.
Zawsze sądziłam, że osoby, w ciężkich przypadkach schizofrenii, które rozmawiają ze sobą i nie ma z nimi kontaktu, zrobiły to sobie na własne życzenie. Znałam też kilku schizofreników, którzy prowadzili burzliwe dyskusje z samymi sobą, ale na pytanie jak się mają, zawsze mieli się świetnie i zaprzeczali, że cokolwiek im dolega.
Cytat:
Pewnie sporo, ale ja do nich nie należę. Nie żałuję próby, jak by się udała, to bym też nie żałowała.
Zastanawiam się, na ile osoby w depresji, wykrzykujące: zabiję się, decydowałyby się na taką eutanazję. Wydaje mi się, że z tym samobójstwem jest trochę jak z narkotykami - ciągnie bo zakazane. Skoro podajesz swój przykład to zapytam, czy poświęciłaś się leczeniu?
Cytat:
Jasne, najpierw należy spróbować terapii i leczenia... ale co kiedy to nie działa?
To znaczy, że mamy do czynienia z niekompetentnymi lekarzami.
Scarlet Halo, Emphatic, Fenoloftaleina, uważam, że ludzie nie mają prawa decydować kiedy umrą, tym bardziej jeśli są zdrowi, nic im nie dolega i takie mają widzimisię. Uważam takie osoby za chore. Są przypadki, gdzie żony/mężowie/synusowie mamusi umierali z tęsknoty, ale sami sobie życia nie odbierali.
Cytat:
Lekarze nie są wszechmogący, znajdą się osoby, którym po prostu nie będą w stanie pomóc, mimo prób i chęci.
Lekarz może sobie chcieć. To chory musi chcieć. Nie rozumiem, dlaczego mam przyzwalać na legalne samobójstwa leniwym ludziom.
Lekarz może sobie chcieć. To chory musi chcieć. Nie rozumiem, dlaczego mam przyzwalać na legalne samobójstwa leniwym ludziom.
No właśnie musi chcieć, a nie zawsze tak jest, i to nie dlatego, że ma taka osoba jakiś kaprys, czy jest leniwa, czasami odbijanie od ściany jest męczące i pojawia się rezygnacja.
Po burzy zawsze wychodzi słońce i naprawdę uważam to za święte słowa. Niech się ludzie zabijają, jeśli taki mają kaprys, ale nie wyobrażam sobie przyzwolenia społecznego na coś takiego.
Edit: Jestem na tym forum, absolutnie rozumiem co się dzieje w głowie potencjalnego samobójcy. Ale również na własnym doświadczeniu bazując, wiem, że to można leczyć.
Osobiście jestem za eutanazją na życzenie dorosłej osoby chorej, albo nawet i zdrowej.
Mówiąc o zdrowym człowieku miałam na myśli kompletnie zdrową osobę. Odniosłam się do tego fragmentu, wybacz, jeśli wyrwałam go z kontekstu. Chociaż tak teraz myślę, że raczej osoba, z którą wszystko jest w porządku nie zdecydowałaby się na eutanazję, bo i po co... Ale jeśli chodzi o choroby psychiczne... Nie znam się na klasyfikacjach i tak dalej... Chciałabym teraz coś napisać, ale boję się, że zostanie to źle odebrane. Po prostu człowiek, który jest warzywem ma większe "prawo" pragnąć umrzeć niż człowiek z depresją, takie jest moje zdanie. Owszem, w obydwu przypadkach normalne funkcjonowanie jest zaburzone i pewnie teraz dokonuję jakiegoś bezsensownego wartościowania, która choroba jest gorsza, a która lepsza, ale jednak choroby psychiczne (jeśli już eutanazja byłaby zaakceptowana) powinny wykluczać możliwość przeprowadzenia takiego zabiegu.
A co do lekarzy przeprowadzających zabieg - owszem, jeśli byłabym lekarzem i miała dokonać na kimś eutanazji, nie miałabym problemu ze zrobieniem tego komuś, kto leży od nastu lat i nie może nawet ruszyć palcem - to jest ulżenie w cierpieniu.
Podsumowując, jestem za tylko i wyłącznie wtedy, kiedy z medycznego punktu widzenia nie ma już żadnych szans na "w miarę| normalne funkcjonowanie (ogólny termin, ale łapiecie co mam na myśli).
choroby psychiczne (jeśli już eutanazja byłaby zaakceptowana) powinny wykluczać możliwość przeprowadzenia takiego zabiegu
Schizofrenik, który uszkodził sobie kręgosłup i nie rusza ręką ani nogą nie może dostać biletu na tamten świat, bo jest chory psychicznie? A w czym on gorszy od zdrowego psychicznie który tak samo uszkodził sobie kręgosłup?
Które również bardzo destabilizują życie i ograniczają. Może Tobie by nie przeszkadzało spędzanie w łóżku 3 miesięcy raz na 12 miesięcy, ale wiele osób w takiej sytuacji by się nie zdecydowało przykładowo na dzieci, bo jak dziecku chcesz tłumaczyć, że mamusia nie wstanie mu zrobić obiadu, bo ma epizod?
Evi napisał/a:
Zawsze sądziłam, że osoby, w ciężkich przypadkach schizofrenii, które rozmawiają ze sobą i nie ma z nimi kontaktu, zrobiły to sobie na własne życzenie.
