Nikt nie mówi, że ma obowiązek. Dziewczyna tutaj napisała szczerze to co czuje, a potraficie tylko wyzwać ją od nimfomanek i egoistek. Po to tutaj pisze, bo chce jakiejś pomocy tak? Dobrze wiesz co to impulsywność, masz bordera o ile się nie mylę? Jeśli tak, to przepraszam. A takie zachowanie już skrajne i patologiczne też nie jest zwykłym "hulaniem sobie" tylko problemem i niestabilnością uczuciową.
Feather, tak w ogóle to nie wydaje mi się, że nie odczuwasz wyrzutów sumienia. Sądzę, że samo pisanie tutaj o tym jest jakąś formą przyznania się do tego błędu. Mogę się mylić, jeśli tak to mnie popraw.
Feather napisał/a:
Chcę się tego pozbyć. Tylko jak?
Nie wiem, nie znam się na tych sprawach. Zawsze jakieś powody tego zachowania są, strach przed rutyną, przed odrzuceniem i zdobywanie innych osób by pielęgnować te "uczucie", które jak na ironię nie podtrzymuje się, a ciągle zmienia. Nie wiem, szczerze bym chciała coś doradzić. Zawsze wydaje mi się że szczera rozmowa z partnerem jest najważniejsza. Zważ na to, że ranisz go tym.
Dołączyła: 27 Mar 2015 Posty: 118 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2015-05-05, 16:25
nevermore, dzięki za życzliwość. Może masz racje, gdzieś mam poczucie winy, ale jakoś je w sobie tłumię. Kiedyś miałam ciągle poczucie winy, ciągłe wyrzuty sumienia o wszystko co robiłam, teraz po tylu latach, chyba po prostu złapałam znieczulicę, w sensie słabiej reaguje emocjonalnie, ale gdzieś w środku szkoda mi mojego męża, że trafił na kogoś takiego jak ja. On wie jaka jestem, liczy się z tym, że mogę w każdej chwili od niego odejść. Robi wszystko, żeby stabilizować moje skrajne emocje. On wie jakie życie kiedyś prowadziłam.
Vida, chodzę na terapie od lat. Teraz mam przerwę, bo nie mam kasy i ochoty.
Ty patrz... Jak ja mówię, że jest chora - źle. Jak ty mówisz, że jest chora - dobrze. Gdzie leży różnica?
Może w sposobie i tonie wypowiedzi? Ja też dzisiaj jestem nadwrażliwy i łatwo wybucham. Ale nie sądzę, by od razu zarzucanie nimfomanii było okej.
Feather, no też dlatego wydaje mi się, że szczera rozmowa o tym by jakoś was naprowadziła.
Ja mówiąc terapia miałam na myśli, żeby wspólnie wybrać się z partnerem lub prowadzić indywidualną właśnie pod kątem Twoich związków i problemów.
Dołączyła: 27 Mar 2015 Posty: 118 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2015-05-05, 16:48
nevermore, masz rację. Powinnam się na tym skupić. Dzięki raz jeszcze za wsparcie i spokojne podejście do tematu. Fakt, mam z tym problem i muszę jakoś to rozwiązać.
Feather, zakładam, że wcześniej między innymi skupiałaś się na ED? To też na swój sposób brak kontroli i impulsywność, a wszystko może się ze sobą łączyć. Nie ma za co i trzymam kciuki.
Dołączyła: 27 Mar 2015 Posty: 118 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2015-05-07, 16:31
nevermore, no właśnie tak . Zaczęło się flirtowanie jak zaczęłam "wychodzić" z ED . Do tego jestem uzależniona od narkotyków, od 9 lat nic nie biorę, ale mam skłonności to popadania z uzależnienia w uzależnienie....
lullaby, chyba chodzi o ten zakazany owoc. A może o jedno i drugie? Nie wiem do końca. To już 3 raz w ciągu kilku miesięcy, kiedy zastanawiam się czy jest sens tkwić w tym małżeństwie... Nie jest źle, ale jest nijak. Sprawa się skomplikowała nieco bardziej. ON (obecny obiekt flirtu) przeszedł do tematu nieco śmielej. Zapytał, czy drugie spotkanie będzie randką (niby żartem...), zaczęliśmy o tym rozmawiać, potem powiedziałam, że jest duża szansa, że w jego mieście będę zaocznie robiła kolejne studia, bo taki mam plan od kilku miesięcy. Zażartował (pół serio...), że taka częstotliwość to już romans. Potem wyszło, że on do tego własnie dąży. Potem wyszło, że też jest w związku... Chora sytuacja. Po obu stronach. Chyba trzeba się z tego wycofać, bo wpadnę w szambo jak nie wiem. Aczkolwiek miło dowiedzieć się, że mu się bardzo podobam
Dołączyła: 27 Mar 2015 Posty: 118 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2015-05-08, 14:26
nevermore, nie rozmawiałam, bo nie wiem nawet o czym. lullaby, ja od dawna podejrzewam, że nie ma sensu, ale nie wiem jak z tego wybrnąć . Chyba za szybko zdecydowałam się na ślub .
Jej, ja dopiero niedawno nauczyłam się flirtować. I to w sumie dzięki nockom w pracy. To był idealny moment, żeby to robić i potem to wykorzystywałam. Praca była o wiele mniej nudna i świadomość tego, że mi wychodzi bardzo podbudowała moją samoocenę.