Dla mnie to forma ukarania siebie za wszystkie krzywdy wyrządzone komuś innemu, a niestety często to mi się zdarza, bo jestem bardzo agresywnym człowiekiem i za byle głupotę niesamowicie się denerwuję. Robię to zwykle gry jestem sam w domu, lub gdy mam pewność że nikt mi nie wparuje do pokoju, a zwłaszcza rodzice, nie wiem co by się stało gdyby się dowiedzieli że się okaleczam, robią wszystko żeby było mi jak najlepiej i naprawdę nie mam na co narzekać, ale dla mnie to forma kary dla samego siebie.
"Póki serca mi nie wyrwiesz, nie weźmiesz mi nic..."
Najczęściej robię to w wyciszonym miejscu, pilnuję tego żeby nikt mi nie przeszkodził. Robię to na spokojnie, potrafię dość długo tłumić w sobie emocje, żeby później móc spokojnie usiąść na podłodze czy ziemi i oddać się temu co robię. Widok mojej krwi jest dla mnie ukojeniem. Uwielbiam na nią patrzeć. Rzadko skupiam się na danym wydarzeniu. Widok i ból, pozwalają mi w pewien sposób zapomnieć. To po prostu ze mnie wychodzi. Po wszystkim zachowuję się jakby nic się nie stało. Wracam do codziennych zajęć lub idę spać.
" Teraz mam tam tylko czerwonawe blizny. Pewnie zostana na zawsze choc Goody twierdzi, ze z czasem zbledną.nie wiem, czy chce,zeby zbladly. Pewnie mowie teraz jak rasowy swir, ale nie chce zapomniec, jak sie wtedy czulem, choc bolalo. "
Wiek: 27 Dołączyła: 18 Paź 2014 Posty: 5179 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-05, 22:38
Czasem z trzęsącymi się ze strachu/lęku/podniecenia/radości rękami, a czasem na chłodno. Bo w momencie największych emocji nie potrafię, raz tylko mi się zdarzyło. Potem, gdy wszystko do mnie powoli dociera jakoś samo idzie. Czasem z radości, bo po jakimś czasie dochodzę do wniosku, że muszę spuścić z siebie nadmiar tych emocji, bo sobie z nimi zwyczajnie nie radzę.
Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści.Opowieść Podręcznej M. Atwood 23.10.15r.
Wiek: 29 Dołączyła: 26 Paź 2014 Posty: 103 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-11-05, 23:31
U mnie to jest na zasadzie radzenia sobie z bólem psychicznym (który odczuwam aż fizycznie klatce piersiowej i żołądku ) poprzez ból fizyczny rąk. Robię to albo w szale, szlochając, płacząc aby się uspokoić... albo w całkowitym niby spokoju (gdzie ciało niewzruszone, a umysł krzyczy, że już dość). Nacinanie pozwala uciec myślą. Nagle wszystko staje się spokojne i wyciszone. Mam kontrolę nad swoim życiem.
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-16, 08:38
Robię to w szale gdy nie radzę sobie z emocjami, które we mnie tkwią. Choć w chwilach spokoju też to robię, gdy mi źle, gdy odczuwam potrzebę zrobienia tego. Też staram się wtedy zawsze być sama, by nie stresować się że ktoś mnie przyłapie. Aczkolwiek powiem wam że kilka razy zdarzyło się że zrobiłam to gdy ktoś przebywał ze mną w pokoju ale był tak zajęty sobą że ja pod kołdrą mogłam spokojnie działać choć raz mało brakowało a zostałabym przyłapana. Czy wspominam złe rzeczy które mi się przytrafiły i doprowadziły do tego że chcę się pociąć? Gdy jestem w emocjach, nie muszę ale gdy robię to na spokojnie potrafię się sama właśnie takimi myślami nakręcić jeszcze bardziej że źle mi, że nie nadaje się do niczego.
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Był taki czas, kiedy moje samookaleczenia były bardzo przemyślane. Brałem żyletki, szedłem do łazienki, starannie pilnowałem, żeby nie ciąć w widocznych miejscach i nie ubrudzić ubrania. Chyba tak po prostu mam, że nawet w chwilach największych emocji potrafię zachować rozsądek...
Do momentu, kiedy przestaje mi na czymkolwiek zależeć, jak ostatnio. Nie wiem, czy to poprawa czy pogorszenie, ale wróciłem do fazy, kiedy okaleczam się w amoku, pod wpływem emocji, głównie gniewu (na siebie), nienawiści do swojej psychiki i tego braku kontroli nad swoim zachowaniem. W ruch idzie to, co pod ręką - paznokcie, nożyczki, klucze. I już nie zważam na miejsce, coraz częściej masakruję sobie ramię, czasem potem żałuję.
Ale mam w tym jakąś satysfakcję...Niech zobaczą. Niech widzą, że cierpię, niech będzie im mnie żal, niech wiedzą - to do rodziny - że to częściowo ich zasługa. Ale nigdy nie widzą...
