Cały dzień myślę o tym. Rano, po przebudzeniu moja pierwsza reakcja na kolejny dzień to "ja pierdziele, jeszcze nie umarłam?". Nie planuję już nic, mam tylko jedno marzenie. Chciałabym, żeby się spełniło. Mam ogromną nadzieję, że tak będzie.
Gdy czasem wracają wspomnienia i pomyślę sobie ile w życiu rzeczy nie zrobiłem, a mogłem zrobić więcej, to cholera mnie bierze i mam dosyć. Nie mogę się pogodzić z różnymi wydarzeniami, które były i zawsze będą w mojej pamięci. Nie mogę się pogodzić z tym, że czasem nie udaje mi się coś co chciałbym osiągnąć. Nie wiem co się dzieje, ale nie radzę sobie z sobą i z tym też nie mogę się pogodzić.
Cześć. Nie wiem czy mogę tak tutaj napisać...
Mam 19 lat, chłopak. Mam myśli samobójcze. Nie daję już rady...
Od ponad roku coś się dzieje
Cały czas jestem zdenerwowany. Wszystko mi przeszkadza. Kłócę się z ojcem. Według niego jestem zerem - i tak też się czuję. Cały czas gardzi mną i mnie poniża... Mam napady złości np gdy coś mi nie wyjdzie potrafię rozwalić telefon, a zaraz płakać i myśleć o śmierci. Biję się po twarzy, głowie, okaleczam nogę i ręce... Miałem już próbę samobójczą... Wypiłem cały ***. Spałem potem 2 dni prawie i przez kilka dni zawroty głowy, wymioty... Nikomu nie zgłaszałem... Mam chore myśli, myślę w nocy jak nie mogę spać żeby zamordować ojca... a potem siebie... czuje, że to mną steruje. czasem czuję kogoś dotyk, widzę białe postacie a jak wysiadam z samochodu to w lusterku wstecznym często widuję czarną postać... Nie chodzę do lekarza bo boję się go. Boję się, że się otruję lekami. Nikt nic o mnie nie wie... To coś każe mi to zrobić!!!!!!!!!!
Ostatnio zmieniony przez 2014-11-02, 19:04, w całości zmieniany 1 raz
Nie podajemy nazw leków - na co go dostawałeś? Jeżeli brałeś regularnie 2mg rano i wieczorem jak ja to buteleczka nie mogła by Cię zabić .
Zabieraj poślady do psychologa/psychiatry - nikt Ci na odległość nie pomoże.
Sprzedawca22, idź do lekarza i opowiedz mu o swojej sytuacji... Powiedz o swoich obawach i poproś o pomoc - nie masz się czego obawiać, na pewno po takiej wizycie nie będzie gorzej.
Narkomaniak napisał/a:
Nie podajemy nazw leków - na co go dostawałeś? Jeżeli brałeś regularnie 2mg rano i wieczorem jak ja to buteleczka nie mogła by Cię zabić .
Nie ma znaczenia, jaka ilość mogła, a jaka nie - zresztą, nie podajemy takich informacji tutaj na forum.
Myślę, że jakby mnie tu nie było to świat byłby odrobinę lepszy. Znowu psuje pewne sprawy, nie mogę wziąć się w garść (wziąć sprawy w swoje ręce). Coraz bardziej zamykam się w sobie i czuję się odepchnięta przez resztę. Nie potrafię sobie poradzić z tymi złymi emocjami. Powoli mnie to niszczy, czasami siedzę i nie wiem co ze sobą zrobić. Nienawidzę trochę ich, że nic nie zauważyli. Jetem tutaj zbędna, kolejny niepotrzebny element, który zabiera "powietrze i powierzchnię". Nie potrafię sobie teraz z niczym poradzić... Do tego mam coraz większe problemy z rozmawianiem z kimkolwiek ... tak nie można na dłuższą metę funkcjonować, ja nie mogę...
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Zakręcona na pewno nie byłby lepszy. Każdy jest wartościowy, ma jakieś zalety. Każdy też ma co najmniej jedna taką osobę, która kocha go bezwarunkowo. Ty pewnie też, tylko może tego nie widzisz?
Gdybyś chciała pogadać, napisz do mnie. Będziesz mogła się wygadać
I’ve woken now to find myself in the
shadows of all I have created.
Nie chce mi się żyć. Nie chce mi się wstać z łóżka, nie chce mi się nic. Nie chcę takiego życia i zdaje się że nie chcę życia w ogóle. Mam dość tego jak bardzo odstaję. Nie chce mi się kłócić z idiotami, nie chcę ciągle żebrać o hajs. Najpierw było od ojca, potem od babci, teraz od dziadka. Nie chcę ciągle być od kogoś zależna. Chcę być wolnym duchem, albo nie chcę być wcale.
Coraz częściej życie dla mnie nie ma sensu. Nie mam do czego dążyć, nie mam dla kogo żyć. Nic nie sprawia mi radości i nie mam na nic czasu. Wykańczam się powoli, może nawet zbyt wolno.