"Mia jest bardzo podobna do Any, ale Mia skupia się na wyglądzie ciała, nie myśląc o tym, co w środku. Ana mówi, że aby coś osiągnąć, trzeba ciężkiej pracy i samodyscypliny, Mia wybiera drogę na skróty. Sióstr zresztą jest więcej - Perry to paranoja, wszystkie się z nią borykamy, Annie - anxienty, czyli lęk, Olive - OCD, zaburzenia depresyjno-kompulsywne, Sally - schizofrenia, Cat - kot, czyli autoagresja, Deb - depresja. I ich matka - Sue, suicide, czyli samobójstwo. Można przyjaźnić się z jedną albo z kilkoma".
Motylki, z tego, co zauważyłam wspierają siebie. Możliwe, że nigdy tak silnie nie weszłam w ich internetowy świat, dlatego mogę się mylić. Przeważnie osoby postronne obrzucają obelgami ich poczynania.
Ostatnio męczy mnie kwestia tego, jak łatwo jest popaść w zaburzenia odżywiania, zbyt łatwo. Nie potrafię patrzeć normalnie na młode dziewczęta i chłopców, widzę tylko, jak mogą upaść, że nikt im nie pomoże, że będą pozornie puści, bez marzeń, życia. Zapewne zboczyłam z tematu, dlatego zostawiam to, jak jest.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10448 Skąd: świat
Wysłany: 2014-03-08, 14:26
Ever napisał/a:
Zależy na jaką społeczność, tzw. Motylków trafisz. Zasadniczo, lepiej nie trafiać do żadnej.
O, to, to. Bo u niektórych to jad się litrami wylewa.
Trzeba też rozróżnić zaburzenia odżywiania od np. nastoletniego buntu/mody/kaprysu.
Bo bywa różnie. Są osoby, nawet parę znam osobiście, którym samoistnie przechodziła anoreksja, gdy uzmysławiały sobie, że musiałyby zrezygnować a alkoholu, bo np. drinki mają w cholerę kcal.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Są osoby, nawet parę znam osobiście, którym samoistnie przechodziła anoreksja, gdy uzmysławiały sobie, że musiałyby zrezygnować a alkoholu, bo np. drinki mają w cholerę kcal
Dla tych, co jeszcze bardziej się ograniczają, aby móc walnąć drinka, powstała oddzielna nazwa - "alkoreksja".
Ever napisał/a:
Zależy na jaką społeczność, tzw. Motylków trafisz. Zasadniczo, lepiej nie trafiać do żadnej.
Nawet jak się ocierałam o jakieś "wspierające" społeczności motylków, to raczej było to wszystko bardzo pozorne. Nie wiem, czy na takie trafiałam, ale wszystko to wyglądało jak wzajemne dosrywanie i sączenie sobie jadu pod pozorem wzajemnej troski i motywacji.
Ja trafiłam tylko na te przesadnie słodzące. Aż się chciało pierdzieć motylkami. Ale mam kontakt z jedną z dziewczyn stamtąd. Kilka razy nawet zapraszałam ją na nasze forum. Była taka inna niż cała reszta. No i była jedna podstawowa różnica, ona nie chciała tak żyć.
Także przeważnie spotykałam się z wzajemnym słodzeniem sobie. Macie rację, źle dobrałam słowa. To rywalizacja, która zje mniej, itp., a żeby liczyć na "wsparcie" trzeba się jakoś przypodobać motylkom. Również poznałam dość młodą dziewczynę z takiego forum, tylko, że ona bardzo chce w taki sposób schudnąć, próbuję ją odwieść, ale sama jestem na to za słaba.
Chyba każdy, kto ma konto na Tumblrze spotkał się z takimi osobami. I zgadzam się, że ich relacje nie należą do zdrowych. Pod płaszczykiem zrozumienia, akceptacji i wsparcia, tak naprawdę wzajemnie się prowokują. Zresztą większość tych depresyjnych blogów prowadzą dziewczyny, które po prostu lubią się pławić w swoim smutku, kultywują wręcz te swoje zaburzenia.
