To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Samotność - Desperacja z samotności...

Anonymous - 2013-04-28, 16:20

Otto napisał/a:
Czasami kazdy z nas wspomina swoich byłych partnerów/partnerki ale czy jest to "pewien rodzaj miłości platonicznej"?

Ja go nie muszę "wspominać" - ja się z nim i jego obecną regularnie widuję na stopie przyjacielskiej :)

Anonymous - 2013-04-28, 16:33

Ja niby też, ale już tak nie chce, dlatego ja muszę odejść ... .

Podobno prawdziwa miłość, nigdy nie umiera.

Anonymous - 2013-09-29, 20:04

Jezeli ktos potrzebuje rozmowy/pomocy pisac na gg, mialam takie same problemy.

Regulamin V.9 - Zakaz nabijania postów.
Nie umieszczaj w kilku miejscach postów o tej samej treści! | Muszkieterka

Exii - 2013-10-31, 06:19

Też miałem kiedyś podobny problem. Obecnie jest już o wiele lepiej, bo postanowiłem to krok po kroku zmieniać. No i udało się :)
Anonymous - 2013-11-03, 13:02

Samotność... Kiedyś chciałam żeby ktoś był obok mnie. Ale teraz. Teraz to ja tak kocham samotność i nienawidzę ludzi. Nienawidzę z nimi spędzać czasu. Kocham być sama. Mogę się pociąć, słuchać muzy, być w swoim świecie. Zabijać się codziennie. Planować codziennie swoją śmierć. Wyobrażać sobie, jak wszyscy umierają i leje się z nich krew... Krew. Może i jestem sado-macho xD czy cuś. Ale lubię to... ;]
matthew - 2014-05-05, 17:56

już nie odróżniam tych dwóch stanów...
Kiedyś smutek trwał max. kilka minut. Teraz nie wiem kiedy się kończy smutek, a zaczyna depresja... Koszmar :wampir:

Anonymous - 2014-05-05, 22:57

Ja już nie odczuwam niczego pozytywnego, a samotność jest dla mnie czymś zupełnie normalnym.
Holycarrot - 2014-05-17, 19:12

Myślę, że czasami moja samotność powoli mnie przerasta. Skłamałabym gdybym powiedziała, że jej nie znoszę. Lubię ją, można powiedzieć, że wręcz kocham na pewien chory sposób. Ale czasami mam jej dość. Bo samotność jest dobra tylko wtedy, kiedy nie jest nadużywana. Jest ona czymś do czego całkiem przywykłam ale są noce gdy wyję, bo nie mogę jej już dłużej znieść. Tak jak każdy, chciałabym mieć przy sobie jakieś światełko, które otuli i pocieszy ale chyba zbyt mocno pogrążyłam się w tej mojej samotności, bo nigdzie tego światełka nie dostrzegam. Albo to ono nie dostrzega mnie.
Anonymous - 2014-05-17, 19:55

O, to ja się często łamię i daję sobą pomiatać. Często też pozwalać innym się mną wysługiwać, tylko żeby ktoś mnie lubił, czy żeby spędzić ze mną czas. :roll: Nienawidzę samotności. Wiadomo, czasami jest potrzebna, ale... Nie cały czas. :/
Bardzo mi owa samotność doskwiera, teraz, kiedy skończyłem liceum jest jeszcze gorzej. Czasami mam chwile, kiedy po prostu uświadamiam sobie, że mam nieudane życie, że stoję w miejscu, i po prostu zaczynam płakać - tak sam z siebie. Ta monotonia, to siedzenie w swoim pokoju 24/7 mnie męczy. Chciałbym gdzieś wyjść, z kimś porozmawiać na żywo, pojechać na jakiś koncert, do kina, ale nie mogę, bo nie mam z kim, do tego jeszcze nie mam na nic pieniędzy. :roll:
Ale jakoś daję radę... Staram się myśleć pozytywnie, że jednak jeszcze będę miał to, o czym marzę. :D

Anonymous - 2014-05-18, 08:26

Kot napisał/a:
Ta monotonia, to siedzenie w swoim pokoju 24/7 mnie męczy. Chciałbym gdzieś wyjść, z kimś porozmawiać na żywo, pojechać na jakiś koncert, do kina, ale nie mogę, bo nie mam z kim, do tego jeszcze nie mam na nic pieniędzy. :roll:

To takie błędne koło. Nie masz z kim, więc nie wychodzisz, a skoro nie wychodzisz, to nie poznajesz potencjalnego towarzystwa do wychodzenia.

Anonymous - 2014-05-20, 07:06

Chochlik napisał/a:
Kot napisał/a:
Ta monotonia, to siedzenie w swoim pokoju 24/7 mnie męczy. Chciałbym gdzieś wyjść, z kimś porozmawiać na żywo, pojechać na jakiś koncert, do kina, ale nie mogę, bo nie mam z kim, do tego jeszcze nie mam na nic pieniędzy. :roll:

To takie błędne koło. Nie masz z kim, więc nie wychodzisz, a skoro nie wychodzisz, to nie poznajesz potencjalnego towarzystwa do wychodzenia.

