Uznałam, że brakuje nam zbiorczego tematu, w którym użytkownicy mogliby rozwiewać swoje wątpliwości na temat zachowań autoagresywnych i tego, czym tak naprawdę jest autoagresja.
Uprzedzam, że temat nie służy do poddawania sobie pomysłów, a wszelkie próby łamania regulaminu i idei forum będą tutaj karane.
Scaliłam tutaj następujące tematy:
- Drapanie się z nerwów
- Obgryzanie paznokci
- Zrywanie strupów
- Czy autoagresja to tylko cięcie?
- Skaryfikacja, jako aa
- Duszenie się
Przez okres 2 letniej czystości, chodziłam w odrapanymi nogami, do tego stopnia że powstawały miejscowe rany. Co wieczór drapałam się po nogach aż do zaśnięcia, nie potrafiłam nad tym zapanować. Ale ktoś mi powiedział że to jakieś hormony że stres i że dużo osób coś takiego ma, więc uznałam to za normalne i jak chłopak mi mówił że mam przestać, że jestem ohydna, że jak ja wyglądam, że to chore to go ignorowałam. W chwilach gdy chcę się ciąć, a próbuję z sobą walczyć to wbijam sobie paznokcie w ciało i wyrywam włosy. Jak patrzę na swoje rany to wydaje mi się że nie jest tak źle (chodź i tak zawsze zostawiają bliznę) zawsze odnoszę wrażenie że to nie jest takie straszne jak inni to widzą.
Czy Wy też macie wrażenie że inni robią z tego większy problem niż w rzeczywistości jest (w sensie że rany)?
Czy Wy też macie wrażenie że inni robią z tego większy problem niż w rzeczywistości jest (w sensie że rany)
Tak. Odnoszę wrażenie, że inni dramatyzują widząc moje blizny. "Ile ich masz" "szpecisz swoje ciało" "zobacz jak to widać!". Właśnie problem w tym - wydaje mi się, że ich nie widać. Że nie rzucają się tak w oczy. Że jest ich mało.
Jednak pytałem się parę osób uwolnionych od autoagresji - zdanie zawsze było równe: widać, paskudnie widać. Gdy zapytałem się kilka osób autoagresywnych, większość odpowiedziała, że wcale tak nie rzucają się w oczy... Więc wychodzę z założenia, że spojrzenie na rany/blizny i ich ocena jest również skrzywiona u osoby skłonnej do autoagresji.
Jest pewna rzecz, która zaczęła się u mnie w dzieciństwie, trwa do tej pory i ciągle zastanawiam się, czy to jest aa czy nie.
Mianowicie chodzi o moje pięty. Jak byłam dzieckiem to zaczęłam zdzierać z nich tę grubą część naskórka za pomocą cążek lub nożyczek. Zazwyczaj nie do krwi, bezboleśnie. Bardzo mnie to odstresowywało i robię tak do teraz Czasami pomoga mi jako zastępstwo aa, jedyną konsekwencją są brzydkie stopy. Ale skoro to odbywa się bez bólu i trwałych uszkodzeń, to nie jest to autoagresją, prawda?
Odkąd zaangażowałem się na tym forum zaczynam się, czy moje atopowe zapalanie skóry nie skłania mnie do aktów autoagresywnych. Gdy się denerwuje automatycznie zaczynam się drapać, a wszystkie strupy zdrapuję do samego aktu zdrapania. Mam tak od zawsze.
W sumie to kiedyś zgasiłem sobie na ręce papierosa, wybiłem głową lustro w domu i często chadzam do lasu, aby pobić drzewo, więc chyba lubię sprawiać sobie ból.
W sumie, warte zastanowienia. Ja nigdy nie wiedziałam dlaczego robię to co robię. Teorii było wiele, choć jak do tej pory żadna nie wydaje mi się racjonalna na dłuższą metę.
Ostatnio zmieniony przez Evi 2015-12-30, 22:33, w całości zmieniany 1 raz
Był moment, w którym wychodziłam z założenia, że rany, które robię na swoim ciele to są pewnego rodzaju drzwi dla niechcianych myśli czy emocji we mnie tkwiących, że w ten sposób się ich pozbędę.
Jakiś czas później uznałam, że to chodzi o oczyszczenie się.
Innym razem poddałam się opinii innych i utwierdzałam się w opinii że to chodzi o zwrócenie na siebie uwagi.
Sądziłam również, że jest to kara za to jaka jestem, za to co robię, myślę, czuję....
Tak postrzegałam aa. Teraz sama nie wiem co o tym myśleć. Nigdy nie myślałam o niej jak o uzależnieniu. Ale teraz, po ponad 2 latach spokoju, znów to robię i tylko się nakręcam? Niebawem lato, a ja nie myślę o tym jak zasłonię blizny, ale jak zakryję rany. Nie potrafię i chyba nawet nie chcę przestać.
Jak Wy myślicie? Czym dla Was jest autoagresja i jak sądzicie czy dla Was ona jest? Czy jest uzależnieniem?
Dodałam przecinki przed "że" i usunęłam spację przed znakami zapytania. Zło.
Ostatnio zmieniony przez 2016-01-05, 09:49, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 29 Dołączyła: 21 Lip 2015 Posty: 967 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-02-22, 21:50
Myślicie, że wyrywanie włosów, przekłuwanie/wyciskanie pęcherzy i/lub krostek i wbijanie paznokci w skórę to aa?
„Ty, twe radości i smutki, twe wspomnienia i ambicje, twoje poczucie tożsamości i wolnej woli to w rzeczywistości nic więcej niż aktywność wielkiego zbioru komórek nerwowych i związanych z nimi cząsteczek.” "Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową."
Wiek: 29 Dołączyła: 21 Lip 2015 Posty: 967 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-02-22, 22:03
Mustela Nivalis, tak wiem, ale nie w takiej postaci jak w wiki, zresztą tam jest:
wikipedia napisał/a:
Trichotillomanii nie należy rozpoznawać, jeśli pacjent wyrywa sobie włosy wtórnie do innych zaburzeń psychicznych. Można wśród nich wymienić zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne, zaburzenie pozorowane, a nawet schizofrenię.
Tak np. z 15-30 włosów z głowy i 15-20 z brwi to nie jest jakoś dużo.
„Ty, twe radości i smutki, twe wspomnienia i ambicje, twoje poczucie tożsamości i wolnej woli to w rzeczywistości nic więcej niż aktywność wielkiego zbioru komórek nerwowych i związanych z nimi cząsteczek.” "Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową."