Dziwnie czuję się w towarzystwie ludzi zdrowych i normalnych, nie pasuję do ich świata. Jeżeli już nawiązuję jakąś znajomość to zawsze jest to ktoś ze zbliżonymi problemami lub uzależniony. Mam świadomość, ze taki człowiek jeszcze bardziej pociągnie mnie w dół, ja jego też ale inaczej nie potrafię.
Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-07-15, 19:35
flower napisał/a:
Dziwnie czuję się w towarzystwie ludzi zdrowych i normalnych, nie pasuję do ich świata.
O, właśnie to...
Wszystkie moje znajomości, relacje z pojedynczymi osobami, to taka znajomości normalno - nienormalne, choć na normalność do tej pory nie ma definicji
Chodzi o to, że każdy z kim się zadaje, dosłownie każdy, ma mniejsze czy większe problemy ale pomimo to prowadzi życie, dzięki któremu jest szczęśliwy, potrafi o to szczęście zadbać, a nawet nie musi go szukać, bo widzi je w bardzo wielu miejscach. Brzmi ładnie i pięknie ale dla mnie to najbardziej toksyczny typ znajomości ze wszystkich. Bo takie osoby pokazują mi tylko, że znalazłam się w dołku beznadziejności i nieważne jak się staram, to nie potrafię z niego wyjść. Choćby ktoś podawał mi rękę, rzucał linę, drabinę, to ja z tego dołku wpadnę wręcz w kanion i nic się nie zmieni, na pewno nie na lepsze. Słowa "pocieszenia" żyj chwilą, ciesz się, bądź szczęśliwa, piekielnie przygnębiają. Nie pasuję do tego towarzystwa, tej części świata. Bezustannie w podświadomości mam to, że powinna istnieć "inna" jego część, linia, która odgradzałaby mnie od tych wszystkich ludzi. Tak abym nie szkodziła ani sobie, ani im
Moje znajomości w prawie każdym przypadku wyglądają tak - albo mam 'przyjaciół', którzy są, bo mają problemy i kiedy problemy znikają, to oni razem z nimi, albo mam znajomych, z którymi czasem porozmawiam, ale na dłuższą metę nie jestem w stanie wytrzymać (całkiem inne charaktery) i po prostu mnie dołują. Od zawsze ludzie traktowali mnie (jeśli w ogóle zwracali na mnie uwagę) jako kogoś na chwilę, taką 'opcję w ostateczności'. 'Przyjaciółek' miałam kilka i z każdą zniszczył mi się kontakt. Pierwsza okazała się strasznie fałszywa, rozsiewała plotki i moje prywatne zdjęcia/nagrania, inna same plotki i nakręcała innych przeciwko mnie, inna wyżywała na mnie swoje frustracje i kompleksy a jeszcze inna zaczęła mnie zwyczajnie olewać kiedy jej potrzebowałam, choć w tym przypadku też swoje zawiniłam (długa historia). Najnowsza też nie była lepsza. Niedawno przechodziła dość ciężki okres, miała problemy w szkole i w rodzinie, klasa ją wyśmiewała i pewna osoba bardzo mocno ją zraniła. Byłam jedyną osobą, która stała wtedy po jej stronie. Zawsze ją wspierałam, pomagałam wybrnąć z kilku sytuacji (co z resztą się udało). Efekt? Kiedy sama niedawno chciałam się wygadać (problemy zdrowotne, samotność, brak siły na cokolwiek) usłyszałam tylko "Może zajmij się czymś." po czym zaczęła chwalić się imprezami ze znajomymi, wypadami nad wodę i innymi pierdołami. Oczywiście od tego czasu mnie już całkiem olewa. Pewnie będzie tak do września, rok szkolny się zacznie i 'przyjaciółeczka' znowu zacznie za mną latać jak kot z pęcherzem, cóż...
Każda znajomość jest dla mnie 'nieodpowiednia', ja po prostu nie nadaję się do tego, by mieć jakichkolwiek znajomych... Żyję w samotności i kiedy zdechnę, nikogo to nawet nie będzie obchodzić.
Wiek: 26 Dołączyła: 15 Cze 2015 Posty: 63 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-07-26, 00:53
Ostatnio dużo toksycznych znajomości "urwało mi się". Znając siebie pojawią się na ich miejsce nowe osoby równie toksyczne wobec samej mnie. Jednak widzę, że robię jakieś kroki by otaczać się ludźmi którzy są tego warci.
Toksyczny związek, który niby trzymał mnie, a jednak ciągnął w dół. I chciałam, żeby tak było. Przerwałam.
Toksyczne znajomości, owszem, były, sama je prowokowałam.
A co najlepsze, najlepiej, najzdrowiej, czuję się w szpitalu, z ludźmi, którzy "rozumieją".
Obecnie staram się ostrożnie dobierać ludzi.
Myślę, że jeśli ta druga osoba naprawdę działa toksycznie, destrukcyjnie, to powinno się z nią zerwać znajomość. To jest ciężkie, zwłaszcza na początku, ale generalnie się opłaca.
Czasem bywa jednak też tak, że to tak naprawdę nie wina tej drugiej osoby, tylko samemu się robi problemy, przez swoje zwariowane myślenie ta druga osoba wprowadza cię w depresję. Chociaż wtedy i tak najlepiej jakoś przystopować z przebywaniem z tą osobą, przynajmniej na jakiś czas.
Tylko że ironicznie najlepiej się przez problemy przechodzi z pomocą innych, najlepiej mieć z kim pogadać, zwierzyć się, więc odcinanie się od ludzi też jest kiepskie. Super, jeśli ma się osoby, które ci pomagają i działają pozytywnie, gorzej jeśli nie. Ale hm, może ci ludzie, którzy działają tak toksycznie robią to jakoś nieświadomie i często nawet nie wiedzą jakie ma się problemy i dobrze byłoby z nimi o tym porozmawiać? Jeśli komuś naprawdę na tobie zależy to powinien spróbować ci pomóc.
Riley napisał/a:
Każda znajomość jest dla mnie 'nieodpowiednia', ja po prostu nie nadaję się do tego, by mieć jakichkolwiek znajomych... Żyję w samotności i kiedy zdechnę, nikogo to nawet nie będzie obchodzić.
Coo. Nikt nie jest taki, że nie nadaje się do posiadania jakichkolwiek znajomych, nie wierzę w to. Może po prostu jeszcze nie trafiłaś na właściwych ludzi? Albo to tylko przejściowe.
I no, nie wierzę też, że nikogo nie będzie to obchodzić. Musisz kogoś mieć, kto by się przejął. Czasem wydaje nam się, że tak nie jest, ale to nieprawda. W tym momencie chociażby mnie obchodzisz. Wierzę też, że w przyszłości się czekają super znajomości i widzisz, jeśli ciebie teraz zbraknie to te osoby ciebie nie poznają, tak jak powinny, a może też są w tym momencie samotne, ha.
Nawet jeśli jesteś tak całkiem samotniczką, to i tak poza ludźmi, znajomościami są inne piękne rzeczy, możliwości w życiu i i tak na pewno kogoś obchodzisz, no.
Kiedyś,kiedy moje życie było inne,kiedy cieszyłam się z życia i miałam ciągle "banana" na twarzy,poznałam pewna "dziewczynę" na jednym z portali.Zaprzyjaźniłyśmy się. Problem znalazł się później gdy ona owinęła mnie wokół palca. Zaczęła mi kazać co mam robić, a to nie były dobre rzeczy(np.zostaw bliskich dla mnie) Nagle zaczęła miec doły i zaczęla się ciąć. Później było tak:" Jak tego nie zrobisz, to się zabije i to będzie wyłącznie Twoja wina " Szantażowala mnie, że to zrobi a ja pokornie jej sluchalam i wykonywalam polecenia. Aż do czasu... (wszytko działo się na gg,sms,rozmowach przez tel,nigdy się nie widziałyśmy)... Kiedy do mojego domu przyszła policja. Powiedzieli,że to nie jest nastoletnia dziewczyna tylko już stara baba,przez którą trzy osoby są w ciężkim stanie a jedna miała próbę samobójczą. Mnie na szczęście w tedy nie było,tylko moja mama,oczywiście wszystko jej wytłumaczylam. Policja nakazała mi zerwać z nią kontakt,bo jak nie to będę musiała zostać przesłuchana i coś tam coś tam. Jasna sprawa było to,że nie chciałam się w to mieszać. Kontakt się urwał. Jednak "ślady" po niej zostały mi w głowie do dziś... Po niej mam wszelkie działania autoagresywne, przez nią straciłam znajomych, przez nią jestem taka nie otwarta do ludzi...
