Wiek: 32 Dołączył: 07 Kwi 2013 Posty: 122 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-01-10, 10:45
Byłem raz ale bardziej się chyba zniechęciłem niż nabrałem ochoty na dalsze spotkania. Dość, że byłem prywatnie i wyłożyłem trochę gotówki to lekarka co trochę spoglądała na zegarek i podgadywala, że mamy tylko 50 min i żebym jak najwięcej o sobie powiedział. Ona myśli, że to od tak będę nawijał o rzeczach trudnych dla mnie.
Miałem dzwonić się umawiać na druga wizytę, jednak nie zadzwoniłem.
Damiano91
Domyślam się jak się czujesz w takiej sytuacji. Oczekiwałeś pomocy a nie brutalnego wyciągania z Ciebie informacji. Przypuszczam iż było to dla Ciebie nieprzyjemne.
Ona jako psycholog powinna była dostosować tępo pracy do Ciebie. Wywiad z pacjentem to dostosowanie się do jego (pacjenta) umiejętności a nie oczekiwań terapeuty. Ja także omijam już psychologów szerokim łukiem. Ufam psychiatrom i psychoterapeutom. Niestety w chwilo obecnej nie ma ustawy o zawodzie psychologa więc każdy może otworzyć sobie gabinet pomocy psychologicznej. Dlatego niestety czasem psycholog zachowuje się tak, że zraża do siebie pacjentów już na pierwszej wizycie.
Zastanawiam się, czy znów nie zacząć chodzić do psychologa, ale...
Ciężko jest się przemóc po kiepskich doświadczeniach.
Pierwsza kobieta, do której poszłam po usłyszeniu tego co mi się stało powiedziała "no to faktycznie można się pochlastać!". Zrezygnowałam po pierwszej wizycie. Druga międoliła mnie dziwnymi pytaniami, zupełnie nie odczułam, żeby to coś pomogło. Wręcz przeciwnie - z każdą następna wizytą rosła we mnie frustracja, którą rozładowywałam autoagresją. Bez sensu. Odpuściłam. Teraz psycholog kojarzy mi się z przyjacielem za pieniądze. A jednak człowiek potrzebuje się wygadać, tylko nie ma komu
Zgubić za sobą ból gorycz i żal
W ostatnim skoku w nieskończoną dal.
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-02-12, 09:28
lullaby, sądzę że mimo uprzedeń warto byś próbowała dalej szukać pomocy dla siebie. Tutaj chodzi o Ciebie i Twoje dobro, więc sądzę, że naprawdę warto. Gdy już trafisz na właściwą osobę, możesz wiele zyskać. Powtórzę...warto o siebie zawalczyć.
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Teraz psycholog kojarzy mi się z przyjacielem za pieniądze. A jednak człowiek potrzebuje się wygadać, tylko nie ma komu
Wygadać/wypisać to się możesz tu, a jednak czasem trzeba czegoś więcej. Są tu osoby z Twojego województwa, więc może ktoś mógłby polecić miejsce, do którego warto zajrzeć i się zapisać na wizytę. Ciężko jest się przemóc, ale jak napisała Blutet18, gdy trafisz na odpowiednią osobę, możesz dużo zyskać.
W głowie mam biegunkę myśli, ale jak tylko chcę coś powiedzieć czy napisać to nie daje rady, czuję blokadę. Czytam o Was i moje problemy robią się tak błahe, że aż mi wstyd, że sobie nie radzę. Druga rzecz to fakt, że nienawidzę prosić o pomoc.
Zgubić za sobą ból gorycz i żal
W ostatnim skoku w nieskończoną dal.
lullaby, miałam to samo. Od stycznia chodzę do psychologa, wczoraj byłam na drugim spotkaniu. Zanim poszłam na pierwsze spotkanie byłam zestresowana i miałam wrażenie, że nie mam w zasadzie o czym powiedzieć. Moje problemy które nie pozwalają mi żyć wydawały się błahe. Koniec koców zaryzykowałam i oba prywatne spotkania trwające około półtorej godziny zleciały szybciej niż szkolna lekcja, a przynajmniej ja mam takie wrażenie.
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-02-12, 16:43
Dziewczyny, Wasze problemy nie są błahe. Każdy z nas tutaj ma swoją historię, jakieś problemy. Jesteśmy różni, inaczej przeżywamy pewne sytuację. Problem, z którym nie można sobie poradzić nie jest błahy, inaczej nie byłby problemem. Do tego trzeba podejść indywidualnie...np. dla jednej osoby jedynka ze sprawdzianu to tragedia, będzie ją to dręczyło, inna zaś osoba powie, że trudno trzeba poprawić i nie będzie się dłużej rozwodził nad tym. I tak jest z wieloma rzeczami. Jeżeli coś jest ważne dla Was to na pewno nie jest błahe.
lullaby, mówisz, że nie lubisz prosić o pomoc...rozumiem to. Proszenie o pomoc jest trudną rzeczą, gdy chce się być samodzielną. Myślę, że towarzyszy temu także pewniem lęk i wstyd przed tym co nas trapi. Oczywiście to Twoja decyzja ale tak jak pisałam wcześniej warto spróbować. Psycholog sam w sobie jest osobą, która wie, że przyszłaś po pomoc, więc gdy trafisz na odpowiednią osobę, myślę, że z czasem pomógłby Ci się troszkę bardziej otworzyć. Masz tu trochę siły.
