Wiek: 27 Dołączyła: 12 Sie 2015 Posty: 77 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-08-15, 22:33
U mnie duży wpływ miała rodzina, a konkretniej facet mojej matki. Mówił mi, że jestem grubą k***ą, że do niczego się nie nadaję, i że nikt mnie nigdy nie zechce. Z dnia na dzień zaczęłam się odchudzać. Zaczęłam z Dukanem. W zasadzie na początku nic dziwnego w tym nie było, miałam trochę nadwagi, więc moja mama też nie była zaniepokojona. Z 75kg zeszłam do 63kg w bardzo krótkim czasie. Czułam się jak śmieć, ciągle mdlałam. Chciałam dalej chudnąć. Zaczęłam chować jedzenie po kieszeniach, wymiotować, wypluwać, lubiłam też środki przeczyszczające. Wtedy wszyscy w domu zaczęli mi mówić, że jestem anorektyczką, że po co ja się psychologii uczę, skoro jestem chora umysłowo, że nic nigdy w życiu nie osiągnę. Głównie były to komentarze faceta mamy, ale ona też mnie zawiodła. Przestało mnie to obchodzić, chudłam dalej. Kiedy ważyłam 55kg, co wydaje się w sumie całkiem normalną wagą, czułam się bardzo źle. Potem wydarzyło się jeszcze kilka innych rzeczy, które sprawiły, że wyszłam z domu i nie wróciłam. Przytyłam kilka kilogramów. Rok mnie nie było i gdybym nie musiała, pewnie bym nie wróciła. Dalej żuję żarcie i wypluwam. Raz chudnę, a raz tyję. Obecnie znów się niby odchudzam. Raz nie jem nic, a raz obżeram się jak śmieć. Teraz jak to piszę, to płaczę.
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2015-08-18, 12:55, w całości zmieniany 1 raz
jogusiek@, strasznie Ci współczuję sytuacji w domu i widzę, że ze mną mega coś nie tak. Mi nikt nie dogadywał, co do wagi sama sobie ubzdurałam, że jestem gruba i brzydka. Od zawsze miałam kompleksy, że każda koleżanka ładniejsza. Mam ciemniejszą karnację, to też był powód do kompleksów, choć tak wiele osób taką chciałoby mieć, to ja czułam żal do losu za to. Teraz ważę 43 kg, czasem mniej. Też wypluwam jedzenie, nabieram niby całą parówkę, a jak mama nie patrzy, połowę chowam do kieszeni i potem spłukuję w ubikacji. Jedzenie przeżuwam, a jak ktoś wychodzi z kuchni wypluwam. Wymiotować nie wymiotuję, bo czuję ogromny wstręt do tego, a od piątku zaczynam terapię, do której jestem nastawiona sceptycznie. Panicznie boję się wzrostu wagi chociaż o 200 gram i dlatego dziennie robię wszystko, by wypacać z siebie z 500-1000 g. Boję się, że już mi nic nie pomoże, by zacząć normalnie żyć jak kiedyś.
Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2015-08-18, 12:56, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 27 Dołączyła: 12 Sie 2015 Posty: 77 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-08-16, 14:18
Cześć, lenka.
lenka napisał/a:
strasznie Ci współczuję sytuacji w domu i widzę, że ze mną mega coś nie tak. Mi nikt nie dogadywał co do wagi sama sobie ubzdurałam, że jestem gruba i brzydka.
Wiesz, według mnie ile ludzi tyle historii i często nawet nie zdajemy sobie sprawy z presji, jaką wywiera na nas środowisko, w którym żyjemy.
lenka napisał/a:
Panicznie boję się wzrostu wagi chociaż o 200 gram i dlatego dziennie robię wszystko by wypacać z siebie z 500-1000 g.
Też tak mam, kiedyś było gorzej. Myślałam tylko o jedzeniu i o tym, żeby się zważyć. Jak zabrali mi wagę w domu, to ryczałam i wściekałam się. Pogarszało to jeszcze bardziej sytuację, bo jadłam jeszcze mniej bojąc się, że przytyję i nie będę o tym nawet wiedziała. Teraz unikam wagi, bo boję się, że przytyłam i wolę o tym nie wiedzieć. Nie lubię się też przeglądać w lustrze. Paradoks, wiem.
Co do terapii... Będzie ciężko, ale musisz zaufać przede wszystkim samej sobie i chcieć przestać się bać. Nie trać nadziei, ja też nie tracę.
Przytulam mocno.
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2015-08-18, 12:57, w całości zmieniany 1 raz
Ja mam zabrane wagi teraz i właśnie też, wiesz z racji usuwania ósemki, zamiast garści płatków (ok. 30g), musiałam jeść budyń papkę 200 gram, do tego nie poszłam na rower, bo lało więc nic nie wypociłam, czyli w mojej głowie mam już około kilograma więcej. Boję się, że to się już nigdy nie zmieni.
Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2015-08-18, 12:58, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 27 Dołączyła: 12 Sie 2015 Posty: 77 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-08-17, 22:31
lenka, zobaczysz, że jeśli będziesz tego bardzo chciała, to się uda. Wyzdrowiejesz... Nie bój się. Ty jesteś o krok naprzód w przeciwieństwie do mnie. Ja nie potrafię iść na jakąś terapię. Myślałam o tym i wiem, że prędzej czy później będę musiała podjąć taką decyzję. Sama sobie nie poradzę i jestem tego świadoma, ale nie potrafię chyba tego do końca zaakceptować.
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2015-08-18, 12:58, w całości zmieniany 1 raz
jogusiek@ nie jestem krok do przodu tak do końca, bo niby się zapisałam, ale długi czas nie wierzyłam w skuteczność psychoterapii i najgorsze, że chyba nadal nie wierzę. idę tam by sprawdzić czy się mylę, a ponoć jak się nie wierzy w skuteczność to nie ma po co iść
Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
Wiek: 27 Dołączyła: 12 Sie 2015 Posty: 77 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-08-18, 22:53
lenka, napisałas, że CHYBA nie wierzysz i że idziesz tam by przekonać się czy się mylisz. Tak więc nieprawdą jest, że nie wierzysz. Po prostu wątpisz. Przypomina mi się Schmitt, a dokładniej to jak pisze, że wątpić i wierzyć to to samo i tylko obojętnosć jest ateistyczna. Masz nadzieję, która jest mała i krucha, ale jest...
Mam podobnie jak lenka, niemal prawie identycznie.
Ja za to wymiotuje za każdym razem kiedy zdam sobie sprawę jak bardzo jestem gruba i nie proporcjonalna. Choć lekarz uważa inaczej- że ważę prawidłowo. Szkoda tylko,że ja nie mogę się przekonać,że jest inaczej.
"Wherever I end up after this... in whatever reality... all those moments between us were real, and they'll always be ours."
Dziś od rana świruję nażarłam się jak świnia i za dużo wypiłam i przekopałam cały dom by znaleźć wagę jaką oddałam mamie by o siebie walczyć to by było na tyle chyba jeśli chodzi o próbę wyjścia z tego gówna
Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
Wiek: 27 Dołączyła: 12 Sie 2015 Posty: 77 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-08-19, 19:00
lenka,
To, że za pierwszym razem się nie udało nie znaczy, że nigdy się nie uda. Nigdy nie udaje się za pierwszym razem. Nie rezygnuj, gra jest warta swieczki. Przytulam mocno.
Wiek: 27 Dołączyła: 12 Sie 2015 Posty: 77 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-08-23, 00:49
lenka, ale się zdenerwowałam. Po prostu to ona nie ma żadnych kompetencji, a nie, że Tobie nie da się pomóc. Przykro mi... naprawdę. Mam nadzieję, że się nie poddasz i poszukasz następnego terapeuty.
Jakby na to spojrzeć bardziej na trzeźwo, to zachowała się całkiem dobrze. Skoro uznała, że nie jest wystarczająco kompetentna, to po co miałaby w ogóle marnować Twój i jej czas na nieudolne próby leczenia?
W takich sytuacjach zwykle odsyła się do kogoś innego, tylko pytanie, czy odesłała gdzie indziej oznacza: "pani poszuka sobie kogoś innego" czy wyszłaś stamtąd z namiarami na innego specjalistę?