jezeli 21.12 zacznie byc cos nie tak z tym swiatem to moze jeszcze zdaze zobaczyc norwegie ;p jezeli bedzie koniec swiata to kto okrada ze mna miasto, zabiera jakiegos rupiecia byle by jezdzil i wyrusza na polnoc :d
Zawsze lepsze to, niż Lutefisk, czyli mydlana ryba" maczana w ługu, którą z racji spędzania świąt w Norge miałam okazję przyrządzać. Masakra.
Cytat:
Lutefisk - ryba z ługu, znana też jako "ryba mydlana" - jedna z potraw, która może przyśnić się w nocnym koszmarze i której bodaj najtrafniejsza charakterystyka brzmi "ryba o wyglądzie i konsystencji zwłok, które zbyt długo leżały w wodzie"...
Krótka informacja dla osób, które były na bakier z chemią: Ług to wodorotlenek sodu rozpuszczony w wodzie, silnie żrąca substancja chemiczna, używana, między innymi, do czyszczenia odpływów, tępienia chwastów i produkcji biopaliwa. (No i oczywiście do produkcji lutefisk, ale to rozumie się samo przez się.) W zetknięciu ze skórą powoduje oparzenia, a z błonami śluzowymi (oczy, język) ślepotę lub utratę zmysłu smaku... miła perspektywa, czyż nie?
No dobrze. Skoro już mamy naszego dobrze obsuszonego i twardego niczym sztacheta z płotu (bądź dobrze zmrożony nieboszczyk) sztokfisza oraz rzeczony ług, pozostaje nam tylko:
primo: wymoczyć sztokfisza w wodzie (by pozbył się sztywności zwłok zostawionych na mrozie) - potrzeba na to około pięciu-sześciu dni. Wodę zmieniamy codziennie!
secundo: wymoczyć go przez kilka dni w ługu sodowym (by nabrał konsystencji zwłok topielca).
tertio: uzyskaną w ten sposób napęczniałą, galaterowato-mydlaną substancję rybną ponownie wymoczyć w wodzie (znów pięć-sześć dni z codziennym zmienianiem wody), w celu wypłukania ługu, by podczas świątecznej kolacji nie wyżarło nam języka.
Tak przygotowaną rybę z ługu (lutefisk) można ugotować na parze lub upiec.
Zapach całkiem znośny, delikatny, ledwo wyczuwalny jakby.
Gorzej ze smakiem. Galaretowate, rozpadajace się mydło na ciepło, posypane przyprawami.
Nigdy więcej
Posiada też takie malutkie urządzenie wielkości pendrive'a, którego musi używać za każdym razem, kiedy się loguje na swoje konto, bez niego nie wykona żadnej transakcji.
Coś jak podpis elektroniczny? A służy to do czegoś więcej, niż tylko do płacenia?
Mustela Nivalis napisał/a:
Tutaj chyba przyznawanie kredytu okupione jest większą papierologią, więc nie jest to możliwe.
No okazuje się, że nie. Robili tak: Ogłoszenie o pracę, kandydat super wspaniały, więc podpisują niby z nim umowę, ale potrzebują potwierdzenia jego numeru konta, więc niech przeleje złotówkę na ich konto i oni sobie zanotują jego numer. Potem się okazywało, że się miało kredyt. Jak to możliwe?
Niektóre banki oferują możliwość zakładania kont 'zaocznie' jeśli właśnie dla potwierdzenia dokona się przelewu z innego swojego konta, które zostało założone w sposób tradycyjny. Podobny jest system weryfikacji przy zakładaniu konta na Świstaku.
No i taki lewy pracodawca wypełniał druczek na twoje dane osobowe, bo miał twoje CV, kazał ci przelać tą złotówkę i już mógł się cieszyć kredytem odnawialnym na twoje nazwisko.
Coś jak podpis elektroniczny? A służy to do czegoś więcej, niż tylko do płacenia?
Służy tylko i wyłącznie do generowania jednorazowych, indywidualnych kodów. Bez tego nie zalogujesz się na swoje konto w banku, nie wspominając już o jakiejkolwiek operacji finansowej. Tak sądzę. Jeśli jestem w błędzie, to skoryguję za parę godzin.
A co do reszty - pisząc "tutaj" miałam na myśli Norwegię, a nie Polskę.