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Potrzebuję Waszej rady, a nie wiem gdzie powinnam dać ten post.
Byłam do tej pory na 2 spotkaniach z psychologiem. Po pierwszym wyszłam zadowolona, bo dużo o sobie powiedziałam i wiedziałam, że to za szybko, by postawić diagnozy. Po drugim spotkaniu wyszłam troszkę mniej ucieszona, bo opowiadałam bardziej o pobocznych problemach i przeżyciach, które aż tak ważne mi się nie wydawały, ale potrzebowałam kilku dni by wszystko przemyśleć i uznać drugie spotkanie za także pożyteczne. Za półtora tygodnia mam trzecie spotkanie.
I tutaj chciałabym się dowiedzieć... Czego dokładnie mogę wymagać od psychologa? Czy może mi wystawić diagnozę i stwierdzić, czy jestem borderem czy mam jakiś inny problem? Chciałabym mówiąc o sobie dowiedzieć się czegoś więcej na mój temat i to, jak z tym walczyć. Czy nie wymagam za dużo? Mam wrażenie, że takie rzeczy to tylko u psychoterapeuty, a psycholog jest tylko od wygadania.
Nie pomogę, ale podłączam się do pytania. Czego można wymagać od psychologa? Jeśli tylko wygadania się, to wolałabym wyżywać się na blogu, to mnie przynajmniej nie stresuje. Psycholog, do którego chodziłam, po czterech spotkaniach powiedział, że nie potrafi mi pomoc i później - że powinnam poszukać psychoterapeuty. Z drugiej strony są ludzie, którzy do psychologa chodzą miesiącami i im to pomaga. Jak to jest?
Po tym czasie (i wypytaniu jednej osoby) stwierdzam, że nie można od psychologa wymagać diagnoz, a wsparcia i rad, jak sobie radzić z danymi problemami.
Tak więc chyba sama sobie odpowiedziałam na pytanie.
YukikoKanade, co do tego, czy psycholog jest tylko od wygadania - wychodząc ze spotkania z moją panią psycholog mam taką jakąś energię, by postawić się moim problemom i walczyć z nimi oraz uświadamia mi ona wiele rzeczy. Te 1,5 godziny każdej wizyty daje mi w sumie więcej, niż wypłakanie się mamie czy napisanie wiadomości w Internecie.
Pomaga znaleźć rozwiązanie danego problemu, ale także przygotowuje mnie psychicznie do tego, że na niektóre rzeczy (ważne dla mnie) wpływu nie mam, więc zareaguję na nie spokojniej, gdy już dojdą one do skutku i będą przykre.
Po (aktualnie) 3 spotkaniach z moją panią psycholog czuję się lepiej, no i mam tę świadomość, że coś robię ze swoim życiem, staram się wyjść z tego bagna. Dobre nastawienie do spotkań oraz chęć przyjęcia pomocy są tu bardzo ważne.
Może faktycznie warto by było, byś poszła do psychoterapeuty? Może trafiłaś na złego psychologa?
Od psychoterapeutki zwiałam po czwartym spotkaniu. Stwierdziła, że przydałaby się nam terapia rodzinna i mam przyprowadzić rodziców na spotkanie. Tłumaczyłam z dziesięć razy, że tak, rozumiem, jakie to ważne i tak dalej, ale nie chcę, żeby dowiedzieli się o mojej aa i przygodzie z ćpaniem, szczególnie nie przed maturami, bo chcę się uczyć, a jak się dowiedzą, to będę miała w domu piekło, a nie jako takie warunki do nauki.
Nie pomagały mi też jej zapewnienia "jak uznam, że twoi rodzice są tu potrzebni, to u tak ich zaproszę". Numer mamy podałam na jej prośbę po tym, jak wspominałam, że miałam myśli samobójcze, i tylko do tego miał jej służyć. ;__; To było nie fair. A ja tak się bałam, że nawet nie chciałam o tym porozmawiać, tylko nie umówiłam się na następne spotkanie.
A teraz byłam znowu u psycholog. U nowej. Jest w porządku, zapewniła, że dwonić gdziekolwiek będzie tylko, kiedy będę wymagała leczenia w szpitalu i uprzedziła, że pracuje w zespole i będzie się konsultować z psychiatrą, do którego chodzę. Mam mówić, jak mi się coś wymknie spod kontroli i nie zbliżać się do substancji psychoaktywnych. Minus jest taki, że następne spotkanie mam dopiero za miesiąc.
Prawdę mówiąc, nie wiem, czy wklejam ten link w dobrym miejscu. Mówi coś o psychologu, a raczej "psychologu", którego nie powinniśmy raczej dobrze postrzegać.