Co jest najczęstszym powodem przez który decydujecie się pociąć?
Ogólnie czuje brak sensu życia ale też brak chęci śmierci, jestem w stanie obojętnym. Ale przychodzą takie chwile ogromnego strachu, sama nie wiem dokładnie o co chodzi, czuję ,że nie mam przyszłości, bo cokolwiek nie zrobię sensu dalej nie będzie.
ambisentencja napisał/a:
Okaleczenie mocniejsze gdy jest się wkurzonym, mniej obszerne gdy wykonywane z powodu smutku czy zawodu?
Kiedyś tak jak piszesz, mocniejsze z wkurzenia. Teraz jest mi wszystko obojętne, a powód aa ciągle ten sam - różne powody zbite w szarą masę, nic dokładnie ale wszystkiego po trochu. Można by rzec ,że tnę się przez życie haha
Mocniejsze ciecia pod wpływem alkoholu, jedno piwo kilka milimetrów głębiej.
Wchodzę na krawędź, jak wtedy, gdy byłam ptakiem.
Błękit był zaproszeniem wtedy, dzisiaj czerń jest rozkazem...
Najczęstszym powodem to chyba zawód na ludziach. Kiedy się na kimś zawiodę i nie wiem co zrobić, w ruch wchodzi żyletka. Ludzie są dwulicowi i fałszywi ( nie wszyscy ), ale większość. Często robię to kiedy wraca ojciec alkoholik i nagle przewraca cały ład dzienny na wielką wojnę domową. Wtedy wysiadam. ;( Niestety takie sytuacje są prawie codziennie. Są dni, w których po prostu muszę to zrobić, a powodem może być cokolwiek nawet jakaś mało istotna rzecz, albo powodu może po prostu nie być, robię to i już. ;x
" Teraz mam tam tylko czerwonawe blizny. Pewnie zostana na zawsze choc Goody twierdzi, ze z czasem zbledną.nie wiem, czy chce,zeby zbladly. Pewnie mowie teraz jak rasowy swir, ale nie chce zapomniec, jak sie wtedy czulem, choc bolalo. "
Co jest najczęstszym powodem przez który decydujecie się pociąć?
Kiedy jestem na siebie wściekła, albo chcę się za coś ukarać. Bardzo często, kiedy czuję wstyd. Nie znoszę tej emocji, wstydzę się jej (piękne błędne koło), a towarzyszy mi od pierwszego wspomnienia. Kiedy się tnę, paradoksalnie (na chwilę) czuję, że jestem silniejsza, że mam kontrolę.
Bardzo często także z powodu pustki, jakiegoś dziwnego zagubienia.
perruche napisał/a:
Ale przychodzą takie chwile ogromnego strachu, sama nie wiem dokładnie o co chodzi, czuję ,że nie mam przyszłości, bo cokolwiek nie zrobię sensu dalej nie będzie.
Dokładnie coś takiego.
ambisentencja napisał/a:
Okaleczenie mocniejsze gdy jest się wkurzonym, mniej obszerne gdy wykonywane z powodu smutku czy zawodu?
Paradoksalnie, gdy jestem smutna, pusta, to jest tego więcej, np. całe udo od kości biodrowych do linii krótkich spodenek (mam ją już wyczajoną, bo staram się ukrywać blizny, a krótkie spodenki kocham ). Ale za to są płytsze, bo kiepsko mi idzie cięcie na biodrach i brzuchu. Jak jestem wściekła, to ręce, ramiona albo kostki u nóg, mam takie 'olać to, i tak nic się już nie liczy'. Najbardziej lubię ręce, ale rzadko to robię, bo mam tam najgłębsze blizny, które potem trzeba chować.
czasem myślę że wszystko jest szaleństwem
bo świat wokół pachnie bzem i agrestem
Dołączyła: 22 Sie 2014 Posty: 50 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2014-08-23, 11:00
Nie musi być powodu. Wieczne napięcie, smutek, przeładowanie emocjonalne... W pewnym momencie wybucham, każdy powód jest dobry. A jaki jest najczęstszy? Hmm... Może to brzmi absurdalnie, ale najczęściej, gdy mam dobry dzień i wyjdę z domu, gdy przebywam z ludźmi, przełamuję się i próbuję mierzyć z rzeczywistością, wtedy niemal na pewno po powrocie do domu chwycę żyletkę.
Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-10-30, 19:39
Chyba nie mam konkretnego powodu. Znoszę dużo rzeczy po cichu ciągle przyjmując nowe, aż w końcu przychodzi taki punkt załamania, gdy trzeba to jakoś z siebie wyrzucić.
Najczęstszym powodem jest stres, wewnętrzne napięcie które trzeba wypuścić z krwią, często też ta 'pustka', obojętność. To daje chwilowe odprężenie, potem wszystko wraca do perwotnego stanu...
"Póki serca mi nie wyrwiesz, nie weźmiesz mi nic..."
Uczucie samotności, której nie pomaga pokonać nawet rozmowa z koleżanką czy rodzicami; samotność w związku (kiedy jeszcze w nim byłam), czyli po prostu uczucie odrzucenia przez partnera, braku zrozumienia, złość partnera; kłody rzucane pod nogi w postaci utraty pracy; bardzo niska samoocena i myślenie o sobie jak o najgorszej, mimo, że nie chcę o tym myśleć (ale nie potrafię przerwać); zauważanie samych moich porażek, podczas gdy u innych widzę same sukcesy.
Bałagan w głowie. Uczucia i emocje, które próbuję tłumić, bo nie mam bladego pojęcia, co innego mogłabym z nimi zrobić. Później nawet nie potrzebuję żadnego konkretnego bodźca - wystarczy mi to, co czuję. Czuję...nie jestem pewna. Nie umiem tego nazwać, nie wiem, co to jest. Nie daje mi spokoju, nie mogę się skupić, skoncentrować, zebrać myśli, niczym się zająć. Wtedy cięcie się mi pomaga, wreszcie czuję spokój mogę wrócić do swoich codziennych zajęć.
Czasami robię to w wyniku jakiegoś sprawiającego mi ból wydarzenia. Wtedy zagłuszam ból psychiczny i uspokajam się.
Kiepskie wyjście, ale nic szybszego w działaniu nie znam.
Też aż coraz częściej mam ochotę znów spróbować. Żeby sprawdzić czy to faktycznie może pomóc tak jak kiedyś.
Pomagało na sekundę stłumić żal, bezradność, poczucie pustki i samotności. Zagłuszało uczucie bycia najgorszą i żałosną.
Czasem było sposobem na jeszcze większe upodlenie.
Zgubić za sobą ból gorycz i żal
W ostatnim skoku w nieskończoną dal.
Ja się tnę:
- z nudów,
- żeby rozładować napięcie emocjonalne,
- żeby coś poczuć w stanach, gdy mam wrażenie ze jestem martwa,
- gdy jest mi potwornie smutno.
Czuję wtedy ten przymus i nic nie jest w stanie mi pomoc, po prostu muszę coś zrobić.
Gdy nie mam pod ręką żyletki udaję się w ustronne miejsce i walę głową w ścianę albo biję się pięścią po twarzy.
Interpunkcja.// Kel.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-02, 17:26, w całości zmieniany 2 razy