Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10452 Skąd: świat
Wysłany: 2013-09-25, 15:59
thnks napisał/a:
Ja nie rozumiem, jak można tak naprawdę, prawdziwie tęsknić za osobą, której się nie widziało nigdy?
Na upartego to można chociażby tęsknić za rozmową z tą osobą, czyli wychodzi, że za samą osobą również. Jest parę osób, z którymi jedynie pisałam maile czy rozmawiałam na FB bądź GG i po dłuższym czasie jak się do siebie nie odzywaliśmy, tęskniłam, brakowało mi tego kontaktu, mimo, że był jedynie internetowy.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Jeśli kochające osoby ufają sobie wzajemnie, są pewne swoich uczuć i świadome czynów, a przede wszystkim wierne, to jest ok, prawda? Nie bardzo się znam na związkach, ale chyba każdy głupi wie, że wielgachnym minusem każdego związku na odległość jest niemożność przytulenia, całusa i innych miłych rzeczy, które jednak wymagają bliskiej obecności drugiej osoby. Można się czasami pocieszyć jakimś pluszakiem, albo myślą, że kiedy już się spotkacie, to, oh, połamiecie sobie żebra, zjecie się nawzajem i nareszcie uczucia będzie mogli przelać w czyny, a nie słowa
Byłam dwa lata w związku na odległość - 100 km i pod koniec wszystko zaczęło się psuć (chociaż na to składało się wiele innych czynników) Z moim obecnym chłopakiem też byłam w związku na odległość z różnicą 300 km. Teraz mieszkamy razem i jest jak najbardziej okej.
Znam przypadki wielkich miłości on-line, które przerodziły się w szczęśliwe małżeństwa; i też takie które okazały się porażką, a nawet oszustwem z jednej ze stron. Sama nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, ale miałam przez ponad 2 lata namiastkę związku na odległość.
Mojego męża poznałam w wakacje 5 lat temu. Po dwóch mies. "chodzenia" okazało się, że on uczy się 90 km od naszej miejscowości. Dla mnie to był szok i nie chciałam kontynuować związku na zasadzie ja tu, ty tam. Ale dałam się namówić. W każdą niedzielę po 19 wyjeżdżał do internatu, a w piątek po 16 przyjeżdżał. W tygodniu czułam się jak singiel, nie lubiłam wisieć na tel. lub w kółko smsować . Z kolei w weekendy mieszkałam u niego by nadrobić "zaległości" . Jakoś przeżyłam ten okres rozłąki. Choć teraz gdy on wspomina o pracy za granicą od razu mówię kategoryczne NIE.
Czy jest coś gorszego niżeli śmierć? - Życie, jeśli pragniesz umrzeć.
Wiek: 42 Dołączyła: 14 Paź 2013 Posty: 192 Skąd: Polska
Wysłany: 2013-12-11, 22:38
Byłam z P jakoś 4 lata, kiedy wyjechał do Niemiec. W sumie spędził tam 2 lata, widzieliśmy się kilka razy w roku. Codziennie gadaliśmy na gg, dzwonił kilka razy w tygodniu. Taka rozłąka dobrze nam robiła, bo uświadamiała, że się kochamy i chcemy być ze sobą.
Od kilku dni jestem w związku na odległość...właściwie to związek online, przynajmniej na razie. Odpowiada mi to, bo na razie nie jestem gotowa na drugiego człowieka w mieszkaniu. Ale absolutnie nie mam z tym problemu...że on tam, ja tu. W naszym przypadku ta odległość niewiele zmienia (poza oczywistymi rzeczami).
Jakoś przeżyłam ten okres rozłąki. Choć teraz gdy on wspomina o pracy za granicą od razu mówię kategoryczne NIE.
Dla mnie, czym innym jest taka rozłąka przed małżeństwem, a co innego w małżeństwie. W małżeństwie nigdy w życiu bym się na coś takiego nie zgodziła, bo wiem czym jest związek na odległość. Chyba, że miałabyś z nim pojechać za granicę.
Znam jedno małżeństwo, które wspólnie podjęło decyzję, że on pojedzie zagranicę do pracy, wrócił szybciej niż planował, bo jego małżeństwo zawisało na włosku, więc popieram Twoje kategoryczne NIE. Albo wspólny wyjazd, albo żaden.
Ostatnio zmieniony przez Mustela Nivalis 2013-12-12, 10:07, w całości zmieniany 1 raz
To coś jak: "Miałabyś pojechać Bułgarię." - jaki sens ma to zdanie?
ina napisał/a:
czym innym jest taka rozłąka przed małżeństwem, a co innego w małżeństwie. W małżeństwie
Też czym innym jest, kiedy rozłąka następuje po jakimś czasie trwania związku, nieważne czy formalnego, czy też jest obecna od początku. W drugim przypadku zawsze jest ryzyko, że kochamy wyidealizowane wyobrażenie i odświętny charakter spotkań, a nie realną osobę.
Wiek: 42 Dołączyła: 14 Paź 2013 Posty: 192 Skąd: Polska
Wysłany: 2013-12-12, 08:45
Chochlik napisał/a:
Też czym innym jest, kiedy rozłąka następuje po jakimś czasie trwania związku, nieważne czy formalnego, czy też jest obecna od początku. W drugim przypadku zawsze jest ryzyko, że kochamy wyidealizowane wyobrażenie i odświętny charakter spotkań, a nie realną osobę.
Zgadzam się. Związek ma o wiele większą szansę przetrwać, jeżeli partnerzy są ze sobą dłuższy czas i trzeba przez jakiś okres żyć w rozłące. Na początku związku może być bardzo ciężko.
Miałam sytuację, w której po pierwszym spotkaniu było 'och' i 'ach', i nie widzieliśmy się przez kilka miesięcy. Następne dłuższe spotkanie otworzyło nam oczy