U nas mimo zakazów też palili w szkole. Pewnie żadna nowość i w innych szkołach jest podobnie. Najczęściej w toalecie. W ramach protestu (jako zagorzały przeciwnik palenia, który miał zacząć swoją nikotynową przygodę dopiero na studiach) napisałam na drzwiach kabiny, w której najczęściej palili, odezwę do ich kultury osobistej. Kiedyś rozlałam mydło pod drzwiami, kiedy siedziały w środku, żeby się po wywracały jak wyjdą. Bardzo to było dojrzałe.
U mnie szkoła jest bardzo stara i ogólnie to mamy dziedziniec i jeszcze małe patio. I chociaż bez problemu można się przejść minutkę poza teren szkoł to zdarza się, że chłopcy palą np. pod kilkusetletnim dębem Władysławem.
A tak swoją drogą, na urodziny zażyczyłam sobie elektryka od znajomych i mam takie szlachetne plany, że dzięki niemu uda mi się rzucić palenie, żeby podbudować troszkę mój ubogi, nastoletni budżet.
"Ja i tak przecież nie zmienię się
Choćbym nie wiem naprawdę jak chciał"
Wiek: 36 Dołączył: 08 Cze 2015 Posty: 74 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-09-14, 19:52
Heh ja zacząłem alic jak smok w psychiatryku. Najlepsze rozmowy były w palarni a z samych nudów chodziło się na papierosa.
Szła z mlekiem w piersi w zielony sad, Aż ją w olszynie zaskoczył gad. Skrętami dławił, ująwszy wpół, Od stóp do głowy pieścił i truł. Uczył ją wspólnym namdlewać snem, Pierś głaskać w dłonie porwanym łbem, I od rozkoszy, trwalszej nad zgon, Syczeć i wić się i drgać, jak on.
Lol, a w szpitalu takim można palić. Znam miejsca już w takim jednym, gdzie można na lajcie. :p Ogólnie najbardziej mnie irytuje zakaz palenia w pociągach, szczególnie tych, które jadą więcej niż 4 godziny.
Coraz bardziej mnie do tego syfu ciągnie. I nie bardzo wiem co zrobić, żeby z tego zrezygnować. Do tej pory wypaliłam może pół paczki w ciągu dwóch miesięcy, ale widzę, że to w złą stronę idzie... Chcę z tego zrezygnować, ale tak mnie koszmarnie ciągnie.
Mimo, iż bardzo lubię palić, to nie robię tego nałogowo. Jedynie może okazyjnie, zwłaszcza gdy ktoś ma mnie poczęstować. Być może nie wpędziłem się w taki nałóg z powodu mojego małego budżetu.
Gdybym bardziej oszczędzał pieniądze, miałbym chociaż na paczkę papierosów na tydzień, dwa tygodnie.
Lubię palić, ale na dłuższą metę jakoś mnie nie interesuje. Tak ogólnie to przymierzam się do kupna elektryka moda.
Możesz jak pies wściekać się, że coś poszło źle. Zaklinać albo przeklinać los. Ale gdy koniec nadchodzi, po prostu odpuść.
"Ja nie palę, ale nie odmawiam jak ktoś poczęstuje."
A tak serio, to jaram jak smok. Teraz mniej, to znaczy ograniczam się. Staram się. Ale był okres, co dwie paczki dziennie, a ja prawie wylądowałem w szpitalu. Doprawiam i tak swoje zepsute płuca. Nie lubię palić, ale jak palę to... nie wiem. Czuję, że zapełniam się czymś. Ten dym, zapełnia mi płuca, czuję ciężkość w klatce piersiowej, nie czuję się pusty. Tak jak jedzeniem zapełniam żołądek.
Nie palę niemal od miesiąca, bo sugerowano mi, że już nie mogę odmówić sobie dymka. Palę, bo lubię. Nie palę często. Żeby więc sprawdzić czy muszę - odłożyłam papierosy na miesiąc.
Nie widziałam dużej różnicy.
Ostatnio palę mniej, co przełożyło się na mój stan zdrowia. Mój dzień nie rozpoczyna się serią kaszlu, a każdy głębszy oddech nie przynosi dzikiego świszczenia.