To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Bóg, kościół, religie... - Paplanina religijna

Anonymous - 2016-09-17, 19:14

Empiria napisał/a:
Z tego, co słyszałam, to grzechy ciężkie i tak rzadko są odpuszczane, więc właściwie po co się z nich spowiadać? No może dla oczyszczenia sumienia, ale generalnie nadal jest się wykluczonym z przyjmowania komunii.
Usłyszałaś być może to, co chciałaś usłyszeć. Mogę Cię zapewnić, że wyznany grzech ciężki jest każdy odpuszczany. Jest tylko jeden wyjątek: grzech przeciw Duchowi Świętemu. Czyli po wyznaniu grzechu ciężkiego nie jest się wykluczonym z przyjmowania Eucharystii.
Pozwolę sobie zakończyć swoje zajmowanie się tym tematem, gdyż moim celem było wyjaśnienie zasad obowiązujących w kościele rzymsko-katolickim. Ponieważ widzę, że kolejne posty dotyczą dywagacji i stwierdzeń nie występujących w tymże kościele, więc na temat różnych zasad występujących w innych kościołach (o których prawdopodobnie piszecie) nie jestem kompetentny się wypowiadać.
Jednak niezależnie jakiego kościoła czy jakiego wyznania dotyczą czynione uwagi, prosiłbym, by czynić je raczej z uszanowaniem wrażliwości członków tychże kościołów czy wspólnot wyznaniowych bez ironizowania.

EverPaiin - 2016-09-18, 22:23

Empiria napisał/a:
Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, dlaczego właściwe masturbacja jest uznawana za grzech? Zakaz używania prezerwatyw jestem w stanie jeszcze zrozumieć, bo to jakby zamykanie się przed błogosławieństwem, ale co jest właściwe złego w masturbacji? Czy ktoś na tym cierpi? Czy ktoś jest jakoś przez to pokrzywdzony?
Nie żebym miała jakieś powody, żeby o to pytać, ale jestem ciekawa, co jest przyczyną wprowadzania takowego zakazu przez kościół. Tak, przez kościół, bo nie spotkałam się nigdy z żadną wzmianką o tym, żeby Jezus powiedział "Marku, nie masturbuj się, bo to grzech"

Katechizm Kościoła Katolickiego (2352) napisał/a:
Przez masturbację należy rozumieć dobrowolne pobudzanie narządów płciowych w celu uzyskania przyjemności cielesnej. "Zarówno Urząd Nauczycielski Kościoła wraz z niezmienną tradycją, jak i zmysł moralny chrześcijan stanowczo stwierdzają, że masturbacja jest aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym". "Bez względu na świadomy i dobrowolny motyw użycie narządów płciowych poza prawidłowym współżyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości". Poszukuje się w niej przyjemności płciowej poza "relacją płciową, wymaganą przez porządek moralny, która urzeczywistnia <<w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddawania się sobie i przekazywania życia ludzkiego>>"

Czyli przekładając z książkowego na ludzkie: Masturbacja to zło ponieważ wynika z egoizmu człowieka, który chce sobie sprawić przyjemność w inny sposób niż poprzez stosunek seksualny ze współmałżonkiem. ;)

W Biblii natomiast nie jest jasno nic odnośnie napisane na temat masturbacji. Jednak masturbacja jest uznawana za grzech przeciwko czystości, grzech cudzołóstwa. I odnosić się to tego ma ten fragment:
Biblia Tysiąclecia | Mt 5.27-30 | napisał/a:
Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła.

Anonymous - 2016-09-19, 11:53

Katechizm Kościoła Katolickiego (2352) napisał/a:
Przez masturbację należy rozumieć dobrowolne pobudzanie narządów płciowych w celu uzyskania przyjemności cielesnej. "Zarówno Urząd Nauczycielski Kościoła wraz z niezmienną tradycją, jak i zmysł moralny chrześcijan stanowczo stwierdzają, że masturbacja jest aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym". "Bez względu na świadomy i dobrowolny motyw użycie narządów płciowych poza prawidłowym współżyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości". Poszukuje się w niej przyjemności płciowej poza "relacją płciową, wymaganą przez porządek moralny, która urzeczywistnia <<w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddawania się sobie i przekazywania życia ludzkiego>>"


Czyli przekładając z książkowego na ludzkie: Masturbacja to zło ponieważ wynika z egoizmu człowieka, który chce sobie sprawić przyjemność w inny sposób niż poprzez stosunek seksualny ze współmałżonkiem. ;)

No dobrze, ale ja nadal nie wiem, co miałoby być złego w tej "przyjemności". Ani nikt na tym nie cierpi, ani nie umiera, więc w czym problem? Chodzi stricte o egoizm? Szczerze mówiąc, to myślę, że masturbacja nijak się ma do rzeczywistej definicji egoizmu. Bóg też jest wg mnie egoistą.

W Biblii natomiast nie jest jasno nic odnośnie napisane na temat masturbacji. Jednak masturbacja jest uznawana za grzech przeciwko czystości, grzech cudzołóstwa. I odnosić się to tego ma ten fragment:
A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa.
Pożądanie jest w pewnym sensie podstawową rzeczą, która odpowiada za przetrwanie ludzkiego gatunku. Bez pożądania stosunek seksualny zwyczajnie nie byłby możliwy ;) Miałoby to może sens, gdyby robienie dzieci odbywało się drogą kropelkową. A skoro tak nie jest, to generalnie Biblia sama sobie w tym momencie zaprzecza.

I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie.
To to akurat można różnie rozumieć. Niby z kontekstu wynika, że może chodzić o masturbację, ale równie dobrze może to znaczyć "nie zrywaj gruszki z Edenu" :roll2:

Ale może ja już się przymknę, bo znowu obrażam ludzi.
Sorki, chciałam zacytować wszystko naraz i wyszło jak wyszło ;)

Anonymous - 2016-11-09, 23:14

KrólowaSzczurów napisał/a:
Cytat:
Egzorcyzmy mówią same za siebie
W momencie gdzie biedni psychiatrzy i lekarze innych specjalności rozkładają ręcę nagle zjawia się śmieszny gość w czarnej sukience i radzi sobie z czymś, z czym specjaliści przez lata nie mogli sobie poradzić
Także na pewno to wszystko dzięki mojej fantazji
Autosugestia.

Ojej, to biedni lekarze nie potrafią skorzystać z takiej sugestii w celach leczniczych?
Ksiądz bez wykształcenia potrafi więcej niż psycholog i lekarz?
Hmmm, to trochę kiepsko.

[ Komentarz dodany przez: EverPaiin: 2016-11-09, 23:21 ]
Przeniosłam post do odpowiedniego tematu.

Empiria napisał/a:
No dobrze, ale ja nadal nie wiem, co miałoby być złego w tej "przyjemności". Ani nikt na tym nie cierpi, ani nie umiera, więc w czym problem? Chodzi stricte o egoizm? Szczerze mówiąc, to myślę, że masturbacja nijak się ma do rzeczywistej definicji egoizmu. Bóg też jest wg mnie egoistą.