"Wherever I end up after this... in whatever reality... all those moments between us were real, and they'll always be ours."
Ostatnio zmieniony przez 2015-08-27, 01:43, w całości zmieniany 1 raz
W jaki sposób ta stara baba tak wpłynęła na Ciebie, że wykonywałaś jej polecenia, że w ogóle chciałaś utrzymywać kontakt z kimś kto ciągle "truje dupę"? Spotkałem wiele osób w internecie, ale robić to co mówią na rozkaz? Tym bardziej, że przecież nie mogła sprawdzić przez ekran czy wykonałaś to polecenie czy nie, więc jeśli w jakiś sposób zależało Ci na niej to wystarczyło kłamać.
PS.
Chciałbym mieć choć część umiejętności manipulacji tej babki, bo mnie to nawet jak dobrze doradzę nikt nie słucha
Może za moich czasów(lol), internety były spokojniejsze, no i zacząłem korzystać z neta jak miałem z 13lat. Siedziałem na rożnych durnych czatach onetowych, wp, i co tam jeszcze, żeby poszukać sobie znajomych, ale nikogo tam nie poznałem, a tym bardziej nikt się mnie nie czepił. Jedyne znajomości nawiązałem na grach online, forach komputerowych i elektronicznych(bo tylko na takie fora wchodziłem). Akurat tym znajomym nie mam nic do zarzucenia, właściwie to podbudowywali moje ego, w odróżnieniu od znajomych z reala dla których byłem najwyżej nikim, w szkole nie byłem w niczym dobry, a moje zdanie się nie liczyło.
Oj znam te bóle...
Ze mną swojego czasu korespondował ludzik, któremu zaufałam i ciężko to odpokutowałam. Rok temu (dokładnie rok temu) odszedł ode mnie mój najlepszy przyjaciel z którym byłam związana emocjonalnie 6 lat. To on mi wszystko tłumaczył.
A teraz, gdy się trochę podleczyłam lekami pojawił się człowiek, który znów zniknął. I szukaj igły w stogu siana...
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
Dziwnie czuję się w towarzystwie ludzi zdrowych i normalnych, nie pasuję do ich świata. Jeżeli już nawiązuję jakąś znajomość to zawsze jest to ktoś ze zbliżonymi problemami lub uzależniony. Mam świadomość, ze taki człowiek jeszcze bardziej pociągnie mnie w dół, ja jego też ale inaczej nie potrafię.
widzę w tym trochę siebie...
W nocy wysłałam G. snapa, że musimy jutro porozmawiać. Napisał wieczorem. Nie zdążyłam mu odpisać i dostałam serię wiadomości zakończoną zdaniem, że on nie ma zamiaru dalej pisać co myśli, bo czas aby się k... ogarnąć,żebym się trzymała i nie pisała bo k... szkoda czasu.
Jeden problem z głowy, choć jest mi przykro.
Te człowiek zsyła mnie na samo dno! Już nie daję rady.
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
Wiek: 27 Dołączyła: 01 Mar 2020 Posty: 38 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2020-04-28, 23:50
Takie znajomości to niestety sól mojego życia, ostatnio mam ochotę napisać do kilku ludzi, z którymi wzajemnie nakręcaliśmy swoje piekiełka. Wszyscy odeszli, po części dlatego, że tego chciałam, po części dlatego, że sami widzieli jak jest. Na początku łatwiej było mi się skupić i wziąć za siebie, ale aktualnie przechodzę spory kryzys na tej płaszczyźnie.
"Czepiałbym się Boga, że mnie karze za wszystko, ale to ja jestem Bogiem i to masochistą."