Wysłany: 2015-01-31, 02:57 Obwiniam się za wszystko
Rok temu wszystko się zawaliło. Straciłem przyjaciół i miłość mojego życia. Oczywiście wszystko z mojej winy. Chciałem to naprawić, ale do dnia dzisiejszego nic dobrego nie wskórałem. Codziennie przed pójściem spać myślę o wszystkich popełnionych błędach i nie daje mi to spokoju. Wiem, że to wszystko moja wina. Odeszli bo jestem życiowym anty-talentem. Na samą myśl o tych wszystkich zdarzeniach mam ogromną ochotę ze sobą skończyć, poczucie winy zabija mnie powoli i nieuchronnie od środka. Sam już nie wiem jak z tym walczyć. Może czas się poddać....gdybym tylko miał odwagę. Dlatego mam pytanie. Jak wy sobie radzicie z poczuciem winy? Mam nadzieję, że nie jestem jedyny...
Literówki.// Kel.
Jesteś uwięzioną duszą w głębokim zaprzeczeniu dotyczącym Twojej przeszłości. Chcesz się poprawić i naprawdę próbujesz, ale po prostu coś Cię powstrzymuje. Dopóki nie weźmiesz odpowiedzialności za Twoje czyny, będziesz zgubiony.
Ostatnio zmieniony przez Ella 2015-06-30, 19:25, w całości zmieniany 3 razy
Jesteś w takim wieku, że przyjaciele i miłości bardzo często znikają z dnia na dzień. W moim przypadku też tak było, też wyrzucałam sobie, że to ja jestem tą gorszą i że to ja psuję wszystkie relacje. Zobaczysz, jeszcze znajdziesz wartościowych znajomych i osobę, którą pokochasz.
Vanilla, Takiej osobie jak ja trudno jest uwierzyć, że życie może być lepsze.
Jesteś uwięzioną duszą w głębokim zaprzeczeniu dotyczącym Twojej przeszłości. Chcesz się poprawić i naprawdę próbujesz, ale po prostu coś Cię powstrzymuje. Dopóki nie weźmiesz odpowiedzialności za Twoje czyny, będziesz zgubiony.
Ostatnio zmieniony przez Morcades 2015-01-31, 03:18, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 26 Dołączył: 02 Mar 2015 Posty: 61 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2015-03-12, 18:42
łoś, doskonale Cię rozumiem, ja do tej pory, gdy coś nie wychodzi w relacji z kimś, to wszystko biorę na siebie, od razu narzucam sobie, że to moja wina, że tak jest itd... dopowiadając, że to przez to że jestem bezużyteczny, że to przez to, że nic nie potrafię dobrze zrobić i ogólnie przez to jaki jestem. Zazwyczaj radzę sobie żyletką, chociaż tego nie można nazwać radzeniem sobie... więc raczej Ci nie pomogę. Ale może jak męczy Cię to przed snem to zmęcz się porządnie, żeby szybko zasnąć? Albo myśl o czym innym? I jak widać nie jesteś jedyny, mnie też trapi poczucie winy związane z ludźmi którzy mnie zostawili... jeśli Cię to pociesza.
Smutne serce gorsze niźli chorość – pilniej człowieka uśmierci.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-15, 10:46, w całości zmieniany 1 raz
Codziennie przed pójściem spać myślę o wszystkich popełnionych błędach i nie daje mi to spokoju. Wiem, że to wszystko moja wina. Odeszli bo jestem życiowym anty-talentem. Na samą myśl o tych wszystkich zdarzeniach mam ogromną ochotę ze sobą skończyć, poczucie winy zabija mnie powoli i nieuchronnie od środka.
Spróbuj nakierować myśli na miłe wspomnienia. Spróbuj codziennie mówić sobie chociaż jedną miłą rzecz. Banalne? Tak samo, jak mówienie o sobie w negatywny sposób, a mimo to jest to chętniej praktykowane od próby polubienia siebie.