Według nauki KK ciało jest świątynią ducha.
To duch powinien kierować ciałem, a nie odwrotnie.
Poza tym, jeżeli Twoje ciało jest świątynią ducha, miejscem, w którym nosisz Boga to czy godne byłoby drażnienie swoich narządów płciowych i tym samym uprzedmiotawianie siebie.
Zobacz, że zamiennikami masturbacji jest samogwałt(pogwałcasz swoje ciało, a przynajmniej naruszasz jego świętość) czy autoerotyka- miłość erotyczna skierowana ku samemu sobie czyli "miłość" egoistyczna.
Mówisz, że nikomu się nic złego nie dzieje, ale pozornie jak grzeszysz grzechem lenistwa i nie zrobisz czegoś co miałeś zrobić to też nic wielkiego się nie dzieje i nikogo nie krzywdzisz(jeżeli to zaniedbanie nikogo nie dotyczyło) A grzech jest nadal grzechem.
Twoje ciało jest stworzone do miłości- możesz tutaj poczytać o teologii ciała czy też książkę Daniela Ange o tym samym tytule.
Seks małżonków jest święty to dzielenie się tą miłością z drugim, tak silna chęć bliskości i przekazania siebie w niezwykłej intymności.
Autoerotyzm przy tym wydaje się być dość... nieadekwatny do ciała-świątyni ducha.
Jest tuż element bardzo wymierny i techniczny.
Mianowicie korzystając z autoerotyki przez wiele lat uczysz swój organizm i narządy pewnego rodzaju dotyku, przyzwyczaisz go do tego.
Może to skończy się tak, że tylko taka stymulacja będzie sprawiała Ci przyjemność, a seks z mężem będzie wtedy nieatrakcyjny, albo niewystarczający.

Empiria napisał/a:
Bez pożądania stosunek seksualny zwyczajnie nie byłby możliwy

Musiałabyś sięgnąć do oryginalnego tekstu, my nie mamy w polskim dobrego odpowiednika tego rodzaju pożądania.
Chrystus mówi tutaj o pożądaniu, które uprzedmiotawia osobę, chce ją okraść wykorzystać i tyle.
Natomiast pożądanie, które sprawia iż chcesz drugiej osobie służyć, dostrzegasz jej piękno, chcesz dla niej dobra to takie pożądanie, które jest nie tylko akceptowalne ale wręcz wymagane w małżeństwie.
Jeżeli mężczyzna spojrzy na kobietę na ulicy i pomyśli sobie, jaka piękna kobieta, może pociągać go nawet bardzo mocno seksualnie, może nawet wywołać jakiś bezwarunkowy odruch organizmu, ale to pożądanie służy mu do tego, że chce wziąć tą kobietę za żonę, uszczęśliwić ją, zapewnić bezpieczeństwo i móc kochać to nie jest to złe pożądanie.
Warto też zwrócić uwagę, ze słowo kobieta w dosłownym przekładzie oznacza- żona męża,
co również nie jest bez znaczenia.
Jeżeli ktokolwiek tłumaczył kiedyś tekst to wie jak trudno jest to zrobić zachowując jak najwięcej oryginału.
Mam nadzieje, że coś rozjaśniłam. ;)

Separator.//Kel

Anonymous - 2016-11-10, 10:38

Lucretia napisał/a:
Podziały pomiędzy katolikami a protestantami są niewielkie, więcej nas łączy niż dzieli, tak samo z prawosłąwnymi.

Ja uważam, że różnice są kolosalne. Wyznawcy poszczególnych odłamów też zapewne uważają te różnice za istotne na tyle, by nazywać siebie protestantami, a nie katolikami.

Lucretia napisał/a:
Natomiast matka nawet zmęczona i zniechęcona poświęca czas swojemu dziecku, bo je kocha, mimo tego, że teraz czuje, że chciałaby je wynieść na tydzień do piwnicy.

Czyli potwierdzasz, że istnieje wyraźna i widoczna zmiana behawioralna, a więc można dokonać obserwacji potwierdzającej fakt, że osoba x kocha osobę y. Istnieje możliwość stwierdzenia tego empirycznie. Kwestia wyjaśniona. :)

Lucretia napisał/a:
Jeżeli ludzie kierowaliby się wyłącznie odczuciami to nikt by nie chodził do pracy, wychowywał dzieci, albo robiłby to tylko wtedy gdyby miał na to ochotę czyli czuł, że chce.

Gdyby istniały wyłącznie pozytywne emocje, to tak by było. Emocji jednak jest cała masa, nie wszystkie przyjemne.

Lucretia napisał/a:
Oczywiście, że możesz się relaizować jak chcesz i gdzie chcesz.
Tylko pamiętaj, że to Twoje wyobrażenie na dany temat.
Tym samym siebie ustawiasz w miejscu Boga, bo to |Twoje wyobrażenie, Twoje odczucie, czy Twoje przemyślenia są najważniejsze.

Analogicznie, katolicyzm jest wyobrażeniem KK o Bogu i stawia KK w miejscu Boga.

Lucretia napisał/a:
Jeżeli Twoja ściana potrafi egzorcyzmować to chętnie zostanę jej wyznawcą.
Niestety do tej pory takiego przypadku nie stwierdzono.
Natomiast to, że śmieszni panowie w sutannach, chodzący w czarnej sukience, z różańcem na nadgarstku,pomagali w przypadkach, gdzie anie psychiatrzy, ani lekarze nie potrafili nic zrobić i rozkładali ręcę to jest fakt.

Co do egzorcyzmów, to było wiele przypadków spektakularnych porażek. W badaniach egzorcyzmy wykazały mniejszą skuteczność niż psychoterapia. Pisałam o tym tutaj .
Lucretia napisał/a:
Poza tym, jeżeli Twoje ciało jest świątynią ducha, miejscem, w którym nosisz Boga to czy godne byłoby drażnienie swoich narządów płciowych i tym samym uprzedmiotawianie siebie.

To przykre, że czujesz się uprzedmiotowiona, kiedy sprawiasz sobie przyjemność.
Lucretia napisał/a:
Może to skończy się tak, że tylko taka stymulacja będzie sprawiała Ci przyjemność, a seks z mężem będzie wtedy nieatrakcyjny, albo niewystarczający.

Masturbuję się od pierwszej klasy podstawówki (i chodziłam do podstawówki przed tym koszmarnym seksualizującym dzieci genderem!) i zupełnie mi to nie przeszkadza w czerpaniu przyjemności z seksu z partnerem.

Anonymous - 2016-11-10, 13:06

Scarlet Halo napisał/a:
Ja uważam, że różnice są kolosalne. Wyznawcy poszczególnych odłamów też zapewne uważają te różnice za istotne na tyle, by nazywać siebie protestantami, a nie katolikami.

Tak jak powiedziałaś, to tylko Twoje zdanie, Ty uważasz.
Prawda jest taka, że oranizuje się wiele spotkań ekumenicznych i duchowieństwo próbuje kośćiół coraz bardziej jednoczyć.