To jest dla mnie bardzo smutne i jednocześnie chore, bo lwia część takich blogów, tumblrów i innych przybytków to ostoja pro-ana, przez którą, bez względu na to, jaką filozofię sobie wyznawczynie dopiszą, rozumiem jako świadomy wybór wpędzania się w zaburzenia, wybierania ich jako styl życia i dążenia do nich.
Ja w anoreksję i bulimię wpadłam nieco inaczej i kiedy zdarza mi się trafić na taki bełkot gloryfikujący wyniszczanie swojego organizmu jako świetny sposób, by żyć i być fajną, to aż mnie skręca.
Dokładnie. A już mega hipokryzją jest to, że KAŻDY, dosłownie KAŻDY z tych blogów, ma w podpisie coś typu "nie zachęcam do samookaleczeń, nie propaguję takiego stylu życia, jestem tu, by ci pomóc", po czym zalewa nas fala postów o tym, jak to dobrze być chudym, jaki świat jest zły itd.
Co więcej, w tej ich społeczności utarło się, że one nie mają szansy na jakąkolwiek pomoc. Są przekonane, że ani psycholog, ani psychiatra ich nie zrozumie i właściwie skazane są na siebie. To już jest bardzo przykry popis głupoty tych dziewczyn.
Wiek: 33 Dołączyła: 11 Sie 2011 Posty: 1841 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-03-10, 18:57
Niestety znam ten świat od podszewki. Pisałam na blogach pro-ana, jednak do swoich zaburzeń doszłam o wiele wcześniej. Najgorsze było to, że byłam już świadoma choroby, wiedziałam że się w niej taplam na takim forum i mimo to dalej w to brnęłam...
To miało duży związek z powolnym samobójstwem do którego dążyłam, do wyniszczenia organizmu. Nadal odczuwam skutki.
Walczę! O swoją przeciętność, o wyrwanie się z błędnego koła chorobliwej perfekcji, o każdy swój dzień.
Ja chciałam bardzo udowodnić wszystkim, że się mylą, że nie jestem motylkiem i nie jestem chora. Zaczęłam czytać książki o tym i pokazywać zwł. mamie zobacz ja tak nie robię. Nawet nie wiem kiedy wcieliłam w życie sposoby z tych książek i zamiast od tego uciec wpadłam w to bardziej. Z tego powodu staram się omijać blogi takich dziewczyn. Boję się, że będzie jeszcze gorzej
Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
Wiek: 29 Dołączył: 14 Sie 2014 Posty: 747 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2014-08-15, 18:47
Nigdy nie trafiłam na forum motylków. Byłam tylko na forum o simsach *fuckyea* Ale tumbelra posiadam i wiem, że znaczna część polskich blogów to blogi proana. Swojego czasu się tym interesowałam. A tak z czystej ciekawości. Jak one w to weszły? Ana i Mia to choroba. Tak samo jak depresja. To zaburzenia psychiczne. Nie można ich gloryfikować, ale tumblr taki jest. Jest jak papier, przyjmie nawet największą głupotę, a że jest tam mnóstwo młodych ludzi to picie, palenie, dragi, self harm i inne jest na porządku dziennym. Nie chcę hejtować tych dziewczyn, bo ich nie znam, ale jak widzę kolejny blog typu poderzne-sobie-nadgarstki-dzis-wieczorem to szlag mnie trafia. One nie widzą w tym czegoś złego to ich sposób życia. Sama rebbloguje obrazki z self harm jak bierze mnie chcica na okaleczanie się, kiedyś też prowadziłam personalnego bloga z thinspi, bo to była moja codzienność. Jakiś tam chory sposób motywacji siebie, ale cały czas wiedziałam, że to co robię jest chore, że to choroba. Ana i Mia tak łatwo nie odpuszczają. Zostają z Tobą na całe życie. Mimo że, teraz odżywiam się normalnie jadłowstręt i nienawiść do samej siebie nadal mi zostały. Jedno z największych kup jednorożca w jakie wdepnęłam i nie życzę nikomu, żeby w to wchodził. Chociaż to daremne, bo media same promują chudość. Gazety, TV, wszystko. A gdzie Body Positive? Od pewnego czasu na tumblerze obracam się w tym kręgu własnie. Ludzi, którzy akceptują swoje ciało i nie dążą do chorej perfekcji w wyglądzie i powoli zaczynam się uczyć jak chociaż troszkę polubić siebie.