Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2010-05-03, 21:25 Szantaż w związku
Zacznę od początku...
Poznałam chłopaka jakiś rok temu, dodam, że dzieli nas 230 km...
Nie mieliśmy ze sobą kontaktu jakieś 2 miesiące, lecz po tym czasie odezwałam się do niego, ponieważ "odnaleźliśmy się"...
Zaczęliśmy rozwijać naszą znajomość i było nawet dobrze...
Pierwszym szokiem było to, że się tnie...
Nie przeszkadzało mi to, ale zabolało i to bardzo...
Wraz z rozwojem naszej znajomości malała ilość dni, w których sięgał po żyletkę.
Wspierałam go i byłam przy nim przez cały czas...
Czułam się przy nim dobrze.
W walentynki poprosił mnie o chodzenie i zgodziłam się, ponieważ wiedziałam, że dam sobie radę na tyle ile będę mogła.
Było dobrze, ponieważ mój chłopak postanowił dla mnie odłożyć żyletkę...
Oczywiście, że zdarzały się łatwe oraz trudne dni.
Faktycznie nie sięgał po żyletkę tylko mówił mi o wszystkim...
Byłam silna, do czasu.
Powoli miałam dość jak mówił mi "jeśli odejdziesz to się zabiję", lub "wiesz, mam taką ochotę się zabić, ale jestem tu dla Ciebie"
W czwartek pokłóciliśmy się, lecz wcześniej podjęłam ważną decyzję...
Miałam zamiar powiedzieć mu, że na razie nie jestem w stanie być jego dziewczyną, lecz tylko przyjaciółką...
po naszej kłótni powiedziałam mu to i rozpętało się piekło...
Zaczęło się od klasycznego "nie wybaczę ci tego", a później było tylko gorzej...
Zaczął pisać co teraz robi, by się zabić, zaczęło boleć...
Przez 2,5 h nasłuchałam się na swój temat oraz tego, co robi...
Najgorszym ciosem było wysłanie zdjęcia z pociętymi nadgarstkami, przegubami, łydkami oraz stopami...
Nie miałam siły się na to patrzeć, błagałam, by skończył, a on tylko zapytał, czy nie jest mi jeszcze mało...
Po tym jak się uspokoił powiedział mi, że jeśli nie odezwie się 5 maja w nocy jego już nie będzie...
Zaczęłam błagać go jeszcze bardziej, a on tylko na to, że nie wie, czy zaprosi mnie na pogrzeb...
Jeśli on sobie coś zrobi ja będę winna...
A teraz nie jestem w stanie się do niego odezwać, bo czuję się, przepraszam za wyrażenie, jak ostatnia szmata, za dużo się nasłuchałam...
Pomimo tego, że znajomi mówią mi, że dobrze zrobiłam sama zaczynam mieć wątpliwości, co do tego...
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
Ostatnio zmieniony przez Ella 2015-06-30, 20:57, w całości zmieniany 1 raz
Jak chcesz, to możesz mu napisać krótko dlaczego z nim zerwałaś, co było tego przyczyną, co ci przeszkadzało etc., ew. zadzwoń na policje, czy coś, wyłącz komputer i idź na dwór :) I włączaj go jak najrzadziej ;)
Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2010-05-04, 20:42
Dla mnie to nie jest takie łatwe...
Można powiedzieć, że on jest tak jakby moim uzależnieniem...
Tłumaczyłam nie raz i nie dwa i nasłuchałam się dużo na mój temat...
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
Ale nie możesz odpowiadać za to, że mu odwala. A jeśli on jest twoim uzależnieniem, to...sama wiesz, jak to jest z uzależnieniami - albo jest ono dalej, i z jednej strony jest ci w jakiś sposób dobrze, ale z drugiej szkodzi mniej, lub bardziej, lub widzisz jakie są tego wszystkiego konsekwencje i podejmujesz działania. Myślę, że fakt, iż tu napisałaś wskazuje jednak na tę drugą opcję.
Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2010-05-04, 20:56
Chyba tak, ale wciąż szargają mną rozterki i wątpliwości...
Chciałabym postąpić dobrze, ale nie widzę takiej drogi.
Każde zakończenie jest złe.
Odejdę od niego to się zabije i on już ma na to sposoby, o których za pewne nie wiem.
Zaś z kolei jak zostanę z nim to będę się wykańczać psychicznie.
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
Green_girl_94, możesz gdzieś zgłosić, że on chce się zabić. Jeśli Ci napisze wiadomość, że to robi zgłaszasz na policję i masz czyste sumienie masz dowód, że Ci tak napisał a jeśli tego nie zrobi (nie podejmie próby) to on będzie miał problem z prawem.
Wg mnie nie ma sensu się męczyć psychicznie i zawsze jest lepsze rozwiązanie z takiej sytuacji.
ja dziś podjęłam decyzje. Wyszłam z domu i już mnie nie obchodzi co będzie dalej muszę żyć godnie i być pewna jutra.
Green_girl_94 ojej nie mogłaś krótszego nicku wymyśleć? Mniejsza z tym, ładny jest.