Scarlet Halo napisał/a:
Czyli potwierdzasz, że istnieje wyraźna i widoczna zmiana behawioralna, a więc można dokonać obserwacji potwierdzającej fakt, że osoba x kocha osobę y. Istnieje możliwość stwierdzenia tego empirycznie. Kwestia wyjaśniona.

Że co proszę?
To co napisałam potwierdzam tylko, że miłość matki jest niezależna od jej aktrualnych uczuć.
Nie musi czuć, że kocha dziecko, może nawet w danym moencie dziecka nienawidzić, ale to jej decyzja i zachowania wyraża tę miłość, pomimo emocji zachowuje się inaczej niż czuje.
Czyli zamiast wyrzucić dziecko do piwinicy przebacza mu po raz senty, przytula mimo iż emocjonlanie czuje coś zupełnie innego.
To potwierdza, że miłość nie jest uczuciem, a decyzją woli!
Wniosek, który podałaś to najbardziej irracjonalna rzecz jaką ostatnio słyszałam.

Scarlet Halo napisał/a:
Gdyby istniały wyłącznie pozytywne emocje, to tak by było. Emocji jednak jest cała masa, nie wszystkie przyjemne.

Teoria mija się z prawdą, bo nawet gdybyś miała tylko pozytywne emocje to nie zawsze musiałyby one dotyczyć akurat pracy. Raz byś miała. Dziesięć razy nie.
Z resztą nie ma sensu dyskutować o czymś, co nie działa w ten hipotetyczny sposób.

Scarlet Halo napisał/a:
Analogicznie, katolicyzm jest wyobrażeniem KK o Bogu i stawia KK w miejscu Boga.


Przepraszam, ale z tego co piszesz nie znasz ani dobrze Biblii ani KK.
KK wspiera i objaśnia Pismo i przybliża postać Boga
Jeżeli nie przyjmiesz, że teologia jest nauką to ciężko jest dyskutować.

Scarlet Halo napisał/a:
Co do egzorcyzmów, to było wiele przypadków spektakularnych porażek. W badaniach egzorcyzmy wykazały mniejszą skuteczność niż psychoterapia. Pisałam o tym tutaj .

Wszystko zależy na czyje zlecenie badania są prowadzone. ;)

Scarlet Halo napisał/a:
To przykre, że czujesz się uprzedmiotowiona, kiedy sprawiasz sobie przyjemność.

Raczej przykre jest, jeżeli ktoś jest na smyczy własnego ciała
Akt małżeński jest jak muzyka klasyczna, autoerotyzm jak disco polo ;)
Ale są gusta i guściki.
Pomijając już sam fakt jak żałośnie grzeszenie w taki sposób wygląda.
Najwięksi ze świata sztuk pięknych chyba ten pogląd podzielali,
bo raczej nie garnięto się do utrwalania tego śmiesznego procederu ;)
Ale co kto lubi ;)

Anonymous - 2016-11-10, 14:06

Lucretia napisał/a:
Prawda jest taka, że oranizuje się wiele spotkań ekumenicznych i duchowieństwo próbuje kośćiół coraz bardziej jednoczyć.

Prawda jest także taka, że wciąż nie są zjednoczone.
Lucretia napisał/a:
To potwierdza, że miłość nie jest uczuciem, a decyzją woli!

Nie rozmawiamy o tym czy miłość jest uczuciem czy nie, a o tym czy da się ją empirycznie stwierdzić. Sama podajesz mnóstwo przykładów, gdzie owszem da się dokonać obserwacji, z której można wnioskować, że osoba x kocha osobę y. Przypominam, że temat powstał w tym wątku dlatego, że pisałaś, że miłości nie da się udowodnić. Teraz sama podajesz przykłady, w których miłość się objawia w sposób jak najbardziej możliwy do zaobserwowania, a więc jest udowadnialna.
Lucretia napisał/a:
Teoria mija się z prawdą, bo nawet gdybyś miała tylko pozytywne emocje to nie zawsze musiałyby one dotyczyć akurat pracy. Raz byś miała. Dziesięć razy nie.

Przeczytaj kontekst tego, do czego się odnosisz, bo piszesz nie na temat.
Lucretia napisał/a:
KK wspiera i objaśnia Pismo i przybliża postać Boga

I dokładnie to samo może robić pan Ziutek spod 13. KK posiada swoją interpretację Boga, a pan Ziutek swoją. Bez dokonania porównania z obiektywnie istniejącym Bogiem nie można stwierdzić, która interpretacja jest bliższa obiektywnego charakteru Boga.
Lucretia napisał/a:
Wszystko zależy na czyje zlecenie badania są prowadzone.

Przestaw opracowanie statystyczne (case study nic nie wnosi) prezentujące inne wnioski, to porównamy metodyki i będziemy się zastanawiać skąd tak rozbieżne rezultaty.
Lucretia napisał/a:
Raczej przykre jest, jeżeli ktoś jest na smyczy własnego ciała

Może Ty czujesz, że jesteś na smyczy własnego ciała. Ja nie mam i nie miałam takich odczuć. Ja i moje ciało stanowimy jedną całość, a nie dwa osobne byty.
Lucretia napisał/a:
Akt małżeński jest jak muzyka klasyczna, autoerotyzm jak disco polo

Uzasadnij.
Lucretia napisał/a:
Pomijając już sam fakt jak żałośnie grzeszenie w taki sposób wygląda

To znaczy jak żałośnie, bo nie rozumiem co w tym żałosnego.
Lucretia napisał/a:
Najwięksi ze świata sztuk pięknych chyba ten pogląd podzielali,
bo raczej nie garnięto się do utrwalania tego śmiesznego procederu

Nie jest mi znane dzieło sztuki o tytule 'Einstein tworzący teorię względności', ale nie stwierdzam na tej podstawie, że artyści uznają jego pracę naukową za żałosną. Wyciągasz absurdalne wnioski z danych pozostających bez związku przyczynowo skutkowego.

Anonymous - 2016-11-10, 14:38

Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
To potwierdza, że miłość nie jest uczuciem, a decyzją woli!

Nie rozmawiamy o tym czy miłość jest uczuciem czy nie, a o tym czy da się ją empirycznie stwierdzić. Sama podajesz mnóstwo przykładów, gdzie owszem da się dokonać obserwacji, z której można wnioskować, że osoba x kocha osobę y. Przypominam, że temat powstał w tym wątku dlatego, że pisałaś, że miłości nie da się udowodnić. Teraz sama podajesz przykłady, w których miłość się objawia w sposób jak najbardziej możliwy do zaobserwowania, a więc jest udowadnialna.

Bo nie jesteś w stanie 24/7 wykazywać, że kogoś kochasz, nawet jeżeli się na coś umówimy to nie jest to naukowy dowód na miłość.
Aktywność mózgu też nią nie jest.
Bo te same partie są angażowane także w innych okolicznościach i czynnościach.
Także gesty pozorenie dobre robione w złej intencji też nie będą dowodem miłości.


Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
Teoria mija się z prawdą, bo nawet gdybyś miała tylko pozytywne emocje to nie zawsze musiałyby one dotyczyć akurat pracy. Raz byś miała. Dziesięć razy nie.

Przeczytaj kontekst tego, do czego się odnosisz, bo piszesz nie na temat.

