Wysłany: 2013-10-16, 00:19 Ustępowanie miejsc w komunikacji publicznej
Coraz częściej jestem zmuszony jeździć tramwajem w godzinach szczytu.
Wchodzę, toczę się do kasownika, kasuję bilet i siadam na wolnym miejscu. Na następnym przystanku wsiada kobieta na oko po 40/50 nie schorowana, nie w podeszłym wieku etc. I oczywiście domaga się ( werbalnie lub niewerbalnie ), abym ustąpił jej miejsce, po czym często nie siada, tylko kładzie zakupy.
Inna sytuacja, gdzie miejsca domaga się młoda kobieta, bo jest kobietą.
Dla porównania w Niemczech nie ma czegoś takiego jak ustępowanie miejsc nawet osobom starszym.
Najczęściej po prostu z irytacją i zniesmaczeniem patrzę na daną osobę i na tym moja uprzejmość się kończy. Wracam padnięty z zajęć, czy obładowany zakupami i nie mam zamiaru ustępować komukolwiek miejsc dlatego, że jestem młodym mężczyzną (wyjątek stanowią osoby w naprawdę podeszłym wieku, inwalidzi, mający trudności w chodzeniu etc.)
Ostatnimi czasy odpowiadam takim kobietom, że jestem za pełnym równouprawnieniem i postuluję, by kobiety jak mężczyźni mieli swobodne prawo do stania w komunikacji publicznej tym samym chronię je przed zboczeńcami próbującymi ich molestować w autobusie zdradziecko ustępując miejsce, by popatrzeć na ich piersi.
No i nastaje czas pytania. Kiedy powinno się ustąpić miejsce i komu.
Toster! Jesteś mężczyzną nie mężczyznom
Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
Ostatnio zmieniony przez 2016-02-26, 18:15, w całości zmieniany 2 razy
Ustępujesz miejsce kiedy i komu chcesz.
Skoro dorwałeś miejsce pierwszy to jest to Twoje miejsce i możesz na nim odpocząć podczas podróży.
Oddanie swojego miejsca w jakimś stopniu jest wyrzeczeniem się wygody podróży więc ustąpić powinno się tylko tym co docenią. To zawsze widać po twarzy.
Ewentualnie osoby starsze, schorowane.
Jeżeli ktoś ładnie poprosi też ma szansę ale to już zależy od osoby.
Nie jeżdżę dużo komunikacja miejską więc nie miałem takiej akcji żeby ktoś nade mną stał przez pół godziny. Zawsze można oddać miejsce dla świętego spokoju.
Ale w słuchawkach świat staje się odporniejszy na mohery.
Słuchawki to jedyne rozwiązanie. Do tego książkę czytać i kiełbasa na to. Jak jest mi już tak totalnie głupio a nie chce mi się wstawać to zamykam oczy i lecę w kimę.
Do niepodpisanego moderatora - wiem lepiej kim jestę
Mylenie nosówek to ostatnio panoszy się niczym grypa.
Mi się nie zdarzyło ustąpić nigdy miejsca, jakoś nie było okazji, ale raczej nie miałabym problemu, aby je odstąpić ciężarnej, komuś starszemu, schorowanemu bądź po prostu widocznie czującemu się źle.
Za to byłam świadkiem takiej sytuacji. Jechałam z kolegą, który miał złamaną nogę, autobusem zarzucało i ciężko mu było zachować równowagę. Wtedy zaczepiła go kobieta, pytając "co chłopcze, usiadłbyś sobie, co?". Chłopak potwierdził, myśląc, że babol zabierze swoje zakupy zajmujące jedno siedzenie. "No to sobie przysiądź na schodku" rzuciła, poprawiając torby.
Ostatnio opatentowałem szatański pomysł tzn. podwijam rękawy i pokazuje blizny, większość ucieka.
Ale mi chodziło nie tyle o sposoby nie-ustępowania miejsc. Ale o sam fakt, kiedy i komu należy ustępować.
Według prawa osoby starsze, inwalidzi, kobiety w ciąży i z dziećmi mają wyznaczone miejsca i tylko tam mają pierwszeństwo tzn. mogą zażądać ustąpienia miejsca, jeżeli zajęła je osoba nieuprzywilejowana.
Według zasad savoir-vivre pierszeństwo mają osoby starsze, schorowane, inwalidzi, kobiety, kobiety w ciąży i kobiety z małymi dziećmi. Oczywiście pełna dyskryminacja mężczyzn.
Mówiąc żartem uprzywilejowanym monstrum byłaby schorowana, stara inwalidka w ciąży z małym dzieckiem.