Masz rację, jednak miasteczko, w którym żyję jest małe, tutaj praktycznie każdy zna każdego. Nie ma tutaj żadnych klubów; są bary i kawiarnie, jednak nie są to miejsca, do których się chodzi by poznać znajomych. Zresztą większość ludzi w moim mieście (mój rocznik na przykład), z tych co znam, nie są raczej ludźmi, z którymi chciałbym się zadawać - brak wspólnych zainteresowań/inne poglądy etc.
Może to tylko mój egocentryzm pozwala mi tak myśleć, jednak zdaje się, że rzeczywiście trudno znaleźć tutaj ludzi godnych zaufania i takich, którzy mogliby być moimi potencjalnymi znajomymi.

Anonymous - 2014-05-20, 07:13

Kot napisał/a:
Może to tylko mój egocentryzm pozwala mi tak myśleć, jednak zdaje się, że rzeczywiście trudno znaleźć tutaj ludzi godnych zaufania

No, skoro "każdy zna każdego", to raczej ciężko o dyskrecję...

Anonymous - 2014-05-30, 01:22

Cytat:
Masz rację, jednak miasteczko, w którym żyję jest małe, tutaj praktycznie każdy zna każdego. Nie ma tutaj żadnych klubów; są bary i kawiarnie, jednak nie są to miejsca, do których się chodzi by poznać znajomych. Zresztą większość ludzi w moim mieście (mój rocznik na przykład), z tych co znam, nie są raczej ludźmi, z którymi chciałbym się zadawać - brak wspólnych zainteresowań/inne poglądy etc.
Może to tylko mój egocentryzm pozwala mi tak myśleć, jednak zdaje się, że rzeczywiście trudno znaleźć tutaj ludzi godnych zaufania i takich, którzy mogliby być moimi potencjalnymi znajomymi.


Przez 15 lat miałem tak jak Ty, mieszkałem w mieście gdzie połowę ludzi kojarzy się w widzenia, jedyną drogą znajomości była rozmowa z ludźmi w szkole, zero klubów, koncertów. Byłem zmuszony do zadawania się z ludźmi, którzy nie byli dla mnie interesujący, a ja dla nich. Od dwóch lat jestem w Poznaniu i muszę powiedzieć, że jest zdecydowanie gorzej - nie dość, że wychodząc na koncert czy do klubu również nie jestem w stanie poznać nikogo interesującego, to w dodatku ludzie, których znam z uczelni przyprawiają mnie o ból głowy. Akademia Muzyczna, chciałem inteligentnych indywidualistów i dostałem ich - z nikim z nich nie potrafiłem się dogadać, są zbyt zadufani w sobie. Każdy każdemu wilkiem. Teraz tęsknię do tych "niechcianych" znajomości z liceum...

NobodyListening - 2014-06-07, 00:35

Desperacja z samotności. Przypominają mi się młodsze lata ... miałam wtedy 18-19 lat ... kiedy byłam po rozstaniu z moim pierwszym chłopakiem z ktorym byłam zaledwie 3 miesiące. Był to dupek. Ale i tak było mi szkoda, sama nie wiem dlaczego. Po tym czasie bylam samotna. Zaczęłam sie spotykać z kolegą w którym kiedyś się podkochiwalam, ale do tego czasu mi przeszło. Spotykałam się z nim tak po prostu ... potem tak po prostu się z nim calowałam. On to wziął na poważnie - ja nie. Byłam świnią, ale wtedy też nie miałam uczuć. Odezwala się po prostu potrzeba bliskości. Teraz się tego wstydzę i brzydzę sama sobą.
Nina - 2015-05-21, 18:48

O, temat w sam raz dla mnie. Dlaczego by nie odkopać z czeluści działu?

Niestety, ale jestem desperatką. Nie umiem stawiać sobie jednoznacznych granic. Nie umiem też być konsekwentna w sprawach dotyczących samej mnie. To, co teoretycznie powinno mnie zatrzymać, sprawić bym nie brnęła w relację dalej, często rozpływa się w powietrzu, przesuwa się. Tak bardzo brakuje mi bliskości, że jestem w stanie wiele dla niej poświęcić. To słabe usprawiedliwienie na tak żałosne i wstydliwe zachowanie. Chyba nigdy nie czułam się dostatecznie kochana, lubiana, chciana. Zawsze zlewam się z którąś ze ścian, pozostaję w cieniu, w kącie. Nie jestem nawet wystarczająco interesująca, charakterystyczna, by mnie zauważono. Z tego wszystkiego przestaję się posługiwać swoim imieniem. Właściwie, obojętnie jak mnie nazwą. Jako aspirująca do stania się drugą Matką Teresą, nie zostawiam bez pomocy i można się mną wysługiwać w dowolny sposób. :pacynka:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group