Chcesz pokazać, że gdybyśmy mieli tylko pozytywne emocje to czego by to miało dowodzić?

Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
Wszystko zależy na czyje zlecenie badania są prowadzone.

Przestaw opracowanie statystyczne (case study nic nie wnosi) prezentujące inne wnioski, to porównamy metodyki i będziemy się zastanawiać skąd tak rozbieżne rezultaty.

Egzorcyzmów nie bada się statystycznie, bo to nie lek na grypę.
Są jednak udokumentowane przypadki, potwierdzane przez lekarzy, któzy sobie nie radzili, świadków otocznie itd.
Ja je znam, nie mam takiej potrzeby żeby Ci cokolwiek udowadniać.
Wyszukiwarka nie boli, zechcesz poszukasz i przeczytasz, nie zechcesz to tego nie zrobisz.
Możesz trwać w przekonaiu, że egzorcyzmy są nieskuteczne, Twoja wola.
Ani natura, ani medycyna, ani inna nauka nie jest dla Ciebie wystarczająco wiarygodna jeżeli punkt dysputy Ci nie odpowiada i zauważyłam to już niejednokrotnie.

Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
KK wspiera i objaśnia Pismo i przybliża postać Boga

I dokładnie to samo może robić pan Ziutek spod 13. KK posiada swoją interpretację Boga, a pan Ziutek swoją. Bez dokonania porównania z obiektywnie istniejącym Bogiem nie można stwierdzić, która interpretacja jest bliższa obiektywnego charakteru Boga.

Pan Ziutek może to robić tak samo wprawnie i prawidłowo, jak Ty możesz przeprowadzać operację na otwartym sercu :lol:

Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
Raczej przykre jest, jeżeli ktoś jest na smyczy własnego ciała

Może Ty czujesz, że jesteś na smyczy własnego ciała. Ja nie mam i nie miałam takich odczuć. Ja i moje ciało stanowimy jedną całość, a nie dwa osobne byty.

Gdybyś nie czuła potrzeby to byś nie korzystała z autoerotyzmu.
Tak samo jak nos Cię nie swędzi to się po nim nie drapiesz :D

Lucretia napisał/a:
Akt małżeński jest jak muzyka klasyczna, autoerotyzm jak disco polo

Uzasadnij.

Hahhaha, przepraszam, ale widzę jak poeta recytuje swój wiersz, a Ty na to:
-"Uzasadnij!" :D


Lucretia napisał/a:
Pomijając już sam fakt jak żałośnie grzeszenie w taki sposób wygląda

To znaczy jak żałośnie, bo nie rozumiem co w tym żałosnego.

Hmmm...potrzebne jest tu pewne poczucie estetyki.
Kocham sztuki piękne i estetyka jest dla mnie bardzo ważna.
Mogę godzinami opowiadać o technikach malarskich, grze światła i cienia, planie rysunku, wykorzystaniu barw symboliki, ale akurat tego co w sztuce najpiękniejsze i najbardziej wartościowe nie da się wyliczyć, opisać i przekazać jak wypełniony kwit.
Obcowanie ze sztuką jest pewnego rodzaju mistycznym doznaniem, tajemnicą, czymś wymykającym się spod szkiełka i oka.
To trochę jakbyś pytała mnie dlaczego Dama z gronostajem jest pięknym obrazem.
Mogę podać Ci suche fakty, opowiedzieć i technice i koncepcji, ale tego piękna i tak nie przekażę, tak samo jak nie przekażę Ci jak bardzo drażnienie swoich narządów płciowych jest nieestetyczne i wywołuje raczej uczucie żałości wobec osoby, która się takiej czynności oddaje.

Anonymous - 2016-11-10, 16:02

Lucretia napisał/a:
Bo nie jesteś w stanie 24/7 wykazywać, że kogoś kochasz, nawet jeżeli się na coś umówimy to nie jest to naukowy dowód na miłość.
Aktywność mózgu też nią nie jest.
Bo te same partie są angażowane także w innych okolicznościach i czynnościach.
Także gesty pozorenie dobre robione w złej intencji też nie będą dowodem miłości.

I to wszystko są ograniczenia metod obserwacji, które sprawiają, że dokonanie obserwacji daną metodą jest obarczone błędem. Niemniej jednak dokonanie obserwacji jest możliwe, a teraz dokonaj obserwacji Boga dowolną metodą, nawet taką, która obarczona jest pewnym błędem.

Lucretia napisał/a:
Chcesz pokazać, że gdybyśmy mieli tylko pozytywne emocje to czego by to miało dowodzić?

Gdyby ludzie przeżywali wyłącznie pozytywne emocje lub żadne, to faktycznie prawdą by było Twoje stwierdzenie, że:
Lucretia napisał/a:
Jeżeli ludzie kierowaliby się wyłącznie odczuciami to nikt by nie chodził do pracy, wychowywał dzieci, albo robiłby to tylko wtedy gdyby miał na to ochotę czyli czuł, że chce.

ale ponieważ przeżywamy też inne emocje, to taki scenariusz nie jest prawdopodobny. Wiele rzeczy robimy nie po to, by nam było dobrze, ale po to, by uniknąć sytuacji, w której nam źle.
Lucretia napisał/a:
Wyszukiwarka nie boli, zechcesz poszukasz i przeczytasz, nie zechcesz to tego nie zrobisz.

Skorzystałam z wyszukiwarki i pokazałam Ci co znalazłam. Komunikat 'siedź w internetach aż znajdziesz coś, co udowodni moją rację' nie jest argumentem w dyskusji.
Cytat:
Gdybyś nie czuła potrzeby to byś nie korzystała z autoerotyzmu.
Tak samo jak nos Cię nie swędzi to się po nim nie drapiesz

Jak mnie swędzi łokieć to się drapię i nie czuję, że przez to podrapanie się jestem na smyczy własnego ciała.
Lucretia napisał/a:
drażnienie swoich narządów płciowych jest nieestetyczne i wywołuje raczej uczucie żałości wobec osoby, która się takiej czynności oddaje.

Drażnienie swoich narządów płciowych jest nieestetyczne, ale drażnienie cudzych jest już estetyczne (bo seks małżeński jest piękny). Czy estetyczne jest tylko drażnienie narządów męża? Czy drażnienie narządów kochanka jest już nieestetyczne? Skoro czynność prezentuje się dokładnie tak samo to dlaczego raz jest estetyczna, a raz nie? Jakie są kryteria oceny?

Anonymous - 2016-11-10, 18:59

Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
Bo nie jesteś w stanie 24/7 wykazywać, że kogoś kochasz, nawet jeżeli się na coś umówimy to nie jest to naukowy dowód na miłość.
Aktywność mózgu też nią nie jest.
Bo te same partie są angażowane także w innych okolicznościach i czynnościach.
Także gesty pozorenie dobre robione w złej intencji też nie będą dowodem miłości.

I to wszystko są ograniczenia metod obserwacji, które sprawiają, że dokonanie obserwacji daną metodą jest obarczone błędem. Niemniej jednak dokonanie obserwacji jest możliwe, a teraz dokonaj obserwacji Boga dowolną metodą, nawet taką, która obarczona jest pewnym błędem.

Po pierwsze, wykazanie zwiększonej aktywności mózgu w danym obszarze to żaden dowód na miłość, bo te same obszary będą również aktywne gdy zostaniesz postawiona w innych sytuacjach, kiedy nie będziesz tej miłości deklarowała, a obraz Twojego mózgu pokaże coś zupełnie innego.
Po drugie, "ograniczenia metod obserwacji"- nie ma czegoś takiego w naukach ścisłych, jeżeli nie jesteśmy danej teorii w stanie potwierdzić doświadczalnie w każdym momencie, przy niezbędnych warunkach wymienionych w teorii to znaczy, że nie mamy dowodu.
Kiedy przeprowadzamy reakcję chemiczną to ma ona wyjść zawsze!
Przy udziale odpowiednich związków, katalizatorów, w odpiewdnich warunkach i temp, jeżeli raz zachodzi, a raz nie to teoria jest do wyrzucenia.

Ale jeżeli chcesz żebym udowodniła Ci istnienie Boga na Twoich warunkach czyli biorąc pod uwagę owe "ograniczenia metod obserwacji" to jest to więcej niż proste.
Część egzorcyzmów kończy się sukcesem nawet jeżeli specjaliści z innych dziedzin rozkładają ręcę: lekarze, psychologowie, hipnotyzerzy-korzystający z sugestii to dowodzi temu, że Bóg katolicki istnieje, skoro ksiądz przychodzi z książeczką i z krzyżykiem odmówi modlitwę i pacjent uważany za środowski naukowe przez beznadziejny niewytłumaczalny przypadek wróci do zdrowia.
Nieskuteczność egzorcyzmów można wytłumaczyć tym, że nie każdy chce być egzorcyzmowany, nawet jeżeli egzorcysta zostnie zaproszony i wypełni swoje obowiązki to Bóg szanuje wolną wolę człowieka i się na siłę nie wciska. Jeżeli osoba opętana takiej woli nie wyraża to ani egzorcysta, ani tłum aniołów go nie uleczy.

Scarlet Halo napisał/a:
Gdyby ludzie przeżywali wyłącznie pozytywne emocje lub żadne, to faktycznie prawdą by było Twoje stwierdzenie, że:
Lucretia napisał/a:
Jeżeli ludzie kierowaliby się wyłącznie odczuciami to nikt by nie chodził do pracy, wychowywał dzieci, albo robiłby to tylko wtedy gdyby miał na to ochotę czyli czuł, że chce.

ale ponieważ przeżywamy też inne emocje, to taki scenariusz nie jest prawdopodobny. Wiele rzeczy robimy nie po to, by nam było dobrze, ale po to, by uniknąć sytuacji, w której nam źle.

Opcje są tylko dwie, albo człowiek świadomie panuje nad swoimi decyzjami albo są one wynikiem innych czynników- czyli w tym momencie to one przejmują nad człowiekiem kontrole i nim rządzą.

Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
Wyszukiwarka nie boli, zechcesz poszukasz i przeczytasz, nie zechcesz to tego nie zrobisz.

Skorzystałam z wyszukiwarki i pokazałam Ci co znalazłam. Komunikat 'siedź w internetach aż znajdziesz coś, co udowodni moją rację' nie jest argumentem w dyskusji.

Przepraszam nie zauważyłam co znalazłaś?

Scarlet Halo napisał/a:
Cytat:
Gdybyś nie czuła potrzeby to byś nie korzystała z autoerotyzmu.
Tak samo jak nos Cię nie swędzi to się po nim nie drapiesz

Jak mnie swędzi łokieć to się drapię i nie czuję, że przez to podrapanie się jestem na smyczy własnego ciała.

Jak niesiesz talerz gorącej zupy i zaswędzi Cię łokieć, a Ty go upuścisz by się podrapać i wtedy wylejesz na siebie wrzątek to jesteś na smyczy własnego ciała.
Bo chyba nie po to wlałaś sobie talerz gorącej zupy żeby go na siebie wylać.

Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
drażnienie swoich narządów płciowych jest nieestetyczne i wywołuje raczej uczucie żałości wobec osoby, która się takiej czynności oddaje.

Drażnienie swoich narządów płciowych jest nieestetyczne, ale drażnienie cudzych jest już estetyczne (bo seks małżeński jest piękny). Czy estetyczne jest tylko drażnienie narządów męża? Czy drażnienie narządów kochanka jest już nieestetyczne? Skoro czynność prezentuje się dokładnie tak samo to dlaczego raz jest estetyczna, a raz nie? Jakie są kryteria oceny?


Znów użyję metafory.
Muzyka przez duże M polega na wydobywaniu dźwięków, ale samo wydobywanie dźwięków nie jest Muzyką.
Taka jest różnica.

aga_myszka - 2016-11-10, 19:07

Normalnie aż się wypowiem.

Seks pary heteroseksualnej jest dla mnie obleśny. Masturbacja mnie nie obrzydza.

Tak samo muzyka gregoriańska mi się nie podoba, mimo że jest Muzyką przez wielkie M, używając Twojego określenia. Wszystko zależy od poczucia estetyki.

Cytat:
Jak niesiesz talerz gorącej zupy i zaswędzi Cię łokieć, a Ty go upuścisz by się podrapać i wtedy wylejesz na siebie wrzątek to jesteś na smyczy własnego ciała.
Bo chyba nie po to wlałaś sobie talerz gorącej zupy żeby go na siebie wylać.

Nie rozumiem tego porównania.

Anonymous - 2016-11-10, 20:04

Lucretia napisał/a:
Po pierwsze, wykazanie zwiększonej aktywności mózgu w danym obszarze to żaden dowód na miłość, bo te same obszary będą również aktywne gdy zostaniesz postawiona w innych sytuacjach, kiedy nie będziesz tej miłości deklarowała, a obraz Twojego mózgu pokaże coś zupełnie innego.

Nigdy nie twierdziłam, że jest to swoista reakcja, a jedynie, że widać wyraźną różnicę między reakcją na osobę bliską, a reakcją na osobę obcą w tych samych warunkach doświadczalnych.
Lucretia napisał/a:
Po drugie, "ograniczenia metod obserwacji"- nie ma czegoś takiego w naukach ścisłych, jeżeli nie jesteśmy danej teorii w stanie potwierdzić doświadczalnie w każdym momencie, przy niezbędnych warunkach wymienionych w teorii to znaczy, że nie mamy dowodu.

Istnieje takie pojęcie jak wynik fałszywie dodatni bądź fałszywie ujemny. Fakt, że dana metoda badawcza generuje x% wyników fałszywie dodatnich, a na zwiększenie prawdopodobieństwa uzyskania wyniku fałszywie dodatniego ma wpływ zjawisko y i z, nie oznacza, że metoda jest nieużyteczna. Po prostu takie ma ograniczenia i zakres ufności.
Lucretia napisał/a:
Kiedy przeprowadzamy reakcję chemiczną to ma ona wyjść zawsze!

Warunki in vivo, to nie jest reakcja chemiczna w układzie izolowanym.
Lucretia napisał/a:
Część egzorcyzmów kończy się sukcesem nawet jeżeli specjaliści z innych dziedzin rozkładają ręcę: lekarze, psychologowie, hipnotyzerzy-korzystający z sugestii to dowodzi temu, że Bóg katolicki istnieje, skoro ksiądz przychodzi z książeczką i z krzyżykiem odmówi modlitwę i pacjent uważany za środowski naukowe przez beznadziejny niewytłumaczalny przypadek wróci do zdrowia.
Nieskuteczność egzorcyzmów można wytłumaczyć tym, że nie każdy chce być egzorcyzmowany, nawet jeżeli egzorcysta zostnie zaproszony i wypełni swoje obowiązki to Bóg szanuje wolną wolę człowieka i się na siłę nie wciska. Jeżeli osoba opętana takiej woli nie wyraża to ani egzorcysta, ani tłum aniołów go nie uleczy.

Z tym argumentem jest kilka problemów. Po pierwsze opętania są kulturowo specyficzne i na przykład w Azji zupełnie inne byty 'opętują' ludzi niż w Europie. Katolicki 'Szatan' jest 'sprawcą' zaledwie 4% opętań. Faktycznie są przypadki udanych egzorcyzmów, ale w przypadku chorób wszelakich znane są przypadki ozdrowień spontanicznych i znane są przypadki ozdrowień po podaniu placebo. Dodatkowo znaczna część religii uprawia jakieś formy egzorcyzmów i one wszystkie są skuteczne w pewnych przypadkach, stąd gdyby iść dalej Twoją logiką, to potwierdzają one istnienie bardzo wielu różnych bogów.
Lucretia napisał/a:
Opcje są tylko dwie, albo człowiek świadomie panuje nad swoimi decyzjami albo są one wynikiem innych czynników- czyli w tym momencie to one przejmują nad człowiekiem kontrole i nim rządzą.

Mnóstwo decyzji podejmujemy poza świadomością. Istnieje nawet hipoteza, że nasza świadomość jest jedynie w czasie mniej więcej rzeczywistym informowana o decyzjach naszego mózgu.
Lucretia napisał/a:

Przepraszam nie zauważyłam co znalazłaś?

W poprzednim poście podałam Ci link do tematu o opętaniach, w którym te rzeczy już pisałam, łącznie z podaniem źródeł.
Lucretia napisał/a:
Jak niesiesz talerz gorącej zupy i zaswędzi Cię łokieć, a Ty go upuścisz by się podrapać i wtedy wylejesz na siebie wrzątek to jesteś na smyczy własnego ciała.

Ani się nie drapię w łokieć, kiedy może to doprowadzić do uszczerbku na zdrowiu ani się nie masturbuję niosąc talerz gorącej zupy, więc nie rozumiem co próbujesz napisać.
Lucretia napisał/a:
Muzyka przez duże M polega na wydobywaniu dźwięków, ale samo wydobywanie dźwięków nie jest Muzyką.

Tylko, że w tym przypadku mówisz o identycznym zapisie nutowym odtwarzanym na różnych instrumentach. Dlaczego na flecie jest to muzyka, a na pianinie już nie?

Anonymous - 2016-11-11, 03:04

Scarlet Halo napisał/a:

Lucretia napisał/a:
Po pierwsze, wykazanie zwiększonej aktywności mózgu w danym obszarze to żaden dowód na miłość, bo te same obszary będą również aktywne gdy zostaniesz postawiona w innych sytuacjach, kiedy nie będziesz tej miłości deklarowała, a obraz Twojego mózgu pokaże coś zupełnie innego.

Nigdy nie twierdziłam, że jest to swoista reakcja, a jedynie, że widać wyraźną różnicę między reakcją na osobę bliską, a reakcją na osobę obcą w tych samych warunkach doświadczalnych.

Widać różnicę, ale tę samą różnicę w aktywności mózgu dostrzeżesz będąc osadzona w zupełnie innych ramach, więc to żaden dowód.

Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
Po drugie, "ograniczenia metod obserwacji"- nie ma czegoś takiego w naukach ścisłych, jeżeli nie jesteśmy danej teorii w stanie potwierdzić doświadczalnie w każdym momencie, przy niezbędnych warunkach wymienionych w teorii to znaczy, że nie mamy dowodu.

Istnieje takie pojęcie jak wynik fałszywie dodatni bądź fałszywie ujemny. Fakt, że dana metoda badawcza generuje x% wyników fałszywie dodatnich, a na zwiększenie prawdopodobieństwa uzyskania wyniku fałszywie dodatniego ma wpływ zjawisko y i z, nie oznacza, że metoda jest nieużyteczna. Po prostu takie ma ograniczenia i zakres ufności.

Jeżeli tą metodą chcesz określi ile cukru należy dodać do białek by beza była słodka to nie ma problemu, ale rozmawialiśmy o bardziej złożonym zagadnieniu gdzie precyzja jest niezwykle wskazana.

Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
Kiedy przeprowadzamy reakcję chemiczną to ma ona wyjść zawsze!

Warunki in vivo, to nie jest reakcja chemiczna w układzie izolowanym.

Dlatego fizjologia to kiepski środek do dowodzenia miłosci.

Scarlet Halo napisał/a:
Z tym argumentem jest kilka problemów. Po pierwsze opętania są kulturowo specyficzne i na przykład w Azji zupełnie inne byty 'opętują' ludzi niż w Europie. Katolicki 'Szatan' jest 'sprawcą' zaledwie 4% opętań. Faktycznie są przypadki udanych egzorcyzmów, ale w przypadku chorób wszelakich znane są przypadki ozdrowień spontanicznych i znane są przypadki ozdrowień po podaniu placebo. Dodatkowo znaczna część religii uprawia jakieś formy egzorcyzmów i one wszystkie są skuteczne w pewnych przypadkach, stąd gdyby iść dalej Twoją logiką, to potwierdzają one istnienie bardzo wielu różnych bogów.

Szatan jest sprawcą 4% opętań?
O kto jest sprawcą reszty?
A skąd wiesz jakie byty opętują ludzi w Azji?- podaj dowód jakie?
Jeżeli są inne niż szatan to skąd to wiesz? Czym się różnią?
Tak czy siak sama sobie odpowiedziałaś, że dowodzi to istnienie Boga, może różnie nazywanego, ale Boga.
Scarlet Halo napisał/a:
Mnóstwo decyzji podejmujemy poza świadomością. Istnieje nawet hipoteza, że nasza świadomość jest jedynie w czasie mniej więcej rzeczywistym informowana o decyzjach naszego mózgu.

Raczej część decyzji i powinny być to decyzje mechaniczne/odruchowe.
Jak np. zapalanie światła wchodząc do pokoju.
Ale nie o tej rangi decyzjach była mowa.
Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
Jak niesiesz talerz gorącej zupy i zaswędzi Cię łokieć, a Ty go upuścisz by się podrapać i wtedy wylejesz na siebie wrzątek to jesteś na smyczy własnego ciała.

Ani się nie drapię w łokieć, kiedy może to doprowadzić do uszczerbku na zdrowiu ani się nie masturbuję niosąc talerz gorącej zupy, więc nie rozumiem co próbujesz napisać.

Jakby Cię tak bardzo swędziało, że nie mogłabyś wytrzymać to byś upuściła.
Z autoerotyzmem rób sobie co chcesz, Twoja sprawa, nie wnikam.
Scarlet Halo napisał/a:
Lucretia napisał/a:
Muzyka przez duże M polega na wydobywaniu dźwięków, ale samo wydobywanie dźwięków nie jest Muzyką.

Tylko, że w tym przypadku mówisz o identycznym zapisie nutowym odtwarzanym na różnych instrumentach. Dlaczego na flecie jest to muzyka, a na pianinie już nie?


Nie zrozumiałaś.
Muzyka powstaje w przy pomocy dżwięków, które się wydobywa,
natomiast samo wydobywanie dźwięków nie jest Muzyką.
Rodzaj instrumentu nie ma tu znaczenia.
Jeżeli posadzę przy pianinie Ciebie i Chopina to zarówno Ty jak i Chopin wydobędziecie dźwięk z instrumentu tylko, że z spod jego palców będzie wybrzmiewała Muzyka, a spod Twoich... cóż... jakieś dźwięki.

aga_myszka napisał/a:
Seks pary heteroseksualnej jest dla mnie obleśny. Masturbacja mnie nie obrzydza.

Nie musi Cię obrzydzać, bo żeby mogła Cię obrzydzać musiałabyś mieć poczucie estetyki.
A autoerotyzm estetyczny nie jest.
Nie jest to temat dla sztuk pięknych.

aga_myszka napisał/a:
Tak samo muzyka gregoriańska mi się nie podoba, mimo że jest Muzyką przez wielkie M, używając Twojego określenia. Wszystko zależy od poczucia estetyki.


I nie musi Ci się podobać, ale jest estetyczna.
Nie wszystko, co jest estetyczne musi Cię zachwycać.
Twoje subiektywne odczucia nie mają tu znaczenia.
Możesz na rzeźby Berniniego reagować torsjami, mogą Ci się nie podobać, ale
to nie ma znaczenia, bo nie zmienia faktu, że rzeźba jest estetyczna.

To trochę jak z kubkami smakowi, trzeba je wyrobić.
Tak samo jak poczucie estetyki, jeżeli ktoś go nie ma.
Umiejętność do nabycia.

Anonymous - 2016-11-11, 11:09

Lucretia napisał/a:
Widać różnicę, ale tę samą różnicę w aktywności mózgu dostrzeżesz będąc osadzona w zupełnie innych ramach, więc to żaden dowód.

Jest to dowód na to, że w tych samych warunkach doświadczalnych mózg reaguje inaczej na niektóre osoby i to takie osoby, co do których badany deklaruje miłość, co oznacza, że jego deklaracja iż odczuwa do osoby x co innego niż do reszty ludzkości ma poparcie w obserwowalnej rzeczywistości.
Lucretia napisał/a:
Dlatego fizjologia to kiepski środek do dowodzenia miłosci.

Jeżeli ktoś potrafi poruszać się jedynie w układach izolowanych, bo mnogość współzależności go przerasta, to faktycznie nie powinien w ogóle zajmować się organizmami żywymi, a skupić się na czymś równie prostym, co stężenie cukru w bezie.
Lucretia napisał/a:
Szatan jest sprawcą 4% opętań?
O kto jest sprawcą reszty?
A skąd wiesz jakie byty opętują ludzi w Azji?- podaj dowód jakie?
Jeżeli są inne niż szatan to skąd to wiesz? Czym się różnią?

Odwiedź temat o opętaniach, który już Ci polecałam, a tak poznasz odpowiedzi na te pytania.
Lucretia napisał/a:
Tak czy siak sama sobie odpowiedziałaś, że dowodzi to istnienie Boga, może różnie nazywanego, ale Boga.

Powiedziałam, że jeżeli by to uznać za dowód na istnienie Boga, to jest to jednocześnie dowód na istnienie wielu bogów, także politeistycznych, więc z pewnością nie można zakładać, że to jeden bóg o różnych nazwach.
Lucretia napisał/a:
Ale nie o tej rangi decyzjach była mowa.

Nie ustalałam o jakiej rangi decyzjach miała być mowa. Świadome decyzje są świadome z definicji i nie ma sensu rozważać czy dokonane zostały świadomie. ;)
Lucretia napisał/a:
Jakby Cię tak bardzo swędziało, że nie mogłabyś wytrzymać to byś upuściła.

Raczej bym najpierw odstawiła talerz, ale skoro Ty wiesz (zapewne z doświadczenia), że w takich sytuacjach polewasz się wrzątkiem, to zapewne taka opcja też istnieje.
Lucretia napisał/a:
Jeżeli posadzę przy pianinie Ciebie i Chopina to zarówno Ty jak i Chopin wydobędziecie dźwięk z instrumentu tylko, że z spod jego palców będzie wybrzmiewała Muzyka, a spod Twoich... cóż... jakieś dźwięki.

Jeżeli osoba x i osoba y będę uderzały w klawisze pianina w dokładnie ten sam sposób, to wytworzone dźwięki będą takie same. Mamy osobę x i y, która wykonują dokładnie te same działanie z tym, że osoba x drażni narządy płciowe męża, a osoba y drażni narządy płciowe kochana. Obrazek jest dokładnie identyczny, stąd dlaczego jeden jest ładny, a drugi nieestetyczny?
Lucretia napisał/a:
musiałabyś mieć poczucie estetyki

Mysza ma poczucie estetyki, co widać po wcześniejszym zdaniu, gdzie jasno określiła, że uznaje seks heteroseksualny za nieestetyczny. Jesteś wybitnie pretensjonalna w swoim kreowaniu się na kogoś o lepszym guście i lepszym poczuciu estetyki niż reszta ludzkości. Ludzie, który faktycznie są w niektórych kwestiach wybitni, nie potrzebują tego na każdym kroku podkreślać, bo jest to zwyczajnie widać.

Anonymous - 2016-11-11, 11:47

Lucretia napisał/a:
jeżeli Twoje ciało jest świątynią ducha, miejscem, w którym nosisz Boga to czy godne byłoby drażnienie swoich narządów płciowych i tym samym uprzedmiotawianie siebie.

Dlaczego wg Ciebie masturbacja miałaby być jakimkolwiek uprzedmiotawianiem się? Uprzedmiotowić może nas inna osoba (np. poprzez niewolnictwo), a nie my sami. To, co wynika z naszej woli, nie może być przecież uprzedmiotowieniem, bo generalnie człowiek nie dąży do upodobnienia się do rzeczy; a jeśli tak robi, to zazwyczaj coś z nim po prostu nie tak. Dużo zależy też od tego, jak kto definiuje słowo "uprzedmiotowienie". Jednak mimo tego, dla mnie ten wyraz i wyraz "przyjemność" nijak do siebie pasują, a jakby nie patrzeć, masturbacja jest przecież przyjemnością.
A co do wewnętrznej świątyni - Bóg może i nie pochwala masturbacji, ale nie powiedział też, że to jakaś plama na jego honorze, więc w sumie się nie określił.

Lucretia napisał/a:
Zobacz, że zamiennikami masturbacji jest samogwałt(pogwałcasz swoje ciało, a przynajmniej naruszasz jego świętość)

Gwałt to wg Wikipedii :"(...) zmuszenie drugiej osoby do obcowania płciowego, poddania się innej czynności seksualnej lub wykonania takiej czynności przez jedną lub wiele osób, posługujących się siłą fizyczną, przymusem, nadużyciem władzy, podstępem lub wykorzystujących niemożność wyrażenia świadomej zgody przez daną osobę." Takie coś jak samogwałt w ogóle nie istnieje. Gwałt to coś, co dzieje się bez naszej woli.
Lucretia napisał/a:
pogwałcasz swoje ciało, a przynajmniej naruszasz jego świętość

Z tego, co wiem, nie należę do grona świętych, więc i moje ciało nie jest święte.
Lucretia napisał/a:
czy autoerotyka- miłość erotyczna skierowana ku samemu sobie czyli "miłość" egoistyczna.

Każdy jest w jakimś stopniu egoistą. Zresztą powołam się tutaj na słowa samego Boga, żeby nie być gołosłowną : "Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego". W sumie wynika z tego, że im bardziej kochasz siebie, tym bardziej kochasz innych (i nie chodzi mi tu o samą masturbację, ale ogólnie, o całokształt). Nie wiem, czy Bóg propsuje narcyzm, ale można go o to podejrzewać. Poza tym wątpię, żeby ktoś, kto się masturbuje, robił to z myślą "Kurczę, jak ja siebie kocham" :roll2: Raczej nie o to w tym chodzi.
Lucretia napisał/a:
Mówisz, że nikomu się nic złego nie dzieje, ale pozornie jak grzeszysz grzechem lenistwa i nie zrobisz czegoś co miałeś zrobić to też nic wielkiego się nie dzieje i nikogo nie krzywdzisz

Akurat lenistwo (nawet nie polegające na zaniedbaniu obowiązków wobec innych, tylko wobec siebie), ciągnie za sobą wiele złych rzeczy. Przykład? Nie nauczysz się do egzaminu, to będziesz musiała napisać go jeszcze raz, itp. Z masturbacji nie wynika nic, oprócz przyjemności. No chyba że odpowiesz mi jakoś jaśniej na pytanie, kto na niej cierpi? Bo może ja o czymś nie wiem.
Lucretia napisał/a:
Seks małżonków jest święty to dzielenie się tą miłością z drugim, tak silna chęć bliskości i przekazania siebie w niezwykłej intymności.

To nie jest żadne dzielenie się miłością, czy przekazanie siebie w intymności. Przekazywać siebie w intymności i dzielić się miłością mogłabyś, gdybyś nie szła z kimś do łóżka z myślą "zróbmy sobie dziecko". A skoro, jak mniemam, jesteś przykładną chrześcijanką, ta myśl zawsze Ci przyświeca :roll2: I właśnie wg mnie to właśnie seks (oczywiście taki chrześcijański, jakkolwiek głupio to brzmi), jest bardziej uprzedmiotowianiem się, bo z góry zakładasz, że jesteś maszynką do robienia dzieci.
Lucretia napisał/a:
Mianowicie korzystając z autoerotyki przez wiele lat uczysz swój organizm i narządy pewnego rodzaju dotyku, przyzwyczaisz go do tego.
Może to skończy się tak, że tylko taka stymulacja będzie sprawiała Ci przyjemność, a seks z mężem będzie wtedy nieatrakcyjny, albo niewystarczający.

Skoro taka stymulacja miałaby sprawiać mi przyjemność, a seks z mężem miałby być nieatrakcyjny, to w tym momencie jakby sama sobie przeczysz, nie utożsamiając przyjemności z aktem egoizmu. Już pomijam fakt, że, jak już wyżej pisałam, jako chrześcijanka, powinnaś chodzić do łóżka tylko z zamiarem przedłużenia gatunku. Sorry, że tak piszę, ale wnioskuję, że doradzasz mi ze swojej perspektywy i wykorzystujesz do tego własne doświadczenia.
Oczywiście, masturbacja może jakoś "znieczulać" na dotyk innego człowieka, ale też wcale nie musi. Zresztą szczerze wątpię, żeby ktoś mógł doprowadzić się do takiego stanu, żeby być nieczułym na dotyk partnera. Bez przesady.
Lucretia napisał/a:
Pomijając już sam fakt jak żałośnie grzeszenie w taki sposób wygląda.

W sumie to kogo obchodzi to, jak to wygląda? ;)
Lucretia napisał/a:
Najwięksi ze świata sztuk pięknych chyba ten pogląd podzielali,
bo raczej nie garnięto się do utrwalania tego śmiesznego procederu

Do utrwalania seksu też chyba chętnych nie było :roll2:
Lucretia napisał/a:
Kocham sztuki piękne i estetyka jest dla mnie bardzo ważna.
Mogę godzinami opowiadać o technikach malarskich, grze światła i cienia, planie rysunku, wykorzystaniu barw symboliki,

Ja też, a mimo tego, nasze poglądy się nie pokrywają. I nie sądzę przy tym, żebym jakoś podupadła z poczuciem estetyki, więc chyba problem leży gdzie indziej :roll2:
Lucretia napisał/a:
jak bardzo drażnienie swoich narządów płciowych jest nieestetyczne i wywołuje raczej uczucie żałości wobec osoby, która się takiej czynności oddaje.

Co jest w tym nieestetycznego? Bo nadal nie ogarniam.
Lucretia napisał/a:
Muzyka przez duże M polega na wydobywaniu dźwięków, ale samo wydobywanie dźwięków nie jest Muzyką.

Czy to ma być odpowiedź na to pytanie? :roll2: Jeśli masturbację utożsamia się z seksem, to może i tak jest :roll2:
Lucretia napisał/a:
Jeżeli posadzę przy pianinie Ciebie i Chopina to zarówno Ty jak i Chopin wydobędziecie dźwięk z instrumentu tylko, że z spod jego palców będzie wybrzmiewała Muzyka, a spod Twoich... cóż... jakieś dźwięki.

Czyli chodzi Ci o samą skalę odczuwania przyjemności? Że ktoś mógłby zrobić to hm... lepiej?? Czy to przypadkiem nie jest myślenie egoistyczne?
Lucretia napisał/a:
I nie musi Ci się podobać, ale jest estetyczna.
Nie wszystko, co jest estetyczne musi Cię zachwycać.
Twoje subiektywne odczucia nie mają tu znaczenia.
Możesz na rzeźby Berniniego reagować torsjami, mogą Ci się nie podobać, ale
to nie ma znaczenia, bo nie zmienia faktu, że rzeźba jest estetyczna.

Nie każda Muzyka, czy inna sztuka, musi być estetyczna. Skąd w ogóle taki pomysł? Sztuka nie jest dla samej sztuki. Czasami musi budzić kontrowersje. I to jest dobre.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group