Obawiam się, że nikt nie choruje na schizofrenię na własne życzenie, a też i choroba nie słucha życzeń w kwestii ciężkości epizodów. Choroba sama w sobie w istotny sposób zaburza postrzeganie świata i proces myślenia i bywa podstawą do ubezwłasnowolnienia, stąd obwinianie chorego, którego nawet prawo może postrzegać jako osobę nie zdającą sobie sprawy z tego co robi, jest... no sama pomyśl jakie jest.
Evi napisał/a:
Skoro podajesz swój przykład to zapytam, czy poświęciłaś się leczeniu?
Przed próbą czy po? Przed byłam niepełnoletnia. Po, poświęciłam 3 lata na leczenie - terapia + leki, cuda na kiju, stwierdziłam, że to ch**a warte jak będąc w terapii i na lekach i pod opieką lekarza i grzecznie się do zaleceń stosując... wpadłam w kolejny epizod.
Evi napisał/a:
Zastanawiam się, na ile osoby w depresji, wykrzykujące: zabiję się, decydowałyby się na taką eutanazję.
Zapewne nie aż tak dużo.
Evi napisał/a:
To znaczy, że mamy do czynienia z niekompetentnymi lekarzami.
To fajnie, że tak bardzo ufasz psychiatrii, ale odrobinę na wyrost - sami psychiatrzy przyznają, że niektóre przypadki są zwyczajnie lekooporne i niewiele da się zrobić.
Evi napisał/a:
uważam, że ludzie nie mają prawa decydować kiedy umrą
A kto ma prawo o tym decydować?
Evi napisał/a:
tym bardziej jeśli są zdrowi, nic im nie dolega i takie mają widzimisię
A jakim prawem chcesz kogokolwiek zmuszać do życia? Na jakiej podstawie przypisujesz sobie albo społeczeństwu taką władzę?
Evi napisał/a:
Są przypadki, gdzie żony/mężowie/synusowie mamusi umierali z tęsknoty, ale sami sobie życia nie odbierali.
A są i takie przypadki, że odbierali.
Evi napisał/a:
To chory musi chcieć. Nie rozumiem, dlaczego mam przyzwalać na legalne samobójstwa leniwym ludziom.
Istnieją choroby, które polegają właśnie na spadku motywacji, apatii, anhedonii, zaburzeniu percepcji i poczuciu beznadziejności. To nie jest wybór chorego, to jest objaw choroby. Jeżeli więc choroba polega na tym, że chory niczego nie chce, to jak ma niby zacząć chcieć się wyleczyć? Żeby zacząć chcieć się wyleczyć, musiałby najpierw zostać wyleczony. Jeżeli uważasz, że to możliwe, to bądź proszę uprzejma siłą woli zwiększyć swoją aktywność neuronalną w jądrze półleżących i nakrywkowym. Opisz wrażenia. Dokładnie to samo tyczy się chorych z organicznym uszkodzeniem mózgu w układzie nagrody.
Evi napisał/a:
Ale również na własnym doświadczeniu bazując, wiem, że to można leczyć.
Na swoim doświadczeniu wiesz, że Ty mogłaś się wyleczyć. Nie wyczerpujesz samodzielnie wszystkich możliwych przypadków wszystkich możliwych chorób psychicznych.
Axxie napisał/a:
Odniosłam się do tego fragmentu, wybacz, jeśli wyrwałam go z kontekstu
Nie wyrwałaś. Całkiem możliwe, że to ja źle zrozumiałam Twoją wypowiedź.
Axxie napisał/a:
Chociaż tak teraz myślę, że raczej osoba, z którą wszystko jest w porządku nie zdecydowałaby się na eutanazję, bo i po co...
Myślałaś o tym, że jesteś uprzedzona wobec śmierci? Właściwie to na jakiej podstawie stwierdzasz, że bycie żywym jest lepsze/bardziej wartościowe od bycia martwym? Jak by się pozbyć uprzedzeń wobec śmierci, to nagle wydaje się zupełnie zrozumiałe, że ktoś chce spróbować czegoś innego niż życie.
Axxie napisał/a:
Po prostu człowiek, który jest warzywem ma większe "prawo" pragnąć umrzeć niż człowiek z depresją, takie jest moje zdanie. Owszem, w obydwu przypadkach normalne funkcjonowanie jest zaburzone i pewnie teraz dokonuję jakiegoś bezsensownego wartościowania, która choroba jest gorsza, a która lepsza, ale jednak choroby psychiczne (jeśli już eutanazja byłaby zaakceptowana) powinny wykluczać możliwość przeprowadzenia takiego zabiegu.
No i właśnie to jest kluczowa sprawa. Ile wolności w kwestii decydowania o sobie i swoim życiu uważamy, że ludzie powinni mieć? Ja uważam, że ta wolność jest pełna dopiero wtedy, kiedy zawiera w sobie wolność decydowania o zakończeniu swojego życia. Ja wolę myśleć, że budzę się rano, bo chcę, bo to mój wybór, a nie dlatego, że ktokolwiek inny tego ode mnie wymaga albo co gorsze wymusza. Jedyny moment, kiedy bym ograniczała czyjeś prawo do zakończenia swojego życia, to moment, w którym ta decyzja jest pojęta impulsywnie, bez dania sobie czasu na jej przemyślenie.