Otóż już Ci to mówiłam, że nie możesz się obwiniać za to jak on świruje. Potem tego uczucia, poczucia winy, znieść nie będziesz mogła. Zaczniesz mieć myśli samobójcze, które mogą przestać być tylko myślami. Ja sama przez poczucie winy o mało co się nie zabiłam.
Właśnie, zgłoś na policję co i jak. Podaj miejscowość, a nasza policja tamtej zgłosi. Jako dowód, że nie kłamiesz to pokaż im te zdjęcia, które Ci wysłał (o ile je jeszcze masz) albo te wiadomości, które Ci wysyłał.
Duszko gratuluję Tobie odwagi, że zdobyłaś się na ten krok. Czuję, że Ci się wszystko ułoży.
ort. duszka
Ostatnio zmieniony przez 2010-05-05, 11:29, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2010-05-05, 19:32
Duszko, Dante i Haniu dzięki Wam wielkie za rady...
Niestety są już nieaktualne, bo właśnie dowiedziałam się, że to wszystko było celowe...
Miałam cierpieć, a on się tylko mną bawił...
Teraz widzę jaka to byłam naiwna i łatwowierna...
Zrobiło mi się lżej na sercu, ale też zrobiło mi się źle ze względu na to, że zobaczyłam jaka jestem naiwna i słaba...
Dziękuję Wam za wszystko...
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
Wybacz, że to powiem, ale z niego jest po prostu świnia do kwadratu. Powiedziałam to jaknajdelikatniej jak umiełam bo wiem, że nadal go kochasz. Choć on wcale nie jest tego wart.
Nie jesteś słaba. Zam Cię i wiem jaka naprawdę jesteś. Nie obwiniaj się o jakąś słabość. Wytrzymałaś to naprawdę wspaniale. Co do naiwności to witam w klubie. Jednak słaba nie jesteś!
Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2010-05-05, 19:49
Tak się tylko siebie pytam jak potrafiłam być ślepa na to wszystko...
Nie widziałam tego, co było na prawdę...
Dziś widzę, że zaufałam mu bardzo a on mną manipulował i bawił się...
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2010-05-05, 20:31
Dzięki za dobre słowo Dante
[ Dodano: 2010-05-06, 22:17 ]
Znów mnie coś do niego ciągnie...
Staram się, by do niego nie napisać, ale tak mnie korci...
W sumie obiecałam sobie, że tego nie zrobię więcej, ale to tak korci, nie odpisuję na żadną wiadomość...
To powoli staje się silniejsze ode mnie...
Jestem słaba, choć się staram.
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2010-10-07, 17:30
Na dzień dzisiejszy nie odzywam się od niego.
Po prostu nie jestem w stanie i to dobrze.
Wiem, że przez dłuższy czas z nikim się nie zwiążę no i dodatkowo to mnie jeszcze bardziej uwrażliwiło na rzeczywistość, ale jest dobrze
Dzięki, że pytasz Mercy.
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
Green_girl_94, miałam podobną sytuację.
Byłam z chłopakiem 18 miesięcy, szantażował mnie, wykorzystywał, oddawał mocno gdy ja uderzyłam go lekko... Ale go kochałam.
W końcu jednak przestałam, drażnił mnie w każdym momencie, każdym słowem, czynem.
Zerwałam z nim.
Pisał mi, co robi, np. jedzie na przejażdżkę nowym motocyklem brata, rozpędzi się i struna na jego szyi będzie rozwiązaniem wszystkiego ; bawi się w garażu linką samochodową, zawiązał ją przy dachu i robi pętelkę ; raz zdarzyło mu się pociąć.
Byłam przerażona, nie wiedziałam co robić.
Wróciłam do niego, później znów odeszłam.
I znów to samo.
Ale psycholog i psychiatra powiedzieli mi, że nawet jeśli coś zrobi, to czy to będzie moja wina? Nie, ja tylko chciałam dobrze dla siebie.
I starałam się im wierzyć.
Chłopak przestał straszyć mnie, że się przeze mnie zabije.
Zaczął mi grozić, że zniszczy mi reputację w całym mieście, odwróci ode mnie przyjaciół.
Byłam jeszcze bardziej przerażona.
Zamknęłam się w sobie, i został mi tylko jeden przyjaciel, który i tak obgadywał mnie z tym chłopakiem i bawił się mną.
Na szczęście samo mu chyba przeszło, chociaż pewnie nie do końca.
Ale nie ma pomysłów na zniszczenie mnie.
Przyjaciele, od których chciał mnie odwrócić mają swoje głowy, i własną opinię na mój temat.
I jest ok.
Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2010-11-08, 20:36
Wytrzymałam już bez niego ponad pół roku, ale nie na tym rzecz polega.
Po prostu chodzi o to, że go wciąż kocham i chociażbym nie wiem co robiła nie potrafię zapomnieć.
Boli, że boli, ale nie chcę się do niego odzywać, bo boję się, że znów będzie to samo...
Jest coś ze mną nie tak...
A może po prostu lubię jak ktoś się tak nade mną znęca psychicznie? Sama tego nie wiem...
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek