To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Depresja - Dystymia

Anonymous - 2017-10-14, 20:47

Pandora napisał/a:
Podejrzewam to u siebie

Skąd takie podejrzenia?

Pandora - 2017-10-15, 17:57

Edisni napisał/a:
Pandora napisał/a:
Podejrzewam to u siebie

Skąd takie podejrzenia?


Swój zły nastrój, ciągłe poczucie beznadziejności, poczucie gorszosci, brak radości, uczucie pustki i niezrozumienia, poczucie bezwartościowości, samoocenę poniżej zera mogę już policzyć w latach.
Mimio że mam w sobie ciepło dla ludzi to ciężko mi je okazać, z mało kim wogole czuje się komfortowo, mogę chyba policzyć na jednej ręce. Odczuwam iracjonalny lek każdego dnia, ucisk w żołądku i klatce piersiowej i to tak naprawdę każdego dnia po przebudzeniu. Nie pamiętam kiedy obudziłam się wyspana i gotowa na nowy dzień. I to praktycznie bez większego powodu, bo czym innym jest stres przed egzaminem a czym innym pozornie zwyczajny dzień i przeżywa się takie złe stany. Nie potrafię się już chyba tak w pełni cieszyć. Zresztą chyba nawet nie pamiętam kiedy tak było. Zawsze gdzieś z tyłu głowy towarzyszy mi poczucie lęku, strachu, beznadziei. Kiedyś wmawiałam sobie że jestem po prostu leniwa, ale odkad praktycznie nic nie jest moja nadzieja, przestałam marzyć, nie ma żadnych celów, wegetuje.. zaczynam czytać co nie co.. to uznałam że chyba ostatnia nadzieja jest lekarz, może da się to jakoś leczyć? Nie chcę tak żyć, to nie ma najmniejszego sensu. Czuję się coraz gorzej. I tak już wytrzymuje parę lat, z tym że kiedyś jeszcze nadziei dopatrywałam w zmianie szkoły, znalezieniu pracy, zdaniu prawa jazdy czy po prostu poznaniu kogoś bliskiego. Teraz już tej nadziei nie mam.

Marzgra - 2018-04-02, 23:29

Cześć wszystkim. Nie wiem czy wypada odświeżać wątek, ale jest bardzo ciekawa jak wam się wiedzie. Od dłuższego czasu podejrzewam dystymię u siebie. Od lat czuję, że coś jest nie tak, a mimo to nigdy nie szukałam pomocy. Ostatnio jest jednak gorzej niż kiedykolwiek, a lęk i bezsilność zaczynają widocznie uprzykrzać mi życie. Jak sobie radzicie? Gdzie szukacie pomocy?
Tak bardzo chciałabym móc z kimś porozmawiać, ale gdy tylko chcę otworzyć usta jestem przekonana że zostanę zbagatelizowana...

Delphi - 2018-04-03, 06:22

Marzgra napisał/a:
gdy tylko chcę otworzyć usta jestem przekonana że zostanę zbagatelizowana...

Psychiatrze płacą właśnie za to, żeby wysłuchał i pomógł, więc nie zbagatelizuje.

Marzgra - 2018-04-03, 11:24

Delphi napisał/a:

Psychiatrze płacą właśnie za to, żeby wysłuchał i pomógł, więc nie zbagatelizuje.

Masz całkowitą rację, aczkolwiek trudno zwalczyć tego chochlika siedzącego w głowie, który ciągle powtarza - "to nie są prawdziwe problemy, ludzie mają gorzej, a ty jesteś beznadziejnym leniem, który szuka wymówki". Druga sprawa, że wizyta u psychiatry wymaga podjęcia decyzji, akcji i chęci rozmowy, a ja czuję się jak sparaliżowana.

Delphi - 2018-04-03, 13:30

To najwyżej pójdziesz i psychiatra potwierdzi twoje... obawy i powie, że jesteś zdrowa. Nie zje cię, jeśli diagnoza będzie inna niż pierwotnie podejrzewałaś.
springwaltz - 2019-05-06, 15:36

Niedawno terapeuta stwierdził u mnie dystymię, prawie wszystkie objawy idealnie pasują, oprócz zaburzeń łaknienia. Prawdopodobnie dystymia towarzyszy fobii społecznej, która pojawiła się w moim życiu jako pierwsza. Zastanawiam się czy ją do końca przełamałem, z większością sytuacji społecznych sobie radzę bez problemu już co prawda, ale czy nie dlatego że odczuwam brak emocji, i zmniejszony przez to lęk?

Zdecydowanie najgorszym objawem dystymii jest anhedonia, może nie całkowita, ale dość poważna, drugim najboleśniejszym objawem jest idąc za wikipedią, stałe uczucie bezsensu i marnowania czasu, nudy i wewnętrznej pustki, Lepiej bym tego nie sformułował.

Cokolwiek bym nie robił w życiu, zawsze ostatecznie dochodzę do stanu nudy i pustki emocjonalnej. Dodajmy do tego chroniczny brak energii i motywacji + zaburzenia poznawcze i mamy świetny przepis na żyjący kamień. Pomaga mi na to praca co ciekawe, mimo że jestem zmęczony jeszcze bardziej wtedy, to jest to czynność wystarczająca do zagłuszenia pustki, czuję się choć trochę potrzebny i czuję sens w tym co robię, w czasie wolnym to przeważnie znika, chyba że mam wyjątkowo lepszy nastrój.

Na powierzchni trzyma mnie jeszcze dziewczyna, dzięki której jestem w stanie odczuwać jakieś drobne dobre emocje, i nie popadam w stan totalnej anhedonii społecznej.

Zauważyłem że nie potrafię się w pełni rozluźnić ani zrelaksować, wydaje mi się że jest ok, bo przecież nic nie czuję, ale w zasadzie jestem nieustannie napięty wewnętrznie, ciągle o czymś myślę, czy skubię palce, czy zawieszam się w przestrzeni, totalne zamknięcie w swojej głowie. I nie wiem czy choć przez sekundę w ciągu dnia z niej wychodzę. Być może to jest jakimś elementem układanki w tym zaburzeniu, po wzięciu dawki psychodelika potrafiłem przez jakiś czas wrócić do teraźniejszości i życia, czułem wolność że już nie muszę myśleć, tylko obserwuję teraźniejszość, życie. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu przez kilka minut.

Ok, ale to tylko narkotyk, więc pora na powrót do rzeczywistości, czy raczej powrót do mojej głowy...

Brałem różne leki, oczywiście nie pomogły, a wręcz jeszcze bardziej zaszkodziły. Przez moment pokładałem nadzieję w psychodelikach, lecz po zakończeniu działania narkotyku wszystko wracało. Obecnie czekam na wieści z terapii na nfz na którą czekam no i tyle.

Fajnie by było gdyby odezwał się ktoś mający pełnoobjawową dystymię, z chęcią pogadam :)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group