Czasem czuję się jak artysta, bo wybieranie miejsca wymaga ode mnie sporo myślenia. Brakuje mi miejsca na przedramieniu i tak, to się staje dla mnie sporym problemem, bo chcę możliwie ograniczyć miejsca występowania blizn. D:
Zazwyczaj jestem wtedy dość spokojna. Czuję mnóstwo emocji, to jasne, ale panuję nad sobą na tyle, żeby nie zacząć się w ślepym szale chalstać gdzie i jak popadnie. Dbam o to, żeby dało się to potem w miarę wygodnie opatrzyć.
Kiedy tracę nad sobą panowanie, ran jest więcej, niż zakładałam na początku i często są głębsze. Czasem kilka razy tnę w jednym miejscu.
Nie powiedziałabym, że dobrze stoję z kontrolą. Ja jej w zasadzie nie posiadam, więc...
Pilnuję, żeby nie nakapać na jasny dywan ani nie ubrudzić ubrań. Wyrzucam zużyte chusteczki do kosza gdzieś na mieście, a nie w domu. Uważam. Najczęściej staram się wytrzymać do takiej pory, kiedy nikt nie będzie miał powodu, żeby wejść do mojego pokoju.
Ja jak się jeszcze kiedyś okaleczałam to było tak, że się drapałam, przypalałam i wiele innych sposobów. Żyletki poznałam dopiero w gimnazjum, a i wtedy miałam olej w głowie i ręce były nietykalne. Co innego nogi i stopy. I kiedyś robiłam to świadomie, karałam się, wiedziałam po co to robię. Przed oddziałem nie wiedziałam już nic. Cięłam się bo się cięłam. Błędne koło. Ciągle tego potrzebowałam. Nie mogłam przestać. Po wszystkim byłam jak naćpana. Żyłam w innej świadomości. To było straszne.
Zdarza mi się kaleczyć, kiedy za bardzo przejmuję się tym, co niedobrego mnie spotkało; kiedy czuję się gorsza i mam ciąg samych złych myśli. Wariuję, gdy nie mogę zmienić czego, na czym bardzo mi zależy, ale na co nie mogę mieć wpływu. Wpadam w szał, rozpacz i nadchodzi pora, by sobie ulżyć. Jedno nacięcie, drugie. Pojawia się spokój. Uczucia przyćmione bólem fizycznym. Są też chwile, kiedy po prostu biję się, okładam pięściami po głowie. Bo jestem na siebie wściekła za to, jak słaba jestem. Ukarzę się i jest mi nieco lepiej.
Wiek: 26 Dołączyła: 09 Mar 2015 Posty: 56 Skąd: łódzkie
Wysłany: 2015-03-11, 14:15
Ja cięłam się, gdy były we mnie negatywne emocje, których nie mogłam z siebie wydusić.
Płakałam, ale to też nie pomagało i sięgnęłam po raz pierwszy po nóż (żyletki jeszcze wtedy nie znałam).
Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale gdy widziałam spływającą krew po ręku od razu stawałam się spokojniejsza... Czułam jakby to wszystko, co we mnie było złe, te negatywne emocje itd. wypłynęły spod skóry razem z krwią.
To zależy. Czasami robię to w szale, z ogromną wściekłością, pod wpływem emocji w danej chwili. Idę w zaciszne miejsce, robię to, co mam robić, owijam rękę bandażem. Zdarzają się też takie dni, kiedy cięciem np. odreagowuje po całym dniu. Obserwuję wtedy wypływająca krew, "delektuję" się bólem.
Wiek: 26 Dołączył: 02 Mar 2015 Posty: 61 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2015-03-21, 17:12
Nienawiść, pogarda, obrzydzenie, rozpacz, złość, zazdrość, smutek, beznadziejność, poczucie winy i tak dalej. Czasem też zwykła chęć (uzależnienie). Jak? To już zależy, czasem agresywnie tnę miejsca które uznam za dobre (robię podobnie jak YukikoKanade), czasem też robię to spokojnie i głęboko żeby dokładnie poczuć ból i żeby jak najbardziej zniszczyć to znienawidzone przeze mnie ciało. A traktuje to jako formę ucieczki i ukarania siebie, ewentualnie jak wyżej napisałem; wyładowanie nienawiści do siebie.
Smutne serce gorsze niźli chorość – pilniej człowieka uśmierci.
Wiek: 26 Dołączyła: 31 Mar 2015 Posty: 37 Skąd: kujawsko-pomorskie
Wysłany: 2015-04-09, 22:22
Z początku spokojnie, z opanowaniem. Tak jakby z tłumieniem wszelkich emocji.. Lecz gdy czuję, że ktoś wyprowadza mnie z równowagi i uczucie wściekłości przeważa, jest to pewnego rodzaju szał. Nie patrzę, nie ważne ile, powierzchownie czy głębiej. Czasami nawet w ciemnościach byle, by odreagować.
Ostatnio zmieniony przez Axxie 2015-04-09, 22:26, w całości zmieniany 1 raz