Wysłany: 2010-01-20, 17:16 Gdy zostawił Cię ktoś...
Muszę się wyżalić, eh.
Ale od początku.
Miałam faceta. Byłam szczęśliwa. Zawierzyłam mu dużo, wiedział o mnie wszystko, ufałam mu jak nikomu innemu na świecie. Dostał ode mnie sporo, łącznie z tym co "najcenniejsze kobieta może dać mężczyźnie". Trwało to 8 miesięcy. Kochałam go jak szalona.
Znosiłam sporo, był uparty i zawsze musiało być tak jak on chciał. Podobno chciałam za dużo, potrzebowałam wsparcia gdy miałam problemy w domu (rodzice mieli się rozwodzić, w końcu do tego nie doszło, ale kłótnie z matką która mnie oskarżała o bycie przeciw niej bo nie znienawidziłam ojca mnie bardzo wykańczały), potrzebowałam czułości, ciepła. Może to było za dużo? Nie wiem.
Pokłóciliśmy się przed świętami i padły słowa że to chyba traci sens. Nie rozmawialiśmy prawie w ogole później. A potem zerwał ze mną, stwierdził że się nie dobraliśmy.
Wiecie, jest mi przykro. Bardzo. Byłam zaanagażowana, zdolna do poświęceń, zakochana. Ufna. A zostałam na lodzie. Ehh...
teraz próbuję na nowo układać sobie życie, próbuję z kimś innym. dziwne uczucie. i trudne. tym bardziej ze na razie i tak nie mam co liczyć na nic poważnego.
cholera no...
Wiem jak to jest. Też ufałam i kocham ponad życie.
Uczucie mojego Skarba jednak się wypaliło.
Zawdzięczam mu depresję, połknięte prochy nasenne, lekomanię, nerwicę oraz obsesję.
Ostatnio zmieniony przez Naamah 2010-01-21, 00:17, w całości zmieniany 1 raz
inside, On był powodem. Przez niego nie miałam ochotę na walkę.
Samo mi się nie wzięło.
Tyle że to od Ciebie zależało (ciągle zależy) jak postąpisz...
chyba że stał nad Tobą i wciskał Ci jakieś prochy nasenne...
To wówczas można rzec że to jego wina...
Przerzucanie odpowiedzialności za to co robimy czy ogólnie za nasze życie (np. mówienie komuś że się przez niego zabijesz) nie jest właściwe ani dobre, wręcz przeciwnie...
Podobno nie ma wystarczająco mocnego powodu by robić sobie krzywdę a jednocześnie każdy powód może być dobry by nie walczyć.
Tak, zostawił mnie mój chłopak po mojej ostatniej próbie.
Nie jest mi jednak jakoś specjalnie przykro z tego powodu. Mógł tylko mi napisać czy jakkolwiek inaczej dać znać, że moje problemy go przerastają. Zrozumiałabym. On jednak postanowił mnie całkiem zignorować. Nie jest to miłe, jasne, że nie. Mimo wszystko jednak płakać po nim nie będę.
Nie on pierwszy i nie ostatni.
Wiek: 33 Dołączyła: 18 Sie 2010 Posty: 2282 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2011-04-09, 20:55
oiselle,
"Nie jest łatwo oddać słowami... czym jest prawdziwa zabawa. Ale ogólne wrażenie z obserwacji niemal wszystkich gatunków ssaków, to wir nieskrępowanej, beztroskiej żywiołowości"
dr Jaak Panksepp
Moja siostra cioteczna popełniła samobójstwo... Byłyśmy blisko.. Choroba psychiczna -schizofrenia.. Bardzo mi jej brakuję.. A jak byłam 3 miesięczną dziewczynką zostawił mnie ojciec.. Daje się żyć bez niego.. Ale gorzej bez siostry...
Po ziemi gonimy mare, którą każdy nosi we własnym sercu, i dopiero gdy stamtąd ucieknie, poznajemy, że to był obłęd...
Czuje się samotny i to jak cholera w piatek bedzie juz 2 lata jak mi ojciec zmarł chyba jedyna osoba z rodziny z którą miałem jaki kolwiek kontakt wczoraj zakonczył sie mój związek po 6 latach ehh szkoda słów na to wszystko a c ow tym wszystkiego najlepszego lekarze dali mojej cioci max 2 tyg życia wiadomo kobieta przezyła 87 lat ale to byla złota kobieta po mimo wieku zarażała wszystkich swoim optymizmem a i potrafiła niejednego faceta przepić najbardziej tęsknię za Aga to tyle