W Anglii prawo obyczajowe jest podstawą do powstania prawa stanowionego. W Polsce niestety nie. Prawo stanowione jest osobnym tworem niż prawo obyczajowe, czy moralne. I narasta pytanie, w którym momencie prawo obyczajowe podchodzi do rangi prawa stanowionego i w jakim stopniu. Czy jest to forma indywidualnego rozrachunku moralnego i indywidualnego światopoglądu, czy raczej normy powinny być narzucone w inny niż dotychczas funkcjonujący sposób.
Nie jest dobrym rozwiązaniem ustępowanie wszystkim, ale też nie ustępowanie nikomu.
Gdzie waszym zdaniem jest ta granica, od czego zależy i jak ją rozpoznać?
Do do trzymania bagaży na siedzeniach - jest zabronione przez prawo. W Nowym Jorku grozi to mandatem ( chyba 50$ ).
Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
Dla porównania w Niemczech nie ma czegoś takiego jak ustępowanie miejsc nawet osobom starszym.
Tam w ogóle chyba inaczej zawsze się traktowało osoby starsze, schorowane, niepełnosprawne. No, ale to inny kraj.
Temat rzeczywiście kontrowersyjny. Od dawna obserwuję tę wojnę o siedzenia, zarzuty o brak kultury, roszczeniowość, gorsze pochodzenie (nieustępowanie jako rzekome przyzwyczajenie z jazdy pksem), nienawiść starszych osób wobec nowego pokolenia, próby linczu młodych pasażerów, ostentacyjne zajmowanie dwóch miejsc, okrzyki, że ciąża to nie choroba itd. Mam szczęście, że nie muszę odbywać długich podróży. Zawsze stoję.
Wiem, że równouprawnienie, ale czułbym się niezręcznie, gdyby stała nade mną nawet i młoda dziewczyna.
Czasem zdarza mi się ustąpić komuś miejsce, choć już coraz rzadziej. Ale strasznie denerwuje mnie sytuacja, kiedy do tram czy aut wsiada kobieta z dzieckiem, ktoś robi jej miejsce, a ta sadza podrostka, a sama stoi. Pewnie za 10- 15 lat będzie narzekać, co to za młodzież, która nie szanuje starszych. I tym oto sposobem PanFoster, spowodował, że odezwałam się po kilku miesiącach ciszy
Skowyt męczenników dodaje uroku piekielnemu pożarowi.Nie należy skowytem ognia podsycać, pożar, który wybuchł, nie jest piekielny, lada chwila sam zgaśnie.Nie należy ulegać pokusie skowytu - choć - nie ma co ukrywać, jest to pokusa w swych kiczowatych urokach znaczna.
Wracasz tramwajem 40 minut po kilku godzinach zajęć i bieganiu po mieście, by coś załatwić, albo zmęczona po pracy. Inaczej wtedy na to popatrzysz.
Niekoniecznie. To chyba jednak bardziej kwestia przekonań/kultury niż zmęczenia. Serio, jak studiowałam, to jeździłam tyle czasu najpierw autobusem na dworzec, by kolejnych tyle samo minut jechać pociągiem do domu, do Ostródy. I nadal nie widziałam w tym problemu. Zwykle nawet nie zajmowałam siedzenia, jeśli widziałam, że osoby starsze wchodziły ze mną na przystanku. Wiem, że to nie ustępowanie w sensie dosłownym, ale cóż. Można powiedzieć, że zwiększałam ich szanse na znalezienie miejsca i ciągle byłam przekonana o tym, że miejsce mogę ustąpić, pomimo całego dnia spędzonego na nogach, obładowana cieżkimi książkami.
Na tym wszystkim chyba polega kultura - nie musisz, ale możesz.
Sama chciałabym, aby mojej babci ustępowano miejsca w autobusie, chociaż, co wzbudza agresję niektórych, może już jeździć za darmo. Jej stan zdrowia pozostawia wiele do życzenia - jest po prostu stara i schorowana i dlaczego mam sobie nie myśleć, że z innymi osobami w podeszłym wieku nie jest tak samo? Sama bym chciała, będąc już starą i zniedołężniałą nie doświadczać agresji i chamstwa. A w ciąży słyszeć durnych gadek o równouprawnieniu czy tekstów, że "to nie choroba".
Przez 4 lata dojeżdżałam autobusem do szkoły i to był cyrk na kółkach Ludzie już przed wejściem do autobusu kotłowali się i prześcigali, kto pierwszy wejdzie, kupi bilet i posadzi swoje dupsko. Najśmieszniejsze jest to, że te wszystkie stare, schorowane babcie zazwyczaj wygrywały wyścig Do autobusu pierwsze biegiem, a gdy jedna z drugą wsiądzie za późno i ma kilka minut postać to o matko boska! Tragedia!
