Też tak macie? Tego nie powiem, tego nie zrobię.
Znowu siedzie pocięta, wreszcie spełniłam swoje fantazje [i] tylko czemu nie czuje ulgi, ale pisze, że pojadę, będę się uśmiechać, głupio gadać żartować, bo co im wytłumaczę i jak?
Wiec gram.
Napisałam, że źle się czuję, ale przy pytaniu "co ci jest" wymiękam. Choć nie mam ochoty i najchętniej spędziłabym trochę czasu sama, to wychodzę, bo trzeba. Dajecie sobie rade z tym poczuciem wewnętrznego przymusu?
Ostatnio zmieniony przez Axxie 2015-07-11, 01:53, w całości zmieniany 3 razy
Zawsze udaje, że jest ok. Tak jest łatwiej, lepiej unikać zbędnych pytań (pytania nie są z troski tylko ciekawości). Ludzi tak naprawdę nie obchodzi to co się u nas dzieje, stwarzają tylko pozory.
Ja jestem dobrym przykładem, sama mam wiele problemów ale rzadko kiedy odmawiam pomocy.
A może pomaganie innym to tylko leczenie jakiś kompleksów? Albo skoro sama miałaś/masz jakieś problemy to jakiś uraz przez to ?
Już bardziej wiarygodna ta wersja.
Ludzie z natury nie są dobrzy.
Bo nie zrozumię-bo nie ma takich problemów.Więc jak może pomóc?
A może ma takie problemy, co wtedy? Albo chociaż te problemy są podobne, taka osoba może znaleźć wtedy z nami jakiś wspólny punkt odniesienia.
Ludzie są tacy i tacy, i jak to słusznie zauważyła Mercy:
Mercy napisał/a:
Uogólniacie.
Nie mówię że wszystko jest cacy i każdy chętny do pomocy, czasem takich osób jest więcej, czasem mniej.
Helena napisał/a:
ja zawsze odnoszę wrażenie, że ktoś tego nie zrozumie
No tak, takie wrażenie nie znika, nawet jak sobie logicznie wytłumaczysz że ludzie dzielą się na tych co zrozumieją i tych co nie. Tak to już jest z tymi wrażeniami
Mój drogi, to nie tak. Trzeba się otworzyć na inne możliwości. Ciężko, ale da się. Nie oceniać ludzi zbyt pochopnie
Można mieć dystans ale zaufać.
Chodziło mi o to że nawet jak się człowiek przełamie i zaufa, to jednak wrażenie że druga osoba nie rozumie, może pozostać. Nie mówiłem żeby nie próbować ufać.