Zgadzam się z vulpes. Wiem, że to bardzo trudne, bo też mam tendencję do obwiniania się za wszystko i do przepraszania non stop, ale odkąd zaczęłam się starać patrzeć na to inaczej, z dystansem, to jest nieco lepiej. Spróbuj popatrzeć na to z intelektualnego punktu widzenia. Czy jeśli Twojemu znajomemu coś takiego się przytrafi to według Ciebie jest on wszystkiemu winny? Jeśli nie, to teraz się zastanów czym Ty się różnisz od niego, że Ty masz być winnym. Przecież jesteście takimi samymi ludźmi.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2015-03-30, 11:48
Ja również wszystko złe co się dzieje biorę na siebie... Mam do siebie wyrzuty, ze mogłam postąpić inaczej, mogłam zrobić, tak, siak, srak, mogłabym coś zmienić... i tak ciągle... Staram się sobie tłumaczyć ze nie wszystko to mija wina,ale to jakoś nie działa... Czuję się winna całemu złu tego świata.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."
Ja biorę wszystko do siebie. Każde spięcie w relacji z drugim człowiekiem, każda nawet najmniejsza kłótnia, spór. Nawet gdy ktoś ma gorszy dzień, to też wmawiam sobie, że to moja wina, że to już koniec i ta druga osoba więcej się do mnie nie odezwie, zaczynają się myśli samobójcze, popadanie w przygnębienie, złość na siebie. A to wszystko z powodu małej sprzeczki... Nie potrafię patrzeć w takich sytuacjach obiektywnie, zawsze znajdę coś, dzięki czemu potwierdzi się, że to moja wina.
Teraz jak to czytam to takie " Boże co ja sobie wtedy myślałem." Troche to głupio brzmi, ale pora wydorośleć. Obecnie prawie niczego nie żałuje i dobrze mi z tym. Ludzie pora sie wziąć w garść
Jesteś uwięzioną duszą w głębokim zaprzeczeniu dotyczącym Twojej przeszłości. Chcesz się poprawić i naprawdę próbujesz, ale po prostu coś Cię powstrzymuje. Dopóki nie weźmiesz odpowiedzialności za Twoje czyny, będziesz zgubiony.
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2015-04-02, 00:27
PanFoster, na pewno. Jednak to naprawdę nie takie proste. Walka z własną psychiką jest chyba najtrudniejszą walką. Nie twierdzę jednakże, że nie da się jej wygrać.
Naprawdę piszemy łącznie. Tost.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."
Ostatnio zmieniony przez PanFoster 2015-04-02, 00:30, w całości zmieniany 1 raz
Obwiniam się za wszystko, za problemy w byłym związku, że nie potrafiłem działać kiedy był jeszcze na to czas. Każda moja próba była nieudolna a ja tylko się bardziej pogrążałem Zresztą to nie pierwszy raz kiedy sprawy przyjmują taki obrót, kiedy wszystko się niszczy... Nawet ze zwykłymi ludźmi nie potrafię utrzymać normalnych relacji, tylko czuję się przez każdego odpychany, pewnie dlatego, że jestem całkowicie nieciekawy.Nie ma tu nic sensu, zawsze skończy się wszystko tak samo, przeze mnie. Po co to wszystko,
Nawet ze zwykłymi ludźmi nie potrafię utrzymać normalnych relacji, tylko czuję się przez każdego odpychany, pewnie dlatego, że jestem całkowicie nieciekawy
A nie próbowałeś myśleć w drugą stronę? Że to inni ludzie są nieciekawi?
Ostatnio zauważyłam, że nawet jaki uprzejmy byś nie był, ile serca na dłoń byś nie wyłożył inni ludzie to albo zlekceważą, albo co gorsza jeszcze będą mieli pretensje, że na przykład chcesz im pomóc.
Nie możemy się za nic obwiniać w przypadku, gdy nic nie zrobiliśmy
Pamiętajmy, że nie jesteśmy sami na planecie, na której rodzaj osobników jest naprawdę zróżnicowany.
Vitter napisał/a:
Obwiniam się za wszystko, za problemy w byłym związku, że nie potrafiłem działać kiedy był jeszcze na to czas.
A dlaczego to Ty miałeś 'działać'? Nie znam Twojej historii więc mogę się teraz mylić i pisać bez sensu.