Ja osobiście nie musiałam ustępować miejsca, bo zawsze siadałam na samym końcu autobusu z ekipą znajomych. Żadna z babć nie pokusiła się o miejsce w takim towarzystwie.
Natomiast, gdy jechałam sama, to ustępowałam miejsca, owszem, ale tylko wybrańcom Tzn., gdy starsza osoba weszła do autobusu z w miarę pogodną miną i bez stęków i jęków to miejsce miała jak w banku. A, gdy taka osoba nim wlazła do autobusu już stęka, kwęka i marudzi, że miejsca chce to takiego wała! Perfidnie nie ustąpiłam i niech mówią co chcą.
Aktualnie w ogóle nie korzystam z komunikacji miejskiej. Jeżdżę autem, a gdy mąż zabiera auto to w taksówkach nie ma na szczęście problemu z miejscami.
Więc, moim zdaniem miejsca powinno się ustępować tylko na prawdę potrzebującym osobom. Niech babcie sobie nie myślą, że sam wiek uprawnia do miejsca, bo wielu młodych ludzi potrzebuje bardziej usiąść niż one i ich leniwe dupska. Ot, i tyle.
A przy okazji tematu:
Czy jest coś gorszego niżeli śmierć? - Życie, jeśli pragniesz umrzeć.
Żartujesz? Przecież książka się od kiełbasy wytłuści. No i jak czytać książkę, na której leży kiełbasa? Przecież kiełbasa nie jest przezroczysta.
PanFoster napisał/a:
Mówiąc żartem uprzywilejowanym monstrum byłaby schorowana, stara inwalidka w ciąży z małym dzieckiem.
Nawet nie wiesz ile osób zerwało się z siedzeń, jak do tramwaju wsiadł kiedyś mężczyzna o kuli (złamana noga) z kilkuletnią dziewczynką.
To, że mężczyźni są traktowani jak cyborgi, które nie mają prawa być zmęczone ani chore lub zwyczajnie ta wielka torba jest też dla nich ciężka, a nie tylko dla kobiet, to już osobny, choć równie irytujący temat.
Osobiście wychodzę z założenia, że ktoś kto chce usiąść poprosi o to, a jeśli ma siłę i ochotę być agresywnym i wulgarnym, to ma tym bardziej siłę stać. Sama z siebie ustępuję tylko osobom o kuli lub wyraźnie mającym problem z chodzeniem. Nie każda babcie musi chcieć siedzieć. Czasami mówią przecież 'nie, nie, dziękuję, ale jak usiądę to nie wstanę'.
Swoją drogą zastanawia mnie postawa mojej mamy (po sześćdziesiątce jest). Z jednej strony kiedyś mi się pochwaliła, że ustąpiła miejsca jakiemuś nastolatkowi, który ją o to poprosił (wsiadał przy ośrodku rehabilitacji i mówił, że dopiero mu gips z nogi zdjęli). Z drugiej zawsze jak wsiada do autobusu i nie ma gdzie usiąść. Mówi do mnie tak głośno, żeby na pewno usłyszały dzieciaki siedzące w pobliżu coś w stylu "młodzież siedzi i się nie ruszy. Pewnie, niech siedzą, na starość się nastoją". Co ciekawe wcale nie chce wtedy siadać. Chce marudzić. I nigdy jej nikt wtedy nie ustępuje.
Wracasz tramwajem 40 minut po kilku godzinach zajęć i bieganiu po mieście, by coś załatwić, albo zmęczona po pracy. Inaczej wtedy na to popatrzysz.
Wracałam nie raz 3 autobusami łącznie 2h (wliczając stanie na przystanku), wychodziłam z domu o 05:05, miałam zajęcia od 7:15 do 19 w tym dwie ostatnie godziny to był WF i jakoś dało radę ustąpić jak był ktoś potrzebujący
Ja natomiast mam inny problem przy ustępowaniu miejsca i czasem jak mam gorszy dzień (w sensie lęków społecznych) to nie ustępuję, bo często spotykam się z sytuacją, że ja wstaję, a starsza osoba odmawia... i potem kurcze nie wiem czy usiąść z powrotem czy pójść sobie, mam wrażenie, że cały autobus się na mnie lampi i mega mi z tym źle, więc w okresach bardziej lękowych wolę uchodzić za niewychowaną niż czuć się w ten sposób... Jak już ktoś komuś miejsca ustąpił, to ta osoba powinna k**wa posadzić te swoje 4 litery