Wiek: 32 Dołączyła: 16 Lis 2014 Posty: 54 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-11-16, 22:05
Ja mam ten problem, że się objadam bez sensu. Całe moje życie w sumie kreci się wokół jedzenia chyba... Wczoraj miałam swój pierwszy w życiu epizod wywoływania wymiotów. I coś czuję, ze dziś znowu to się stanie. Co się ze mną dzieje?
Polskie znaki. Motyl
a w serce moje wstapil wiatr
i tam on zamieszkal i szumi
a domem moim stal sie las
nad lasem bija pioruny
Ostatnio zmieniony przez Motyl 2014-11-25, 13:07, w całości zmieniany 1 raz
Bluette, kolejne zaburzenia odżywiania. To się dzieje.
Moje życie także kręci się wokół jedzenia. Dlatego mniej wiecej mogę zrozumieć, czym są dla Ciebie posiłki. Kiedy jest się na początku wydaje się to w pewnien sposób oczyszczające, ale to iluzja. Moze właściwiej byłoby poszukać źródła, bądź źródeł problemu.
<<< Dodano: 2014-11-19, 21:18 >>>
Szczerze, nie wiem, dlaczego powrócił okres wymiotowania. Wszystko jest w miarę stabilne, radzę sobie, może stres... Naprawdę nie potrafię dokładnie sprecyzować mojego postępowania. Podobne trochę do mechanicznego dzialania uzasadnionego slowami "bo tak trzeba".
No cóż mam nadzieję, że niedługo zminimalizuję chęć powtarzania tej czynności.
Wiek: 32 Dołączyła: 16 Lis 2014 Posty: 54 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-11-21, 18:10
vulpes, no tak, zaburzenia odżywiania to chyba najlepsze określenie.
Teraz z kolei nie jem prawie wcale. Zjadłam jakiś czas temu a już mnie mdli, znowu myślę o zwymiotowaniu.
Jestem w tylu różnych, popieprzonych kawałkach, że chyba długo się nie pozbieram.
Pamiętaj o polskich znakach. Motyl
a w serce moje wstapil wiatr
i tam on zamieszkal i szumi
a domem moim stal sie las
nad lasem bija pioruny
Ostatnio zmieniony przez Motyl 2014-11-25, 13:09, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 25 Dołączyła: 13 Lip 2014 Posty: 1923 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-22, 22:24
Znów to zrobiłam... Nie wiem dlaczego to robie. Planuję to, ale nie robię tego... Świadomie? Nagle odbiera mi mózgu. To było ohydne. Obrzydliwe. Brzydzę się siebie. Nie chcę w to wpaść..
Kurcze, u mnie w domu zaczęły się awantury, że przewalam za dużo kasy na rzyganie... mąż wziął i zliczył ile kasy poszło na jedzenia a potem policzył ile razy był w domu normalny obiad... i wyszła awantura wczoraj straszna.
Oyakaell, wiem, że się da. Może nie w stu procentach, ale u mnie pomagało kilka sposobów...
Kiedy czułam, że może się u mnie pojawić napad, miałam gdzieś w kuchni kilogram marchewek (ew. innych warzyw) - i to na nie rzucałam się w pierwszej kolejności... dopóki nie zjadłam wszystkich, nie pozwalałam sobie na nic innego.
Potem napad obżarstwa jakoś... przechodził, mijał, został częściowo zaspokojony. A i nie miałam ochoty tego typu produktów zwracać... nie zawsze, ale taka metoda bywała skuteczna.
Wiek: 25 Dołączyła: 13 Lip 2014 Posty: 1923 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-24, 17:23
Arya, ja nawet po marchewkach mam chęć, ale zazwyczaj ich nie tykam... Uwielbiam marchewki, ale w czasie napadu jem WSZYSTKO. A potem nawet domownicy mnie nie obchodzą, choć staram się być jak najciszej...
zazwyczaj ich nie tykam... Uwielbiam marchewki, ale w czasie napadu jem WSZYSTKO.
Da się przełamać... naprawdę da się sobie zakodować, żeby nie zjeść nic innego poza tymi głupimi marchewkami. Może nie od razu, ale jest to możliwe... i mówi to osoba, której w najgorszych momentach zdarzało się zjeść prawie że całą zawartość lodówki (tak, tak, łącznie z takimi rzeczami jak na przykład surowe jajka).
Oyakaell napisał/a:
A potem nawet domownicy mnie nie obchodzą, choć staram się być jak najciszej...
Znam to... dlatego nie napisałam, żebyś unikała przebywania sama w domu, czy coś w ten deseń.
Wiek: 25 Dołączyła: 13 Lip 2014 Posty: 1923 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-11-24, 18:10
Arya napisał/a:
i mówi to osoba, której w najgorszych momentach zdarzało się zjeść prawie że całą zawartość lodówki (tak, tak, łącznie z takimi rzeczami jak na przykład surowe jajka).
Surowych jajek nie jem, surowego mięsa też, ale wszystko inne czego bym nigdy nie tknęła - tak.
Nie chcę być chora, ale już nie kontroluję tego, co robię. Potrafię kilka razy dziennie odwiedzić łazienkę...
Jak u was przez święta? Ja właśnie wróciłam z nad toalety i przepiłam herbatkami... Masakra. Jestem coraz bliżej decyzji o podjęciu leczenia, ale nieziemsko się boję. Przerabialiście to? Jak to wygląda? Jak działają leki? brrr... aż się boję myśleć, ale ulga po jest równie przerażająca ;(
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10450 Skąd: świat
Wysłany: 2014-12-26, 09:17
Jak dziś pamiętam święta, w które zjechała się do nas rodzina taty. W sumie nas było około 18 osób. Bardzo źle je znosiłam, to był początek mojego leczenia, parę miesięcy wcześniej przyznałam się mamie, że się okaleczam, wymiotuję, uciekam z lekcji, no generalnie że czuję się tragicznie i chcę się leczyć. Przy takiej ilości osób trudno gdzieś się schować prócz zamknięcia się w łazience, więc to też robiłam wcześniej się objadając tym co mi wpadnie w ręce jadalnego i uciekałam do łazienki wymiotując. Najgorsze święta, jakiem miałam. Już wolałam te szpitalne.
Wiem, że pytanie było o teraźniejsze, ale poczułam potrzebę opisania akurat tamtych. A te spędzam całkiem fajnie. Jesteśmy sami, nie ma stresu. Takie święta bardzo lubię.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.